Po latach fascynacji niemożliwym do osiągnięcia pięknem, gdy wiele aktorek za wszelką cenę zatrzymywało czas, wreszcie doceniamy naturalność.
Finałowy odcinek „Mare of Easttown” w dwa dni obejrzały 4 mln widzów z całego świata. Dzięki odważnemu scenariuszowi i wspaniałym aktorom pytanie, „kto zabił”, stało się tylko jednym, wcale nie najważniejszym, elementem tego obrazu. Sceny śmierci policjanta, spoliczkowania Mare przez matkę, terapii bohaterki u mądrej psycholog, samobójstwa syna, czy wnuka w wannie to jedne z najlepszych w światowym kinie.
Postać zmęczonej głównej bohaterki jest na wskroś prawdziwa. Kate Winslet, aktorka przyzwyczajona do retuszu zdjęć, nalegała na brak upiększeń bohaterki – prosiła o nieusuwanie zmarszczek na plakatach reklamujących serial.
Po latach fascynacji niemożliwym do osiągnięcia pięknem, gdy wiele aktorek za wszelką cenę zatrzymywało czas, wreszcie doceniamy naturalność.
Bohaterów serialu łączy prawda wątpliwości, ale i konieczność nieustannych wyborów. Mare po samobójczej śmierci syna nie skonfrontowała się z własnymi uczuciami, obawia się utraty opieki nad wnukiem, nie wie, w jaki sposób uporządkować relacje z byłym mężem. Jest jednocześnie skuteczna i krucha, zagubiona.
W ostatnich dniach hiszpańskie „El Espanol” i „La Vos de Galicia” opisały historię 82-letniego mężczyzny, którego żona nie miała możliwości odpoczynku w drodze do ulubionych miejsc. Manuel Souto wysłał liczne pisma z prośbą o budowę ławki dla osób starszych. Zwracał uwagę na problem zbyt małej liczby przystanków dla cierpiącej na zwyrodnienie stawów żony oraz ludzi w podobnej do niej sytuacji życiowej.
Po braku reakcji urzędników mężczyzna poprosił właściciela miejscowego sklepu o przestrzeń na ławkę dla żony. Wykonał ją własnoręcznie. Zbudowane z miłości do Marii miejsce odpoczynku szybko stało się atrakcją w miejscowości A Estrada. Na ławce znajduje się napis zachęcający osoby starsze do zajęcia miejsca. Popełniono w nim błąd. Pan Manuel stwierdził, że się nim nie przejmuje. Zaczął pracować jako młody człowiek i nigdy nie skończył szkół. Nie chodziło mu o stworzenie miejsca idealnego, tylko wnoszącego wartość w życie mieszkańców.
Tytułowa Mare popełnia liczne błędy, ale doskonale zna swoje miasto i wie, w których miejscach potrzebne są chwile wytchnienia. Bez nieustannych ocen i rad, o które nikt nie prosi. Jest profesjonalna i drobiazgowa na tych polach, od których zależy ludzkie życie. Potrafi rozpoznać sprawy fundamentalne, ale też przyjąć pomoc.
Ta postać nie ma opisanego przez Ernesta Jonesa kompleksu Boga – przekonania, że ścieżka, którą podąża, jest jedyną właściwą. – Wielkość jest przereklamowana – mówi Mare Sheehan. – Zrobisz coś wielkiego i ludzie tylko tego od ciebie oczekują. Nie wiedzą, że jesteś równie popieprzona, jak oni.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.