Czy upływ czasu wciąż przeraża? Jak dojrzałe kobiety w Polsce oceniają jakość swojego życia? Agencja badawcza Herstories rozmawiała z Polkami między 30. a 60. rokiem życia, pytając o stosunek do ciała, seksu, relacji czy kariery. Wnioski okazują się słodko-gorzkie. Do czego powinny nas zmobilizować? Rozmawiamy z badaczką Martą Majchrzak.
Jesteś psycholożką społeczną, która pracuje dla wielkich firm, a czasami robi też badania z własnej inicjatywy. Interesują cię szczególnie tematy kobiece. Masz 45 lat, więc postanowiłaś dowiedzieć się, co oznacza dojrzałość kobiet w Polsce.
Pierwszy raz pomyślałam, że warto by było zrobić badanie o starzeniu się jakieś 10 lat temu. W trakcie wywiadu dziewczyna, która mogła mieć 17 lat, zapytała mnie, czy ja bym chciała być znowu w jej wieku. Różniło nas kilkanaście lat i ja powiedziałam bardzo szczerze i spontanicznie, że cieszę się, że jestem już w innym etapie życia. Ta odpowiedź ją zaszokowała. Okazało się, że dla niej byłam pierwszą kobietą, która w pozytywnym świetle przedstawia dojrzałość i upływ czasu.
Uwolniłaś ją od podejścia, że trzeba korzystać z życia, dopóki można?
Moja pierwsza myśl, która pojawiła się w głowie, to „Ona jest młodziutka i tak się już boi”. Otoczenie musiało „sprzedać” jej taką narrację.
A jaka była druga myśl?
Że sama w jej wieku myślałam pewnie bardzo podobnie. Że jestem młoda, świat leży u stóp, ale czas coś zabiera, że z wiekiem tylko tracę. Nawet teraz, kiedy patrzę na kobiety starsze ode mnie – pięćdziesięcio-, sześćdzięsieciolatki, robię to z cichą nadzieją, że znajdę w nich potwierdzenie, że w życiu może być jeszcze fajnie, że będzie można z radością patrzeć do przodu, a nie rozpamiętywać błędy młodości i stracone szanse. I często tak się dzieje.
Sama rozprawiłaś się ze stereotypami metodycznie. Zaczęłaś planować różne aktywności, których brakowało ci w życiu. Publikowałaś relacje w mediach społecznościowych i pytałaś swoich znajomych wprost: „Na co jesteś za stara?”.
To były różne rzeczy – samotne wyjście do kina czy na kawę w środku dnia albo wyjazd do Grecji bez rodziny. Poczułam, że nie mam takich doświadczeń, bo najpierw otaczał mnie krąg przyjaciółek, później towarzyszyli mi partnerzy, a teraz mąż i dziecko. Chciałam sprawdzić, jak to jest być tylko ze sobą, jak z tego czerpać. Jak dbać o równowagę. Pracowałam też dużo z ciałem i oddechem. Zaczęłam dwa razy w tygodniu chodzić na ściankę wspinaczkową. Nigdy nie miałam takich mięśni, nigdy moje ciało nie było tak naładowane endorfinami. Wniosek jest bardzo prosty – jestem za stara, żeby sobie tego nie dawać.
Doszłaś do podobnych wniosków jak twoje respondentki. 72 proc. z nich przyznaje: „Dojrzałość sprawia, że potrafię lepiej zadbać o swoje potrzeby”. Chcą dobrze wyglądać, cenią jakość kontaktów seksualnych, nie uważają już, że muszą spełniać oczekiwania innych. Stają się wolne.
Tak, ale ta wolność jest rozumiana jako niepodległość. Tu nie ma walki czy rewolucji, a rozpoznanie swoich granic. Chcę wyraźnie powiedzieć, że nie ma nic złego w robieniu obiadków. Wiele osób taki tradycyjny model spełnia, bo może być dla nich na przykład formą okazywania miłości. Natomiast wspaniałe jest to, że można ten schemat rozszerzyć, zmodyfikować albo zmienić.
Dojrzałość kobiet wyraźnie zmienia ich stosunek do seksu.
Jeśli jeszcze niedawno wiele kobiet godziło się na stosunek tylko po to, żeby podtrzymać więź, traktując go jako jakiś rodzaj obowiązku, to teraz już niekoniecznie. Na tym etapie kobiety nie chcą już takiego seksu, wolą go zmienić albo z niego zrezygnować, czasami wybierają seks solo.
Jedna z rozmówczyń opowiadała o swoich przyjaciółkach, które z różnych powodów – rozwodów, rozstań czy śmierci męża – w dojrzałym etapie życia zostały same, po czym znalazły nowych partnerów, z którymi miały szansę na nowo ułożyć sobie życie według nowych potrzeb.
Rozwód nie jest już tematem tabu, zdarza się, a po rozstaniu pojawia się szansa na znalezienie lepszego partnera. Po drugie, coraz więcej młodych mężczyzn interesuje się dojrzałymi kobietami. One często nie czują już presji założenia rodziny, są inne w relacjach, może bardziej otwarte i poszukujące. Ciekawym zjawiskiem w grupie dojrzałych kobiet jest też wychodzenie z szafy, rozumiane w przeróżny sposób. Bo może to oznaczać zarówno odkrycie, że jestem biseksualna, homoseksualna czy aseksualna, jak i potrzeba otwarcia relacji.
Mam wrażenie, że geneza tych zmian leży w jednym – kobiety wreszcie przyglądają się samym sobie. Myślą: „Najwyższa pora odkryć, kim jestem, i otaczać się ludźmi, którzy akceptują mnie taką, jaką jestem”. Czasami to oznacza na przykład ograniczenie grona znajomych, zawężenie kontaktów w rodzinie, ale w imię jakości. Dzięki dojrzałości mamy szansę odkryć, jak bardzo różnorodne jesteśmy i realizujemy się na różne sposoby, zauważamy wreszcie, jak szeroki jest wybór życiowych scenariuszy.
A może to świat wreszcie, kiedy jesteśmy dojrzałe, przestaje nam pisać scenariusze? Najpierw kobieta ma być najlepszą uczennicą i świetną pracownicą, potem atrakcyjną i mądrą partnerką, wreszcie kochającą i zaangażowaną mamą. Na ostatnim etapie ewentualnie może stać się babcią, ale to już nie jest takie oczywiste. Wreszcie staje się więc wolna.
Przestaje być zagospodarowana. To prawda. Wiele kobiet czuje też rozczarowanie i całkiem słusznie odkrywa, że nie były należycie doceniane za swój wysiłek i pracę. Zainwestowały tyle energii, żeby służyć innym, a pudełko z nagrodą okazało się puste – małżeństwo przeżywa kryzys, dzieci wyprowadzają się z domu, awans w pracy nie przychodzi, a na zmianę nie ma perspektyw, w dodatku emerytura będzie znacznie niższa niż partnera.
Teoretycznie w Polsce różnica płacowa jest jedną z niższych w Europie.
To statystyka nabijana płacami świetnie wykształconych kobiet, które rozwijają karierę w Warszawie. Przewaga wysokości zarobków mężczyzn w mniejszych miastach jest miażdżąca i oznacza finansową zależność od partnera. To efekt, na który składa się wiele czynników – urlop macierzyński opóźnia rozwój zawodowy, ale karierę blokuje też brak realnego partnerstwa w związkach. Kobiety wciąż odpowiadają za wychowanie i prace domowe. Nie brakuje też stereotypów – z moich obserwacji wynika, że kobiet po trzydziestce nie zatrudnia się w tak łatwy sposób, jak mężczyzn, bo „przecież zajdą w ciążę” i zablokują stanowisko na lata. A dodatkową kwestią jest to, że tak zwane kobiece zawody, jak nauczycielka albo pielęgniarka, należą do bardzo słabo opłacanych. To wszystko daje jasny obraz – pracy kobiet społecznie się nie ceni.
Z badania dojrzałych kobiet wyłania się ambiwalencja. Z jednej strony twoje respondentki mówią o sile, która płynie z wewnątrz. Lubią siebie, stawiają na rozwój, są aktywne seksualnie i chcą cieszyć się życiem. Z drugiej, świat zewnętrzny wciąż jest wobec kobiet okrutny. Na starość każe im się biedować.
I to dosłownie. Aż 76 proc. kobiet po pięćdziesiątce uważa, że wiek jest poważną przeszkodą w szukaniu pracy. To sprawia, że nawet jej nie szukają. Trzymają się za to kurczowo miejsca, w którym się znalazły, i nie czują, żeby miały pozycję negocjacyjną. Godzą się na kiepskie warunki finansowe, a często też na słabe albo złe traktowanie. Nierzadko też z powodu wieku wykonują pracę poniżej swoich kompetencji.
Czy rynek rzeczywiście nie potrafi docenić takich cech, jak doświadczenie albo stałość?
Nie potrafi. Badane przeze mnie kobiety są dobrymi obserwatorkami, widzą realia i starają się do nich dostosować. Problem tkwi w systemie, który nie dbał i wciąż nie dba o wyrównanie szans.
Czy to jest efekt deficytu kobiet polityczek, które nie mają siły przebicia, nie reprezentują interesów swojej grupy w rządzie?
Być może. Na pewno nie pomaga to, że kobiety polityką się nie interesują, nie ufają jej, wolą brać sprawy w swoje ręce, zamiast czekać na rozwiązania systemowe, a to się zupełnie nie sprawdza, na przykład kiedy chodzi o walkę o równe płace. Tu potrzebne są konkretne decyzje polityczne, programy, nowe prawo.
Chciałabym, żeby te badania stały się punktem wyjścia do rozmowy o przyszłości, bo moment jest dobry. Poza tym, że siostrzeństwo możemy okazywać sobie na co dzień w miejscu pracy, powinnyśmy domagać się zmian. Pokolenie wchodzące w czwartą dekadę życia to osoby urodzone w latach 80., ostatni wyż demograficzny, a w nim dojrzałe, sprawcze kobiety. My, czyli 30-, 40-, 50-, i 60-latki, jesteśmy ogromną grupą wyborczyń i możemy poprostu wymusić reformę systemu. Mamy szansę zabezpieczyć przyszłość swoją i kolejnych pokoleń. Zaplanować sobie dobrą, bezpieczną starość. To ostatni pociąg, nie może nam odjechać.
Badanie „Najlepiej Ci w byciu sobą. Polki 30-60 lat o dojrzałości." Przeprowadzone przez pracownię badawczą HERSTORIES we współpracy z ZALANDO. Badanie przeprowadzono metodologią CAWI w maju 2024 roku, na próbie 600 kobiet w wieku 30-60 lat, po 200 kobiet w każdej z 3 kohort wiekowych (30-40 lat, 41-50 lat, 51-60 lat). Dodatkowo przeprowadzono 6 pogłębionych wywiadów jakościowych z kobietami w wieku 30-60 lat.
Marta Majchrzak jest psycholożką, badaczką społeczną, właścicielką agencji badawczej Herstories i współautorką pierwszego w Polsce raportu o siostrzeństwie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.