Raport Światowego Forum Ekonomicznego zapowiada, że czeka nas co najmniej sto lat walki o prawa kobiet, nim mężczyźni zaczną postrzegać je jako równoprawne osoby. Poglądy nowego ministra edukacji rodzą obawę, że Polsce sto lat nie wystarczy.
„Kariera w pierwszej kolejności, a później może dziecko. Prowadzi to do tragicznych konsekwencji. Jak się pierwsze dziecko rodzi w wieku 30 lat, to ile tych dzieci można urodzić? To są konsekwencje tłumaczenia kobiecie, że nie musi robić tego, do czego została przez Pana Boga powołana” – mówił podczas konferencji na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim poseł Przemysław Czarnek.
„Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją” – mówił podniesionym głosem Przemysław Czarnek, wówczas członek sztabu prezydenta, na antenie TVP Info. Koledzy posła tłumaczyli, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu i odnosiły się do homoseksualnych osób na zdjęciach z parady równości.
„Niekiedy istnieje konieczność zastosowania przymusu fizycznego, w tym kary cielesnej (…) Konieczność stosowania tego rodzaju kar wydaje się być oczywista: qui bene amat, bene castigat (kto kocha naprawdę, ten karci surowo), melius est pueros flere quam senes (lepiej płakać w dzieciństwie niż na starość) – mówili starożytni, którym trudno zarzucić wyznawanie nierealistycznej wizji człowieka” – tłumaczył poseł, a obecnie minister edukacji.
Prawo i Sprawiedliwość cechuje duże wyczucie społecznego odbioru swoich przedstawicieli. Potrafią schować ministra Antoniego Macierewicza, jego asystenta Bartłomieja Misiewicza, a nawet samego „skromnego posła” Jarosława Kaczyńskiego, jeśli to pomaga wygrać wybory.
Nominacja Przemysława Czarnka na jednego z najważniejszych ludzi w państwie, mającego realny wpływ na edukację obywateli, oznacza, że osoby u władzy w Polsce uznały, że poglądy posła odzwierciedlają pragnienia społeczeństwa.
W patriarchalnym świecie ludzie postrzegani jako słabsi muszą być poddani kontroli. Uczyć się posłuszeństwa. Wierzyć w magiczną siłę panów. Zwykle pragnienie kontroli i władzy nad drugim człowiekiem dotyczy kobiet, dzieci i ludzi postrzeganych za gorszych.
Zaczyna się od marzeń o władzy. Człowiek poddany tym pragnieniom wypiera ideę równości, prawa obywatelskie, by nie skonfrontować się z problemem: niskim poczuciem własnej wartości, którego objawem jest chęć dominacji nad innymi. Tłumaczy się, że kontrola jest uzasadniona dobrem „sobie poddanych”.
W wielu krajach kobiety nie mają jeszcze zagwarantowanych praw podstawowych: równego dostępu do edukacji i możliwości pracy.
W zamożnych krajach, np. w Japonii, kobiety i tak wykonują cztery razy więcej bezpłatnych zajęć – sprzątanie, opieka nad dziećmi – niż mężczyźni. We wszystkich państwach częściej doświadczają przemocy fizycznej. Według raportu na równouprawnienie w sprawach gospodarczych poczekamy około 250 lat.
Zmiany zaczynają się od świadomości dziewczynek i chłopców w rodzinie i szkołach. Jeśli we wczesnych latach wpoi się dzieciom brak równości i szans lub podział na gorszych i lepszych, to żadne regulacje w firmach nie będą w pełni skuteczne.
Bo „tragiczne konsekwencje” to dla wielu po prostu świadomość, że współczesna kobieta ma wybór i może żyć, jak chce.
Kontakt z autorką przez stronę www.justynakopinska.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.