Jak dziś robimy selfie?
Zrobienie selfie jest dziecinnie proste. Ale uczynienie tego zdjęcia wyjątkowym to już trudna sztuka. Wraz z nowymi trendami rządzącymi w tym roku Instagramem, coraz bardziej liczy się naturalność. Odkryjemy potęgę autoportretu na nowo, używając smartfonu Samsung Galaxy Z Flip. Innowacyjny mechanizm składania pozwoli ułożyć smartfon na stoliku i do woli testować różne ustawienia zdjęcia.
Nie ma selfie bez Instagrama, ani Instagrama bez selfie. Hashtagiem #selfie oznaczono już w aplikacji ponad 400 mln zdjęć. Co minutę użytkownicy dodają kolejny tysiąc. Współcześnie, wraz z coraz większym naciskiem na indywidualność, to, jak przeżywamy świat sami dla siebie, staje się często ważniejsze niż doświadczenia zdobywane w ramach społeczności. Z coraz większą pieczołowitością kreujemy też swój wizerunek. Najskuteczniej możemy to osiągnąć wtedy, gdy sprawujemy pełną kontrolę nad tym, jak jesteśmy postrzegani. To właśnie umożliwiają zdjęcia samych siebie zamieszczone w sieci. Pozwalają nam być piękniejszymi, bardziej wyrazistymi, lepiej ubranymi niż na co dzień. Ale selfie niekoniecznie przekłamują rzeczywistość. Jako że zaklinają ją w jednym udanym kadrze, pozwalają nam po prostu wybrać najlepszą wersję samych siebie.
Sztuka autoportretu nie jest jednak niczym nowym. Utalentowani artyści przez wieki często sięgali po tę formę ekspresji. Czynili siebie samych modelami, żeby lepiej poznać swoje możliwości techniczne, ale też zajrzeć w głąb siebie. Nic dziwnego że w momencie, gdy wszyscy mogą robić zdjęcia, zwróciliśmy aparat ku sobie.
Selfie, wbrew opinii sceptyków, nie służy wyłącznie narcyzom. Jest kluczowe w budowaniu marki osobistej, a dziś chce ją mieć na Instagramie prawie każdy. Mistrzyni autokreacji, Kim Kardashian West, wydała nawet w 2015 r. album „Selfish”, wywołując dyskusję na temat tego, czy instagramowe autoportrety mogą być sztuką. Kilka lat później ogłosiła schyłek ery selfie. Ale choć była uznawana za ich królową, nie ma racji. Selfie mają się dobrze. Co nie znaczy, że nie przechodzą metamorfozy. Po tę formę autoekspresji sięga kolejne pokolenie – generacja Z zmęczona perfekcją, retuszem i udawaniem. Młodzi ludzie lansując autentyczność, zarażają potrzebą szczerości także starszych użytkowników mediów społecznościowych. Jak więc zrobić zdjęcie, które wpisze się w aktualne trendy z Instagrama?
Po pierwsze, ćwicz, eksperymentuj, próbuj. Kylie Jenner, której selfie zbierają miliony lajków, przyznaje, że zanim wrzuci swoje zdjęcie na Instagram, potrafi ich zrobić kilkaset. Tylko jedno przechodzi surową selekcję. Takie, na którym miliarderka wygląda najlepiej, ale też takie z najpiękniejszym światłem, najciekawszym tłem i najbardziej oryginalnym kadrem. Ćwiczenie pozwoli nam poznać nasze twarze. Z którego kąta wyglądamy najlepiej? Który profil jest korzystny? Jaki uśmiech najlepiej oddaje nasz charakter? Większość osób wygląda dobrze, gdy aparat przytrzymamy na wysokości oczu, ustawimy go w dół, a brodę cofniemy tak, by twarz wydawała się smuklejsza. Można też próbować różnych min – wydąć odrobinę usta (ale już nie w tandetny dzióbek), unieść brwi, nauczyć się uśmiechać oczami. Te eksperymenty będą zdecydowanie prostsze przy wsparciu nowej technologii. Innowacyjny mechanizm składania, który wyróżnia Samsung Galaxy Z Flip, pozwoli ułożyć smartfon na stoliku i do woli testować różne ustawienia zdjęcia.
Po drugie, poczekaj na idealne światło. Najlepsze jest naturalne, najlepiej o wschodzie albo zachodzie, gdy słońce jest najniżej. Jeśli robisz zdjęcia w południowym słońcu, na twarzy mogą pojawić się głębokie cienie. Ale zawsze lepiej skorzystać ze słońca niż próbować swoich sił przy sztucznym świetle. Dlatego selfie rób raczej na zewnątrz, a jeśli w środku, to przy oknie. Światło to podkład, rozświetlacz i róż w jednym. I nie musisz ich nawet kupować! A jeśli koniecznie chcemy zrobić zdjęcie w pomieszczeniu? Warto umieścić pod brodą białą kartkę papieru, która zadziała jak profesjonalny fotograficzny softbox. Zmiękczy światło, rozświetli twarz, zniweluje cienie. Dodatkowy atut? Z pewnością niewidoczny stanie się drugi podbródek. Jak profesjonaliści zapewniają sobie perfekcyjne oświetlenie? Używają etui na telefon z lampami jak z charakteryzatorni.
Po trzecie, wybierz właściwe miejsce. Kiedyś zdjęcia zrobione na szybko w łazience, w metrze czy w samochodzie były uważane za tandetne. Dziś te pozornie nieudane selfie należą do naturalnej konwencji. Podobnie jak spontaniczne pozy – przykucnięcia, wygięcia czy dotknięcia twarzy. Wcale nie są źle widziane także selfie w lustrze. Zadbaj natomiast o intrygujące tło. Nie musi być designerskie, ładne ani uporządkowane. Ale powinno oddawać twój charakter.
Po czwarte, używaj filtrów, ale z umiarem. Aplikacje do edycji zdjęć mają teraz służyć uwypukleniu naturalnego piękna, a nie uczynieniu z nas awatarów, supermodelek albo kopii znanych influencerek. Liczy się różnorodność, a nie podobieństwa. Nie ukrywa się już niedoskonałości skóry, podkreśla piegi, unika powiększania ust czy oczu. Do wyboru wciąż jest sporo aplikacji m.in. FaceApp, Sweet Selfie, Sweet Camera, Camera 360 oraz Camera Plus, ale wiele osób wybiera naturalniejsze VSCO.
Jeszcze jeden sekretny sposób influencerek? Zatrzymany kadr filmu zamiast zwyczajnego zdjęcia. Jeśli naturalniej czujesz się w wydaniu wideo, włącz ten tryb w telefonie. I zachowuj się tak, jakbyś pozowała na sesji zdjęciowej. Potem z filmiku można wybrać jeden, najlepszy kadr, a następnie zapisać go jako zrzut ekranu na smartfonie. I selfie gotowe. Samsung ma na to jeszcze lepszy sposób. Funkcja Single Take (Jedno ujęcie) pozwala robić seryjnie kilka zdjęć jak podczas profesjonalnych sesji. Dzięki rewolucyjnej sztucznej inteligencji funkcja ta umożliwia robienie zdjęć i nagrywanie krótkich filmików nawet przez 10 sekund, a w efekcie – uzyskiwanie różnych ujęć. Dzięki temu można wybrać najlepszą wersję danego momentu bez konieczności powtarzania fotografowania.
Po epoce perfekcji Instagram staje się analogowy, surowy, świeży. Zdjęcia mają być oryginalne, a nie idealne, a selfie pokazywać prawdziwych ludzi, a nie ich wyidealizowane wersje. Nie zmieniło się tylko to, że wciąż mamy władzę nad swoim wizerunkiem. Możemy wrzucać tylko te zdjęcia, na których czujemy się sobą. Doskonałe? Na szczęście nie. Wyraziste? Jak najbardziej. Im bardziej nonszalancki efekt chcemy osiągnąć, tym lepszego, paradoksalnie, sprzętu potrzebujemy. Samsung Galaxy Z Flip pozwala cieszyć się przednim aparatem 10 MP, stworzonym do selfie, a dodatkowo ułatwi zadanie ogromny wyświetlacz – 6,7-calowy z minimalnymi ramkami. Superstabliność osiągamy dzięki temu, że smartfon działa jak statyw. W trakcie sesji możemy poprawić fryzurę, posługiwać się rekwizytami, wykonywać gesty i poruszać całym ciałem. Bo przecież zanim pokażemy się innym, musimy dokładnie przyjrzeć się samym sobie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.