Jedni mierzyli się z lękiem, inni z pustką, byli tacy, którzy poczuli ulgę, że można odpuścić produktywność. Jak pandemia zmieni świat sztuki, przekonamy się z czasem. Już teraz podczas Warsaw Gallery Weekend artyści opowiadają o swoim doświadczeniu.
Wiele już napisano o tym, jak niezwykłe sny śniliśmy i wciąż śnimy w pandemii. Zbierają je różne fejsbukowe profile, notują skrupulatni wrażliwcy. Ale nikt dotąd nie odważył się ich wystawić. W galerii Serce Człowieka można rzucić się w nie na główkę albo po prostu zagłębić w ich labirynt. Wiele różnych prac: od „Duchów i Stworów na Bagnach Międzyzwrotnikowych” Pawła Olszewskiego do „I'm broke AGAIN AGAIN AGAIN AGAIN” Agnieszki Antkowiak opowiada o tym, z czym zmagali się artyści podczas kwarantanny, lockdownu i zwykłej utraty zamówień. Koszmary i przyziemne sprawy, lęk przed apokalipsą i ten realniejszy o bliskich nam ludzi jest na tej wystawie obecny. Choć pandemia wciąż trwa, przybiera rozmaite, hybrydowe formy, to już można przejrzeć się w tych dziełach jak w kapsule czasu. Zasada jest jedna: musiała to być praca z nieświadomością, zrealizowana podczas pandemii. Po jednej od każdego, bo wszyscy jesteśmy zjednoczeni.
Jak galerie próbowały reagować na sytuację zamknięcia, najlepiej widać było w galerii Dawida Radziszewskiego. Przez trzy tygodnie publikował on kolejne odsłony wystaw na profilu instagramowym, gdzie wciąż można je obejrzeć. Na wpół przewrotnie i na wpół serio prezentował prace, które można zrealizować nawet we własnym mieszkaniu. „Exhibition for your apartement” to na przykład filiżanka kawy rozlewana na białej koszuli – praca Dominiki Olszowy o nudzie, rozpaczy, kiczu, melancholii. Albo projekt Pawła Althamera, który kazał medytować przez 10 minut w pozycji siedzącej, mimo domowych przeszkadzajek i problemów z czymś, co wydawałoby się tak proste. Burak, fasola, tymianek, liście laurowe, wykałaczki, ziarna kawy i lakier do paznokci służyły do wykonania rzeźby Katarzyny Przezwańskiej. A pomysł Wilhelma Sasnala, by nakręcić film z wnętrza samochodu parkującego za stodołą, wydawał się wręcz banalny. Jednak w przeciwieństwie do filmu „Z daleka widok jest piękny”, tu z bliska też jest piękny, gdy mieszkają w nim kochający ludzie. To oni okazali się najważniejsi w kryzysie.
Funkcjonowanie galerii, wystawiających prace artystów na targach na całym świecie, znacznie zmieniło się na skutek epidemiologicznych ograniczeń. Galerie nie chcą ryzykować podróży, artyści również, o kolekcjonerach nie mówiąc. Obecność wyłącznie cyfrowa, via Zoom, pozwoliła Galerii Raster czy Dawida Radziszewskiego zaprezentować się choćby na targach w Moskwie, ale większość transakcji na rynku sztuki zawiera się teraz na Instagramie. To tu swoje nabytki namierzają przyszli klienci. To tu lansują się artyści. Gdy kogoś nie ma w mediach społecznościowych, może ewentualnie z tego zakpić, jak Marcin Maciejowski, który zaprojektował mural obwieszczający jego inicjatywę: „Zakładam insta. Oglądalibyście?”. Wyświetlił go na ścianie budynku, gdy niektórzy wspólnie z sąsiadami oglądali filmy. W końcu zamieszkał też na swoim profilu. Od tej pory wrzucił już 90 postów i zebrał prawie tysiąc fanów.
Na swoisty Room Tour, czyli zwiedzanie pokoju, zaprasza galeria Raster. Gdyby nie pandemia, oglądałoby się to jako manifest intymności, triumf tego, co bliskie i kameralne. Sophie Thun i Karolina Jabłońska tworzą wewnętrzny świat pomiędzy własnym ciałem, nieboskłonem wyobraźni, a tym, co Jolanta Brach-Czaina nazwała „Szczelinami istnienia”. Czy ta ograniczona przestrzeń z oknem na cały świat daje wolność jak „Własny pokój” zamykany na klucz z eseju Virginii Woolf? A może funkcjonuje jak zapadnia, pod którą jest tylko samotność, strata i ból? Autoportrety malarskie i fotograficzne artystek są dowodem na to, że w pandemii ostatecznie wszyscy byliśmy sam na sam z lękiem. Zatrzymawszy się, wielu z nas poczuło pustkę, a wielu ulgę, że nie musimy cały czas być kreatywni i produktywni. Wejrzenie w głąb otchłani to coś, do czego przyznają się obie artystki. Ich prace dokumentują proces uzgadniania wspólnej wersji wydarzeń z samą sobą.
Galeria WY w trakcie trwania pandemii zrobiła wystawę online „Orzeł w koronie – pandemiczne kichnięcie sztuki” przeprowadzoną na platformie Artsteps. Dotyczyła rzeczywistego poczucia klaustrofobii, a jednocześnie była żartem, ze względu na niedoskonałość samej platformy. Można też uznać ją za krytykę tego, jak bardzo wszystkie aktywności przenieśliśmy do sieci. Drugim działaniem Galerii WY był cykl „Długie i nudne rysowanie online”, w którym zaproszeni artyści i artystki nadawali na żywo podczas pracy twórczej. Rysowali, a kamery w laptopach i telefonach streamowały na żywo ich codzienną pracę w domach, w ciszy, podczas słuchania muzyki. Jakub Gliński opowiadał o swoim życiu, wdając się w rozmowy z osobami, które komentowały na bieżąco. Nadmiar działań na Zoomie, Facebooku i innych platformach odzwierciedlał rzeczywistą nadprodukcję, która w świecie sztuki jest problemem już od wielu lat.
Teraz można więc odwiedzić na żywo „Śmietankę”, czyli wystawę Galerii WY w Szkole/Stowarzyszeniu Pedagogów Teatru. Dokumentuje ona działania, które z ironią opisują życie młodych artystów tuż po ukończeniu studiów. Czołowe zderzenie z pustką, kpinę z własnych umiejętności czy lockdown jako pit stop w wyścigu, chwila, gdy można pozwolić sobie na serwis albo wycofać z pochopnie powziętych zobowiązań. Co myśli najmłodsze pokolenie wchodzące do artworldu w niecodziennych okolicznościach?
Izabela Magnuszewska: „Ja bym powiedziała, że może samej sztuki to nie zmieniło, ale uzupełniło ją i uratowało mnie przed zwariowaniem w małym mieszkaniu. Stało się formą całodziennej medytacji”.
Marcin Kosakowski: „Idąc za tym, co się działo na świecie, uznałem, że sztuczna inteligencja jest najlepszą postacią do przedstawienia jej w mojej animacji. Wynikało to z obserwacji sposobów kontroli społeczeństwa. Nawiązałem też do lektury Shoshany Zuboff „The Age of Surveillance Capitalism: The Fight for a Human Future at the New Frontier of Power”, bo podczas lockdownu miałem więcej czasu na czytanie zaległych książek”.
Damian Ciszek: „Izolacja przyblokowała mnie, nie mogłem chodzić do pracowni, a w domu nie mam swobody brudzenia do woli. Robiłem więc szkice i analizowałem formę. Zmieniło to wygląd moich najnowszych obrazów. Skupiłem się na pisaniu magisterki i projektowaniu na kompie.
Z drugiej strony pandemia zmotywowała mnie i Paulinę Grzelińską do pomalowania pobliskiego pustostanu, na co umawialiśmy się od jakiegoś czasu. Stwierdziliśmy, że to dobre miejsce na zrobienie czegoś w izolacji, chwilowe i bezpieczne wyjście z czterech ścian. Potem na potrzeby open calla @wolnepokoje ozdobiliśmy to miejsce pracami na płótnie i papierze. Dokumentacja przestrzeni została przyjęta na dwa kolejne open calle. Akcję można obejrzeć na Instagramie @empty1state”.
Zapraszamy więc do wycieczki na WGW na żywo i online – w trybie modułowym, hybrydowym, do którego, jak wszystko na to wskazuje, będziemy musieli przywyknąć.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.