Tych kilka rodzimych marek kosmetycznych rządzi rynkiem i mediami społecznościowymi. Warto poznać je bliżej, bo wyróżniają się na tle innych – przede wszystkim pod względem receptur, bogatych w wysokiej jakości składniki, a także ciekawego designu opakowań.
W polskiej branży kosmetycznej idzie nowe. Opakowania produktów są pomysłowe i autentyczne – już nie udają zagranicznych – a same kosmetyki mają ładne nazwy i dobry skład. Bazują na zasobach lokalnych producentów. Do ich wytwarzania wreszcie wykorzystuje się polskie rośliny, na przykład olej z pestek malin, zamiast wyciągu z nowozelandzkich krzewinek stepowych czy marsjańskiej skały.
Marki te są też aktywne w mediach społecznościowych. Ich producenci komunikują się z klientami i pytają o ich potrzeby. Traktują komentarze zamieszczone na Instagramie czy Facebooku jako informację zwrotną o swoich produktach. Nie boją się słów krytyki, nie udają, że nie słyszą uwag klientów. Przeciwnie, są otwarci na współpracę i nie mają nic do ukrycia. Poznajcie ich!
Alkemie. Naturalny skład, profesjonalne stężenia
Marka, której znakiem rozpoznawczym jest ważka. Symbol nieśmiertelności, odrodzenia, piękna i szczęścia. Za grafikę Alkemie odpowiada Khristin Slyvka, a autorką ręcznie wykonanych rycin jest tatuatorka o pseudonimie Gruba Baba. Jednak Alkemie to nie tylko ładne opakowania, ale i pielęgnacja.
– Jako pierwsza marka naturalna wdrożyliśmy do kosmetyków surowce z zakresu epigenetyki, neurokosmetyki i biomimetyki, które działają głęboko i wpływają na procesy biochemiczne w skórze. Alkemie to produkty o najwyższych stężeniach substancji aktywnych, do tej pory zarezerwowanych dla rynku profesjonalnego. W 2017 roku, na In-Cosmetics London, nasza marka była pokazywana jako wzór wykorzystania prebiotyków i probiotyków w terapii skóry wrażliwej – mówi Justyna Żukowska-Bodnar, dyrektor ds. rozwoju i współzałożycielka firmy.
Alkemie łączy alchemię, czyli naturalne składniki, z nowoczesną technologią. Przez ostatnich 15 lat założyciele marki pracowali w branży kosmetycznej czołowych polskich firm. I to się czuje! Aromaterapeutyczne zapachy kremów, olejków czy serum, idą w parze z bogatą konsystencją.
– Aby usunąć zmarszczki, nie wystarczą surowce liftingujące. Trzeba stymulować w skórze procesy odbudowy i regeneracji, zwiększyć zasoby wody i rekonstruować zniszczone struktury. Kosmetyki Alkemie dają efekt długofalowy, a nie jedynie powierzchowny – podsumowuje Justyna Żukowska-Bodnar. Na taki efekt czeka się zazwyczaj kilka miesięcy. , natomiast już po pierwszym kontakcie skóry z produktami marki Alkemie, czuć wyraźną różnicę, skóra po ich użyciu jest miękka, supernawilżona i wyraźnie odżywiona.
Hagi. Cztery żywioły
Hagi Cosmetics to kosmetyki naturalne, których nazwa pochodzi od imion jej założycielek (Hanna - mama, Agata i Gabriela - córki). Chemiczka Hanna od 20 lat marzyła o własnej marce, ale była skutecznie zniechęcana przez znajomych z branży. Jednak postanowiła zaryzykować. Zaraziła swoją pasją obydwie córki i tak powstała Hagi. Za oprawę graficzną odpowiedzialna jest Diana Gawronkiewicz i studio Podpunkt. W zeszłym roku opakowania Hagi zostały nagrodzone na Łódź Design Festival.
Jak powstają kosmetyki Hagi? – Zaczynamy od określenia celu: czy kosmetyk ma nawilżyć skórę, czy zrelaksować ciało? Następnie wybieramy surowce. Staramy się wykorzystywać jak najwięcej polskich komponentów. Współpracujemy z lokalnymi tłoczniami, dzięki czemu mamy dostęp do świeżych olejów z rodzimych malin, truskawek, moreli, śliwki, rokitnika, dzikiej róży, kiełków pszenicy, wiesiołka, ogórecznika, lnu, lnianki, konopi, słonecznika czy rzepaku. Każdy nasz produkt jest dobry dla skóry i przyjemny dla zmysłów. Mamy słabość do pięknych zapachów – wyjaśniają Hanna i Gabriela Kurcińskie.
Produkty Hagi są wytwarzane ręcznie, metodą tradycyjną, a równocześnie są zgodne z wymogami firm certyfikujących kosmetyki naturalne i organiczne. Podzielone na żywioły: Seria Woda to produkty dla dzieci i kobiet w ciąży. Powietrze zostało stworzone dla alergików i atopików. Osobom energicznym i aktywnym dedykowana jest linia Ogień, a Ziemia to kosmetyki ziołowe i aromaterapeutyczne, przeznaczone dla skóry dojrzałej. A puder do kąpieli z bławatka to jeden z najprzyjemniejszych kosmetyków świata! I dowód na to, że skandynawskie hygge to po polsku – Hagi.
Iossi. Łagodne z natury
Graficzka Joanna Hołuj po urodzeniu córki na kilka lat przeprowadziła się na wieś. Zafascynowana naturą, organiczną żywnością, postanowiła stworzyć kosmetyki z organicznymi i naturalnymi składnikami. Dla dzieci i dorosłych.
– Historia Iossi zaczęła się od miłości do pierwszego, samodzielnie stworzonego mydła. Przeżyłam radosne uniesienie obserwując, jak olej zmienia się w substancję, która się pieni i myje. Od tej pory rozwijam swoją pasję, nieustannie eksperymentując. Przez 20 lat pracowałam jako grafik, więc stworzyłam też design opakowań i logo. Wszystko jest minimalistyczne – mówi założycielka Iossi, Joanna Hołuj.
Masło Iossi do pielęgnacji skóry niemowląt jest jednym z najlepszych na rynku. Nawilża, natłuszcza i przepięknie pachnie. Świetne są też olejki przeznaczone do stosowania w przypadku wystąpienia konkretnych problemów skórnych. Pomysły na produkty często wychodzą od samych klientek. Przykład: pianka do mycia twarzy, o którą pytało tak wiele osób, że firma zdecydowała się wprowadzić je do asortymentu.
– Obecnie jestem w fazie fascynacji fermentami roślinnymi, więc będzie to pianka z fermentem z ryżu i kokosa. Nie pomyślałabym, że wiedza o kwasach zawartych w olejach stanie się moja obsesją. Każdy kosmetyk tworzę tak, jakbym go robiła dla siebie. Wszystkie wysyłam do zewnętrznych laboratoriów na testy odpornościowe, dermatologiczne i aplikacyjne. Wizytówką Iossi są przepiękne zapachy i bardzo wysokie stężenia składników aktywnych – dodaje Joanna Hołuj. I trudno się z nią nie zgodzić! Iossi są przyjemne w użyciu i wyjątkowo pachną.
Ministerstwo Dobrego Mydła. Siostry i Monty Python
Mydła w surowej oprawie, z liśćmi rozmarynu, węglem czy ryżem i wytłaczanym logo – tak wyglądały początki marki. Dziś Ministerstwo Dobrego Mydła wytwarza również świetne balsamy, sztyfty, olejki, masła i peelingi do ciała. Są estetyczne i minimalistyczne. Ręcznie zawijane w szary papier i podpisywane przez osobę, która je opakowała. Wyjątkowe. Stworzone przez dwie siostry.
– Ania od lat mieszała w glinkach, olejach i mydłach. Kiedy zrobiła biznesplan marki, wygrała konkurs i dostała dotacje unijne, rzuciłam w 5 minut studia architektoniczne, żeby rozpocząć pracę ramię w ramię z siostrą. Pierwsze chwile w firmie przypominały ekipę Monty Pythona ze skeczu "Ministerstwo głupich kroków". Dlatego zainspirowało nas to do stworzenia Ministerstwa Dobrego Mydła – mówi Urszula Bieluń.
Logotyp i design opakowań (połączenie nadmorskiej przestrzeni z laboratoryjną estetyką), stworzyło Paris+Hendzel Studio. O produktach siostry myślą całodobowo i jak same przyznają – obsesyjnie. Czasem „porwie” je konkretna roślina, innym razem, to klienci przychodzą z potrzebą.
– Każdy produkt testujemy na sobie i bliskich (śmiejemy się, że to nie jest zakazane). Mamy wymagające cery: latem czerwienimy się w słońcu, zimą „wysychamy na wiór”. Receptury opracowujemy same, a czasem z zaprzyjaźnioną panią technolog. Najważniejsze są dla nas jakościowe surowce i jak najlepsza formuła produktu oraz doskonały serwis i kontakt z klientem. Zapraszamy też do naszej pracowni. Nie mamy nic do ukrycia – dodają. Tę radość, szczerość i przyjemność tworzenia czuć w każdym produkcie z logo Ministerstwa Dobrego Mydła.
Miya. Kolorowe i gotowe na wszystko
Kremy i esencje tej marki można znaleźć w kufrach najlepszych wizażystów, bo genialnie przygotowują skórę do makijażu. Miya są stworzone dla aktywnych kobiet, które nie mają czasu na skomplikowaną pielęgnację. Bogaty, ale szybko wchłaniający się krem do twarzy myWONDERBALM, jest jednocześnie bazą pod makijaż, maseczką i kremem pod oczy. To kwintesencja kobiecej wielozadaniowości.
– Zaczęło się od naszych potrzeb. Chciałyśmy używać kosmetyków, opartych na naturalnych składnikach, skutecznych, szybkich i wygodnych w użyciu. Zależało nam na tym, aby można było je dowolnie łączyć, w zależności od tego, jakiego efektu oczekujemy i czy mamy na to 5 czy 15 minut – mówią Anna Białas-Bednarczyk i Anna Koss.
Autorki marki Miya podczas tworzenia kosmetyków biorą pod uwagę również zdanie klientek udzielających się na Instagramie czy FB i zgodnie z ich oczekiwaniami potrafią zmienić pojemność serum czy konsystencję kremów.
Nazwa Miya kojarzy się ze słowami „moja” i „ja”, co nawiązuje do pielęgnacji, która dopasuje się do naszych potrzeb. Na każdym produkcie widać też hasztag #JestemGotowa. Nakładasz krem i jesteś gotowa do wyjścia.
– Dzięki kosmetykom Miya, kobieta może czuć się świetnie we własnej skórze. Poza dobrymi formułami i działaniem, mają piękne zapachy i opakowania. Charakterystyczne kolory, nazwy z przymrużeniem oka i prosty, stylowy design. Nad wszystkimi elementami brandingu pracowałyśmy wspólnie z agencją Brisbane Digital. To oni stworzyli m.in. serce w naszym logotypie – opowiadają Anna Białas-Bednarczyk i Anna Koss.
Esencje kwiatowa i kokosowa Miya to genialne produkty na czas zimy i okres przesuszenia skóry. A krem myWonderbalm ma szansę stać się kultowym, dzięki szerokiemu zastosowaniu i niezwykle łagodnemu składowi (także dla wrażliwców).
Yope. Dla mniejszych i większych dzieci
Na początku był pomysł na delikatne mydło do rąk. A dziś Yope to wyjątkowe produkty do kąpieli, świeczki i kremy, a nawet płyny do mycia podłóg, stworzone w 90 proc. ze składników naturalnych. Mają piękne zapachy (werbena i figa mają w sieci swoje fankluby!) i charakterystyczne pastelowe opakowania z bajkowymi zwierzakami. Znajdziemy je w kawiarniach, hotelach czy nailbarach.
– Yope to był pomysł mojego męża, Pawła Kosowicza. To on biznesowo rozwija markę. Moją rolą jest kreacja: nowych produktów, zapachów, wizerunku. Zaczynaliśmy od mydła, ale chcieliśmy więcej… Jednym z większych zaskoczeń rynku było to, że wprowadziliśmy linię naturalnych środków czystości z certyfikatem Ecolabel. – mówi Karolina Kuklińska-Kosowicz.
Nazwa Yope ma się kojarzyć z soap (ang. mydło): yope - soap. Twórcą wszystkich rysunków i zwierzątek na opakowaniach Yope jest Paweł Piotr Przybył.
– Kiedy postanowiliśmy stworzyć mydła dziecięce (z myślą o naszych córkach), najważniejsza była dla nas troska o ich delikatną skórę, a także radość z używania (stąd pomysł na opakowania, zwierzaki, kolory, zapachy). Razem z naszą technolog, opracowałyśmy konsystencję produktów, która jest lekka i łatwo się spłukuje. W recepturze Yope jest żel z aloesu i naturalne ekstrakty: z kokosa, mięty, nagietka, jaśminu, z których każdy ma inne właściwości pielęgnacyjne. Mydła Yope mają neutralne pH, dzięki czemu nie naruszają naturalnej bariery ochronnej skóry dziecka – mówi Karolina Kuklińska - Kosowicz.
I zwierzaki, i zapachy, i radość z używania doceniają nie tylko dzieci, ale i dorośli, którzy Yope uwielbiają. Wystarczy poobserwować konta na Instagramie, gdzie panuje Yope’omania.
Tłumaczenie: Elżbieta Pawlas, Korekta: Linda Wilharm
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.
Wczytaj więcej