Słoneczne miasteczko na Sycylii, muzyka Ennio Morricone i powściągliwa Monica Bellucci. Platforma Netflix przypomina „Malenę” z 2000 roku, smutną historię o magnetycznym uroku.
W małomiasteczkowej społeczności królują moralność, obyczajność i rodzina. Oczami Renato, chłopca zauroczonego dojrzałą kobietą, obserwujemy, jak powierzchowne są te wartości w codziennym życiu mieszkańców. Dzieci mają tendencję do dzielenia świata na moje-obce, dobre-złe. Przez ten pryzmat jeszcze klarowniej widzimy nienawiść wobec tytułowej Maleny. Kobiety obdarzonej niezwykłą urodą, która po stracie męża próbuje uporządkować swój świat na nowo.
– Od teraz będę u twego boku. Na zawsze, obiecuję. Daj mi tylko czas, żebym dorósł – powtarza w myślach Renato. Chłopiec obserwuje społeczność miasteczka, która łączy wydumane zasady etyczne z nieustannym oczernianiem innym. Osoby, które same wydają się zagubione i nieszkodliwe, stają się agresywne w tłumie.
Do jakiego stopnia jesteśmy podatni na opinie innych? Miejscowi każdego dnia dostarczają nowych plotek o Malenie. Jej ojciec przestaje odróżniać rzeczywistość od spreparowanych wiadomości. Jego miłość do córki uzależniona jest od szacunku otoczenia. W pogoni za akceptacją mieszkańcy potulnie rezygnują z marzeń i przekonań.
Każdy, kto spojrzy na miasteczko z dystansu, widzi ludzi pozbawionych wglądu we własne uczucia, z radością wznoszących okrzyki poparcia zarówno dla Mussoliniego, jak i wojsk alianckich.
Mieszkańcy żyją ze świadomością, że każdy ich ruch poddawany jest ocenie. A skoro społeczność szydzi z uczuć wyrażanych wobec Maleny, osoby przyuczone do zabiegania o względy tłumu, likwidują dysonans, traktując ją jak rzecz, którą należy użytkować.
Mieszkańcy projektują na Malenę swoje wady i pragnienia. W ich oczach urok jest darem diabła, z którego usiłują ją wyzwolić. Gdy presja psychiczna nie działa, sięgają po przemoc.
„Nie ma takich warunków, do których by człowiek nie przywykł, zwłaszcza gdy widzi, że całe jego otoczenie tak samo żyje” – pisał Lew Tołstoj. Człowiek zawsze ma wybór, ale nie zawsze może go dokonać wśród swoich.
Renato kończy opowieść o rodzinnym mieście słowami: „Pedałowałem tak szybko, jak mogłem. Jakbym uciekał przed tęsknotą, niewinnością, przed nią. Czas mijał, a ja kochałem wiele kobiet. Gdy pytały, czy je zapamiętam, potakiwałem. Ale nigdy nie zapomniałem jedynie o tej, o którą nikt nie pytał – o Malenie”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.