W 2023 roku czerwone dywany zdominowały gwiazdy w dojrzałym wieku, które promują zupełnie nową jakość w wyglądzie – nie wypełniają nachalnie zmarszczek, czasem nawet nie farbują siwych włosów. Wyglądają naturalnie pięknie. Czego możemy się od nich nauczyć?
Żyjemy coraz dłużej, a dzięki nowoczesnym technologiom możemy też dłużej wyglądać młodo. To niesie jednak za sobą ryzyko pułapki ciągłego tuszowania zmian, które zachodzą w wyglądzie wraz z upływem czasu. Jednak patrząc na gwiazdy, wszędzie tam, gdzie do tej pory panował kult młodości, można odnieść wrażenie, że ten się nam już przejadł. I jesteśmy gotowi na zmianę. Starzejemy się jako społeczeństwo i coraz lepiej nam w naturalnej wersji niż tej po liftingu. Celebrujemy siwe włosy jak fotografka Lidia Popiel. Chodzimy na spacery, głęboko oddychając, jak Magdalena Beyer. Korzystamy z medycyny estetycznej, aby cieszyć się wypoczętym wyglądem, w czym wspierają nas tacy lekarze jak dr Agnieszka Bliżanowska. Wreszcie – wyrażamy swój indywidualizm poprzez makijaż, do czego zachęca Aga Wilk. Jak wygląda pro-ageizm w praktyce?
Dyskretny luksus w gabinecie
Temat pro-ageizmu poruszam w miejscu, do którego większość kobiet przychodzi się „odmłodzić” – w gabinecie medycyny estetycznej. Jak mówi dr Agnieszka Bliżanowska, specjalistka dermatolog z warszawskiej kliniki Wellderm, 25 lat temu nawet lekarzom wydawało się, że likwidacja zmarszczek sprawi, że będziemy wiecznie młodzi. Ale gładkie czoło nie odejmuje lat. Dziś coraz więcej osób nie chce, żeby poprawki rzucały się w oczy. Modny jest minimalizm i dotyczy to również medycyny estetycznej. To oznacza, że na pierwszym miejscu stawia się kondycję skóry, a nie zmienianie rysów twarzy. – Przez lata „kłuła w oczy” przerysowana medycyna estetyczna: wypchane policzki, napompowane usta, co wzbudzało niechęć. Cieszę się, że dziś coraz modniejszy jest dyskretny luksus – dla moich pacjentek oczywisty od lat – w który doskonale wpisuje się zrównoważona medycyna estetyczna. Co przez to rozumiem? Systematyczne poprawianie jakości i struktury skóry – mówi dr Agnieszka Bliżanowska. I dodaje: – Pro-ageizm w moim odczuciu zaprzecza bezmyślnemu kultowi młodości i pokazuje, że zadbane kobiety w różnym wieku mogą być piękne, jak choćby Hellen Mirren.
Jednak pro-ageizm na czerwonym dywanie to wciąż reklama pięknego starzenia się: zadbanych siwych włosów czy tzw. wypielęgnowanych zmarszczek. Zabiegów wykonanych tak, że nikt o nich nie wie.
Zmarszczki i brokat
Aga Wilk, makijażystka i ekspertka L’Oreal Paris, maluje plejadę gwiazd na międzynarodowych sesjach, w reklamach telewizyjnych i wideo. Jej zdaniem kobiety wraz z wiekiem (zwykle) mają więcej pewności siebie. Wynika to z doświadczenia życiowego i postrzegania świata. Z czasem inne rzeczy niż wygląd nabierają dla nich większej wartości. – Dojrzałe piękno to mądre piękno. To jest wyrozumiałość, miłość do samej siebie. Akceptacja w różnych momentach życia. Moim totalnym zachwytem są Meryl Streep, Andy McDowell, Helen Mirren, Sharon Stone, Demi Moore, Val Garland czy nieżyjąca już Vivienne Westwood. Kolejną gwiazdą jest Sarah Jessica Parker, która wkraczając w dojrzalszy wiek, zdecydowała się na siwe włosy, ale i mocne make-up’y. Podoba mi się, że kobiety wybierają „zakazane” rzeczy, jak np. brokat. Z drugiej strony, kto w ogóle ustala takie reguły? – zastanawia się Aga Wilk.
Ekspertka radzi nie ograniczać się w makijażu, a zmarszczki traktować jako piękne tło. Przekonuje, że po limonkowy eyeliner czy brokat można sięgać niezależnie od wieku. Reguły możemy tworzyć same, a nie ulegać utartym schematom. Przykład? Dawniej mówiło się, że w pewnym wieku skóra musi być matowa, tymczasem blask pięknie odbija światło i odejmuje lat.
Przez długi czas na zdjęciach czy nagraniach zmarszczki, bruzdy, przebarwienia i pory były niedopuszczalne. Wyretuszowany obraz kobiet dojrzałych zupełnie odstawał od prawdziwego wyglądu, podtrzymując stereotyp, że piękno to wyłącznie gładka buzia. – Dziś ucieka się od retuszu i pokazuje prawdę. Zdarzyło mi się nagrywać dwa dni reklamę, na której jedna z modelek miała rosnącego pryszcza. Przedstawiciele marki powiedzieli, że nie mogą sobie pozwolić na retusz. A to była reklama telewizyjna. Duże koncerny coraz częściej wypuszczają zdjęcia bez retuszu, albo z minimalną korektą kolorystyczną. To się zmienia tu i teraz, i tego doświadczam na planach zdjęciowych. Uważam, że to rewolucja! – mówi makijażystka. Kiedyś nastolatki reklamowały kremy przeciwzmarszczkowe. Dziś się od tego odchodzi, ponieważ liczy się autentyczność. Na zdjęciach widać skórę, jej fakturę, a do sesji zapraszane są kobiety w różnym wieku.
Dziewczyna w środku dojrzałej kobiety
Magdalena Beyer – artystka, malarka, fotografka, twórczyni perfum yDe i marki kosmetycznej Fridge – mówi, że z jednej strony kuszące byłoby mieć 20 lat mniej, ale z drugiej – dobrze jej w obecnym stanie ciała i ducha. Wygląda rewelacyjnie i roztacza wokół siebie blask, który bije z jej wnętrza. Widzi wprawdzie pewne niedoskonałości w swoim lustrzanym odbiciu, ale uważa, że nikt z nas nie patrzy tak krytycznie na siebie jak my same i warto się tego „patrzenia” wyzbyć. – Odkąd skończyłam 50, lat zaczęłam żyć. Nic mnie nie ogranicza. Jestem trochę wkurzona, że tak późno, ale ważne, że to się stało. Teraz cała naprzód! Jest energia. Nie mam czasu przejmować się bzdurami. Młodszym kobietom powiedziałabym, że warto najpierw sprawdzić, kim się jest, zajrzeć w siebie. Nie zaczynać od zakładania kolejnych masek na swoją młodą, piękną twarz. Dać szansę naturze. Ona zwykle jest piękna i wymaga tylko delikatnej oprawy, podkreślenia. Jeśli niczego nie udajemy, lubimy siebie, to świat polubi nas. A kobietom w moim wieku powiem – to jest nasz czas! Teraz wiemy, co ma sens. Zaczyna się nowy, ciekawy rozdział – mówi Magdalena Beyer.
I przekonuje, że z natury można wyciągnąć maksimum dla swojej kondycji fizycznej i psychicznej, czego dowodem są świeże i naturalne kosmetyki Fridge, które praktycznie można zjeść (bez konserwantów w składzie, więc trzeba je przechowywać w lodówce). Jak przekonuje, oprócz pielęgnacji liczy się też zdrowy tryb życia. Beyer stara się jeść zdrowo, od niedawna zaczęła też świadomie oddychać, w czym pomogły jej warsztaty ajurwedyjskie, których rezultaty są szybko widoczne – to nie tylko spokój ducha i gładsza twarz. Na pytanie o ulubione ćwiczenia fizyczne odpowiada, że ma w domu dużo schodów i cały czas po nich chodzi, dzięki czemu rzeźbi uda i pośladki. – Najważniejsze to zawsze myśleć dziewczyną – nie matką, nie żoną. Dziewczynę trzeba w sobie pielęgnować. A zmarszczki? Mimiczne są dla mnie ok, a nad innymi można zapanować wewnętrznym uśmiechem i face fitnessem – dodaje Beyer.
Siwy bunt
Lidia Popiel to fotografka i modelka, która była naszą rodzimą ambasadorką pro-ageizmu, zanim ten znalazł się w światowych trendach. Zapytana o to, jak się czuje w swoim aktualnym wieku, mówi, że jest radosna i spokojna. Uczy się nowych rzeczy. A dzięki temu, że coś już przeżyła, ma znacznie szersze spojrzenie na świat. Popełnia błędy bez lęku. Czasami odpuszcza, bo starzenie się organizmu ma swoje prawa. Nie chce się szarpać. Za to stara się akceptować to, co nieuniknione. Zapytana o zmiany widoczne w lustrze, odpowiada, że ma w sobie na nie zgodę. – Moje siwe włosy oznaczają dla mnie, że dbam o nie i nie boję się stereoypowego myślenia na temat wyglądu ludzi w moim wieku. Są też wyrazem mojego buntu przeciwko mówieniu mi, jak mam wyglądać, co robić, gdzie chodzić, co kupować i nosić. Pojawienie się kilku gwiazd w swoim naturalnym wydaniu dało szansę na przewartościowanie współczesnych standardów urody – dodaje Popiel.
I kontynuuje, że poświęcanie sobie czasu i zajmowanie się pożytecznymi rzeczami to najlepsza forma dbania o siebie. I choć prawdopodobnie nigdy do końca nie będziemy akceptować siebie i swojego wyglądu, utrzymanie ciała w dobrej kondycji bez walki z nim, zdaniem artystki, jest kluczowe w nieinwazyjnej radości z życia. Kobietom w każdym wieku Lidia Popiel chciałaby powiedzieć, żeby były czujne, kto i dlaczego ma na nie wpływ. – Jesteśmy dla siebie zbyt wymagające. Ma to ogromne konsekwencje w relacjach z ludźmi, z rodziną i w ogólnym standardzie życia. Nie podobają mi się moje własne zaniedbania, ale są rzeczy, na które nie ma się zbyt dużego wpływu. Poprawiając się, można pozbawić się swojej własnej twarzy. Dla mnie byłaby to trudna sytuacja. Czułabym się chyba nieswojo. Wygląd jest czymś tak osobistym, zmieniony czy nie, że nie podlega dyskusjom – dodaje Lidia Popiel.
Zewnętrzny wygląd jest sumą stanów psychicznych, dlatego warto zadbać o tę sferę. Kosmetyki i zabiegi można traktować jako dobro, z którego się korzysta, ale nie dać się nikomu zmanipulować. Zdaniem fotografki uczucie zadowolenia powinno równoważyć się ze stanem niezadowolenia, które ma dawać nam „kopa” do działania. A totalne kochanie siebie jest tak samo złe jak nienawiść do siebie. Co robić? Nie porównywać się. Nie oczekiwać zbyt wiele. I patrząc na wszystkie wypowiedzi ekspertek, słuchać siebie i tego, co nam pasuje. Nie brnąć ślepo w żadne trendy.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.