– Okulary z aparatu korekcyjnego stały się dekoracyjnym akcesorium, czasem nawet fetyszem. Dzięki nim ktoś inaczej widzi świat, zmienia mu się wizerunek, staje się nieco innym sobą – mówi Eberhard Menrad z rodzinnej firmy optycznej Menrad The Vision, która produkuje oprawki od ponad 120 lat.
Kiedy po raz pierwszy zdałeś sobie sprawę, czym zajmuje się twoja rodzina?
Nie przypomina mi się konkretny moment. Pamiętam natomiast wrażenie, że dorastam w domu pełnym przedsiębiorczych osób. Rozmowy o biznesie nie ustawały. Nic z nich nie rozumiałem, ale przysłuchiwałem się z wypiekami, bo podobał mi się entuzjazm, z jakim ojciec mówił o pracy. Należę do czwartego pokolenia. Firmę założył pradziadek, przejął ją dziadek. Wciąż pamiętam, jak siedział w biurze godzinami i pracował. Przeszedł na emeryturę dopiero jako 86-latek, był od ponad 60 lat aktywny zawodowo, kiedy przekazywał firmę dalej.
Nigdy nie naciskał, żebym koniecznie przejął markę, ważniejsze dla niego było to, żebym się kształcił w tym, co lubię – ale ja nawet przez chwilę się nie zastanawiałem, czy na pewno tego chcę. To było oczywiste. Nasiąknąłem tym od małego.
Jaka była sytuacja w branży, kiedy powstawał Menrad?
To były lata ojców założycieli całego przemysłu niemieckiego, koniec XIX wieku, wiele film rodzinnych wtedy powstało, szczególnie w okolicach Stuttgartu, Schwäbisch Gmünd, gdzie dziś mamy główną siedzibę firmy. Mieszkańcy tych okolic są bardzo pracowici, przedsiębiorczy i dokładni. To nasz charakter.
Mój pradziadek Ferdinand Menrad był złotnikiem. Na początku przemysł optyczny i jubilerski były bardzo podobne, bo oprawki były z reguły złote albo pozłacane. Pewnego dnia pradziadek doszedł do wniosku, że skoncentruje się tylko na oprawkach. Nie był stereotypowym Niemcem – po pracy śpiewał w chórze kościelnym, na strychu trzymał wielką bekę wina, lubił cieszyć się życiem. Można jednak powiedzieć, że bóg miał inne plany. Mój dziadek nawet nie myślał o dziedziczeniu firmy, kiedy jako dwudziestoparolatek otrzymał telegram, że jego ojciec nagle zmarł. Ferdinand Menrad junior pracował w Stanach w firmie American Optical, rzucił jednak wszystko, żeby wrócić. Przeprowadził firmę przez wojnę, lata kryzysu, najgorszy czas. Dopiero w połowie lat 60. mój ojciec i wujek zastąpili dziadka. Wtedy zaś nastała złota epoka, czas powojennej odnowy, boom gospodarczy, rewolucja obyczajowa. Dzieciaki chciały nowych ciuchów, nowych rzeczy. Firma była wtedy wciąż niewielka, może 50 osób. Mój ojciec i wujek chcieli więc ekspansji. Wymyślili, że otworzą fabryki zagranicą. To wtedy wydawało się zupełnie niedorzeczne. Niemcy otwierali granice na siłę roboczą. Ale oni się uparli. Fabryki otworzyły się w Irlandii, Szwajcarii, na Malcie. Ojciec wszędzie, gdzie mógł, zabierał liderów opinii wśród optyków, pokazywał im miejsce, produkcję, uspokajał co do jakości. A potem zwiedzali, jedli, pili, poznawali się. Kiedyś taki wyjazd to było coś niecodziennego. Do dziś niektórzy to wspominają. To była genialna strategia. Pamiętam, jak ojciec po takich dwóch wyjazdach z rzędu był tak zmęczony, że przez kolejne dni tylko spał.
A jak się wykształcić, żeby sobie radzić w biznesie okularowym? Jak zdobyć wiedzę?
Skończyłem studia inżynierskie jako inżynier elektronik i jeszcze rok studiowałem administrację. To na pewno pomogło mi zrozumieć technologię i zorganizować sobie pracę. Ale prawda jest taka, że nie da się wszystkiego umieścić na papierze. Ta branża jest wyjątkowo skomplikowana. To przemysł na granicy medycyny, mody, nowych technologii, inżynierii, dizajnu. Okulary to produkt dekoracyjny, użytkowy, ale też aparat leczniczy. Niby cały czas wygląda tak samo, a jednak ma wiele odmian, kształtów, powstaje z różnych materiałów. Niby tak niewielki, jeśli chodzi o rozmiar, a co chwilę mieści nowe odkrycia i wynalazki. Na targach optycznych pięć wielkich hal zapełniają wystawcy, którzy zajmują się tylko doskonaleniem i innowacjami w tym niewielkim przedmiocie i co pół roku wypuszczają nowe kolekcje oprawek, działając podobnie do marek odzieżowych. To też branża, w której ogromne znaczenie mają emocje. Sprzedajesz przecież akcesoria, dzięki którym ktoś będzie inaczej widział świat, z powodu których zmienią mu się twarz, wizerunek, będzie nieco innym sobą. To nie to samo co sprzedawanie szamponu do włosów. I dlatego projektowanie jest w przypadku okularów arcyważne – nie tylko dlatego, że mają być funkcjonalne, a źle dopasowane oprawki są wyjątkowo uciążliwe, ale również dlatego, że źle dopasowane oprawki są w stanie zaszkodzić urodzie nawet najbardziej atrakcyjnej osoby. Możesz mieć najwygodniejsze oprawki, jakie technologia jest w stanie zaoferować – ale jeśli nie zgrają się z duchem czasów, z tym, jak widziane jest piękno – nikt ich nie kupi.
Czy trendy mają zastosowanie do okularów?
Jeśli masz okulary, po których widać, że są mocno w tyle za trendami, to postarzają cię o pięć lat. A kiedy masz okulary w miarę mieszczące się w trendach, to sprawią, że będziesz wyglądać pięć lat młodziej. Ale to nie znaczy, że każda zmiana w modzie jest odzwierciedlona w okularach, że stają się tak wyraźnie inne z sezonu na sezon, jak panterka różni się od pasteli. Są marki, które produkują bardzo charakterystyczne oprawki, takie „statement pieces”, modowe okulary, i takie też mamy w swoim portfolio licencji: to Maje czy Ted Baker. Na co dzień jednak ludzie wolą, żeby okulary zlewały im się z twarzą, pasowały do stroju, były widoczne, a jednak niewidzialne. I to staramy się im zapewnić poprzez naszą flagową markę – Menrad. W modzie potrzeba też dobrego, jakościowego basicu, perfekcyjnie wykonanego i niezawodnego, który do wszystkiego pasuje i nie zagłusza.
Wystarczy się rozejrzeć po targach optycznych, żeby zauważyć, że boksy różnych marek z całego świata prześcigają się w tym, który będzie wyglądał bardziej dekoracyjnie.
Nasza branża bardzo się zmieniła w ciągu ostatniej dekady. Okulary stały się częścią opowieści o tożsamości, częstym obiektem zdjęć na Instagramie, a ich medyczna funkcja schowała się za tym modowym parawanem. Na targach częściej miniesz się z kolorowymi ptakami ze środowiska mody niż z optykiem w garsonce.
Jak w twoim biznesie przejść od pomysłu do obiektu?
Zawsze zaczynasz od materiału. Teraz na przykład popularne są metalowe oprawki. Przez ostatnich siedem lat dominował plastik. Potem wybierasz kształt – dzisiaj na czasie są zaokrąglone, większe, a w ciągu ostatnich 10 lat modne były wąskie. Wiele kształtów czerpie inspiracje z modeli vintage z lat 50. i 60. W złym tonie jest eksponowanie logo marki przy skroni. Nasze logo jest więc schowane wewnątrz zausznika.
Chcemy się za to wyróżniać materiałem – używamy włókna węglowego, które stanowi część aluminium używanego w motoryzacji.
Czyli najpierw materiał, potem kształt.
I najważniejsze – historia. W Niemczech wszyscy znają Menrad. Jesteśmy na rynku od ponad 120 lat. Klienci widzą, że jesteśmy prawdziwi, że generacja po generacji kochamy tę robotę. Jakiś czas temu usiedliśmy z zespołem i wymyśliliśmy nowe hasło dla naszej marki. Wyszło nam takie: „Styl, jakość, niezawodność. Od 1896”. Bardzo niemieckie, prawda? Ale to fakty!
A jak widzisz przyszłość projektowania oprawek?
Kiedyś okulary były obiektem medycznym, aparatem przeznaczonym dla „niepełnosprawnych”. Widziano w nich oznakę słabości fizycznej albo wysokiej inteligencji.
Teraz okulary coraz mocniej wiążą się z atrakcyjnością. Ludzie zrozumieli, że okulary mogą poprawić ich wygląd, chcą je nosić, nawet kiedy nie mają wady. Mogą nie tylko widzieć lepiej, ale też wyglądać lepiej. Wizerunek intelektualisty w okularach stał się seksowny. Po Harrym Potterze nikt już nie skojarzy okularnika ze słabością. Okulary z aparatu korekcyjnego stały się dekoracyjnym akcesorium, czasem fetyszem.
I wcale nie zagrażają tej popularności soczewki kontaktowe. W Niemczech to zaledwie pięć procent rynku. Oczywiście są grupy, które częściej wybierają soczewki, jak na przykład nastolatki, szczególnie dziewczyny. Wstydzą się, że w okularach będą wyglądać bardziej jak kujonki, mniej seksownie, mniej fit. To grupa bardzo zakompleksiona. Kim Kardashian nie nosi okularów, a celebrytki to często są wzorce, do jakich się porównują.
Kto wie jednak, czy za 20 lat, przy tym postępie technologicznym, ludzie się nie popukają w głowę, kiedy będą studiować, jak leczyliśmy oczy dzisiaj. Może za kilka dekad będziemy mieć pigułkę na wadę wzroku. Kluczowe więc dla branży optycznej jest to, żeby oprócz zdrowia działać także w obszarze piękna. A tam nie obowiązuje logika nauki, tylko mody.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.