Ogromne słomkowe kapelusze, miniaturowe torebki i obcasy, które przypominają abstrakcyjne rzeźby – to kilka skojarzeń z stylem 30-letniego projektanta Simona Porte’a Jacquemusa. Na kanwie jego biografii mogłaby powstać wielka hollywoodzka produkcja o chwytającym za serce przesłaniu: „W modzie nie chodzi o prestiżowe szkoły, czy koneksje. Prawdziwy talent i pasja zawsze się obronią”. Sęk w tym, że ta historia wydarzyła się naprawdę. Z okazji otwarcia pierwszego w Polsce butiku Jacquemusa w domu handlowym VITKAC przyglądamy się sylwetce projektanta.
Pochodzi z małego miasteczka na południu Francji. Jego rodzice choć zarabiali na życie uprawą warzyw, mieli artystyczne aspiracje – tata grał w kapeli rockowej, a mama po godzinach spełniała się w dekorowaniu wnętrz. Wspierali twórcze eksperymenty syna. Simon już jako dziecko interesował się modą do tego stopnia, że w wieku ośmiu lat wysłał list do swojego modowego guru, Jeana-Paula Gaultiera, z propozycją współpracy. Uważał, że mógłby zostać stylistą marki, a mając pełną świadomość kontrowersji, które mogłaby wywołać decyzja o jego angażu napisał „Biorąc pod uwagę mój wiek, byłbym chyba najmłodszym stylistą na świecie, a to mogłoby wywołać spory szum wokół pańskiej marki”. Mniej więcej w tym samym czasie uszył spódnicę dla matki, która była tak zachwycona, że wyszła w niej na ulicę. Z czasem projektował dla niej regularnie. Być może już wtedy odkrył swoją filozofię, która towarzyszy mu do dziś. Często przewija się też w wywiadach: – Mam obsesję na punkcie stylu Francuzek, nie Paryżanek.
Bo do Paryża zawsze miał dystans. I choć do stolicy mody dotarł po maturze, zaczynając studia na prestiżowej École supérieure des arts et techniques de la mode (ESMOD), to właśnie tu jego entuzjazm został poddany wielkiej próbie.
Po pierwsze Simon nie odnalazł się na uczelni. Wykładowcy zarzucali mu zbyt wybujałe ego i pretensjonalność, a Jacquemus nie chciał tracić czasu na ćwiczenia z pokory. Nie czuł twórczego fermentu i nie odnalazł swojego autorytetu, po kilku miesiącach zdecydował się rzucić szkołę, a nagła smierć ukochanej matki, która zginęła w wypadku samochodowym, popchnęła go do kolejnych kroków.
Bez wielkiego budżetu, kierunkowego wykształcenia, czy doświadczenia w wieku 20 lat Simon zdecydował się założyć autorską markę. Nazwał ją Jacquemus, od nazwiska panieńskiego matki, swojej pierwszej wielkiej muzy.
Jego styl był od początku wyrazisty i konsekwentny – klasyka w awangardowej interpretacji, na początku w skromnej, a więc adekwatnej do budżetu wersji.
To wystarczyło, żeby wysłać kolekcję na wystawę młodych dizajnerów w Tokio, a tam zwrócić uwagę ekspertów. Projekty pochwaliła m.in. założycielka Comme des Garçons, Rei Kawakubo, która wkrótce potem spotkała się z młodym projektantem. Usłyszała od niego dość zaskakującą propozycję – Simon chciał zatrudnić się w butiku jej marki jako sprzedawca i choć Adrian Joffe, partner Rei odpowiedzialny za butiki, na początku protestował, Simon dopiął swego. W ten sposób sposób chciał zarabiać na życie, obcować na co dzień z wielką modą i przekonać się, na czym polega sprzedaż. Ten proces nauki przed doświadczenie i projektowanie nowej kolekcji zajęły mu dwa lata.
Jacquemusowi pomagała fantazja połączoną z brawurą. Żeby dać sobie szansę, potrafił podejść do Emmanuelle Alt, przedstawić się i pokazać portfolio. W trakcie tygodni mody jego ekstrawaganckie kolekcje nosiły koleżanki, przechadzające się po uczęszczanych miejscach. W 2010 roku zorganizował swoistą pikietę z transparentami „JACQUEMUS EN GREVE” pod butkiem Diora w samym sercu Paryża.
W tym szaleństwie tkwiła metoda – ludzie nie tylko dowiedzieli się o istnieniu marki i młodego projektanta, ale na własnej skórze poczuli, że jego moda niesie w sobie odświeżający bunt i kontestację tradycyjnych zasad i wartości.
W 2012 roku Jacquemus został zaproszony, żeby zaprezentować swoją kolekcję w oficjalnym programie paryskiego tygodnia mody. Trzy lata później wyróżniono go pierwszą nagrodą podczas prestiżowego konkursu dla młodych talentów organizowanego przez LVHM.
Dziś jego marka, uznawana za jedną z najważniejszych w branży, nie tylko zdobywa pochwalne recenzje ekspertów, ale też świetnie radzi sobie na rynku.
Bo Simon potrafi łączyć skrajności – dekonstruuje klasyczne francuskie paski, a słomkowym kapeluszom na plażę zmienia skalę. Potrafi przetworzyć klasykę tak, by nabrała nowoczesnych znaczeń. Wreszcie, moda Jacquemusa wyraża radość życia, afirmując zdrowe, sensualne ciało. Powycinane sukienki, odważne kostiumy kąpielowe czy opięte topy mogą przywoływać styl lat 90., ale wiążą się też z lekkim, hedonistycznym stylem życia, które projektant, jak przystało na milenialsa, zręcznie relacjonuje w oficjalnych mediach społecznościowych.
Z konta marki Jacquemus na Instagramie dowiemy się nie tylko, jaki model sukienek oferuje w obowiązującym sezonie, ale też gdzie projektant spędza wakacje i w kim jest szaleńczo zakochany.
Tak Simone rozwija swoją autorską wizję mody, która wychodzi daleko poza ubrania. Obok słońca, plaży i pachnących pomarańczy jego luksusowe ubranie staje się naturalnym elementem lepszego życia, które toczy się gdzieś na południu Francji.
Kolekcje marki Jacquemus są dostępne na 2. piętrze domu handlowego VITKAC.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.