Roman Polański jest wybitnym artystą. Zgwałcił też 13-letnią dziewczynkę. Wielu bohaterów moich reportaży odezwało się do mnie w dzień przyjazdu reżysera do łódzkiej filmówki. Zastanawiam się, ile jest ofiar przemocy seksualnej w Polsce, dla których to trudna wizyta.
– I oni idą... Ci wszyscy artyści będą podawać rękę reżyserowi, który wykorzystał dziecko. Nie mam siły żyć w tak strasznym świecie – mówiła mi w czwartek wychowanka z ośrodka siostry Bernadetty.
Przez cały dzień otrzymywałam wiadomości związane z wizytą Romana Polańskiego w Łodzi. Artyści i studenci filmówki przysyłali screeny z wypowiedziami osób wyśmiewających niektórych studentów. Wśród komentujących wiele znanych nazwisk:
„Wstyd mi za nich. Mistrz jest wielki, a oni to zero”.
„Histeria wokół wizyty Polańskiego w szkole filmowej w Łodzi – oburzająca!”.
„To schyłek człowieczeństwa. Rośnie nam V kolumna beztalenci, bezdusznych małych morderców. Skandal”.
„Mam nadzieję, ze adepci sztuki filmowej nakręcą w przyszłości parę zajebistych telenowel z udziałem równie zajebistych w ich mniemaniu aktorów”.
„Ale, że na PWSFTviT znalazło się tylu pisuarów, wierzyć się nie chce. Żałosne to. Przypomina dawną fascynację komunizmem pryszczatych” .
„To wnuki pisowskich dziadków i dzieci pokolenia JPII”.
„Młodzi już po wypraniu mózgów i bez serc (…) Najbardziej moralni bywają, a na ogół są najbardziej niemoralni”.
„Jak można nie chcieć się spotkać z tak wielkim reżyserem? To chorzy ludzie”.
„Kołtuni, gnojki, nieuki”.
Pod postem rektora szkoły filmowej w Łodzi, który pisał: „Przeraża mnie ta nagła aktywność i epatowanie podnieconą, ciemną energią”, dodałam komentarz: „Roman Polański jest wybitnym artystą. Zgwałcił też 13-letnią dziewczynkę. Gdy mamy do czynienia z dzieckiem, zawsze i bezwzględnie jest to gwałt”.
Dziecko nie jest w stanie świadomie wyrazić zgody na kontakt seksualny.
Kilka osób, które bardzo cenię, zwróciło mi uwagę, że działam wbrew swoim interesom. Bo potrzebuję teraz wsparcia środowiska filmowego w innych sprawach. Kolejny komentarz od osób ze świata artystycznego – niektórzy zaczęli mówić: „Kopińska jak Piesiewicz, niebawem zrobi coś bardziej hardkorowego od sprawy Polańskiego i to wyjdzie”.
Ludzie, którzy uważają mnie za pruderyjną, mylą się. Od zawsze bliskie jest mi środowisko lewicowe czy też bohemy, bo nie jest oceniające. Przebywanie wśród filmowców jest dla mnie inspirujące. I rzeczywiście uważam, że komentarz dotyczący Romana Polańskiego na stronie szkoły filmowej był wbrew moim interesom. Ale nie zawsze należy postępować w zgodzie z własnymi interesami.
Najważniejszy argument ludzi nawołujących, by o tej sprawie zapomnieć? „Ofiara przebaczyła reżyserowi”.
W pracy reporterskiej wielokrotnie patrzyłam w oczy ofiarom gwałtów. Wiele lat temu postanowiłam ujawnić przemoc duchownych w instytucjach zamkniętych oraz pedofilię księży w Polsce. Moje reportaże publikowane w „Gazecie Wyborczej” wywołały dyskusję w społeczeństwie.
By z ogromu zgłaszanych do mnie spraw wybrać te jednoczące Polaków, musiałam najpierw zapoznać się z licznymi sprawami pedofilii w całej Polsce.
Często ofiary bronią swoich oprawców. Zwłaszcza przy molestowaniach. Gdy mieszkańcy wsi proszą, by ksiądz o skłonnościach pedofilskich przestał odprawiać msze, niekiedy rodzina ofiar podkreśla, że „niewiele się wydarzyło”, „ksiądz przytulał, dotykał w miejsca intymne, dziecko nie ma pretensji”, „teraz już jest stary, sprawa była wiele lat temu, dlaczego ma nie odprawiać mszy?”.
Ludzie, którzy ujmują się za księżmi pedofilami w małych miejscowościach, zwykle wykorzystują do tego sprawę Polańskiego. – Przecież ksiądz jedynie podotykał, a znany reżyser penetrował dziecko i nadal artyści przychodzą na spotkania z nim – podkreślają.
Po całej dyskusji pod komentarzem otrzymałam wiadomość od Pawła, bohatera mojego reportażu o siostrze Bernadetcie: „Ogólnie jesteś bardzo silna, że wytrzymujesz wszystkie komentarze od tych wrogich ludzi. Dziękuję ci za wszystko”.
Rzadko mam kontakt z bohaterami. W przypadku tekstów śledczych bardzo uważam, by się nie zaprzyjaźniać, bo wówczas stałabym się nieobiektywna. Rozmowa z bohaterem pozytywnym to jedynie 1 proc. pracy nad tekstem, 99 proc. to weryfikacja – dokumenty, śledztwo, rozmowy z przełożonymi oprawców, dotarcie do policjantów, prokuratorów itp. Dopiero wtedy czytelnicy mają pewność, że czytają prawdę. Metodologia i uważność, a u mnie pewna wręcz obsesyjność sprawdzania faktów, dają gwarancję rzetelności.
Wielu bohaterów po latach odezwało się do mnie właśnie w dzień przyjazdu Romana Polańskiego. Przeżywali to wydarzenie. Mogłabym milczeć, każdemu odpowiedzieć indywidualnie. Ale zastanawiam się, ile jest ofiar przemocy seksualnej w Polsce, dla których to trudna wizyta.
Jedna z moich ukochanych piosenek to „Tak… Tak… To ja” Republiki ze słowami „Ten w lustrze to niestety ja”. Gdybym teraz milczała, nie umiałabym patrzeć w lustro.
Kontakt z autorką przez stronę www.justynakopinska.pl
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.