Znaleziono 0 artykułów
29.04.2019

Jedzmy banany przed Muzeum Narodowym

29.04.2019
Natalia Lach Lachowicz (fot. Łukasz Szeląg, East News)

Polskę obiegła lotem błyskawicy informacja, że najwyższa dyrekcja przystąpiła do ocenzurowania Galerii Sztuki XX i XXI wieku Muzeum Narodowego, gdzie wiszą prace stwarzające w swej obrzydliwości zagrożenie dla psychicznego dobrostanu narodu. Na eksmisję z panteonu sztuki zasłużyły Katarzyna Kozyra i Natalia LL.

Polska rzeczywistość wyprzedza, jak się okazuje, najśmielsze nawet wyobrażenia o ludzkiej głupocie. Szczególnie w sferze kultury i sztuki, wyjątkowo podatnej na działanie osobników z największą fantazją. Posiadają ją zwykle, co ciekawe, ludzie małego, żeby nie powiedzieć pokracznego, formatu. Im mniejszy format człowieka, tym większa fantazja. Ta ciekawa zależność odnosi się także w ostatnim czasie do instytucji kultury, szczególnie tych największych, podległych ministerstwu dziedzictwa narodowego. Właściwie każda ministerialna nominacja nadaje się na sitcom, który z powodzeniem biłby rekordy popularności w każdym programie narodowej telewizji i o każdej porze dnia i nocy. Do poszczególnych scen nie trzeba by nawet podkładać nagranego wcześniej śmiechu, bo rechot ludności przed telewizorami i tak by go zagłuszył.

Natalia LL Sztuka konsumpcyjna (Fot. Beata Zawrzeł / REPORTER, East News)

Ostatnią odsłoną kabaretu dobrej zmiany jest zainstalowanie w fotelu dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie obywatela Jerzego Miziołka, który zanim otrzymał we władanie tę gigantyczną instytucję kultury, kierował paroma salkami muzealnymi na Uniwersytecie Warszawskim. Świat sztuki i równie podli polskojęzyczni dziennikarze zaczęli więc natychmiast dopytywać rzeczonego nominata, jakie doświadczenie i dorobek pozwalają mu na pokuszenie się o tak zacną funkcję, na co usłyszeli, że – przysięgam, to nie żart – wyrastałem w wielkich muzeach i tam napisałem swoje książki oraz przez lata bywałem często w Muzeum Narodowym. Ja co prawda mam na koncie, póki co, tylko jedną książkę i to w dodatku napisaną do spółki z przyjaciółką, ale akurat w Narodowym bywałem ostatnio wcale nierzadko, głównie za sprawą świetnych wystaw przygotowanych pod kuratelą wyrzuconego z tegoż muzeum wicedyrektora Piotra Rypsona. Czy miałbym w związku z tym szansę na jakieś kierownicze stanowisko? Nie ukrywam, że chętnie bym coś chapsnął. Jakąś godną synekurkę w centrum Warszawy przyjąłbym natychmiast, bez wahania. W końcu stadnina w Janowie Podlaskim nie pomieści wszystkich talentów.

Wiadomo było na pewno, że o takim talencie jak obywatel Miziołek usłyszymy bardzo szybko. I tak też się stało. Weekendowo całą Polskę (no, przynajmniej tę, która wie o istnieniu takiej instytucji jak Muzeum Narodowe) obiegła lotem błyskawicy informacja, że najwyższa dyrekcja przystąpiła do ocenzurowania Galerii Sztuki XX i XXI wieku, gdzie wiszą prace stwarzające w swej obrzydliwości zagrożenie dla psychicznego dobrostanu narodu. Podobno obywatela Miziołka poinformowali o tym nie tylko zatrwożeni rodzice, którzy musieli po wizycie w muzeum długo uspokajać swoje wstrząśnięte i zapłakane potomstwo, ale także pilnujące ekspozycji panie, narażone na codzienne i wielogodzinne oddziaływanie sztuki zdegenerowanej. Nie chronią przed nią, jak wiadomo, żadne dostępne na polskim rynku suplementy diety. Mało tego, kilka z eksponowanych w muzeum – pożal się Boże – dzieł sztuki w sposób szczególnie uporczywy rozpraszało edukowanych tam uczniów. Nie od dzisiaj wiadomo, że nie ma nic gorszego niż dzieło sztuki przyciągające wzrok. Pisali o tym najwybitniejsi historycy i teoretycy sztuki – od Giorgio Vasariego do Rudolfa Arnheima. Wszyscy, jak jeden mąż, powtarzali w swoich wiekopomnych działach: artysto, nie twórz dzieł, które przyciągną oko widza!

Katarzyna Kozyra (Fot. Mikołaj Zacharow, East News)

Nie słuchały tych porad jednakowoż ani Katarzyna Kozyra, ani Natalia LL, ani podstępny i przebiegły Piotr Rypson, epatujący do niedawna suwerena tak zwaną sztuką, na którą w Muzeum Narodowym miejsca być nie może. Albo jest to dom „Bitwy pod Grunwaldem”, albo składowisko obscenicznych wypocin wyżej wymienionych tak zwanych artystek z ich sadomasochistycznymi filmikami i pornograficznymi zdjęciami. Usunąć je niechybnie trzeba i wtrącić do muzealnych lochów. Niechaj tam gniją we własnym genderowym sosie, niech skomlą o litość, niechaj dnia żałują, w którym samym swoim jestestwem zaczęły defekować świętą przestrzeń narodową. Na pytanie, czy możemy w Muzeum Narodowym pokazywać działa Katarzyny Kozyry i Natalii LL, musimy w 2019 roku odpowiedź wspólnie głośnym: Non possumus!

Jest jednakowoż w tym całym kabarecie ważny walor edukacyjny zwany do niedawna „efektem Wendzikowskiej”. To od nazwiska prezenterki telewizyjnej, która podczas wywiadu z Sigourney Weaver przyznała zawstydzona, że nie wie, kim jest Jerzy Grotowski. W dniu tej wpadki podobno cały naród googlował na potęgę Grotowskiego, by móc w rozmowie ze znajomymi pochwalić się znajomością tego wielkiego reformatora dwudziestowiecznego teatru. Myślę więc, że od soboty nieobyta z polską sztuką współczesną Polska googluje w szale i Kozyrę, i Natalię LL, by dowiedzieć się, cóż to za osobniczki i czym sobie zasłużyły na eksmisję z narodowego panteonu sztuki. I jedno wiadomo na pewno, bo sprawdziliśmy to już w polskim życiu kulturalnym wielokrotnie, cenzurowani artyści i ich dorobek zostaną z nami po wsze czasy, a po „bywającym często w Muzeum Narodowym” Miziołku zostanie ośmieszający przypis. I sterta skórek od banana, które będą dzisiaj konsumowane pod muzealnym gmachem. Niech dyrektor uważa, żeby się na którejś nie poślizgnął.

Mike Urbaniak
  1. Ludzie
  2. Opinie
  3. Jedzmy banany przed Muzeum Narodowym
Proszę czekać..
Zamknij