Znaleziono 0 artykułów
10.12.2022

Jenna Ortega o Wednesday: Nikt jej nie zatrzyma

10.12.2022
(Fot. materiały prasowe)

Szczerze mówiąc, jednym z bardzo ważnych powodów, dla których zdecydowałam się na pracę przy tym serialu, jest fakt, że Wednesday to Latynoska – mówi Jenna Ortega, grająca tytułową bohaterkę w nowym serialu o rodzinie Addamsów.

Kiedy zostałaś fanką „Rodziny Addamsów”?

Wednesday to kultowa postać, jest też osobą, do której byłam przez całe życie porównywana. Ludzie zawsze mówili mi, że przypominam im Wednesday – myślę, że dlatego, że często jestem bardzo ironiczna i mówię beznamiętnym głosem. Oglądałam filmy o Addamsach, gdy miałam dziewięć lat, a oryginalny serial obejrzałam dopiero później.

Nakreślisz dla nas sytuację i opowiesz, czego możemy się spodziewać po tej nowej wersji historii Wednesday?

Serial „Wednesday” zaczyna się, gdy moja bohaterka zostaje wyrzucona ze szkoły i idzie do Nevermore Academy, szkoły z internatem, w której kiedyś uczyli się Gomez i Morticia. To miejsce dla wszystkich Dziwolągów mających wyjątkowe zdolności albo po prostu trochę różniących się od innych. Obserwujemy, jak Wednesday odnajduje się w tej nowej szkole i nawiązuje relacje, jakich tak naprawdę nigdy wcześniej nie doświadczyła. Usiłuje być detektywką i pisarką, odkrywa też tajemnicę Nevermore, która ją intryguje. Przez cały sezon próbuje ją rozwiązać.

Co w nowej wersji Wednesday Addams, twojej wersji, sprawia, że jest inna od poprzednich interpretacji tej postaci, które już widzieliśmy?

Bardzo chciałam spróbować zrobić coś innego. W mojej interpretacji Wednesday jest trochę bardziej aspołeczna. Ma w sobie pewność siebie, jednak bardziej ukrytą. Jest też bardziej bezpośrednia, mówi, co myśli, ma misję i tak naprawdę nikt nie może jej przeszkodzić.

(Fot. materiały prasowe)

Jakie jest jej największe dążenie?

Zazwyczaj jest najmądrzejsza w grupie i to jest cel, do którego nieustannie dąży. Zawsze wyprzedza wszystkich o kilka kroków – szczególnie dlatego, że prowadzi to ważne śledztwo dotyczące morderców i potworów. Nie lubi nie mieć racji.

„Rodzina Addamsów” jest kultową i uwielbianą część popkultury. Jakie to uczucie – dołączyć do takiej produkcji? Co przyciągnęło cię do tej rodziny i ich historii?

Szczerze mówiąc, jednym z bardzo ważnych powodów, dla których zdecydowałam się na pracę przy tym serialu, jest fakt, że Wednesday to Latynoska, a takie postaci nigdy nie miały swojej reprezentacji. Zawsze gdy mam okazję reprezentować swoją społeczność lub sprawić, że dziewczyny, które wyglądają jak ja, czują jakieś odniesienia lub związek z postacią z ekranu, robię to, bo myślę, że to bardzo ważne – nie tylko żeby budować pewność siebie i poczucie własnej wartości, ale też dla wszystkich, które mają twórczy umysł lub są jakiegoś rodzaju artystkami. Zdecydowałam się na tę pracę, ponieważ chcę być widziana. Poza tym uwielbiam Wednesday.

Wednesday to jedna z najbardziej ikonicznych postaci z rodziny Addamsów. Co jest w niej takiego, że przyciąga ludzi i sprawia, że są nią tak zafascynowani?

Myślę, że każdy chciałby być tak odważny jak Wednesday. Mówi dokładnie to, co myśli. Nie powstrzymuje się, ale nie zachowuje się też jak wredny bachor. Jest pewna siebie, nie wątpi w swoje możliwości i jest bardzo, bardzo świadoma tego, kim jest. Myślę, że szczególnie teraz, gdy mamy telefony i media społecznościowe, bardzo łatwo jest przeskakiwać z jednej osobowości do drugiej lub nie mieć pewności, co tak naprawdę chcemy albo możemy powiedzieć. A ona sprawia, że dostrzeżona zostaje każda frustracja, przykrość, każda inna sprawa, i myślę, że to daje jej wielką siłę.

Co w tej konkretnej wersji Wednesday wysunie się według ciebie na pierwszy plan?

Teraz jest nastolatką, a nigdy wcześniej nie widzieliśmy jej jako nastolatki. Jej złośliwe, uszczypliwe komentarze może nie brzmią już tak uroczo, gdy pochodzą od kogoś, kto powinien wiedzieć więcej niż dziesięcioletnia dziewczynka. Musieliśmy się przy tym nagimnastykować. Nie chcieliśmy, by brzmiała jak wszystkie nastolatki, ale nie chcieliśmy również, by była zbyt nieokrzesana. Poza tym nigdy nie była aż tak często na ekranie. Zawsze, gdy widzieliśmy Wednesday, rzucała jakieś jedno zgrabne powiedzonko, kończyła jakiś dowcip, trafiała w sedno – i myślę, że to ludzie naprawdę w niej uwielbiają. W tym serialu Wednesday jest w każdej scenie. To szansa, by zyskała nowy wymiar, stała się trochę bardziej prawdziwą osobą, czego chyba nigdy wcześniej nie widzieliśmy.

(Fot. materiały prasowe)

Teraz, gdy Wednesday jest nastolatką, jak wygląda jej relacja z rodzicami Morticią (Catherine Zeta-Jones) i Gomezem (Luis Guzmán) Addamsami?

Jest nastolatką. Wednesday przechodzi fazę buntu, ale szczególnie buntuje się przeciwko swoim rodzicom. Nie chce być porównywana do swojej mamy i zdecydowanie chce pracować na własny wizerunek. Jednak pójście do Nevermore Academy, tej samej szkoły, do której chodzili jej rodzice i gdzie odnosili ogromne sukcesy, bardzo znani, w pewnym sensie jej to utrudnia i wywołuje narastającą frustrację. Wiele dziewcząt i matek będzie mogło identyfikować się z relacją Wednesday i Morticii. Wiem, że ja i moja mama zmagałyśmy się z czymś takim. Ta relacja to szansa, by pokazać, że czujność Wednesday da się uśpić, a także by trochę bardziej niż zazwyczaj zobaczyć, co dzieje się w jej głowie. Ona zbyt wiele nie ujawnia.

Jakie miałaś doświadczenia, pracując z Catherine Zeta-Jones i Luisem Guzmánem jako twoimi serialowymi rodzicami?

Catherine Zeta-Jones jest niesamowita. Naprawdę czułam, że mam ogromne szczęście, mogąc z nią pracować. Jest świetna, taka normalna. A przed spotkaniem z kimś, kto ma taki dorobek i taki talent, trochę się denerwowałam. To wielka postać. Wielu ludzi ją podziwia, ja też. Fantastycznie było ją poznać, ponieważ ona po prostu jest wyluzowana. A przy tym bardzo, bardzo profesjonalna. Byłam pod jej ogromnym wrażeniem. Bardzo chciałabym znów z nią pracować. A Luis jest bardzo uroczy – niewiarygodnie uroczy. Podkreśla, że nie powinniśmy stracić kontaktu. Zawsze stara się rozluźnić atmosferę na planie. Próbuje sprawić, by środowisko pracy było przyjemne. A w takim serialu jak „Wednesday”, który nagrywa się przez pięć lub sześć dni w tygodniu, dobrze było mieć kogoś, kto starał się rozluźnić atmosferę. Cała ekipa ciężko nad tym pracowała, a on podejmował z każdym interakcję, co naprawdę bardzo w nim doceniam.

Stylizacje i estetyka Wednesday są kultowe. Ludzie je znają i uwielbiają. Jak opisałabyś aktualną wersję looku Wednesday?

Pamiętam, że podczas pierwszej przymiarki kostiumów do serialu nasza ekipa nie chciała iść w stronę stereotypowej gotki, a jednocześnie pozostać w tej estetyce. Dużo z tego, co nosi i posiada Wednesday to vintage. Nieważne, czy trzymam lunetę, książki czy noże, to wszystko rzeczy vintage. Jeżeli chodzi o modę, Wednesday dużo się rusza, a my specjalnie daliśmy jej trochę niezbyt wygodnych rzeczy – niektóre z nich mogą być trochę kanciaste, co nadaje jej osobliwy wygląd, dzięki czemu ma się wrażenie, że coś jest nie do końca w porządku. To również jedyna postać przez cały czas ubrana na czarno-biało. W serialu ubiera się zgodnie ze współczesnymi trendami.

(Fot. materiały prasowe)

Porozmawiajmy trochę o procesie powstawania kostiumów, fryzury, makijażu – jak to było zamieniać się w Wednesday i w którym momencie czułaś, że naprawdę stajesz się tą postacią?

Wydaje mi się, że nie czułam się tą postacią aż do pierwszego dnia zdjęciowego. Wtedy po raz pierwszy miałam warkocze, po raz pierwszy założyłam sukienkę. Ekipa chciała zmienić coś w wyglądzie Wednesday, więc w czasie testów zrobili mi grzywkę. Na początku była bardziej postrzępiona, a warkocze były dłuższe. Przez cały czas nagrywania serialu tył mojej szyi był wygolony, tak by linia włosów wyglądała idealnie. Spędzili trzy godziny, próbując kolejnych zestawów doczepianych włosów, wiele razy je zmieniając. Pamiętam, że Tim Burton mówił: „O, te są za grube”, albo: „Te są za cienkie”, albo: „Te w ogóle nie są postrzępione” albo: „Te nie wyglądają wystarczająco naturalnie”. Kazał fryzjerce uczesać moją grzywkę dokładnie tak, jak chciał, a potem utrwalić ją lakierem. Przez resztę tygodnia moje włosy pozostawały właśnie w takim ułożeniu. Było to trochę stresujące, ale w końcu osiągnęliśmy efekt, na jakim nam zależało, a ja bardzo, bardzo dobrze się czuję z tym lookiem. Stał się moją drugą naturą. Dwa warkocze to dużo trudniejsza fryzura, niż można by się spodziewać. Moja fryzjerka, Nirvana, która jest niesamowita, powtarzała: „Ciało, umysł, dusza, ciało, umysł, dusza”, ponieważ uważała, że to pomoże zrobić perfekcyjny warkocz i czasami rzeczywiście pomagało. Była to nasza mała poranna mantra.

Opowiedz nam trochę o tym, jak się przygotowywałaś do zagrania tej postaci – o nauce szermierki, gry na wiolonczeli.

Szczerze mówiąc, bardzo się tym denerwowałam, ponieważ chciałam przedstawić ją w tak dobry sposób, na jaki zasługuje. Zależy mi na Wednesday i bardzo ją szanuję. Jeżeli chodzi o proces przygotowawczy, mam wiolonczelę i dwa razy w tygodniu chodziłam na lekcje gry na niej. Dwa razy w tygodniu miałam też lekcje szermierki. Kilka razy w tygodniu pływałam kanadyjką. Kazali mi też spróbować łucznictwa. Miałam kilka lekcji języków obcych, ponieważ w jednym z odcinków serialu mówię w innym języku. Ważną częścią przygotowania było też wzmacnianie fizycznych umiejętności. Lubię spacerować i biegać, więc wychodziłam po prostu na spacery we wtorkowe poranki i chodziłam jak Wednesday. Myślę, że ludzie mogą uważać, że oszalałam, bo wszystkiego spróbowałam. Próbowałam różnych postaw. Próbowałam różnych pozycji. Zastanawiałam się, jak intensywnie się porusza. Chciałam, by była konkretna, pewna i asertywna.

(Fot. materiały prasowe)

Tim Burton to oczywiście legendarny reżyser. Jak pracowało ci się z nim na planie?

Jest jednym z najbardziej uroczych reżyserów, z jakimi pracowałam, ale też zwraca uwagę na najwięcej szczegółów. Współpracuje z innymi, co jest miłe, szczególnie dla aktorów. Ufał mi i cenił moją opinię, sprawiał, że była zauważana na planie. To naprawdę bardzo wiele dla mnie znaczyło. Czułam, że Tim mnie wspierał. Zawsze prosił o moje zdanie, pytał, co myślę na temat konkretnych ujęć czy układu sceny. On nie jest do końca świadomy tego, że jest Timem Burtonem. Czuję, że miałam ogromne szczęście, że mogłam z nim pracować.

Masz ulubione filmy Tima Burtona?

Naprawdę uwielbiam „Sok z żuka”, szczególnie dlatego, że wiem, iż Michael Keaton improwizował w nim jak szalony, a pojawia się jedynie w 14 minutach filmu. Został mi w pamięci. Gdy byłam młodsza, ciągle śnił mi się „Sok z żuka”. Pojawiał się wszędzie, jakby był jednym z moich przyjaciół. Byłam nim strasznie zafascynowana. Właściwie nie powiedziałam o tym Timowi.

Tim Burton jest znany ze swojego specyficznego, często gotyckiego stylu tworzenia świata. Co według ciebie wniósł do warstwy wizualnej „Wednesday”?

Jego gotycki styl zdecydowanie się tam przebija. Był bardzo zdecydowany w kwestii kolorystyki, kadrowania i tego, jakich obiektywów mamy używać – podobało mu się, gdy ujęcia były szerokie, a obiektywy nie do końca konkretnie nakierowane. Dużo też rysował. Nie miał listy ujęć, ale rysował obrazki ze mną. Gdy weszło się do jego biura, było tam pełno rysunków serialu. Tim zaprojektował nawet to, jak miał wyglądać główny potwór. Scenarzyści przyszli do niego, a on powiedział: „No dobrze, to spotkanie na temat potwora”. Miał na biurku parę szkiców, a gdy scenarzyści je zobaczyli, powiedzieli: „Ten, to nasz potwór”. A potem po prostu podążaliśmy za tą wizją.

Serial wprowadza nowe miejsce, zwane Nevermore Academy. Opowiedz nam trochę o Nevermore i historii tej szkoły.

Nevermore została założona w roku 1791 i jest to dom dla wszystkich Dziwolągów. Mogą przyjeżdżać tam z całego świata. To w zasadzie skupisko wszelakich indywidualności z wyjątkowymi zdolnościami, jednak główne grupy stanowią tam gorgony, wilkołaki, wampiry i syreny. Są tam też inni, ze zdolnościami, które nie wpisują się w te cztery grupy. Nevermore to elitarna szkoła. Szkoła z internatem. Wszyscy noszą czarno-fiolerowe mundurki w paski i biorą udział w prestiżowych aktywnościach, takich jak kajakarstwo, szermierka czy łucznictwo. Ale to naprawdę piękna szkoła. Nevermore znajduje się w pobliżu miasteczka Jericho, gdzie żyją wszyscy normalni ludzie.

(Fot. materiały prasowe)

Serial zgłębia nowo odkryte nadprzyrodzone zdolności Wednesday. Jak wpisują się w jej historię w tym sezonie?

Wednesday uważana jest za Kruka, co oznacza, że ma wizje, w których widzi wydarzenia lub obrazy z przyszłości. Czasami są intensywne, czasami również krwawe. Bardzo wpływają na jej duszę detektywa, ponieważ jest ciekawa tego, co widzi, i chce to zrozumieć.

Wspomniałaś o miasteczku Jericho. Jakie napięcia istnieją pomiędzy nim a Nevermore Academy?

Jericho zostało założone przez Ojca Pielgrzyma Josepha Crackstone’a, który nie był fanem Dziwolągów. Próbował ich wszystkich zabić, a po jego śmierci i założeniu szkoły starano się zaprowadzić pokój, tak jak często robią to politycy i zwykli ludzie, którzy chcą wyglądać na lepszych, niż są w rzeczywistości. Istnieje jednak pewien rodzaj opresji w stosunku do Dziwolągów. Uczniowie Nevermore i mieszkańcy Jericho nie utrzymują ze sobą zbyt częstych kontaktów, ponieważ pałają do siebie wzajemną niechęcią.

W serialu poznajemy całą grupę nowych postaci, z którymi Wednesday nawiązuje kontakt. Opowiedz nam o jej relacji z nową współlokatorką Enid (Emma Myers), wilkołakiem, który uwielbia kolory tak bardzo, jak Wednesday ich nie znosi.

Relacja Wednesday z Enid zdecydowanie zmienia się w trakcie sezonu. Na początku to, jak bardzo Enid uwielbia swoje życie, praktycznie przeraża Wednesday. Ale obie trwają przy swoim, ponieważ zarówno Wednesday, jak i Enid są bardzo, bardzo pewne siebie. Ze względu na to, że są współlokatorkami, Wednesday akceptuje, że będzie musiała przyzwyczaić się do tej dziewczyny i jakoś poradzić sobie w tej sytuacji. Wydaje mi się, że ostatecznie nawiązują bardzo ważną i piękną więź, o której nie muszę wiele mówić, ale wiadomo, że szanują się nawzajem. Ich czyny mówią o tym, jak bardzo się lubią, choć pozostaje to tajemnicą.

Opowiedz nam trochę o relacji Wednesday z Biancą (Joy Sunday).

Ich relacja nie miała łatwych początków i tak naprawdę nie bardzo się dogadują. Wednesday i Bianca są dla siebie nieprzyjemne, ale nie jest to coś, czego Wednesday nie mogłaby znieść. Stanowią dla siebie konkurencję.

Jaka jest relacja pomiędzy Wednesday i Tylerem (Hunter Doohan), mieszkańcem Jericho, który w jakiś dziwny sposób staje się jej sprzymierzeńcem – a może nawet kimś więcej?

Relacja Wednesday z Tylerem zaczyna się jako relacja biznesowa. Staje się jej sprzymierzeńcem w każdym wymiarze. Tyler ciągle wtrąca się w życie Wednesday. Ona nie może tego do końca zrozumieć, ale on zawsze stara się jej pomagać. A ona zrobi wszystko, by dostać to, czego chce, lub znaleźć odpowiedź albo udowodnić swoje racje. Jednak im więcej czasu razem spędzają, tym bardziej Wednesday jest zaskoczona tym, z jakim spokojem i swobodą Tyler podchodzi do nadprzyrodzonych, czasami strasznych sytuacji, w jakich się znajduje. Docenia to w nim.

(Fot. materiały prasowe)

Wednesday poznaje również innego ucznia Nevermore, Xaviera (Percy Hynes White), artystę i medium. Jak układa się ich relacja?

Tak naprawdę Wednesday i Xavier znali się, gdy byli młodsi. On ją pamięta, natomiast ona nie może go sobie na początku przypomnieć. Widocznie bardzo się zmienił. Jest wyjątkowo otwarty w kwestii swoich uczuć, jednak dla Wednesday intymność jest niekomfortowa, ponieważ, jak już mówiłam, w tej wersji jest trochę bardziej aspołeczna i nie wie za bardzo, jak radzić sobie z uczuciami innych ludzi. Chce je od siebie odsunąć.

Opowiedz nam o relacji Wednesday z dyrektorką Weems (Gwendoline Christie), kierowniczką Nevermore Academy i dawną współlokatorką Morticii Addams.

To chyba moja ulubiona relacja w całym serialu, na równi z tą z Enid.

Obie są bardzo, bardzo silnymi kobietami. Wiedzą, czego chcą, i obie zrobią wszystko, by to zdobyć. Nie dają sobą pomiatać. Często się ze sobą spierają, ponieważ muszą chronić innych ludzi. Kłócą się, ale wydaje mi się, że darzą się wzajemnym szacunkiem, i myślę, że rozwija się w nich troska o siebie nawzajem.

Postać uwielbiana w „Rodzinie Addamsów”, Rączka (Victor Dorobantu), czująca odcięta ręka, odgrywa w tym sezonie kluczową rolę. Opowiedz nam o relacji Rączki z Wednesday.

Rączka to jej najlepszy przyjaciel. Członek rodziny. Wednesday nie przejmuje się, że może być dla niego zbyt ostra, ponieważ ich relacja ma dynamikę związku brata z siostrą. Są ze sobą bardzo, bardzo blisko, a ona zrobiłaby dla Rączki wszystko, pomimo że w życiu by się do tego nie przyznała. A on w otwarty sposób robi dla niej absolutnie wszystko. Szczerze mówiąc, to cichy bohater tego serialu.

Jakim doświadczeniem było dla ciebie nagrywanie scen z odciętą ręką?

Victor Dorobantu, aktor grający Rączkę, był na planie właściwie cały czas. Gdy go nie było, korzystaliśmy z nieruchomej ręki zastępczej – ekipa miała całą walizkę odciętych dłoni, każda w innej pozycji. Mówiliśmy: „O, dzisiaj chcemy tę słabowitą”. Albo: „O, dzisiaj poprosimy tę stoicką”. Każda była w innej pozycji, a my je układaliśmy. Jednak gdy już naprawdę nagrywaliśmy scenę, wyglądało to jak praca z każdym innym aktorem. Rączka mówi, miga i, szczerze mówiąc, praca z nim nie była niczym trudnym.

Redakcja Vogue.pl
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Jenna Ortega o Wednesday: Nikt jej nie zatrzyma
Proszę czekać..
Zamknij