Słowiańszczyzna w dizajnie może być ciekawym polem do eksperymentów, ale pod jednym warunkiem: jeśli jest traktowana swobodnie i z dystansem. To eklektyzm nadaje jej lekkości.
Zaglądamy na wyspę Wolin. Po wnętrzach nowo otwartego hotelu Glar oprowadzają nas ich twórcy – Piotr Maciaszek i Karol Pasternak z pracowni NOKE Architects.
Podobno każdy dobry projekt na początku musi być przygodą. Dla architektów z pracowni NOKE przy pracy nad wnętrzem hotelu liczącego niemal 100 pokoi największym zaskoczeniem okazała się sama lokalizacja: wyspa Wolin. –630 km to 7 godzin jazdy samochodem. Owszem, do Szczecina można dolecieć samolotem, ale dojazd bezpośrednio do miejsca, gdzie znajduje się hotel, wciąż zajmuje 1,5 godziny. Rozumiesz więc, dlaczego żaden z nas nie znał tego terenu – mówi Piotr Maciaszek i dodaje, że wyspa, na którą pojechali, żeby przygotować koncepcję projektu, okazała się odkryciem. Klify ciągnące się kilometrami, świetliste bukowe lasy, a do tego park narodowy i skansen opowiadający o współistnieniu kultur Słowian i Wikingów.
Wrażenie robiło już samo położenie: na skarpie tuż nad jeziorem, w otulinie parku narodowego. – Przyroda była niesamowita, ale dla nas największym zaskoczeniem okazała się historia. Wyobraź sobie, że to miejsce tysiąc lat temu było kluczowym punktem na przecięciu szlaków handlowych, wielokulturowym ośrodkiem i jednym z najbogatszych portów w tej części Europy – mówi Karol Pasternak i dodaje, że ceramika, szklane paciorki, plecionki, a nawet przekroje gleby umieszczane w szklanych gablotach lokalnego muzeum etnograficznego stały się cennym źródłem inspiracji. – Zależało nam na stworzeniu przestrzeni, która opowie coś o tym bardzo szczególnym miejscu.
Genius loci. Tożsamość w materiale
Co najlepiej oddawało ducha miejsca? Drewno. To pierwszy element, który uderza w projekcie. Drewniane są tu podłogi, akustyczny sufit wykończony fornirowanymi elementami, kręcone schody, masywne meble czy grubo ciosany filar, który wyrasta tuż przy recepcji. – Został wykonany ręcznie z sezonowanego dębu według naszego projektu. Zależało nam na wprowadzeniu surowego, kontrastowego elementu – mówi Piotr, podkreślając, że drewno pojawiało się często w moodboardach, ale w różnych formach. Pierwszym skojarzeniem były srebrne, wypolerowane przez wodę i wiatr pnie wyrzucone na brzeg morza. Drugim – drewniana słowiańska architektura. Zresztą etniczne filary-totemy w bardziej zgeometryzowanej wersji pojawiają się też w pokojach hotelowych, nadając każdemu indywidualnego charakteru.
Innym punktem wyjścia do projektowania mebli okazał się czarny dąb wykopaliskowy. Ciemne, twarde, zmineralizowane drewno swoje właściwości zawdzięcza leżakowaniu przez kilka stuleci pod ziemią. W carskiej Rosji było materiałem zarezerwowanym dla najwyżej urodzonych, w meblarstwie uchodziło za luksus. Dziś jest muzealną ciekawostką, ale jego charakter – czarne, kawałki z widoczną strukturą słoi, połączone w zwartą bryłę – stał się inspiracją dla zaprojektowanych przez architektów ciemnych ław-stolików.
Jak podkreślają projektanci, mozaika kolorów, faktur, form i wzorów usłojenia wynikająca z różnych gatunków drewna była świadomym zabiegiem: od czarnego dębu, przez klasyczny złoty, ale też jasny buk i egzotyczne gatunki w ciemnych brązach i czerwieniach. – W sali konferencyjnej fornirowane panele zestawiliśmy tak, by były jak najbardziej kontrastowe. Niektóre układają się we wzory – zgeometryzowane słowiańskie motywy zdobnicze – mówi Karol, wskazując, że luźna interpretacja jest ucieczką przed ciężarem dosłowności. – Zależało nam na budowaniu nastroju, nie scenografii.
Eklektyzm, czyli wolność w przetwarzaniu tradycji
Innym ważnym materiałem stała się glina. Nieregularna faktura, przeczesy, kolory ziemi – tynk gliniany na eksponowanej ścianie w restauracji złamał hotelowe standardy. – Nawiązuje do przekroju geologicznego, ale dla nas funkcjonuje jak abstrakcyjny obraz – podkreśla Piotr.
Inny ważny detal – gruboziarnisty tynk w pokojach hotelowych – pozwolił na wyżłobienie wzoru przywodzącego na myśl ślady malowane palcem w mokrej glinie czy piasku. Tak powstał dekoracyjny fryz.
Wystawiona w reprezentacyjnej przestrzeni hallu ceramika potwierdza celowość tych zabiegów. Organiczne formy Moniki Dąbrowskiej-Picewicz stoją obok eksperymentalnych porcelanowych obiektów Moniki Patuszyńskiej. To przykłady prac współczesnych, cenionych ceramiczek, które rzemiosło wynoszą do rangi sztuki.
Wrażenie robią też chropowate, beżowe powierzchnie z trawertynu, które wykańczają ściany i szeroki bar. W niektórych punktach – jak wilgotna sauna – architekci sięgają po spektakularny ciemny marmur z „bursztynowymi” łezkami, w innych zupełnie rezygnują z wizualnych popisów i decydują się odsłonić surową betonową konstrukcję sufitu.
– Nie mają bezpośredniego oświetlenia, są surowe, ale za to jak otwierają przestrzeń, nawet do 3,3 m wysokości – mówi Pasternak, który podkreśla, że pusta przestrzeń jest ważnym elementem kształtowania przestrzeni do odpoczynku. To pokoje liczące po 25, 30 metrów, szerokie halle i korytarze, ale też przeszklenia i osie widokowe.
Nietypowym posunięciem architektów było też zaproszenie do współpracy ilustratorki Oli Niepsuj. Jej zadanie polegało na zaprojektowaniu mozaik do dwóch basenów. Efekt to mocne, geometryczne formy z rozpikselowanym efektem. Mozaika przykryta lustrem wody wzmacnia tylko wrażenie migoczącego światła, a głęboki zielony kolor koi zmysły i łączy się z krajobrazem okolicy – bujnym brzegiem jeziora Wisełka.
Zdjęcia: Piotr Maciaszek
Stylizacja: Ania Witko
Autorzy projektu wnętrz: pracownia NOKE Architects w zespole: Piotr Maciaszek, Karol Pasternak, Marcin Adamczewski, Justyna Puchalska, Ola Hyz, Michał Niedośpiał, Marcin Sudnik, Paulina Cziba,
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.