Znaleziono 0 artykułów
23.06.2024

Jak odzyskać sens posiadania przedmiotów

Julia Piekiełko i Piotr Niemyjski, Fot. ŁAD Studio

Jeśli miseczka, której używasz przy śniadaniu, ma swoją historię, powstała w nawiązaniu do rzemieślniczej tradycji i jest piękna, to rutynową czynność może zmienić w miłe doświadczenie. Sār selekcjonuje właśnie takie wyjątkowe wzornictwo z Polski i Indii. Rozmawiamy z twórcami tego concept store'u – Julią Piekiełko i Piotrem Niemyjskim.

W Indiach wciąż powstają rzeczy niezwykłe – wykonane z naturalnych materiałów, w tradycyjnych technikach. Z wycyzelowanymi drobnymi elementami, które czasem zostały wypracowane dzięki doświadczeniu pokoleń. Odpowiedni splot, dzióbek, zamknięcie czy uchwyt pozwalają dobrze służyć tym rzeczom przez lata. Trudno nazwać je produktami, to raczej obiekty z własną historią i estetyką. O ich wyjątkowości najlepiej świadczy zresztą niedostępność.

Stara porcelanowa misa pamiętające czasy wymian portowych miedzy Madrasem w Indiach a Kantonem.

Jeśli chcę kupić ceramiczny garnek Karipot, polerowany liściem, powinnam zamówić go do końca czerwca, wtedy mogę spodziewać się, że dotrze do mnie w okolicach września. Mała manufaktura w Bangalore nie działa na akord. Kluczowy jest odpowiedni materiał – glina rzeczna połączona z kamieniem z rejonu Longpi. Przedmiot powstaje przy zachowaniu etapów: dwa wypały, szczotkowanie i polerka. 

Garnek mieni się w metalicznych odcieniach, przypomina trochę polski siwak, ale, w myśl bauhausowskiej maksymy o tym, że „funkcja czyni formę”, nie o wygląd tu chodzi. Do idealnie wygładzonych ścianek nic nie przywiera, materiał łatwo się nagrzewa, nie wchłania wilgoci ani nie przenosi zapachów. – To idealne naczynie do gotowania jednogarnkowych dań, w których smaki mieszają się i dojrzewają. Jest odporny, sprawdza się w piecu, na palniku gazowym czy elektrycznym, otwartym ogniu – Julia wylicza zalety naczynia.

Zestaw ceramicznych ręcznie wykonanych garnków TiiPoi. Zdjęcia: Piotr Niemyjski

Przy zamówieniach uwzględniany jest również kalendarz świąt religijnych i rytm pór roku. – Wyobraź sobie, że pledy, których tkanie trwa cztery tygodnie, mogą powstać w bardzo określonym momencie roku. Przędza bawełniana potrzebuje niskiej wilgotności powietrza, żeby dobrze się układała na ręcznym krośnie, okres monsunów przekreśla w tym przypadku sens jakichkolwiek działań – mówi Julia. I dodaje: –  Podobnie jest z farbowaniem cienkiej bawełny w technice ajrakhu, z której powstają nasze szlafroki. Barwnik pozyskiwany z korzenia bławatka, nanoszony na cieniutką bawełnę przy pomocy drewnianych matryc w porze suchej będzie stawał się świetlisty i czerwony, ale wraz z rosnącą wilgotnością powietrza jego odcień będzie stopniowo ciemnieć, aż do głębokiego brązu. Ten naturalny proces – zachodzący bez potrzeby kontrolowania przez kogokolwiek – sprawia, że każdy metr tkaniny staje się unikatowy. Te przedmioty dojrzewają, każdy element ich powstawania, a potem użytkowania, ma znaczenie.

Pled Sujni wykonany specjalnie dla SĀR w limitowanej kolekcji. Fot: Piotr Niemyjski

Cocept store Sār, czyli esencja Indii w Warszawie

Przygoda Julii z Indiami zaczęła się niedługo po studiach z grafiki na katowickiej ASP. Krótki wyjazd przyniósł szalony pomysł – pracę w Bollywood. A potem wąską specjalizację – łączenie operatorów filmowych z całego świata z reżyserami wielkich indyjskich produkcji. 

Sześć lat spędziła w Mumbaju, budując mosty pomiędzy kulturami. Tłumaczyła koncepcje i działała na styku różnic kulturowych. Wchodziła w mentalne niuanse, niedostępne Europejczykom. – Udało mi się wypracować stabilną pozycję zawodową, ale po pewnym czasie straciłam przekonanie, że ta praca jest wyzwaniem. Chyba poczułam, że sama potrzebuję realizować się twórczo. 

Lullaby autorstwa Agnieszki Bar dostępny tylko w SĀR. Fot. Piotr Niemyjski

Jej ścieżką było przecież malarstwo, które wciąż uprawiała. Powrót do Polski wydawał się naturalny, podobnie jak wykorzystanie indyjskiego doświadczenia. O pomyśle na przestrzeń, która byłaby concept store’em, ale też miejscem spotkań i osią nowych projektów, Julia rozmawiała z Piotrem przy śniadaniach. – Chcieliśmy otworzyć miejsce, które opowie o Indiach, ale nie straci kontekstu polskiej tkanki – wyjaśnia i pokazuje przykłady designu, który starannie wyselekcjonowali, poznając artystów i rzemieślników pracujących nad Wisłą. Nieregularne szale REST Studio, tkane na eksperymentalnych krosnach z naturalnie barwionej przędzy z domieszką kaszmiru i jedwabiu. Łyżeczki wystrugane z jesionowego drewna przez Jakuba Przyborowskiego czy prace Agnieszki Bar z lanego barwionego szkła, wdmuchiwanego w wiklinowe kosze – matryce. Te prace tracą już jednoznaczne funkcje misy czy wazonu. Nieregularność, kolor czy faktura zmieniają je w organiczne rzeźby. Julia pokazuje też swoje obrazy. – Po świetle i natężeniu barwy łatwo przekonasz się, które pochodzą z Indii, a które namalowałam już w Polsce – mówi.

Pod marką Sār produkuje też krótkie serie kadzideł, świec woskowych i szlafroków czy obrusów. – Sār to słowo, które do nas przyszło. Ma dobre brzmienie, jest krótkie i łatwe do zapamiętania, więc zostało. Pochodzi z sanskrytu i oznacza coś, co zostało wyssane z wnętrza. To może być esencja albo dusza – mówi Julia, tłumacząc nazwę projektu, ale też klucz subiektywnej selekcji, jaką robią z Piotrem. 

Cały tekst znajdziecie w nowym wydaniu „Vogue Polska Living”. Do kupienia w salonach prasowych oraz online z wygodną dostawą do domu.

Pled Sujni wykonany specjalnie dla SĀR w limitowanej kolekcji 

Ceramiczne obiekty Mandy Pang wykonane specjalnie dla SĀR

Misa z talerzem toczona z miedzi TiiPoi

Podstawka autorstwa Jakuba Przyborowskiego wykonana dla SĀR

Zbliżenie na karafkę autorstwa Agnieszki Bar z kolekcji Mini Set On Finger

Basia Czyżewska
  1. Kultura
  2. Design
  3. Jak odzyskać sens posiadania przedmiotów
Proszę czekać..
Zamknij