Znaleziono 0 artykułów
30.03.2024

Sen o Warszawie. Jak Siemaszko fotografował powojenną stolicę

Fot. Z.Siemaszko (Dzięki uprzejmości DSH/@NAC)

Był gwiazdą i prekursorem fotografii ulicznej w Polsce, rozwinął imponującą 40-letnią karierę, zostawił dorobek, który pozwala spojrzeć na Warszawę inaczej niż zwykle. Wystawę, obejmującą dorobek z lat 50. i 60. XX w., „Zbyszko Siemaszko. Fotograf Warszawy”, można oglądać w Domu Spotkań z Historią albo online. O fenomenie artysty rozmawiamy z Julią Liberą, koordynatorką i producentką ekspozycji.

Historia Siemaszki zaczyna się sto lat temu w Wilnie. Przychodzi na świat w rodzinie prowadzącej atelier fotograficzne. – Tu zdjęcia robi Leonard, który pracuje też jako reporter, przyjmując zlecenia „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”. Pomaga mu żona Tatiana. Para ma trzech synów, których ojciec przyucza do zawodu, a potem zabiera na wojnę – mówi Julia Libera i dodaje, że najmłodszy, Zbyszko, pod pseudonimem Swojak walczy, ale też dokumentuje życie partyzanckie.

Fot. Z.Siemaszko (Dzięki uprzejmości DSH/@NAC)

Tradycje rodzinne od 1919, czyli fotograficzny Zakład Siemaszkowie

Po wojnie i maturze w dorosłe życie wchodzi, wybierając studia ekonomiczne w Warszawie. Fotografia wciąż mu towarzyszy – dla rozmaitych instytucji dokumentuje odbudowane zabytki. Na początku lat 50. XX wieku bogate doświadczenie pozwala mu zacząć współpracę z tygodnikiem „Stolica”.
– To było chyba jedyne na świecie czasopismo, poświęcone wydarzeniom konkretnego miasta. A Siemaszko szybko stał się tam ulubionym fotografem. W niektórych okresach co druga okładka jest jego autorstwa – dodaje Libera. Podkreśla, że wtedy Zbyszko zawodowo kwitnie. Wciąż krąży po mieście, szukając dobrego tematu, zna każdy zaułek, przygląda się ludziom. Jest fotografem ulicznym, choć nikt tego terminu jeszcze nie używa. 
– To ciekawe, że chociaż do swoich autorytetów zaliczał m.in. Czesława Olszewskiego, świetnego fotografa architektury, sam wolał kadry z życia miasta. Fotografował przechodniów, zaobserwowane scenki rodzajowe. – mówi Libera.

Fot. Z.Siemaszko (Dzięki uprzejmości DSH/@NAC)

Modernizm i nocne życie. Pochwała nowoczesności na zdjęciach Siemaszki

Zdjęcia z lat 50. i 60. pokazują nową Warszawę – MDM, osiedle WSM na Kole, Muranów. Jasne bryły czytelnie odcinają się od zgliszczy zrujnowanej stolicy. Szerokie kadry i lotnicze fotografią zdradzają śmiałe rozwiązania planistyczne. – Wokół pałacu kultury latał helikopterem. Z powietrza fotografował też Sady Żoliborskie i Bielany – mówi Libera. I przyznaje: – Był gadżeciarzem. Jeździł po mieście simcą (Simca Aronde, samochód francuski – przy. red) i często parkował specjalnie w kadrze, np. przy blokach, żeby na zdjęciu dodać im nowoczesności
Bo rzeczywiście Warszawa na jego zdjęciach z czasów siermiężnego PRL-u tchnie optymizmem – młodzi, modnie ubrani ludzie, świetna modernistyczna architektura i słońce. Pomocna okazuje się estetyka czarno-białych kadrów, miękkiego ziarna fotograficznego. Dopiero po dłuższym czasie wpatrywania się w zdjęcie oko widza dostrzega bryły brudnego śniegu, ruiny domów na drugim planie czy jezdnie z dziurami. Szokiem dla współczesnego odbiorcy wydają się „czyste” kadry, bez banerów, szyldów czy pusta przestrzeń szerokich ulic bez sznurów aut. Neony, które układają się w odrębny cykl zdjęć Siemaszki wydają się wieczorową biżuterią miasta. Na pierwszy plan wysuwają się nowoczesność i optymizm.

Fot. Z.Siemaszko (Dzięki uprzejmości DSH/@NAC)

Stacje kolejowe na Powiślu i szkielet powstającej Rotundy przypominają rzeźby miejskie. Wrażenie robi wnętrze nieistniejącego już Supersamu z monumentalną mozaiką i życie toczące się w Klubie Międzynarodowej Prasy i Książki – Empiku. Siemaszko wchodzi do modelowych mieszkań w bloku, z modną meblościanką, podgląda życie toczące się w socrealistycznych budynkach na ul. Marszałkowskiej. Latem odwiedza plaże nad Wisłą, gdzie spędzają czas zakochani, przed ważną premierą obserwuje Plac Teatralny, zapełniający się eleganckimi autami.
– Koloryzuje rzeczywistość, ale nie można powiedzieć, że jest fotografem propagandowym – zastrzega kuratorka. 
Buduje idealistyczną narrację na potrzebę trudnych czasów. Takim prawem rządziły i wciąż rządzą się kolorowe magazyny.

Fot. Z.Siemaszko (Dzięki uprzejmości DSH/@NAC)

Siemaszko był prekursorem fotografii ulicznej w Polsce. Cztery dekady kariery

W nieprzebranym portfolio trudno wyróżnić okresy twórczości. Wszystko zależy od tematu. Eksperymentuje formalnie, ustawiając aparat na statywie i „łapiąc postaci”, wychodzące z Nowego Światu. Tworzy serię spontanicznych portretów.  – Przechodnie uchwyceni wyjątkowo w kolorze, zaskoczeni lub nieświadomi obecności fotografa. Cała seria przypomina trochę ujęcia z filmu lub ze współczesnych ujęć street fashion – mówi Libera.
Innym razem Siemaszko szuka kompozycyjnych ram w architekturze, cieniach, rytmach. Lubi zatrzymywać energię chwili, rejestrując powódź na Puławskiej, złamaną latarnię albo zwyczaj jeżdżenia „na cycku”, czyli trzymając się paki samochodu, albo tyłu tramwaju. Czasem interesuje go bergsonowski decydujący moment, zamrożony w czasie.

Fot. Z.Siemaszko (Dzięki uprzejmości DSH/@NAC)

Redakcja „Stolicy” docenia jego fotografię odpowiednim, podkreślającym charakter zdjęć, layoutem. Okładki z jego kadrami pozbawione są krzykliwych nagłówków, prezentują zaskakujące dziś kadry — zamiast twarzy są budynki, sceny, abstrakcyjne kompozycje zbudowane z różnych postaci. Tylko subtelne opisy naprowadzają na kontekst – takie jak „Nowe domy na Sadybie” albo „Wieczór w Al. Jerozolimskich”.
Po karierze w „Stolicy” Siemaszko zmienił redakcję na „Perspektywy”. 
– Ten magazyn nie tylko drukował dobrej jakości fotografie, ale poświęcał też dużo miejsca fotoreportażom – czasami  zagranicznym, a to w PRL-u był wyjątek. Siemaszko pracuje w „Perspektywach” do końca, do momentu zamknięcia redakcji – opowiada Julia Libera.
Odchodząc na emeryturę w latach 90., mijają się z erą fotografii cyfrowej i Photoshopa.

Fot. Z.Siemaszko (Dzięki uprzejmości DSH/@NAC)

Ale jego historia jest opowieścią o ciągłości. Swoją karierę w powojennej Polsce rozwijał równolegle do zakładu „Fotografia Siemaszkowie”, który prowadził z ojcem Leonardem. Tradycyjne atelier przy ul Grójeckiej 40, gdzie można było i wciąż można wywołać zdjęcia, zamówić sesję, albo zrobić portrety do dokumentów, przejął po nim syn Maciej, a następie wnuk Filip, który wciąż kultywuje rodzinną tradycję, a dodatkowo zajmuje się spuścizną dziadka. Archiwizuje odkrywane zdjęcia. Identyfikuje, opisuje, konserwuje, współpracuje z agencjami zdjęć i kuratorami.
– Zdjęcia Siemaszki znałam dobrze od 2016 roku, kiedy w DSH zrobiliśmy wystawę, w której skupialiśmy się na architekturze – nowo otwartych dworcach, sklepach i kawiarniach. Tym razem tematem są również ludzie – mieszkańcy miasta uchwyceni w ruchu, czasem w  zaskakujących sytuacjach, jak choćby jazda na nartach wodnych na Wiśle – mówi kuratorka. Dziś wizja nowoczesnego miejskiego życia, miesza się z romantyzmem i nostalgią. Siemaszko wciąż pozwala nam śnić sen o Warszawie.

Wystawę „Zbyszko Siemaszko. Fotograf Warszawy” można oglądać do 8 września, w DSH przy ul. Karowej 20 w Warszawie albo w internecie.

Fot. Z.Siemaszko (Dzięki uprzejmości DSH/@NAC)
Fot. Z.Siemaszko (Dzięki uprzejmości DSH/@NAC)
Fot. Z.Siemaszko (Dzięki uprzejmości DSH/@NAC)
Fot. Z.Siemaszko (Dzięki uprzejmości DSH/@NAC)

 

Basia Czyżewska
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Sen o Warszawie. Jak Siemaszko fotografował powojenną stolicę
Proszę czekać..
Zamknij