Olena i Wołodymyr Zełenscy powtarzają, że prośby o koniec wojny powinny być kierowane tylko i wyłącznie do Władimira Putina. Ale choć prawda leży po stronie ukraińskiej pary prezydenckiej, coraz mniej wpływowych ludzi chce używać określenia „zbrodniarz wojenny”. Komentarze na temat wojny w Ukrainie stają się coraz bardziej niejednoznaczne.
Książka jest wzruszająca? Nazwij ją sentymentalną. Klasyczna? Akademicka! Zabawna? Czyli powierzchowna. Inteligentna? Raczej pretensjonalna. Nie natchniona, a napuszona. Doskonały styl świadczy o tym, że autor nie ma nic do powiedzenia.
W scenie z filmu „Stracone złudzenia”, inspirowanego powieścią Honoriusza Balzaca, młody pisarz słyszy od recenzenta, że o paryskim świecie artystycznym decyduje siła pieniądza. Wszystko jest na sprzedaż. Narrację danego wydarzenia – premiery książki, spektaklu teatralnego – można kształtować w dowolny sposób. Dzieło wybitne zmieszać z błotem, a brak talentu przysłonić złotem. A potem lśniący efekt podsunąć paryżanom.
Recenzent tłumaczy, że zarabia dla udziałowców gazety. Kieruje się prostą zasadą: „prawda to wszystko, co prawdopodobne”.
W sobotni wieczór wyszłam z kina poruszona „Straconymi złudzeniami”. Wypełniły mnie emocje, którym obarczony był główny bohater opowieści, marzący o karierze pisarza. Kilka dni wcześniej, czekając na lotnisku, przeglądałam komentarze dotyczące wojny w Ukrainie.
Już w czerwcu szerokim echem odbił się felieton doświadczonego dziennikarza „Guardiana”, Simona Jenkinsa, o sesjach terapeutycznych, które Borisowi Johnsonowi fundował Wołodymyr Zełenski. Jenkins stawia pytania o to, czy naprawdę chodziło o omówienie strategii na Donbasie. Czy rozmawiają o pokoju, czy o tym, co mieli na podwieczorek? Wiemy tylko, że niemal przy każdej okazji Johnson wyczarowywał z powietrza kolejną transzę pieniędzy brytyjskich podatników na pomoc dla Ukrainy. „To najdroższa sesja psychoterapeutyczna w historii”. Jenkins pisał, że Johnson polega na „ukraińskim komiku, który został przywódcą”. Zakłada, że ma czas na łagodzenie nieszczęść brytyjskiego premiera, w przeciwieństwie do naglącej konfrontacji z krwiożerczym najeźdźcą. Ten nietaktowny felieton wzbudził żywą dyskusję w Wielkiej Brytanii. To wówczas po raz pierwszy pomyślałam, że mimo kolejnych zwycięstw armii ukraińskiej, narracja w krajach zachodnich ulega zmianie.
Niektórzy uważają, że lider jest jedynie zakładnikiem społeczeństwa. Na początku września w Paryżu mijali mnie protestujący Francuzi. – Są przeciwko prezydentowi Macronowi, przeciwko zwyżkom cen we Francji, przeciwko Unii Europejskiej, przeciwko zaangażowaniu w NATO. Podsumowując, są przeciwko wszystkiemu – wytłumaczył mi księgarz.
Emmanuel Macron podczas przemówienia w Pałacu Elizejskim mówił: – Nie możemy pozwolić, by Europa podzieliła się lub podążała za krajami najbardziej skorymi do boju, co groziłoby rozszerzeniem konfliktu i całkowitym zamknięciem kanałów komunikacyjnych. Wypowiedź została już wielokrotnie zmanipulowana przez propagandę rosyjską. Prezydent Francji formułuje przekaz na tyle mętnie, by nie tracić sympatii sojuszników, a z drugiej strony, dać sygnał wyborcom przeciwnym zaangażowaniu Francuzów. Kilka miesięcy temu w Kijowie mer miasta Witalij Kliczko mówił mi, że najbardziej irytują go ludzie „w połowie w ciąży”, którzy nadal widzą w Putinie praworządnego prezydenta Rosji. – Po Buczy, Hostemelu, Irpieniu, Czernihowie, Mariupolu, Charkowie prezydent Rosji nie jest w stanie wyjść z tej sytuacji z twarzą, bo już jej nie ma. Jego twarz to twarz pomordowanych dzieci – stwierdził.
W BBC zapytano Ołenę Zełenską, co powie Brytyjczykom, którzy boją się, że rachunki wzrosną. Wielu komentujących pod postami dotyczącymi Zełenskiego publikuje emotikon klauna. Takie zachowanie nie miało miejsca w pierwszych miesiącach wojny. Zełenscy powtarzają prawdę, która być może dla wielu przestaje być prawdopodobna – wszelkie prośby o koniec wojny powinny być skierowane do jednego człowieka, zbrodniarza wojennego Władimira Putina. Tylko coraz mniej wpływowych ludzi chce używać słów „zbrodniarz wojenny” i wskazywać jednoznacznie ofiary.
Narzeczona głównego bohatera „Straconych złudzeń” mówi: – Wszystko wokół gnije. Zawalczmy o piękno. Jeszcze nie wie, że walkę można toczyć jedynie przez próbę zmiany rzeczywistości. W przeciwnym wypadku problem jest w nas. – Teraz przestaję mieć nadzieję i zaczynam żyć – to epitafium tej skromnej historii. Mam nadzieję, że współczesny świat zacznie żyć, nim wszystko straci.
*
Justyna Kopińska: dziennikarka, socjolożka, zajmuje się tematyką kryminalną związaną z prawem karnym, sądami i więziennictwem. Doświadczenie zawodowe zdobywała w Stanach Zjednoczonych i Afryce Wschodniej. Jest laureatką Nagrody Dziennikarskiej Amnesty International, Pióro Nadziei.
Otrzymała Nagrodę PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego, Grand Press, Nagrodę Newsweeka im. Teresy Torańskiej oraz wyróżnienie Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego. Dwukrotna laureatka Mediatorów. Autorka pięciu książek, m.in. „Z nienawiści do kobiet” i „Polska odwraca oczy”.
Jako pierwsza dziennikarka z Polski otrzymała European Press Prize w kategorii „Distinguished Writing Award”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.