Niezależnie od pochodzenia i przebiegu kariery, szczęście zależy od jednej rzeczy – zbudowania trwałych i udanych relacji z ludźmi.
W październiku 2017 roku napisałam na Facebooku:
„Moja mama umarła. Lubiła rozmawiać o takich zwykłych rzeczach, pić dobrą kawę z naszą babcią, czy piec pyszne ciasta. Ale Małgorzata Kopińska miała też pewien sekret. Otóż była najbardziej cudowną mamą, jaką dziecko może sobie wymarzyć. Zawsze wiedziała, co powiedzieć, gdy było nam smutno, źle. Gdy moja siostra przyjeżdżała do domu i miała dużo na głowie, to mama od razu robiła dla niej placki ziemniaczane. By poprawić jej nastrój. Działało! Nic nie smakuje lepiej niż placki naszej mamy. Mama była zawsze pierwszą osobą, która dzwoniła, gdy wychodził mój artykuł. Kupowała gazetę o świcie. A potem dzwoniła z wrażeniami. I zawsze na koniec mówiła: Ale jestem z ciebie dumna córeczko. Różniłyśmy się. Pochodzę z bardzo konserwatywnej, religijnej rodziny, a publikuję w „Gazecie Wyborczej” i otaczam się przyjaciółmi o lewicowych poglądach. Ale dla mojej mamy nigdy nie miało znaczenia, jakie kto ma opinie. Liczyło się, czy jest uczciwy, szczery. Nie słyszałam, by o kimkolwiek mówiła źle. Wiecie, jak czasem jest w małych miejscowościach: ludzie analizują, dlaczego ktoś nie ma dzieci albo jak ma czworo, to że pewnie wpadł. Nasza mama, zawsze jak ktoś tak obgadywał, to mówiła: A niechże żyją jak chcą, ważne by byli szczęśliwi. A na szczęście miała jedną receptę: otaczać się dobrymi i mądrymi ludźmi. Zawsze mówiła, że to jest w życiu najważniejsze. Szczególna więź łączyła mamę z naszą babcią. Jakby czytały w swoich myślach. Gdy wieczorem dzwoniłam do mamy, to albo właśnie jechała do babci, albo u niej piła kawę, albo wychodziła od babci. Mówiła, że babcia prowadzi tzw. „otwarty dom”. Każdy tam przychodzi, o której i kiedy chce. Ktoś przynosi jajka, inny sąsiad mleko prosto od krowy. – Ludzie lgną do babci. Fajnie obserwować, jak z każdym potrafi porozmawiać, doradzić – mówiła mi. Mama poznała naszego tatę czterdzieści lat temu. Opowiadała, że gdy go spotkała, to wyglądał jak Seweryn Krajewski z Czerwonych Gitar. I od razu się zakochała. Jeszcze niedawno rzuciła podczas rozmowy: Wiesz, że tata nadal mi się podoba, po tych czterdziestu latach. Jakby go ładnie ubrać, to przystojniejszy niż niejeden aktor. Mama zachorowała dwa lata temu. Poszłam z nią do pani doktor, która powiedziała, że to najgorszy typ raka i rokowania w mamy przypadku to trzy miesiące. Mówiła, że nie warto nawet podawać chemii. Udało nam się znaleźć innych lekarzy, w Szczecinie i w Krakowie, którzy zadbali o mamę. Jej życie się przedłużyło. Nie na długo. Ale podczas tych dwóch lat dużo się wydarzyło. Mama cieszyła się ślubem mojej siostry, moimi reportażami i książkami. Ale przede wszystkim zdążyła poznać swoją wnuczkę, Klarę. I za te darowane dwa lata życia bardzo jesteśmy Bogu wdzięczni. Niedługo przed śmiercią tata puścił mamie jej ulubioną piosenkę – Kawiarenki”.
Rok 2018 to dla mnie przede wszystkim pierwszy rok bez mamy. Czas, w którym, gdy działo się coś dobrego, chwytałam za telefon i nagle zdawałam sobie sprawę, że tego numeru już nie ma.
Wyniki wieloletnich badań nad szczęściem, przedstawione przez psychiatrę Roberta Waldingera, pokazują, że niezależnie od pochodzenia i przebiegu kariery, szczęście zależy od jednej rzeczy – zbudowania trwałych i udanych relacji z ludźmi. Długoletnich przyjaźni, mocnych relacji ze współmałżonkiem czy partnerem, rodzeństwem, rodzicami.
Najbardziej nieszczęśliwe są osoby samotne, niekoniecznie same. Niektóre mają związki, rodzinę, ale czują, że najbliżsi w nich nie wierzą, nie mają w nich oparcia.
Według badań nieszczęśliwi są też tzw. zazdrośnicy, osoby, które nie potrafią zaufać innym. Okazuje się, że przyciągają do siebie tych, którzy będą ich przez całe życie zawodzić. Jak w samospełniającej się przepowiedni.
Najszczęśliwsi poświęcili wiele czasu i energii na budowanie silnych relacji z przyjaciółmi, rodziną, lokalną społecznością.
A ja zrozumiałam, jak ważną rolę w pisaniu przeze mnie książek, odegrała moja mama. Bo dużo ważniejsze od bogactwa jest to, że ludzie w ciebie wierzą. Musiałam ciężko pracować, by zarobić na staże, kursy pisania, studia zagraniczne. Ale zawsze mogłam liczyć na bezwarunkową wiarę we mnie rodziców, babci i siostry.
Podczas wykładów mówię studentom, że w reportażu ważny jest solidny fundament. Fakty, których nikt nie będzie w stanie podważyć. Niezależnie od opcji politycznej, poglądów czy wyznawanej religii. Ale solidny fundament jest równie ważny w życiu. Słowa, które wypowiadamy do najbliższych. Oby w 2019 roku dodawały im sił i odwagi.
Kontakt z autorką przez stronę www.justynakopinska.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.