Katarzyna Tusk – jedna z najpopularniejszych polskich influencerek – nigdy nie idzie na łatwiznę. Po sukcesie MLE Collection założyła drugą markę, tym razem cyrkularną. – Stworzyłam tę markę z myślą o kobietach, które do tej pory nie chciały lub nie potrafiły kupować odzieży używanej – mówi o La Rondé.
– Z łatwością umiałabym zmonetyzować potencjał, produkując byle co, w obojętnie jaki sposób. Chciałam jednak dołożyć swoją cegiełkę do pozytywnych zmian w branży, która musi zmienić model działania. Nad koncepcją La Rondé pracowałam dwa lata. Nie słyszałam, by w Polsce istniał już projekt oparty na podobnych założeniach. Naturalnie wiązało się to z ryzykiem – wraz z zespołem musieliśmy nauczyć się przeformułować pewne kwestie, zupełnie zmienić tok myślenia – mówi Katarzyna Tusk. W jej nowej marce kolekcje składają się z dokładnie wyselekcjonowanych przez grupę profesjonalistek ubrań z drugiej ręki. – To trochę tak, jakby każdy mógł mieć osobistą stylistkę, która za niego wyszukuje perełki pochodzące z różnych źródeł – second handów, internetu czy aukcji. Wszystko trafia później do nas i podlega odświeżeniu, a czasem przerobieniu, jeśli np. uznajemy, że poduszki w marynarce nie leżą tak, jak powinny, albo guziki nie są odpowiedniej jakości. Ubrania przygotowane przez nas są już gotowe do założenia. Obowiązuje nas prawo konsumenta, także w La Rondé niepasujące ubrania można zwrócić. Żeby łatwiej było wyobrazić sobie, jak leżą, tworzymy lookbooki. Każdy z dostępnych na stronie unikatów pokazany jest na modelce w gotowej stylizacji – dodaje Tusk.
Katarzyna znalazła sposób na to, żeby jej klientki nie gubiły się w gąszczu propozycji. – W sklepach z odzieżą używaną biznesowe koszule mieszają się z kapeluszami i zwiewnymi sukienkami, co sprawia, że ciężko się w nich szuka tego, czego potrzebujemy. W La Rondé zaplanowaliśmy tematyczne tygodnie. Raz na miesiąc wprowadzany będzie drop związany z konkretnym tematem, np. warkoczowe swetry. Weryfikujemy też składy, aby nie zalać szaf klientek akrylową dzianiną czy poliestrowymi koszulami. Na początku jesieni ruszamy z marynarkami i w dniu premiery będzie ich na stronie kilkadziesiąt. Wspólnie ze współpracującymi ze mną stylistkami postanowiłyśmy, że wybierane przez nas rzeczy będą wpisywały się w panujące trendy – tłumaczy. La Rondé ma przekonać klientki, że moda z drugiej ręki może być ich pierwszym wyborem. – Stworzyłam tę markę z myślą o kobietach, które do tej pory nie chciały lub nie potrafiły kupować odzieży używanej. Nie miały na to czasu albo nie sprawiało im to takiej przyjemności. Tych, które mają potrzebę zaprzestania zakupów z pierwszej ręki, jest naprawdę sporo. La Rondé jest alternatywą dla osób, które chcą świetnie wyglądać, ale mają świadomość kryzysu klimatycznego. To oczywiste, że zakupy sprawiają nam przyjemność, ale ostatnio coraz częściej – jeśli mówimy o nowych produktach – zaczyna się ona wiązać z wyrzutami sumienia.
Cały tekst przeczytasz w listopadowym wydaniu „Vogue Polska” poświęconym ikonom.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.