Znaleziono 0 artykułów
05.08.2024

Jak polski aktor zawojował światowe wybiegi. Kim jest Michael Zieliński?

05.08.2024
Michael Zieliński i jego obraz (Fot. Maciej Edelman)

Dopiero co ukończył warszawską Akademię Teatralną, zagrał nieduże role u Krystiana Lupy i Agnieszki Holland, większą w serialu „Belfer”, główną w „Mateczniku” Grzegorza Mołdy. Planuje nagranie płyty, maluje. A tymczasem robi błyskawiczną karierę w międzynarodowym modelingu: upominają się o niego takie marki, jak Margiela, Balenciaga, Hermés czy Gucci. Podpisał kontrakt na wyłączność dla YSL. Kim jest Michael Zieliński?

Odpowiem od razu. Michael to młody człowiek ze starą duszą, „ekstremum marzycielskie” (tak nazwał go kiedyś podobno Krystian Lupa). Próbowałam umówić się z nim na godzinę 10, ale spotykamy się w jego mieszkaniu na Starej Ochocie o 13, bo Michael zwykle kładzie się spać tuż przed świtem. Lubi ciszę, kiedy miasto wyhamowuje. Cały świat jest wtedy tylko dla niego, bluszcz z ogrodu wchodzi przez okno – mieszka na parterze, w kamienicy tuż obok parku – a on może malować, pisać, słuchać muzyki: klasyki albo Kory.

Michael Zieliński: Sztuka nie zawsze musi brać się z nieszczęścia

Pokój nieco mroczny, zastawiony wyszperanymi przez lokatora starymi meblami: rzeźbionymi szafami, zamglonymi lustrami i ciężkim zabytkowym biurkiem. Kiedy mówię mu, że ta przestrzeń nie pasuje do wyobrażenia o pokoleniu Z, stwierdza figlarnie, że bywa starcem, a może nawet bohaterem „Wywiadu z wampirem” – swój wiek ocenia na jakieś 123 lata. W pokoju wampira Michaela stoi oparty o ścianę jego najnowszy obraz w onirycznym, chagallowskim klimacie. Można rozpoznać na nim dwie postacie (autoportrety gospodarza?) w ubraniach przypominających sylwetki, które w minionym sezonie nosił u Margieli i YSL. – Nazwę ten obraz „dysocjacja duszy” albo „życie za życie” od tytułu piosenki Maanamu – mówi i trudno ocenić, czy żartuje. Jak twierdzi, nigdy nie kształcił się plastycznie, choć malował od zawsze (okazją do obejrzenia jego prac będzie najbliższy Festiwal Malta).

(Fot. Spotlight. Launchmetrics)

I nie tylko malował... Zaglądam do drugiego pokoju, w którym stoi stuletnie pianino, piętrzą się instrumenty, mikrofony, sprzęt do nagrywania. – Od kilku lat nagrywam płytę. Mam jednak mało czasu, namówiłem więc znajomego muzyka, żeby zamieszkał w pokoju obok i urządził tu studio – wyjaśnia. – Pewnie tego żałuje, bo teraz ciągle go tylko pytam: kiedy robimy? 

Co to będzie za płyta? – Nie mam pojęcia ani potrzeby szufladkowania – to się po prostu wydarza – odpowiada. – Najważniejsza jest zabawa... W muzyce mamy mało piosenek, które dodają siły i witalności życiowej, rozluźniają oddech, a nie go spinają. Obecnie poszukuję radosnej piosenki i staram się uciekać od przekonania, że sztuka musi powstawać w nieszczęściu i bólach.

Dlatego tak pokochał Paryż, w którym od czasu rozpoczęcia modelingu trzy lata temu spędza dużo czasu. – Na każdym kroku jakiś flirt, jakiś uśmiech, jam session. Raz szczury przebiegną, raz pięknie zapachnie, no i kaszmir od Diora za 10 euro w lumpeksie – rozmarza się mój rozmówca. Nazywa siebie „patriotą Paryża”, miejsca, gdzie artysta nie oznacza wariata albo nieudacznika, ale myśliciela, wrażliwca, estetę.

(Fot. materiały prasowe)

Na scenie u Lupy, na planie u Holland. „Mam trochę szczęścia”, przyznaje Michael Zieliński

Zanim zaczniemy rozmawiać o modzie i karierze w modelingu, gadamy więc głównie o sztuce, a przede wszystkim o teatrze, jego (zawiedzionej?) miłości. Dorastając w małym miasteczku, Michael żył marzeniami: – Zawsze niestety marzyło mi się być tym aktorem. A potem zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę roiłem o byciu reżyserem, bo myślałem, że to jest to samo. I w pewnym sensie jest, bo moim zdaniem dobry aktor to taki, który potrafi się sam wyreżyserować. Chodzi o rodzaj odwagi, prawdy, wiary w to, co się robi, a nie udawactwo.

Szkoła aktorska go rozczarowała. Liczył na wioskę hippisów, a zastał „zakon zamknięty sióstr magdalenek od talentu”. U części wykładowców dostrzegł skostnienie czy kompleksy. Wcześnie rzucił się na granie w filmie i teatrze, mimo że co roku grożono mu przez to wyrzuceniem z akademii. Na pierwszym roku zagrał w filmie „Legiony”, głównie przemazując się w tle. Łapał ogony, pracował za darmo, pomagał kolegom. Na drugim roku trafił mu się epizod w „Listach do M”, następna była rola nagiego posągu w przedstawieniu „Capri” w reżyserii legendy teatru, Krystiana Lupy. Teatralne plany pokrzyżowała mu jednak wkrótce pandemia COVID-19. Potem była główna rola w dostrzeżonym na festiwalach debiutanckim „Mateczniku” Grzegorza Mołdy. Zagrał chłopaka z poprawczaka, który trafia do mieszkania treningowego, by rozpocząć nowe życie. Ta kreacja pozwoliła mu bez castingu trafić do obsady „Zielonej granicy” Agnieszki Holland (jego postać to młodociany członek ekipy leśnych ratowników-aktywistów).

– Lubię szukać czterolistnych koniczyn i je znajduję. Mam trochę szczęścia. Kształci się za dużo aktorów – w ogóle wszystkiego jest za dużo, tylko prawdy i miłości mało. Nie dla każdego znajduje się miejsce, doceniam więc, że mam „na koncie” dwoje polskich geniuszy, choć nie jestem pazerny na to słowo – mówi. Jednak człowiek samą satysfakcją zawodową się nie wyżywi. – Gdyby nie trafił mi się modeling, jako aktor byłbym dziś żebrakiem – przyznaje.

(Fot. Spotlight. Launchmetrics)

Jak Zieliński z Michała stał się Michaelem i zamienił Warszawę na Paryż

Tu dochodzimy do drugiej ścieżki zawodowej, tej spod znaku „Michaela”, bo takie imię przyjął na prośbę agencji. Swoje pierwsze zlecenie w modelingu zrobił jeszcze na roku dyplomowym. – Potrzebowałem pieniędzy, więc zaryzykowałem. Rozsyłałem portfolio do kolejnych agencji – wspomina. – Tu za chudy, tam nieodpowiedni, jeszcze gdzieś – świetne wymiary, ale do mody damskiej. W końcu dostaję SMS-a, że lecę do Paryża na trzy dni. Ląduję we Francji i dostaję kolejnego: jutro do Mediolanu, lot szósta rano. Tyle że mam ze sobą letnie ciuchy na trzy dni w Paryżu, a w Mediolanie chcą mnie na dwa tygodnie. W górach! No, ale jadę tam, z paryskim plecaczkiem. I tak wygrałem życie.

Od tego czasu, jak przyznaje, jego budżet zasila głównie Paryż. A także Mediolan, Londyn, Korea itd. – Wszystko jest w moim życiu pięknym przypadkiem – uważa. – Za granicą utwierdziłem się w przekonaniu, że mam pewien poziom artystyczny, którego już mi nikt nie odbierze i mam swój nietuzinkowy gust, wyczucie, które sprawiły, że zostałem zauważony.

(Fot. Maciej Edelman)

Akt sztuki i wrażliwości, czyli moda według Michaela Zielińskiego

Uwielbia spektakl, który rozgrywa się nieustannie na paryskiej „scenie ulicznej”, a nie w teatrze. Różne kultury, twarze, style, paradygmaty. – Robię zdjęcia kompulsywnie – mówi, po czym wyciąga polaroid i pstryka mi fotkę. – Chcę uwiecznić moment, zapisać minioną sekundę. Praca w modelingu to w sumie efekt uboczny przeżywania. Dla mnie to przede wszystkim podróże: nowi ludzie, nowe miejsca, kultura, żarcie, wyzwania. Wyjazdy na modeling to takie „bardzo trudne wakacje hazardzisty, który nie wie, co mu się przydarzy”.

Co ma na myśli, mówiąc o „trudnych wakacjach”, można zrozumieć na przykładzie jednej z najbardziej prestiżowych imprez modowych, czyli paryskiego tygodnia mody. – Podczas fashion weeku na nic innego poza pracą nie ma czasu – przyznaje Zieliński. – Przez cały miesiąc biegasz jak gryzoń w kole 24 godziny na dobę. I czekasz na telefon. Na cud. Do tego musisz zainwestować pieniądze w noclegi, prowiant, nieprzewidziane wydatki. Jesteśmy jak pieski wybiegowe, co sezon wymieniane na nowe, żywiące się fast foodem, jakim bywa fashion. Prawdziwa moda jest dla mnie aktem sztuki i wrażliwości. Ten moment pozytywnie mnie zaskakuje, czasem wzrusza.

(Fot. Spotlight. Launchmetrics)

Być modelem u Galliano i przetrwać

Zawodowo zakłada na siebie tony ubrań, które często nie wywołują w nim żadnych emocji, ale...  – Czasem zdarzają się rzeczy, które mnie powalają – przyznaje. – Nie spodziewałem się, że szmata będzie mogła mnie zatrzymać przy sobie na dłużej. Nie używam słowa „ciuch”, wolę „szmata”, i dziwi mnie, że ludzie na temat tych szmat tak świrują – szmata to szmata, a dzieło sztuki to dzieło sztuki. – Sam jednak nie tylko prezentuje projekty innych, lecz również tworzy własne: – Mam marzenie, aby nie było pogardy dla inności, odwagi, poszukiwania, eksperymentowania, zabawy. Sam zacząłem szyć ciuchy, na których zostawiam swoje ślady, ubierać się w moje obrazy i rysunki. Reakcje w Polsce na moje looki bywają skrajne.

Michael – mimo że docenia swoją sytuację – nie ma złudzeń co do mechanizmów rządzących modowym biznesem. – Jesteśmy „mannequins”, jak mówią na modeli Francuzi, a produkt jest ważniejszy od człowieka – stwierdza. Przygląda się przemysłowi mody od środka i ocenia go surowo: – Duża część projektantów powinna mieć zakaz psucia planety i ludzkich gustów. Ich propozycja to robienie z siebie billboardów z napisami. Używają sztucznych materiałów, martwych zwierząt. Wyzyskują pracowników, destabilizują system ekologiczny. Ale są też w tym świecie prawdziwi geniusze, jak  Anthony Vaccarello i John Galliano.

Jak mówi, ci dwaj panowie za pomocą mody uprawiają rzeźbiarstwo, malarstwo, filozofię, historię, a do tego wyrafinowaną matematykę, by te kształty zaprojektować i skroić. – Są jak dwa bieguny: Vaccarello jest totalnym introwertykiem, Galliano – ekstrawertykiem – tłumaczy Zieliński. – Kiedy zakładam ich rzeczy – doskonale odszyte pod moje wymiary – i patrzę na siebie w tych konstrukcjach, poznaję kolejną postać powołaną do życia przez ten cudowny kostium.

(Fot. Spotlight. Launchmetrics)

Michael ma świadomość, że życie w drodze, od pokazu do pokazu, to rodzaj ułudy. – Najcenniejszą rzeczą, którą możemy dać drugiemu człowiekowi jest czas, a o to, paradoksalnie, bardzo trudno. W tym wyścigu szczurów kolega, który ma podobne warunki i dostaje lepszą propozycję, jest twoim konkurentem. Często czuć napięcie rywalizacyjne i choćby przytrafiły ci się piękne relacje, to utrzymać je, bez podskórnych neuroz, będąc w ciągłym ruchu, jest niezwykle trudno. Ale nie jest to niemożliwe, da się znaleźć czterolistne koniczyny.

Skoro w młodym wieku patrzy na to wszystko tak trzeźwo, muszę zadać mu pytanie: co go w takim razie trzyma przy takim życiu? Co go napędza? Odpowiada: – Natura. Wciąż mnie wzrusza. Oddech, woda, jedzenie, dbanie o ciało, które nigdy nie kłamie. Filozofia, taniec, seks, dobre książki. Piękno, odwaga, poszukiwanie prawdy, mądrzy ludzie, tworzenie, podróże małe i duże, nowe kultury. Wystawa na Malcie, cuda i przypadki. Głód życia, głód totalu, moje „ekstremum marzycielskie”– one mnie trzymają. I niegasnący, chociaż coraz bardziej wypalający się, dziecięcy zachwyt. Doświadczanie, eksperymentowanie, improwizacja, bunt i miłość…  A ciebie?

Anna Sańczuk
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Jak polski aktor zawojował światowe wybiegi. Kim jest Michael Zieliński?
Proszę czekać..
Zamknij