W Stanach Zjednoczonych wybory prezydenckie znów wygrać może Donald Trump. We Francji skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe jest o krok od władzy. Justyna Kopińska w cotygodniowym felietonie, przywołując włoski film „Jutro będzie nasze” o walce kobiet o ich prawa w powojennych Włoszech, przypomina, że wciąż jeszcze mamy szansę zmienić bieg historii.
Wielkie zmiany zawsze zaczynają się w nas.
„Jutro będzie nasze” to opowieść o przełomie w historii Włoch pokazanym z perspektywy jednej rodziny. Uciekając przed patriarchatem powojennego społeczeństwa, Delia (w tej roli wybitna aktorka i piosenkarka Paola Cortellesi) planuje zbuntować się przeciwko brutalnemu mężowi.
Włoski film „Jutro będzie nasze” opowiada o walce kobiet o ich prawa w powojennych Włoszech
Obserwujemy Rzym po zakończeniu II wojny światowej, na ulicach amerykańscy żołnierze, kobiety właśnie uzyskały prawa wyborcze. Mieszkańcy wiedzą jednak, dlaczego rodziny zamykają okna. My, widzowie, nie słyszymy krzyku kobiet. Obserwujemy, jak każde zachowanie, które nie podoba się mężczyznom, kończy się siną skórą, podbitym okiem, krwawiącymi ustami. Delia usprawiedliwia męża. – Nerwowy. Był na dwóch wojnach – powtarza. Włoszki przyzwyczaiły się do piekła. Najstarszy z rodu radzi synowi, by „nie bił tak często, bo żona się przyzwyczai, rzadko a mocno”.
Historia mizoginii i okrucieństwa pokazana przez kobietę, której priorytetem są dzieci. Towarzyszy jej poczucie bezradności, ale dla nich jest w stanie zmieniać świat.
Peter Bradshaw na łamach „Guardiana” porównuje występ włoskiej aktorki do ról Anny Magnani, Sophii Loren i Giulietty Masiny. To uprawnione zestawienie. W „Jutro będzie nasze” na twarzy Delii obserwujemy każde jej wahanie, poczucie winy, rodzący się bunt. Utwory muzyczne ukazują symboliczne podłoże tych drobnych gestów.
Delia ma kawałek papieru ukazujący sprzeciw wobec męża i otaczającej ją kultury – nierównych zarobków, przemocy fizycznej, seksualnej, ekonomicznej, milczenia kobiet. Podczas seansu analizujemy, czy to bilet na statek, czy dokument prawny.
Który porządek społeczny wygra?
W Stanach Zjednoczonych i w Europie szansę na zwycięstwo w wyborach mają politycy skrajnej prawicy i populiści
Oglądając kolejne sceny filmu, myślałam o obecnym ładzie światowym. Wahadło historii tym razem przechyla się w prawo. Nie chodzi o to, co powiedział prezydent Joe Biden. Chodzi o to, jak to powiedział. Cicho, łamiącym się głosem, zapominając słów, z trudnością kończąc zdania.
– To zemsta ludu na elitach, mediach i polityce – powiedział z kolei na łamach NPR uczestnik uroczystości wyborczych w sztabie skrajnie prawicowego francuskiego Zjednoczenia Narodowego. Twórca partii Jean-Marie Le Pen wielokrotnie głosił poglądy rasistowskie i antysemickie (dotyczące eksterminacji Żydów), za które był karany sądownie. Do niedawna głosowanie na Front Narodowy było we Francji uważane za powód do wstydu. Według BBC głównym osiągnięciem nacjonalistycznej partii jest przełamanie poczucia winy z powodu popierania jej polityków.
Niezależnie od wyników drugiej tury Zjednoczenie Narodowe jest obecnie największą siłą polityczną we Francji. A po piątkowej debacie w Stanach Zjednoczonych Donald Trump ma spore szanse na wygranie wyborów prezydenckich.
Wahadło wysunęło się w prawo przede wszystkim w wyniku obaw o bezpieczeństwo narodowe. We Francji lęk jest nierozerwalnie związany z chęcią zapewnienia Francuzom przywilejów kosztem uchodźców i migrantów, które ma zagwarantować Front Narodowy. W Stanach Zjednoczonych Trump zapowiada koniec wspierania państw, które nie przyczynią się do rozwoju Stanów.
Dużą rolę odgrywają pozbawieni opieki zdrowotnej młodzi ludzie, w dziwnych pofentanylowych pozach zombie, snujący się po mieście. Następuje dezorganizacja państwa. I niewielu wierzy, że Joe Biden zdobędzie odpowiednie środki, by jej zapobiec.
Obserwując sceny z filmu, w których ludzie oddadzą wszystko za wolność, zrozumiałam, że obecnie wkraczamy w epokę, w której pragną one zrezygnować z wolności na rzecz znajomej formy bezpieczeństwa.
Wyborcy tłumaczą swoje decyzje dobrem swoich dzieci
Tak można podsumować wypowiedzi wyborców popierających nacjonalistów, które padły na łamach BBC w ostatnich tygodniach. Zostaje w ludziach odrobina wstydu za głosowanie na polityków, których uważają za rasistów. Lecz wyborcy boją się o swoje dzieci i chcą mieć kontrolę nad światem, w którym będą żyły. To dla dzieci są gotowi go zmieniać.
Demokraci mogą sięgać do innej głębokiej potrzeby – przywódców nie narcyzów, ale oświeceniowych idealistów, którzy wierzą w racjonalne przekonanie drugiej strony. Straciliśmy już społeczne zaufanie do faktów, ale nie do ludzi, którzy je głoszą. Nadal można motywować obywateli do bycia częścią czegoś większego niż oni sami. Małe zmiany zawsze zaczynają się w nas.
Rozmowy Justyny Kopińskiej w podcaście „O milimetr do przodu”.
Justyna Kopińska to nagradzana dziennikarka i reporterka. Ukończyła socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Doświadczenie zawodowe zdobywała w Stanach Zjednoczonych i Afryce Wschodniej.
Autorka sześciu książek, m.in. „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie”, „Polska odwraca oczy”, „Lekarstwo dla duszy”.
Twórczość przyniosła jej wiele nagród – jako pierwsza Polka została uhonorowana europejską nagrodą European Press Prize w kategorii Distinguished Writing Award. Zdobyła m.in. Nagrodę PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego, Grand Press, Nagrodę „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej i Wyróżnienie Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego. Dwukrotna laureatka Mediatorów w kategorii Reformator.
Otrzymała ustanowione przez prezydenta odznaczenie Infantis Dignitatis Defensori za zasługi dla ochrony dzieci w instytucjach zamkniętych.
Prowadzi podcast „O milimetr do przodu” o drogach do holistycznej poprawy życia. Od 2023 roku jest członkinią jury Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.