Znaleziono 0 artykułów
01.11.2024

Dlaczego Małgorzata Braunek, czyli Oleńka z „Potopu”, porzuciła kino?

01.11.2024
(Fot. Jacek Dominski/REPORTER/East News)

Jej twarz znali wszyscy miłośnicy filmu. Była Oleńką w „Potopie” i Izabelą Łęcką w „Lalce”, uśmiechała się z plakatu „Polowania na muchy”. Swoją szaloną karierę aktorską Małgorzata Braunek przerwała na własne życzenie. Poświęciła się buddyzmowi. Do grania powróciła w drugiej połowie życia. Jak stała się jedną z najpopularniejszych polskich aktorek?

Od małego Małgorzata Braunek słyszała, że najważniejsze to mówić prawdę. Była szczera aż do bólu, także w stosunku do samej siebie. Aktorka w jednej z rozmów przyznała, że aktorstwo jest jak uzależnienie: – Siadasz na huśtawce, huśtasz się i jesteś w euforii, bo coś dostajesz. A jak tego nie ma – spadasz.

Aktorstwo – terapia szokowa

Dostrzegała pułapki zawodu, takie jak niekończące się czekanie na rolę i narażenie na krytykę. Zanim jednak Braunek zaczęła dystansować się od kariery, najprawdopodobniej pragnęła żyć w blasku fleszy. Najprawdopodobniej, bo na podstawie chaotycznej książki „Braunek. Biografia” Joanny Podsadeckiej trudno jednoznacznie to stwierdzić. Wiemy na przykład, że nastoletnia Małgorzata była „przeraźliwie nieśmiała”. W klasie maturalnej na imprezach nie potrafiła się przemóc, żeby przejść środkiem sali. Marzyła o studiowaniu psychologii, by zrozumieć własne emocje. „Wybór aktorstwa jest więc w pewnym sensie próbą ucieczki od zawstydzenia sobą. Terapią szokową” – czytamy w książce. Jednocześnie Braunek „od zawsze” miało towarzyszyć przeczucie, że zostanie aktorką. Odgrywała sceny przed lustrem, wygrywała kolejne konkursy recytatorskie.

Małgorzata, rocznik 1947, urodziła się Szamotułach. Dorastała w domu z zimną, religijną matką, urzędniczką, i ojcem, byłym oficerem kawalerii, w komunie represjonowanym za nieprzystąpienie do Ludowego Wojska Polskiego. Zanim ojciec umarł, zdążył zaszczepić w córce zainteresowanie teatrem (po kampanii wrześniowej znalazł się w oflagu, gdzie wystawiał spektakle) i przeprowadzić się z rodziną z prowincji do Warszawy.

W stolicy młoda Braunek miała oczywiście dostęp do szerszej oferty kulturalnej. Najcieplej wspominała Konfrontacje Filmowe. – To było spotkanie z najlepszymi filmami, które przyjeżdżały do Polski z całego świata. Dzięki temu wiedziałam, kim są Fellini, Visconti, Bergman i inni wielcy mistrzowie współczesnego kina. Te seanse były magiczne – opowiadała w jednym z wywiadów. W 1966 roku ukończyła liceum i dostała się do warszawskiej PWST.

Zaczęła od filmowych epizodów w „Żywocie Mateusza” (kręconym jeszcze przed rozpoczęciem studiów w PWST) Witolda Leszczyńskiego i „Wycieczce w nieznane” Jerzego Ziarnika. Za debiut prawdziwie aktorski Braunek uznała rolę w „Skoku” (1967) Kazimierza Kutza u boku Daniela Olbrychskiego i Mariana Opani. Następnie w 1968 roku pojawiła się we „Wniebowstąpieniu” Jana Rybkowskiego, w „Ruchomych piaskach” Władysława Ślesickiego i w epizodzie w „Grze” Jerzego Kawalerowicza.

Braunek – symbol wyzwolonej, nowoczesnej kobiety

Dobra passa Braunek trwała w najlepsze. Podsadecka stwierdza, że koleżanki po fachu zazdrościły aktorce rozpędzonej kariery. Tymczasem w książce nie znajdujemy odzwierciedlenia tej tezy w cytowanych wypowiedziach kobiet. Skrajnie szowinistyczne, pełne seksualizacji komentarze płynęły za to od mężczyzn, co tylko uświadamia (a w „Braunek. Biografii” w ogóle nie wybrzmiewa), z czym aktorki, czy generalnie kobiety, musiały się mierzyć w czasach, kiedy mizoginię mylono z komplementem. Na przykład Olbrychski tak wspominał udział w „Skoku”: – [Braunek] dziewucha na schwał: blondyna, przy kości, cycata, dupiasta, silna pływaczka. Nazywaliśmy ją „Młynarką”.

W 1967 roku dwudziestoletnia Braunek wyszła za mąż za Janusza Guttnera, kolegę z planu „Wycieczki w nieznane”. Z perspektywy czasu aktorka tłumaczyła ten krótki związek chęcią usamodzielnienia się od zaborczej matki. Rozstali się po dwóch latach. Przez ten czas „dała się nieść fali” aktorstwa. Szybko jednak została zaszufladkowana – grała mimozy lub przebojowe, bezwzględne dziewczyny. W „Ruchomym piaskach” Ślesickiego jej Anka była uwodzicielską studentką, która kusi mężczyznę skonfliktowanego z dojrzewającym synem. W „Polowaniu na muchy” (1969) Andrzeja Wajdy wcieliła się w Irenę, próbującą z żonatego i dzieciatego głównego bohatera ulepić mężczyznę ze swoich wyobrażeń. Była zagrożeniem dla męskości.

Nowy film reżysera „Kanału” okazał się hitem. Braunek – pisze Podsadecka – stała się idolką, symbolem wyzwolonej, nowoczesnej kobiety. Polki chciały ukraść look Ireny, z ogromnymi okularami przeciwsłonecznymi na czele. Małgorzata trafiała na okładki magazynów. Fotografował ją Tadeusz Rolke. Pozowała w strojach projektu Barbary Hoff. Wydawało się, że jedynym miejscem, w którym jej filmowa kariera nie budziła zachwytu, była PWST, więc zrezygnowała ze studiów. Mimo że nigdy nie żałowała swojej decyzji, przypłaciła ją niższymi honorariami za role (z tym w PRL-u wiązał się brak formalnego wykształcenia aktorskiego) i kompleksami, że warsztatowo odbiegała od dyplomowanych kolegów i koleżanek po fachu.

Andrzej Żuławski – piękny, obdarzony charyzmą mężczyzna

Kiedy w 1969 roku Braunek rozwodziła się z Guttnerem, znała już Andrzeja Żuławskiego, obiecującego filmowca. Spotkali się w Paryżu, gdzie aktorka przesiadała się na samolot, lecąc na festiwal filmowy w Rio de Janeiro. Mężczyzna studiował reżyserię na IDHEC i filozofię na Sorbonie. Po powrocie do Polski był asystentem i drugim reżyserem Andrzeja Wajdy. Szybko zaczął kręcić własne filmy. – W naszej rozmowie pojawiały się coraz bardziej prywatne pytania. Był naprawdę pięknym i obdarzonym charyzmą mężczyzną. Nie mógł nie robić wrażenia – tak Braunek opisywała pierwszą kolację w towarzystwie Żuławskiego. Zaproponował jej podwójną rolę Marty-Heleny w swoim pełnometrażowym debiucie „Trzecia część nocy”, w którym ciężko doświadczony hitlerowską okupacją bohater spotyka kobietę łudząco podobną do jego żony zamordowanej przez nazistowskich żołnierzy. Na planie Żuławski i Braunek na dobre się w sobie zakochali. Po krótkim czasie wzięli ślub. W ówczesnej Warszawce tworzyli najgorętszą parę, której zazdroszczono i o której plotkowano.

Po premierze „Trzeciej części nocy” recenzenci zachwycali się grą aktorską Braunek. Żuławski niemal niezwłocznie przystąpił do realizacji kolejnego filmu. W „Diable” znów obsadził Małgorzatę, tym razem w roli Narzeczonej. Zgodziła się, choć bez przekonania. Była już wtedy w zaawansowanej ciąży. Poza tym praca na planie u męża nie należała do przyjemnych. Żuławski bezlitośnie popychał ją do przekraczania aktorskich granic. 

Ich syn Xawery urodził się w grudniu 1971 roku. Miesiąc później Braunek wróciła do pracy w „Diable”. – Zdjęcia [do „Diabła”] trwały prawie pół roku. I choć tylko dojeżdżałam na moje sceny, byłam chora z wyczerpania. Czułam, że działamy w tym filmie na rzecz czegoś złego, dotykamy sfery, z którą nie powinniśmy obcować. To był wielki mrok ­– powiedziała Małgorzata po latach.

W utrzymaniu miru domowego nie pomagało reżyserskie ego Żuławskiego mocno nadszarpnięte przez komunistyczną cenzurę. Oficjalnie „Diabeł” trafił na półkę (będzie miał premierę dopiero w 1988 roku) z powodu okrucieństwa i zbyt śmiałych scen erotycznych. Według samego Andrzeja chodziło o odniesienia do wydarzeń z marca 1968 roku i osoby Moczara, który miał być Belzebubem z tytułu. Rozpad małżeństwa trwał trzy lata. Żuławski, rozgoryczony sytuacją na polskim rynku filmowym, miał rozładowywać frustrację w domu. Wreszcie postanowił wyprowadzić się do Francji, by tam kontynuować karierę. Braunek przez moment pomieszkiwała w Paryżu, jednak później na stałe wróciła do Warszawy. W 1975 roku odeszła od Andrzeja.

Kontrowersyjna Oleńka z „Potopu” Jerzego Hoffmana

Zanim jednak doszło do finalnego rozstania, gruchnęła wiadomość, że Braunek ma zagrać Oleńkę w ekranizacji „Potopu” Jerzego Hoffmana. Rozpętała się burza. – Nie pasowałam Polakom do roli Oleńki – obrazu Świętej Dziewicy Polki. Za nic na świecie nie powinnam kalać swoją osobą dobra narodowego. Słali listy protestacyjne do redakcji pism, a do mnie anonimy. Dobrze, że wtedy nie byłam jeszcze buddystką, bo pewnie ci „prawdziwi” Polacy zlinczowaliby mnie i za to – powiedziała. W innej rozmowie przyznała, że początkowo ta nagonka ją śmieszyła, a później zaczęła boleć. Przeważyły jednak ambicje. Ekranizacja była ogromnie popularna i powszechnie chwalona. „Potop” dostał nominację do Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny. Zarówno rola Oleńki, jak i Kmicica w wykonaniu Daniela Olbrychskiego znalazły się w panteonie polskiego kina.

Pisarza i tłumacza Andrzeja Krajewskiego Braunek poznała w 1974 roku. Akurat przyjechał ze Szwecji, gdzie mieszkał. Zakochali się w sobie. Dwa lata później przeprowadzili się do wspólnego mieszkania w Warszawie. Był to czas hipisowskich eksploracji. – Słuchało się Doorsów, Pink Floydów, czytało się hinduską filozofię, paliliśmy trawę, byliśmy podłączeni do nurtu dzieci kwiatów – wspominała aktorka. Co prawda przyjmowała kolejne role, m.in. Izabeli Łęckiej w hitowej serialowej ekranizacji „Lalki” Ryszarda Bera, ale ciągnęło ją do „czegoś głębszego”, innego niż film.

Braunek miała zaledwie 33 lata, gdy zrezygnowała z aktorstwa. Uczęszczała na kurs prowadzony przez buddyjskiego mistrza zen Dae San Sa Nima, który później został jej pierwszym nauczycielem. Przez trzy dni Małgorzata nie opuszczała budynku szkoły, gdzie odbywały się nauki. Tam medytowała, spała i przyswajała techniki oddechowe.

Buddyzm i powrót do aktorstwa

Fascynowała się podróżami Andrzeja do odległych zakątków Ziemi. Zaczęli wyjeżdżać razem. Z Warszawy do Moskwy, stamtąd do Tadżykistanu, pociągiem do granicy z Afganistanem, promem do Mazar-i-Szarif, przez Afganistan do granicy Pakistanu, by z niego wyruszyć do wymarzonych Indii. Spotkali Dalajlamę. Brali udział w mistycznych wtajemniczeniach. Wzięli ślub w Polsce, ale tylko po to, by zabezpieczyć́ Krajewskiego przed odmową wizy na pobyt w Polsce, co groziło mu jako rezydentowi Szwecji. W 1987 roku urodziła się ich córka – Orina. Braunek na dobre poświęciła się buddyzmowi. Prowadziła polską Sanghę Kanzeon – związek wyznaniowy oparty na nauce buddyzmu zen. W 2011 roku otrzymała tytuł rōshi (mistrza zen).

Po wielu latach zawodowej absencji uznałam, że nie mam w sobie autoagresji wobec tego, co robiłam niegdyś jako aktorka. Wymazałam złe emocje. Znowu byłam wolna – powiedziała w wywiadzie. Zanim weszła na plan filmowy, w 1994 roku zagrała w kilku spektaklach Teatru Telewizji. Z jej późniejszych ról najbardziej znana jest chyba Marianna z „Tulipanów” (2005) Jacka Borcucha. Aktorka, jak pisze Podsadecka, doceniła to, że film opowiada o uczuciach ludzi dojrzałych. Rola przyniosła jej statuetkę Orła oraz nagrodę za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Następnie Krystian Lupa zaprosił ją do spektaklu „Persona. Ciało Simone” (2010) w Teatrze Dramatycznym. Różnorodne spektrum aktorskiej kreacji dopełnia drugoplanowa postać Barbary Jabłonowskiej w bardzo popularnym serialu „Dom nad rozlewiskiem” i jego kolejnych spin-offach. Grała w nich od 2009 roku aż do śmierci.

O tym, że ma raka jajnika, Braunek dowiedziała się w maju 2013 roku. Wraz z Andrzejem mieli wyjechać na Daleki Wschód. Diagnoza była szokiem, bo aktorka nie tylko regularnie się badała, lecz także niemal obsesyjnie dbała o zdrowie. Z „Braunek. Biografii” dowiadujemy się, że Małgorzata słabła i chudła z dnia na dzień, ale się nie poddawała. Kiedy w kraju skończyły się metody leczenia, przyjaciele zorganizowali zbiórkę na kurację za granicą. Było już jednak za późno. Braunek zmarła 23 czerwca 2014 roku.

Po śmierci żony Andrzej Krajewski wyjechał w podróż, którą zaprzepaściła choroba. Zabrał ze sobą część prochów aktorki. Rozsypał je m.in. w Wietnamie, Laosie, Kambodży, Tajlandii, Indiach, Sri Lance. Jak stwierdził: – Oddałem ją całemu światu, bo Małgosia przecież do niego należała.

„Braunek. Biografia", Joanna Podsadecka, wydawnictwo Mando

 

Jakub Wojtaszczyk
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Dlaczego Małgorzata Braunek, czyli Oleńka z „Potopu”, porzuciła kino?
Proszę czekać..
Zamknij