Stali współpracownicy „Vogue Polska” tworzą parę w życiu zawodowym i prywatnym. Z robienia zdjęć czerpią przyjemność – zarówno z sesji mody, jak i z fotografii dokumentalnej. – Dzięki pracy we dwoje opowiadamy historie w sposób bardziej kompletny, z dwóch różnych punktów widzenia. Działamy jak jeden organizm z dwiema parami oczu – mówią.
Pierwsze zdjęcie albo sesja, które was zachwyciły?
Łukasz Pik: Mnie zachwyciły sesje Tima Walkera dla brytyjskiego i włoskiego „Vogue’a” sprzed 10 lat. Świat, który przedstawiał, jego wyobraźnia i estetyka były inne od tego, co widywałem na co dzień.
Agnieszka Kulesza: Mój tata prenumerował magazyn „National Geographic”. Pamiętam, jak miałam 10 lat i ogromne wrażenie robiły na mnie zdjęcia przyrody, zwierząt, egzotycznych miejsc. Jako nastolatka zaczęłam interesować się muzyką. Wtedy zobaczyłam zdjęcia The Rolling Stones autorstwa Annie Leibovitz. Jeżdżąc z zespołem w trasy koncertowe jako osobista fotografka, dokumentowała ich codzienne-niecodzienne życie. Stała się moją idolką.
Co jest najważniejsze – talent, wykształcenie czy szczęście?
Gdybyśmy mieli wybrać tylko jedną rzecz, byłby to talent. Wykształcenie można zdobyć dzięki pracowitości, a szczęście prowokować aktywnością. Talent po prostu trzeba mieć.
Czym różni się praca w duecie od działania w pojedynkę?
Praca przy sesjach zdjęciowych to zawsze działanie zespołowe. W duecie ciągłe napięcie motywuje do rozwoju, nie pozwala na stagnację. Dla nas to sposób na życie w pracy i poza nią. Pracując w duecie, planujemy wszystko wcześniej. Ufamy sobie, zwłaszcza gdy pracujemy na negatywie. Wtedy każde z nas widzi tylko połowę materiału. Jesteśmy różni, więc dopełniamy się i inspirujemy nawzajem. Dzięki pracy we dwoje opowiadamy historie w sposób bardziej kompletny, z dwóch różnych punktów widzenia.
Pamiętacie, z której sesji pierwszy raz byliście naprawdę zadowoleni?
Trudno wybrać jedną. Wszystko zależy od tego, jakie przyjmiemy kryteria oceny. Dla nas najważniejsze są sesje, które budują nasz styl, naszą tożsamość. Na nich uczymy się najwięcej, choć czasem przechodzą niezauważone. Pamiętamy pierwszą okładkę do magazynu, pierwszą dużą, komercyjną sesję, również pierwszą sesję dla „Vogue’a”. W Pozaniu fotografowaliśmy chłopaków z Kwiaty i Miut. Robiliśmy zdjęcia w ich mieszkaniu, pracowni i na farmie. Radek i Łukasz okazali się wspaniałymi ludźmi, mamy kontakt do dzisiaj.
Kogo najbardziej lubicie fotografować?
Inspirujące osoby. Nie chodzi nam tylko o typ urody. Często dużo ciekawsze są dla nas intelekt, magnetyzm, jakaś forma inności czy relacja. Jedną z naszych pierwszych sesji do magazynu robiliśmy w Krakowie z Wilhelmem Sasnalem i jego żoną. To było niesamowite, że mogliśmy poznać i sportretować artystę, na którego wystawy chodziliśmy podczas studiów. Niedawno robiliśmy zdjęcia Ani Kuczyńskiej z córką. Urzekła nas ich relacja – pełna ciepła, spokoju i miłości.
Jak przez lata zmieniała się wasza estetyka?
Cały czas szukamy czegoś nowego. Wystarczą nam podróż, sztuka czy ciekawa twarz, żebyśmy zaczęli szukać nowych środków wyrazu. Pracujemy w duecie, więc mamy tych bodźców dwa razy więcej. Przez pierwsze dwa lata naszej pracy nasza estetyka zmieniała się bardzo dynamicznie, po jakimś czasie ten proces zwolnił, a w późniejszej fazie ta dynamika jest bardzo zmienna.
Jakiej zasady nigdy nie złamiecie?
Mamy tylko jedną taką zasadę – nigdy nie zgadzamy się, żeby pracować na dwóch oddzielnych planach w ramach jednej sesji. Pytano nas, czy nie mogliśmy podkręcić tempa. Jedno miałoby robić kampanię, drugie lookbooka. Nasz tryb jest zupełnie inny – działamy jak jeden organizm z dwiema parami oczu i podwójną kontrolą.
Lubicie swoje stare zdjęcia?
Pewnie, że tak. Czasami do nich wracamy, choć przekonujemy się, że teraz zrobilibyśmy zupełnie je inaczej.
Co was ogranicza w pracy?
Najczęściej czas. Zawsze mamy wrażenie, że jest go ciut za mało. Marzą nam się sesje, nad którymi można pracować kilka dni, czekać na odpowiednie światło czy nastrój.
Najciekawsze miejsce, w którym ostatnio byliście?
Belgrad, gdzie robiliśmy kampanię Prosto Klasyk. Zależało nam na architekturze brutalistycznej i klimacie lat 90. Przenieśliśmy się w czasie. Trochę omszałe betonowe budowle i osiedla z lat 70. tętnią życiem. Widać tam temperament i rodzinność Serbów. Wszystkie pokolenia wspólnie spędzają czas. W Polsce był wtedy full lockdown, więc tym bardziej zrobiło to na nas wrażenie. Zdecydowanie polecamy odwiedzenie Belgradu.
W jaki sposób budujecie konto na Instagramie? Jakie znaczenia ma w waszej pracy?
Do niedawna prowadziliśmy dwa oddzielne konta. Zakładaliśmy je, zanim się poznaliśmy. Konto Agi ma większe zasięgi, więc uchodziło za główne. Zdecydowaliśmy się to zmienić. Przemianowaliśmy jedno z kont na nasz główny profil zawodowy. Na drugim pokazujemy podróże oraz nasze życie codzienne. Oba budujemy wspólnie. Ważne jest dla nas każde pojedyncze zdjęcie i całość feedu – kolorystyczna i stylistyczna harmonia.
Jaką radę dalibyście początkującym fotografom?
Rób jak najwięcej zdjęć i eksperymentuj. Początki to dobry czas na nadprodukcję. Na pewno warto też pomyśleć o asystowaniu fotografowi, którego się ceni. Tak zdobywa się wiedzę.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.