Może się wydawać, że wystarczy stawiać granice, żeby nie dopuścić do toksycznych zachowań w relacjach. Czasem jednak przemoc czy manipulacja pojawiają się w związkach regularnie, ale w taki sposób, że albo ich nie zauważamy od razu, albo je bagatelizujemy. Jak radzić sobie w takich sytuacjach? Jak nie dopuścić do bagatelizowania niszczących mechanizmów? Rozmawiamy z psychologiem, psychoterapeutą dr. Robertem Kowalczykiem.
Niektórzy pewne sytuacje postrzegają jako toksyczne, podczas gdy inni te same odbierają jako normę. Czy jest zatem grupa bardziej podatna na niedostrzeganie toksycznych zachowań w związku?
Toksyczne zachowania to potoczne określenie na to, co w psychologii nazywamy przekraczaniem granic, przemocą, nadużyciem. Nie trzeba mieć jednak specyficznych cech osobowości, aby ulec tego typu zachowaniom. Patrząc na pewne sytuacje z boku, myślimy: „Ja bym na pewno na jej miejscu odeszła”. Byłbym bardzo ostrożny z taką pewnością, bo może być zgubna. Wiele zależy od tego, jakie zachowania i z jakim natężeniem prezentuje partner, ponieważ rozpoznanie ich nierzadko wymaga dużej świadomości. Weźmy na warsztat silent treatment, czyli karanie ciszą. Niestety dobrze nam znane pojęcie. Czym innym będzie sytuacja, w której po kłótni ktoś ma ochotę pobyć sam, na spokojnie zwerbalizować swoje emocje i ochłonąć. Czym innym natomiast będzie świadome karanie, pomijanie, manipulowanie ciszą. Często ta granica jest bardzo cienka i trudna do zauważenia. Przecież mam prawo wyjść do innego pokoju i uspokoić się, gdy ktoś na mnie krzyczy. Wiele zależy od tego, jak będziemy to komunikować i w jakich sytuacjach zachowanie tego typu będzie się pojawiać.
W różnym natężeniu występuje ono w wielu domach. Wobec tego w którym momencie ta cisza staje się toksyczna?
Samo pojęcie karania ciszą kieruje nas do definicji szantażu emocjonalnego. Staje się on toksyczny wówczas, gdy jest próbą manipulowania drugą osobą. I są rzecz jasna powszechnie rozpoznawane sytuacje, które potocznie nazywamy strzelaniem focha, jednak często trudno określić obiektywnie, że dane zachowanie jest już toksyczne. Jeżeli mamy poczucie, że w relacji z partnerem ten sposób komunikacji stosowany jest po to, by coś wymóc, i jest powtarzalny, powinna nam się zapalić lampka alarmowa. Karanie ciszą stosuje się po to, aby przejąć nad kimś kontrolę. W niej nie chodzi o to, że ktoś potrzebuje ciszy. To próba wpływania na partnera w sposób manipulacyjny.
Kiedy mówimy o ciszy w relacji, przychodzi mi na myśl pojęcie quiet quitting. Może dotyczyć cichego odchodzenia z pracy, ale występuje przecież w związkach.
Ciche odchodzenie z relacji wygląda podobnie, jak odchodzenie tego rodzaju z pracy. Polega między innymi na nieangażowaniu się, nierozmawianiu, niewchodzeniu w dyskusje. Czyli powolnym wycofywaniu się z relacji. Druga strona często wyczuwa te zmiany w zachowaniu, w tym w komunikacji. Na przykład zauważalne jest rozrzedzanie kontaktu, bez jasnego komunikatu, co się psuje i co szwankuje. Pamiętajmy, że przeciwieństwem miłości wcale nie jest nienawiść. Jest nim obojętność. Gdy przestaje nam zależeć na drugiej osobie, relacja umiera.
Zatem to prawda, że związki, które na terapii par jeszcze się kłócą, mają większą szansę na ratunek niż te, w których pojawiła się obojętność?
Tak długo, jak są emocje, tak długo może trwać relacja. Oczywiście z emocjami też różnie bywa i w momencie przemocy należy stanowczo reagować. Jednak gdy partnerzy poddają się i tracą wolę walki o relację, co nierzadko widzę w gabinecie, jest to wyraźny sygnał, że relacja się rozpada. Co innego, gdy nawet na siebie krzyczą, bo kłótnia też jest sposobem komunikacji. Wcale nie jest prawdą, że najlepsze związki to te, w których nie ma kłótni. W definicji optymalnej jest to po prostu ostrzejsza rozmowa o granicach.
Można kłócić się zdrowo i konstruktywnie?
Oczywiście, przede wszystkim w kłótni niezbędne są granice. Jeżeli po niej czujemy, że przekroczyliśmy kardynalne zasady swoje lub partnera, to na pewno jest wskaźnik, że należy zająć się komunikacją. Są pewne reguły, których należy przestrzegać. Mówimy tu o zakazie upokarzania, poniżania partnera – to jest bezsprzecznie przekraczanie granic.
Poniżanie i upokarzanie przywołuje na myśl również gaslighting. Co wiemy o osobowościach, które budują związki, stosując manipulację?
Każdy związek ma swoją unikalną historię, ale istnieją osobowości, dla których manipulacyjne zachowania stanowią fundament budowania relacji. Jakiś czas temu dla Strefy Psyche Uniwersytetu SWPS nagrałem wykład na temat relacji z jednostką o cechach dyssocjalnych, psychopatą. Dla nich wspomniane rodzaje zachowania mogą nawet stanowić strategię budowania związków. Osobowości z tego rodzaju zaburzeniami często posługują się gaslightingiem. Czyli kwestionują czyjeś emocje, myśli i przekonania, między innymi poprzez wysyłanie komunikatów typu: „Przesadzasz z emocjami, jesteś histeryczką, a ja reprezentuję mądrość i spójność”. Albo: „Twoje zachowanie jest nierealne, jesteś niepoważna, przewrażliwiona”. Ta technika obejmuje również zniekształcanie obrazu samego siebie, staranie się o to, aby uczucia drugiej osoby przestały być wiarygodnym wskaźnikiem, i podkreślanie, że tylko jedna strona posiada mądrość, wiedzę i wpływ, podczas gdy druga może co najwyżej czerpać z tego korzyści. To jedynie początek problemów w takim związku, ponieważ później następuje dewaluacja osób bliskich, które dotychczas były dla nas ważne i stanowiły nasze autorytety. Manipulatorzy starają się nas przekonać, że nasze otoczenie jest niekompetentne, głupie i pozbawione wiedzy. Na przykład ograniczają liczbę znajomych, decydują o tym, kto może towarzyszyć partnerom w ważnych rozmowach. Jeżeli ktoś zaczyna odgradzać nas od rodziny, przyjaciół i otoczenia, stając się jednocześnie dominującym punktem odniesienia dla naszych wartości i rzeczywistości, powinniśmy być czujni i zaniepokojeni.
Czy każdy z nas potrafi zauważać takie postawy?
Niestety nikt nie jest całkowicie odporny i czujny w stu procentach. Wiele zależy od etapu życia, w którym się znajdujemy. Na przykład gdy doświadczamy poważnego kryzysu, sprawne dotychczas mechanizmy obronne stają się nadwyrężone i przestają działać. W początkowym okresie, gdy ktoś zalewa nas miłością, opieką, zwykle w to idziemy, ponieważ w kryzysie odczuwamy często potrzebę, aby ktoś się nami zaopiekował. Później znacznie trudniej zauważyć toksyczne mechanizmy. Często słyszymy: „Trzeba być słabym, żeby ulec takiemu” lub „Ja bym tak nie postąpił”. Jeśli ktoś w ten sposób się wypowiada, może być właśnie bardzo podatny na manipulację.
Osoby, które były ofiarami i przez długi czas nie potrafiły się z tego wydostać, mogą zrozumieć, co mam na myśli. Przyjrzyjmy się początkom relacji i zakochania, gdy idealizujemy partnera albo partnerkę. Przez długi czas nie dostrzegamy, jaka naprawdę jest ta osoba – żyjemy wyobrażeniami o niej i wypełniamy je naszymi kategoriami, bo jeszcze nie zdążyliśmy jej dobrze poznać. W związek wchodzi się często z pewną tęsknotą i niespełnionymi potrzebami, co czyni nas podatnymi na manipulacje. Każdy z nas choć przez chwilę pragnął żyć jak w bajce. A co w momencie, gdy pojawia się ktoś, kto iluzorycznie to oferuje, i to w ogromnych ilościach? Emocje stanowią paliwo dla namiętności, ale niektórzy potrafią to wykorzystać w sposób instrumentalny.
Niestety często obawiamy się szukania pomocy na zewnątrz, nawet u bliskich, z obawy przed potencjalnym osądzeniem i obwinianiem o własne decyzje.
Ze strachu, że usłyszymy: „Wiedziałaś/wiedziałeś, na co się decydujesz”?
No właśnie. Ale nie wiedziała, nie wiedział. Takie myślenie powoduje, że ofiary toksycznych i wcześniej niedostrzeganych zachowań boją się, że będą ocenione jako nierozsądne, niedojrzałe. Obawa przed oceną i przyznaniem się do porażki rodzi strach przed sięgnięciem po pomoc. Zresztą takie przekonania, zawarte na przykład w stwierdzeniu „Każdy nosi swój krzyż”, łączą się z braniem na siebie winy za to, że wchodzi się w relację z osobą stosującą przemoc. Zaczyna się wierzyć w jej słowa oraz w to, że być może naprawdę jest niezrównoważona.
Wiemy już, że potencjalnie każdy z nas jest zdolny wchodzić w tego rodzaju relacje. Czy również każdy z nas ma zdolność do przejawiania toksycznych zachowań?
W każdym z nas jest potencjał do bycia podłym. Jednak warto zwrócić uwagę, czy tego typu zachowania, jeśli zauważamy je u siebie, są incydentalne, czy też stają się stałym schematem. Pamiętajmy, że przecież nie każda osoba, która zastosuje karanie ciszą, jest socjopatą albo socjopatką. Natomiast jeśli zachowania przeradzają się w styl funkcjonowania, warto się temu przyjrzeć.
Wskaźnikiem tego, czy ktoś w związku zachowuje się toksycznie, może być poczucie własnej wartości, które w danej relacji zaczęło podupadać wskutek długotrwałych działań partnera.
Warto wtedy zdecydować się na terapię par czy raczej porozmawiać o rozstaniu?
Z rozstawaniem się ad hoc byłbym ostrożny. Lepiej najpierw postawić na przyglądanie się swoim emocjom i temu, co dzieje się z partnerem. Jeśli naprawdę mu ufamy, to rozmawiajmy. Oczywiście pójście do specjalisty jest wspaniałym rozwiązaniem, jednak mam świadomość, że nie każdy może sobie na nie pozwolić. Dlatego warto korzystać z pewnych podpowiedzi. Jeżeli toksyczne czy manipulacyjne zachowania się powtarzają, a otoczenie zwraca nam uwagę, że zmieniamy się pod wpływem drugiej osoby, nie powinniśmy tego bagatelizować. Jeśli zauważamy emocjonalny rollercoaster, bombardowanie miłościąprzeplatane momentami ciszy, warto być ostrożnym. Tak samo, jeśli ktoś dewaluuje nasze osiągnięcia, używa naszych cech przeciwko nam lub używa nas wyłącznie do zaspokajania swoich potrzeb. Czasem jest to subtelne, ale bywa, że gdy jesteśmy ofiarami toksycznych zachowań, czujemy to podskórnie – tu warto polegać na potędze intuicji!
Co należy uznać za sygnał, że trzeba przestać dawać osobie partnerskiej kolejne szanse?
Oczywiście niektórzy do pełni szczęścia potrzebują nieszczęścia, bo doskonale odnajdują się w emocjonalnym chaosie. Rozmawiamy jednak na zupełnie inny temat – związek to spotkanie dwóch osób, które mają swoje własne historie. I mamy możliwość korzystania z emocji jako podpowiedzi. Gdy zauważamy, że po spotkaniach z partnerem czujemy się permanentnie wyczerpani, zagubieni, zażenowani, zawstydzeni, to jest bardzo cenny wskaźnik. Wielu pacjentów ma fantazję, aby przestać czuć trudne emocje, bo ich zdaniem życie będzie wówczas prostsze. Ja natomiast porównuję je do deski rozdzielczej w samochodzie, bez której szybko doprowadzilibyśmy do wypadku. Umiejętność czytania takich emocji, a nie traktowania jako przepowiedni, jest pożądana.
Podobnie jest, gdy zastanawiamy się, czy mamy do czynienia z psychopatą. Każdy z nas na poziomie poznawczym może identyfikować cechy narcystyczne, natomiast umiejętność oczarowania, którą posiadają te osoby, potrafi zwieść na manowce nawet wprawione w bojach osoby. Dlatego tak cenny jest nasz wewnętrzny wskaźnik samopoczucia, który pokazuje nam, jakie emocje ktoś w nas wywołuje. Nie można bagatelizować tych złych odczuć, jak czynią to bohaterki filmów romantycznych, zmieniające draniów w książąt na białym koniu, z wiarą, że czeka ich razem happy end. Radziłbym rzucić w kąt hollywoodzkie scenariusze i pisać realistyczny skrypt swojego życia, w którym przyglądanie się własnym odczuciom jest najlepszą inspiracją.
Dr n. med. Robert Kowalczyk – psycholog, certyfikowany (PTS) seksuolog kliniczny, psychoterapeuta i biegły sądowy w Instytucie SPLOT w Warszawie. Adiunkt na Wydziale Psychologii, Pedagogiki i Nauk Humanistycznych Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Wykładowca Uniwersytetu SWPS oraz Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego. Członek Europejskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej oraz Rady Naukowo-Konsultacyjnej ds. MSM, Krajowego Centrum ds. AIDS Agendy Ministra Zdrowia. Autor licznych artykułów naukowych. Redaktor i współautor podręczników akademickich o tematyce psychologicznej i seksuologicznej. Ekspert w programach „Korepetycje z seksu ” w TVN Style oraz „SeksEdukacja po polsku” na kanale Antena HD. W każdą niedzielę w radiu TOK FM współprowadzi SexAudycję, a dla Vogue.pl prowadzi podcast „Męskie światy”. Wspólnie z Agatą Stolą i Dawidem Krawczykiem wydali książkę „Sztuka bycia razem”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.