Ludzie coraz częściej proszą o zwolnienie chorobowe, gdy czują się wypaleni w pracy. Jako główny powód podają konflikty, wojenki, niemożność bycia sobą. Czasem za taki stan odpowiedzialny jest jeden człowiek, innym razem brak bezpieczeństwa wiąże się z brakiem jasnych reguł.
– Nieustannie gram. Nie jestem sobą w tej pracy – mówił do telefonu pan, który usiadł obok mnie w pociągu Kraków–Warszawa. – Czy to jest normalne, że wprowadzili atmosferę strachu? Nie wiesz, czy możesz się przed kimkolwiek otworzyć, bo w każdej chwili ktoś może to wykorzystać. Na wszystkie pytania dostajesz odpowiedź: „objęte tajemnicą”. Jesteś spięty, nie ma w tym swobody, bezpieczeństwa. Zaczynasz kalkulować.
„Ludzie boją się tu nawet roześmiać” – mówił bohater „Lotu nad kukułczym gniazdem” po kilku dniach w szpitalu prowadzonym przez siostrę Ratched. „Jak tylko wszedłem, od razu mnie to uderzyło, nikt się tu nie śmieje. Nie słyszałem prawdziwego śmiechu, odkąd przekroczyłem próg szpitala, rozumiecie? Do licha, przecież człowiek traci grunt pod nogami, kiedy traci ochotę do śmiechu! Jeśli daje się jakiejś babce tak zeszmacić, że nie potrafi się roześmiać, traci swój największy atut! Zanim się obejrzy, będzie myślał, że jest silniejsza od niego”.
Bezpieczeństwo to jedna z najbardziej pierwotnych potrzeb człowieka. Gdy nie ma go w domu, nie czujesz się swobodnie wśród bliskich, przez cały czas musisz zachowywać swój wizerunek, życie staje się piekłem. Ale większość ludzi szczęśliwie tworzy związki oparte na poczucia bezpieczeństwa, trosce i fascynacji. Wielu jednak nie czuje tej swobody w pracy. Znajomy psychiatra opowiadał mi, że coraz częściej ludzie proszą o zwolnienie chorobowe, gdy czują się wypaleni. Jako główny powód podają konflikty, wojenki, niemożność bycia sobą. Czasem za taki stan odpowiedzialny jest jeden człowiek, który ma w sobie tak dużą gorycz, że manipulowanie innymi to jedyny sens jego życia, innym razem brak bezpieczeństwa związany jest z brakiem jasnych reguł działania i zwolnień.
„Świat jest w istocie uroczystością, w której wszyscy bierzemy udział” – pisał Erving Goffman. „Kiedy jednostka staje wśród innych, zazwyczaj starają się oni zdobyć o niej informacje albo wykorzystać informacje już posiadane. Interesują się jej pozycją, jej koncepcją własnej osoby, postawą wobec nich, a także tym, czy jest godna zaufania i czy zna się na rzeczy”.
Park pisał, by pamiętać o pierwszym znaczeniu słowa „osoba” (person). To maska. Każdy mniej lub bardziej świadomie gra jakieś role. Chodzi o to, by w środowiskach, w których najczęściej spędzamy czas, móc niekiedy głośno gruchnąć śmiechem i zdjąć wszystkie charakteryzacje. Pan z pociągu zakończył rozmowę i nagle zapytał mnie zupełnie poważnie: – Co powinienem zrobić? – Nie znam pana, nie mogę doradzić. Ja bym odeszła – odpowiedziałam. Uśmiechnął się spokojnie.
Kontakt z autorką przez stronę www.justynakopinska.pl
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.