Usuwać albo nie usuwać – oto jest pytanie. A jeśli usuwać, to jak? Sprawdzamy, w jaki sposób dbać o manikiur hybrydowy, który w związku z obowiązkową kwarantanną został pozbawiony rąk profesjonalisty. Przy okazji obalamy też kilka mitów.
Kto zdążył spotkać się z manikiurzystką tuż przed ogłoszeniem stanu zagrożenia epidemicznego, może spać spokojnie. A kto miał w planach wizytę pod koniec marca, ma pecha. Podobnie jak zakłady fryzjerskie i kosmetyczne, salony stylizacji paznokci pozostają zamknięte do odwołania. Pojawia się więc pytanie, co zrobić z niechcianą hybrydą. Usunąć domowym sposobem czy pozostawić?
Mniejszy problem mają te z nas, które podczas poprzedniej wizyty zdecydowały się na półprzezroczysty lakier. Ten nie będzie bowiem odrastał w sposób tak widoczny jak czerwień czy czerń. Specjaliści radzą więc, by nie usuwać go na siłę domowymi sposobami, a jedynie maksymalnie skrócić paznokcie, pozwalając w ten sposób hybrydzie na stopniowe zajmowanie coraz mniejszej ich powierzchni.
Co jednak, gdy zabraknie nam cierpliwości, a schodzący lakier zacznie doprowadzać do szału? W końcu w internecie pełno jest poradników podpowiadających, jak uwolnić się od hybrydy domowymi sposobami. W większości zauważyć można podobne wskazówki: zmatowienie płytki, nasączenie acetonem i owinięcie folią aluminiową. Jak się jednak okazuje, niektóre mogą wyrządzić naszym paznokciom więcej krzywdy niż dobrego. – Jeśli poczujesz potrzebę zdjęcia hybrydy albo widzisz, że odchodzi ona od paznokcia, to zdejmij ją, ale nie acetonem – przestrzega Olga Urbowicz, właścicielka warszawskiego salonu Nailed It. – Wiem, że wielu producentów lakierów hybrydowych i manikiurzystek poleca moczenie w nim paznokci. Niestety, nasączane dłoni w rozpuszczalniku jest nie tylko niezdrowe, ale i niebezpieczne.
Olga Urbowicz poleca w tym miejscu metodę ściągania koloru „do bazy” (to technika, z którą jej zespół pracuje w Nailed It już od ośmiu lat). Jak wygląda ona w praktyce? – Bardzo delikatnie zdejmujemy pilnikiem kolor, sprawdzając co chwilę, czy nie dopiłowałyśmy się do naturalnego paznokcia – tłumaczy. – Ważne jednak, by nie piłować pilnikiem na oślep, tylko przyjąć system od lewej do prawej – zaczynamy od trzech ruchów po lewej stronie paznokcia, następnie przechodzimy do wykonania trzech ruchów pilnikiem na środku, a kończymy trzema po prawej stronie. Dzięki temu unikamy chaotycznego przepiłowania płytki. Jak zauważa Urbanowicz, ściągnięcie hybrydy acetonem jest tylko z pozoru łatwiejszą metodą. Rozpuści on bowiem tylko część hybrydy (a to i tak wyłącznie po jej wcześniejszym przepiłowaniu) i najczęściej poskutkuje tym, że ostatecznie ściągniemy resztki lakieru razem z fragmentem naturalnej płytki.
Nieświadome stosowanie acetonu nie jest jednak jedynym błędem, jaki popełniamy, gdy decydujemy się na usunięcie hybrydowego lakieru w domowych warunkach. Zdaniem Olgi Urbowicz powinnyśmy zwrócić także uwagę na to, do jakiego stopnia przepiłowujemy płytkę (czerwone miejsca na paznokciach mogą oznaczać, że za bardzo nas poniosło). Właścicielka Nailed It radzi też, by w tej sytuacji nie przywiązywać się nadmiernie do długości paznokci. – Zdaję sobie sprawę, że większość kobiet nie będzie zadowolona ze skrócenia paznokci, ale jest to kluczowe podczas odbudowywania naturalnej płytki. Paznokieć się wtedy nie wygina, jest stabilny i może się spokojnie regenerować.
W regeneracji – szczególnie po zdjęciu lakieru hybrydowego – paznokciom trzeba jednak czasami pomóc. Czas spędzony w domu może być więc idealną okazją do tego, by wreszcie dać im trochę odpocząć. – Przez trzy, a nawet pięć dni nie nakładajmy na nie nic oprócz olejków, olejów i egipskich masełek – radzi Olga Urbowicz. – Niech to będzie czas na uelastycznienie i natłuszczenie naszej wysuszonej płytki. Warto też zadbać o kondycję skóry dłoni, na przykład smarując ją apteczną maścią z witaminą A, naturalnymi kremami z witaminami A i E albo nakładając na nie parafinowe maski SOS.
Czas kwarantanny, podczas której usługi profesjonalistów często z konieczności zamieniamy na domowe SPA i zabiegi wykonywane w zaciszach własnej łazienki, niech będzie też momentem, w którym okażemy wsparcie naszym ulubionym salonom i gabinetom. To przecież w większości małe prywatne przedsiębiorstwa, które szczególnie odczuwają ekonomiczne skutki zaistniałej sytuacji. – Kupujcie vouchery u swoich ulubionych fryzjerów i manikiurzystek na usługi, które zostaną zrealizowane w przyszłości – zachęca Olga Urbowicz. – To może umożliwić im opłacenie czynszu i części wypłat, bo przecież żadne miejsce nie istnieje bez ludzi, którzy je tworzą. Moi współpracownicy są dla mnie najważniejsi i to właśnie ich stawiam w tej chwili na pierwszym miejscu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.