Nie wiem jak potoczy się los partii Wiosna. Program to jeszcze za mało. Ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego już na starcie Robert Biedroń jest sprowadzany na ziemię przez tak wiele środowisk. Większość z krytycznych głosów wypowiadanych pod jego adresem można streścić tak: niech ustawi się grzecznie w szeregu.
Pamiętam jedno z pierwszych wystąpień posła Biedronia w Sejmie. Powiedział, że padły stwierdzenia „poniżej pasa”. Posłowie, którym to zdanie skojarzyło się z orientacją seksualną, gruchnęli śmiechem. Ten śmiech unosił się bardzo długo. Nie wiem, czy macie państwo czasem takie sytuacje, że się za kogoś wstydzicie? Rzadko mi się to zdarza. Ale wtedy wstydziłam się, że tacy ludzi nas reprezentują. I dość często przypominam sobie ten rechot i pogardę. Robert Biedroń tam stał i nadal był rzeczowy, konkretny, a nawet uśmiechnięty. Pomyślałam wówczas, że ten człowiek ma coś, czego w polskiej polityce bardzo brakuje: odwagę i męstwo.
Często przed spotkaniami autorskimi proszę organizatorów, by nie pytano mnie o politykę. Bo nie chcę poświęcać czasu na to, co jest już wszędzie w mediach, a w pewnym sensie jest oderwane od rzeczywistości. Jestem przekonana, że Polska to nie jest kraj Jarosława Kaczyńskiego i Grzegorza Schetyny, to nie jest kraj ojca Rydzyka i Włodzimierza Czarzastego.
W Polsce są zupełnie inne problemy niż te, które dominują w debacie. Żyjemy w kraju, w którym ksiądz, który kilkadziesiąt razy zgwałcił dziecko spokojnie odprawia msze, w którym za wieloletnie znęcanie się nad osobami bezradnymi – starszymi lub dziećmi – psychopaci dostają kuriozalnie niskie wyroki, w którym pobieranie dziesięć procent pensji przez prezydenta miasta od wszystkich pracowników, w gotówce, w kopercie, traktowane jest jako normalne działanie „lidera politycznego”. W kraju, w którym można zabić i nie ponieść żadnej kary. Bo biegli stwierdzą, że człowiek był chory psychicznie jedynie w tym konkretnym dniu.
Jedna z moich książek ma tytuł „Polska odwraca oczy”, bo według mnie to, co dominuje w debacie publicznej nie ma dużego związku z poczuciem godności ludzi w Polsce. Wielu publicystów pisze, że „500 plus” to główny powód, dla którego Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory. Niektórzy dziennikarze piszą nawet „wszyscy, którzy głosowali na PiS wypier***ć z moich znajomych”.
Musimy skończyć z językiem pogardy. Wielu wyborców głosowało na PiS z zupełnie innych powodów. Ważne, by zamiast wyśmiewać wyborców jakiejkolwiek partii, naciskać na opozycję, by przedstawiła swój pomysł na reformę wymiaru sprawiedliwości czy systemu opieki zdrowotnej. W kontrze do proponowanego upolitycznienia sądów. Póki w tak wielu sprawach wynajmuje się drogich adwokatów i pluje się ludziom w twarz, trudno ufać osobom na świeczniku, które nic z tym nie robiły przez ostatnie kilkanaście lat i dalej nie robią.
Nie wiem jak potoczy się los partii Wiosna. Program to jeszcze za mało. Ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego już na starcie Robert Biedroń jest sprowadzany na ziemię przez tak wiele opiniotwórczych środowisk. Większość z krytycznych głosów wypowiadanych pod jego adresem można streścić tak: niech ustawi się grzecznie w szeregu i wejdzie w nasze gierki.
Pamiętacie państwo scenę z „Lotu nad kukułczym gniazdem”, gdy McMurphy mówi, że podniesie ogromną betonową konsolę, do której przymocowana jest armatura? Ma plany, by rzucić ją na kratę w oknach i uwolnić pacjentów. Nikt nie wierzy, że uda mu się to zrobić. Daje z siebie wszystko, ale konsola ani drgnie. Gdy wszyscy zaczynają się śmiać mówi: przynajmniej próbowałem. Przynajmniej k***a próbowałem!
W Robercie nie ma żadnej pogardy ani do wyborców PiS ani PO. Nie wiem, czy to jemu uda się naruszyć beton, ale wiem, że taki polityk jest cholernie potrzebny. Potrzebna jest zmiana stylu debaty publicznej. Język przekłada się na czyny. Dla mnie najważniejsze jest, by ten prymitywny rechot ze wszystkiego co inne i słabsze wreszcie ucichł.
Kontakt z autorką przez stronę www.justynakopinska.pl
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.