Na swojej drodze reportera spotkałam wielu samotników. Trudno im odnaleźć sens w tym całym zgiełku, który nas otacza, choć usilnie go poszukają. Gdy opisywałam historie samobójstw, zaskoczyło mnie to, jak wielu bliskich zmarłych mówiło: „Myślałem, że wszystko jest w porządku. Powtarzał, że u niego dobrze”. Tak jakby ludzie nie pokazywali prawdziwych uczuć, a jedynie maskę, którą świat powinien zobaczyć.
„Moją ambicją był negować. Cały mój świat, zapełniony czy opustoszały, prowokował wyłącznie do negacji – mówiła Susanna w „Przerwanej lekcji muzyki”. – Gdy miałam wstać z łóżka, spałam dalej; gdy miałam mówić, milczałam; gdy czekała mnie przyjemność, unikałam jej. Mój głód, moje pragnienie, moja samotność, moje znudzenie i mój strach były arsenałem broni, po który sięgałam przeciwko memu wielkiemu wrogowi – światu. Oczywiście, moja broń nie miała dla świata żadnego znaczenia, a mnie zadręczała. Jednak cierpienia dawały mi ponurą satysfakcję. Udowadniały, że istnieję”.
Przypomniały mi się te słowa, gdy usłyszałam historię polskiego księdza, który popełnił samobójstwo. Jego przyjaciel mówił. – Szymon niszczył sam siebie. Zupełnie nie dbał o własne ciało. Był nastawiony negatywnie do wszelkich ćwiczeń fizycznych, sportu, wędrówek – wszystko, co wiązałoby się z zaangażowaniem ciała. Kiedyś zaczął mówić, że nie chce żyć w takim świecie. „Gdzie każdy gra w jakimś teatrze. Gdzie żyjesz po to, by zaspokajać czyjeś pragnienia”
Zaczął kwestionować sens bycia w zakonie, a później bycia poza nim. Bo jak podkreślał, konformizmu wymaga się wszędzie. W słoneczny styczniowy dzień usunął wszystkie dane z komputera, strony, na które wchodził i dokumenty. Założył pętlę na szyję. Odnalazł go kolega brata.
Kilka dni temu obchodziliśmy światowy dzień walki z depresją. Kolejne osoby opisały swoje doświadczenie z tą chorobą.
Pamiętam, jak duże znaczenie miał wywiad ze sportsmenką Justyną Kowalczyk, zrobiony kilka lat temu przez Pawła Wilkowicza. Tytuł: „Trzy ostatnie lata mojego życia okazały się kłamstwem”. Kowalczyk mówiła: „Od ponad roku mam zdiagnozowane stany depresyjne. Walczę z bezsennością. Może by się zebrało kilkadziesiąt nocy, które w tym czasie normalnie przespałam. Walczę ze swoim organizmem, z ciągłymi nudnościami, zasłabnięciami, gorączkami po 40 stopni, lękami (…). Bywały takie dni, gdy jedynym moim widokiem był sufit w pokoju. Gdy nie miałam siły ani chęci wstać z łóżka, a jedynym pytaniem było: po co?”.
Reportaż o zmarłym księdzu zakończyłam słowami: „Coś ci jeszcze powiem. Bo jeśli nie ma nieba, to nigdy się nie dowiesz. Rok później powiesił się twój młodszy brat Marcin, też były zakonnik”.
Na swojej drodze reportera spotkałam wielu samotników. Trudno im odnaleźć sens w tym całym zgiełku, który nas otacza, choć usilnie go poszukają. Gdy opisywałam historie samobójstw, zaskoczyło mnie to, jak wielu bliskich zmarłych mówiło: „Myślałem, że wszystko jest w porządku. Powtarzał, że u niego dobrze”. Tak jakby ludzie nie pokazywali prawdziwych uczuć, a jedynie maskę, którą świat powinien zobaczyć.
Może ważne jest to, by zdejmować ją jak najczęściej potrafimy.
Kontakt z autorką przez stronę www.justynakopinska.pl
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.