
Ludzie czują mocny związek z naszymi produktami. To dla nich coś więcej niż jeansy. Mamy niezwykłą historię i chcemy się nią chwalić – mówi historyczka Levi’s Tracey Panek, która odpowiada za przepastne archiwum marki.
501 mają już ponad 150 lat. Jak wyglądała ich historia?
Levi Strauss był imigrantem z Niemiec. Przybył do Ameryki, gdzie jego bracia prowadzili już hurtownię. Importowali i eksportowali różne towary i sprzedawali je do sklepów detalicznych. Przez pierwszych 20 lat nie mieli własnej produkcji. Gdy Levi usłyszał o gorączce złota w Kalifornii, opuścił Nowy Jork i udał się do San Francisco, aby założyć i rozwinąć biznes pod własnym nazwiskiem. Firma, którą nazwał Levi Strauss & Co., sprzedawała takie rzeczy, jak tekstylia, bieliznę, koce i parasole. To było w 1853 roku, nieco ponad 170 lat temu. Przybywały tam wtedy tysiące ludzi, zarówno tych ogarniętych gorączką złota, jak i zatrudnionych do wydobycia nowo odkrytych złóż srebra Comstock Lode w stanie Nevada. Zapotrzebowanie na robocze ubrania było ogromne, dlatego firma rozkwitła tak szybko. Do lat 70. XIX wieku Levi niczego nie szył. Zmieniło się to dopiero, gdy dostał list od jednego z klientów z Nevady. Jacob Davis był krawcem, który zaopatrywał się u Leviego w tekstylia. Wpadł na pomysł, żeby kieszenie i inne narażone na rozdarcia miejsca roboczych spodni wzmocnić przez nabicie metalowych nitów. Te miały zapobiec rozerwaniu się tkaniny i faktycznie się sprawdziły. Davis nie mógł zaspokoić popytu i wyczuł w tym biznesową szansę. Zaproponował Leviemu współpracę. Chciał rozwinąć produkcję i dotrzeć do bazy detalicznych klientów jego firmy. Wspólnie wystąpili o patent.


Co znajduje się w waszym archiwum?
Mamy dwie lokalizacje. Jedna mieści się w naszej siedzibie głównej w San Francisco, to około tysiąca pudełek. Resztę przechowujemy w innym budynku, gdzie zebraliśmy jakieś 10 tysięcy pudełek. Mamy ognioodporny sejf. Kolekcja obejmuje choćby dwa samochody – Jeepa i Gremlina AMC obrandowane Levi’s. W późnych latach 70. kiedy powstały, byliśmy największym producentem odzieży na świecie, wiele marek marzyło więc o takim partnerstwie. Dla równowagi przechowujemy też maleńkie przedmioty, jak choćby nity. Ciekawe pochodzą z rancza w Watsonville. W 2016 jego właściciele wykopali studnię i podczas prac znaleźli małe metalowe krążki i guziki. Ciekawski ranczer odkrył na nich logo Levi’s Strauss & Co. Gdy pojechałam na miejsce, żeby je zobaczyć, odkryliśmy, że w okolicy znajdował się kiedyś mały kamieniołom, w którym pracowali chińscy robotnicy, a nieopodal punkt sprzedaży dżinsów Levi’s, swoisty stragan. Potwierdziło to kilka źródeł, między innymi Chińskie Towarzystwo Historyczne w San Francisco, do którego zawiozłam znalezione w tym samym miejscu kawałki porcelany i małe puzderko na lekarstwa z charakterystycznym rysunkiem. Taka archeologia jest dużą i ważną częścią mojej pracy.

Większość zebranych przez was historii to męskie opowieści z klasy robotniczej.
Zaczynaliśmy jako firma produkująca odzież roboczą, czyli męską. Kobiety zaczęły nosić spodnie w zasadzie dopiero w latach 50., denimowe znacznie później. Moja ulubiona rzecz z naszych archiwów to para lewisów z zamkniętej kopalni na pustyni Mojave w południowej Kalifornii. Znalazła je tam w 1948 roku biwakująca nastolatka. Par było kilka, wybrała więc najlepiej zachowane, naprawiła i zaczęła nosić do szkoły. W Kalifornii obowiązywały znacznie mniej restrykcyjne zasady ubioru, w Nowym Jorku taka historia nie mogłaby się wydarzyć. Na kieszeni widniał symbol dwóch koni i podpis, sugerujący wprost datę produkcji na 1890 rok. Właścicielka je do nas wysłała, w zamian otrzymała 25 dolarów i dwie nowe pary. Po latach przyjechała do archiwów z córką, żeby je raz jeszcze zobaczyć. Takie historie zdarzają się częściej, niż mogłabyś przypuszczać. W zeszłym roku skontaktowała się z nami kobieta, której mąż, wówczas student archeologii stażujący na wykopaliskach w Nevadzie, wygrał w 1992 roku konkurs na najstarszą znalezioną parę lewisów. Ogłosiliśmy go, żeby uzupełnić wywołane pożarem braki, o których wspomniałam. Po latach przyjechali całą rodziną do naszej siedziby, żeby pokazać je dzieciom. Ludzie mają bardzo mocny związek z naszymi produktami. To dla nich coś więcej niż dżinsy. Niektórzy nazywają je swoimi przyjaciółmi, jak pewien mistrz rodeo, z którym skontaktowałam się, gdy doniesiono mi, że jest w posiadaniu niezwykle rzadkiej kurtki z nitami z początku wieku, której nie mieliśmy w zbiorach. Tłumaczyłam mu jej historyczną wartość, ale zanim namówiłam go, żeby zgodził się przekazać ją do naszego archiwum, minęło sporo czasu. Gdy mi ją wręczył, wciąż miała plamy krwi i kawałki słomy – ślady poważnego wypadku, który mu się przytrafił. Namówiłam też naszego byłego CEO, żeby przekazał do archiwów swoje 501. Część z tych znalezisk trafi do muzeum, które właśnie remontujemy. Na bieżąco aktualizujemy też mapę naszych historii i treści poświęcone archiwom, które udostępniamy online, na otwarciach nowych sklepów i przy innych okazjach. Opowiadanie o tym, czego udało się nam dokonać i jak zmieniały się nasze modele i życia ich posiadaczy, to wielka część naszej wspólnej pracy. Mamy niezwykłą, długą historię i chcemy się nią chwalić.

Cały tekst znajdziecie w podwójnym, styczniowo-lutowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych i online z wygodną dostawą do domu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.