Jak w korporacji przekształcić koleżeńską relację w braterstwo? Przyjmować do pracy ludzi o wspólnych wartościach. I liderów, którym naprawdę zależy na tym, żeby ich podwładni osiągnęli sukces.
– Jak sprawdzić, czy jesteś dobrym szefem? Jeśli zapytasz pracownika: „Jak mija twój dzień?” i jesteś szczerze zainteresowany, co ci odpowie – mówi Simon Sinek, autor książek o środowisku pracy w korporacjach.
Sinek opowiadał, jak spotyka liderów, którzy pytają o nastrój, ale to tylko płytkie zainteresowanie, pewien spektakl odgrywany dla innych i samego siebie. Gdy pracownik zaczyna odpowiadać, rzucają: „Muszę uciekać”.
Sinek podkreśla, że powtarzające się czynności u liderów korporacji, które sprowadzają się choćby do małego, ale prawdziwego zainteresowania losem pracowników, powodują poczucie bezpieczeństwa. A bezpieczeństwo to fundament rzetelnej pracy. – „Lubię moją pracę” oznacza: „Dobrze mi płacą, wyzwanie jest ciekawe, ludzie są fajni”. „Kocham moją pracę” to: „Nie chcę pracować nigdzie indziej, nie dbam o to, ile ktoś mi zaoferuje, zależy mi na przebywaniu tutaj, bo jestem otoczony ludźmi godnymi zaufania” – podkreśla w wykładzie o przywództwie i relacjach w biznesie. – W biznesie mamy kolegów i współpracowników, w armii są bracia i siostry. Jeżeli twoja struktura korporacji jest silna, ludzie zaczynają myśleć o sobie jak o braciach i siostrach. Jak przekształca się relację koleżeństwa w braterstwo? Przyjmuje się do pracy ludzi o wspólnych wartościach i liderów, którzy chcą sukcesu swoich pracowników, budując ich pewność siebie – dodaje.
Ostatnio mój przyjaciel, prezes dużej firmy, opowiadał, że wiele osób przeżywa stres każdego dnia, bo ich korporacje rekrutują pracowników na podstawie performance, a nie trust. Jego zdaniem najlepszy jest pracownik utalentowany, którego można jeszcze obdarzyć zaufaniem. Ale lepszy jest człowiek godny zaufania, potrzebujący więcej czasu na naukę, niż geniusz donoszący na kolegów i firmę. Ważne, żeby nie tworzyć atmosfery, w której dopuszczalne są pomówienia.
W książce „Polska odwraca oczy” pisałam o prezydencie miasta pobierającym 10 proc. pensji od swoich pracowników. Podjeżdżał z nimi do bankomatu i prosił o wypłacenie części pieniędzy dla niego. Gdy już miał opanowany urząd miasta, przeniósł tę zasadę na spółki miejskie. Później, kiedy został oskarżony, sędzia uznała, że jako lider miał prawo do takich działań. Również przez takie decyzje ludzie, z którym rozmawiałam jako reporter, często podkreślali, że nie czują się bezpieczni, nie mają więzi przyjacielskich i koleżeńskich opartych na zaufaniu i bliskości.
A jak pisał Ryszard Kapuściński, „podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć”.
Kontakt z autorką przez stronę www.justynakopinska.pl
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.