Organizacja Ordo Iuris domaga się wypowiedzenia konwencji stambulskiej, która przeciwdziała przemocy wobec kobiet. Dokument skupia się na rozwiązaniu problemu, a nie na ideologii i przekonaniach.
Polska to ciekawy kraj dla pedofilów i gwałcicieli. Wielu mężczyzn skazanych prawomocnie za gwałt nie spędziło ani jednego dnia w więzieniu. Kary za długotrwałą przemoc fizyczną i psychiczną były przez lata porażająco niskie. Nie słyszałam, by w innych krajach przestępcy seksualni po wyroku odprawiali msze święte.
Zmiana w świadomości dotycząca przestępstw wobec kobiet jest powolna. Jako dziennikarka spotykałam się ze stwierdzeniami sędziów, że za molestowanie kobiet nie powinno być żadnej kary.
Konwencja stambulska ma na celu zwiększenie świadomości. To dokument międzynarodowy, zatem siła jego działania jest inna niż aktów państwowych. Mobilizuje do współpracy agencje rządowe, zobowiązuje kraje do gromadzenia danych statystycznych, wspiera badania dotyczące dyskryminacji kobiet.
Organizacja Ordo Iuris, zyskująca w ostatnich latach na znaczeniu, domaga się wypowiedzenia konwencji. Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg oznajmiła, że Polska to rozważa. Wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski argumentował, że konwencja stambulska mówi o religii jako przyczynie przemocy wobec kobiet, a Prawo i Sprawiedliwość chce po prostu wypowiedzieć ten „genderowy bełkot”.
Według konwencji przemocy nie można uzasadniać religią. Nie jest dookreślane, jaką religią. Badając w Polsce sprawy na temat przemocy wobec kobiet i dzieci, przekonałam się, że habit zakonny może zamydlić ludziom oczy. Jane Eisner, była naczelna nowojorskiego „The Forward”, mówiła mi, że najtrudniejszym dla niej artykułem, który spotkał się z gniewem części czytelników, był materiał o wykorzystywaniu dzieci przez rabinów.
Należy dbać, by nie uzasadniać żadną religią okrutnych praktyk na kobietach i dzieciach. Konwencja porusza w szczególności temat okaleczania narządów płciowych i przestępstw w imię honoru.
Organizacja Ordo Iuris, opowiadająca się za wycofaniem z konwencji, dążyła wcześniej do wycofania z kompromisu dotyczącego przerywania ciąży. Na stronie Instytutu Ordo Iuris pojawiła się zapowiedź debaty „Czy zakazać rozwodów?”, którą usunięto po fali krytyki internautów. Członkowie organizacji, nieukrywający swoich poglądów i dążeń, w ostatnim czasie uzyskują wpływowe stanowiska.
Rozumiem, że celem organizacji jest ochrona moralności i tradycyjnej Polski. A dla rządzących to po prostu wpływowy sojusznik z ugruntowaną pozycją. Tylko że każdy dokument zawiera zapisy, z którymi organizacja może się nie zgadzać, bo w różnorodnym świecie stworzenie aktów międzynarodowych odpowiadających każdemu człowiekowi nie jest możliwe.
Czytając parę lat temu konwencję stambulską, pomyślałam, że tekst jest wypośrodkowany poglądowo, są zapisy, które mogą nie odpowiadać prawej stronie, ale są także zapisy nieodpowiadające lewej. I takie są nieomal wszystkie międzynarodowe dokumenty. Skupiają się na rozwiązaniu problemu, a nie na ideologiach i przekonaniach.
Zawsze imponują mi osoby, których poglądy nie mają związku z przynależnością do grup wpływu. Czy przekonania Ordo Iuris są niezależne od poruszanych przez nią tematów? Czy możliwe jest oświadczenie krytykujące medialny ślub w Łagiewnikach? A może obrona wartości jest tu wybiórcza? Dla kogo są zakazy, a dla kogo przywileje?
Siła wypowiedzi moralizatorów – pozornie spójnych, nastawionych przeciwko ideologii i w obronie religii – może zagłuszyć temat ochrony słabszych.
Na ołtarzu ideologicznych sporów nie można składać bezpieczeństwa kobiet.
Kontakt z autorką przez stronę www.justynakopinska.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.