Zmieniając oświetlenie, zmieniamy sens i sposób funkcjonowania przestrzeni, nie ingerując w nią fizycznie – mówi 31-letnia Kama Wybieralska, pionierka nowej specjalizacji, jaką jest projektowanie światła.
W czasie studiów na wzornictwie przemysłowym na ASP, projektowała lampy. Na przykład jedna miała formę trójkąta z neonowej rurki, inną można było zginać i modyfikować. Wydawały się innowacyjne, ale dopiero na magisterce w nowojorskiej Parsons School of Design nauczyła się operować światłem – jego intensywnością, barwą i charakterem. Dowiedziała się, jak używać go z rozmysłem, żeby relaksowało, sprzyjało koncentracji albo mobilizowało do działania. Potem przez rok praktykowała w jednej z dwustu pracowni na Manhattanie tytułujących się Lighting Design Studio. Trzy lata temu Kama Wybieralska zdecydowała się wrócić do Polski i stać się tu prekursorką w swojej dziedzinie.
Wrażliwe spojrzenie
– Czy wiesz, że światło jest kulturowe? Azjaci lubią chłodne barwy, bo w ich blasku cera wydaje się jaśniejsza. W Europie z kolei wolimy złote i ciepłe tony. Dzięki nim wyglądamy na opalonych i wypoczętych – mówi. – Ale warto zaznaczyć, że każdy człowiek ma inną wrażliwość na światło, tak jak na kolory.
W projektach Kamy właściwie nie widać lamp. Źródła światła są starannie poukrywane, ujawniają się po włączeniu odpowiedniego przycisku, w rozmaitych, dokładnie przemyślanych konfiguracjach. Są jak sceny w teatrze, które zmieniają się stosownie do rozwoju wydarzeń.
– Równomierne, rozproszone i neutralne światło, zbliżone do dziennego, działa energetyzująco, motywuje do pracy, ożywia, a przy tym jest funkcjonalne. Sprzyja pracy w skupieniu. Kierunkowe – lepiej wydobywa faktury i kształty – opowiada. – Punktowe i ciepłe buduje domową, intymną atmosferę, a w architekturze akcentuje konkretne elementy. Ale jeśli dodatkowo będzie przefiltrowane przez zasłonę czy odbite od ściany, stanie się łagodniejsze i bardziej kojące.
W takim wnętrzu klasyczna lampa zwisająca z sufitu staje się tylko ozdobą, rzeźbiarską sygnaturą, która dopełnia kompozycję, a przy okazji może też świecić.
Do niedawna oświetlenie należało do ostatniej fazy projektu wnętrza, na którą często brakowało czasu i pieniędzy. Najczęściej to firma dostarczająca lampy przygotowywała plan, a sprzedawca, który jednocześnie był projektantem, aranżował lampy i punkty świetlne w zastanej przestrzeni.
– Tymczasem o świetle warto myśleć już na początku, w chwili, gdy ustala się funkcję wnętrza. Tylko na tym etapie można świadomie wykorzystać takie elementy, jak położenie budynku, rodzaj okien czy architektoniczne detale – mówi Wybieralska. – Na przykład biblioteka nie powinna mieć dużej ilości ostrego, naturalnego światła, bo może ono drażnić i rozpraszać. Ale jeśli słońce będzie odbijać się od parapetów, pełniących zarazem funkcję specjalnych półek świetlnych, dzięki czemu będzie padać na sufit i delikatnie się sączyć, efekt może być ciekawy.
Kama inspiracji do pracy szuka najczęściej w malarstwie, fotografii albo filmie.
– Często to obrazy zupełnie niezwiązane z architekturą, na przykład światło z filmu „Blade Runner 2049” lub „Stalker” Tarkovskyego czy cykl zdjęć „Seascapes” Hiroshiego Sugimoto. Dla mnie liczy się atmosfera, staram się ją oddać różnymi środkami – mówi.
Ćwiczenie wyobraźni
Gdy została zaproszona do współpracy przy tworzeniu scenografii w butiku Hermesa w Warszawie z okazji jego otwarcia, potraktowała zlecenie jak laboratorium. W jednym z pomieszczeń wykorzystała ledowe świetlówki, które zmieniają barwę i tapetę z nadrukiem RGB [model przestrzeni barw: czerwony, zielony, niebieski – przyp. red.]. Kiedy światło w jednym z trzech kolorów padało na ścianę, z mroku wyłaniał się konkretny obraz. Przy zmianie kolorów ściana wydawała się tańczyć, a wnętrze stawało się psychodeliczne. W innej sali pomalowanej w czarno-białe pasy projektantka użyła intensywnego, równomiernie rozproszonego światła, które wzmocniło opartowskie efekty. Przestrzeń przypominała scenerię wyjętą z filmu Davida Lyncha, labirynt zasysał gości. – Nad projektem pracowałam kilka miesięcy, a efekt można było oglądać tylko przez jedną noc – opowiada.
Mniej więcej tyle samo czasu pochłonął projekt światła dla siedziby naszej redakcji: oświetlenie kameralnych gabinetów, sali konferencyjnej z widokiem na Krakowskie Przedmieście czy otwartej przestrzeni z biurkami. – Moim ulubionym pomieszczeniem jest jednak garderoba stylistów – mówi. Zdecydowała, że szafa na ubrania będzie przeszklona miodowymi szybami i podświetlona od środka. Uczyniła z niej rodzaj lampy.
W Polsce usługi Kamy Wybieralskiej wciąż wydają się zbytkiem, choć przy dużych, międzynarodowych realizacjach inwestorzy coraz częściej w warunkach kontraktu wymieniają udział projektanta światła.
– Gdy dziś pracujemy zdalnie, zróżnicowanie i dostosowanie światła w mieszkaniu staje się kluczowe. Myślę, że to prywatne domy będą za chwilę największym wyzwaniem dla mojej branży – uważa.
Wyprzedając rodzące się potrzeby, planuje autorską markę. Chce projektować lampy i obiekty świetlne – odbijające, filtrujące czy mieniące się przedmioty, z których pomocą będzie przekształcać zastane wnętrza albo wyczarowywać zupełnie nowe.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.