W galerii Lisowski trwa świetna wystawa o zapomnianej Natalii Bobrównie. „Ręce mam wypełnione pracą” to prezentacja szczątków dziedzictwa znakomitej artystki, rzemieślniczki i przedsiębiorczyni, która podbiła polskie rzemiosło w pierwszej połowie XX wieku, i równocześnie jej artystyczna interpretacja w wykonaniu Liliany Zeic. Tajemnice wyemancypowanej warszawianki, królowej intarsji, inkrustacji i mozaiki, odkrywają przed nami kurator i historyk sztuki Cezary Lisowski oraz queerowa feministka i artystka Liliana Zeic.
W galerii wisi instalacja stworzona z dwóch par oczu uplecionych z łąkowego siana. Oddalone od siebie obiekty połączono długimi sznurkami, które sugerują, że są to dwa dostrzegające się spojrzenia. Praca Liliany Zeic może mieć wiele znaczeń. Podczas oprowadzania Cezary Lisowski opowiada o dwóch queerowych osobach, które rozpoznają swoją tożsamość w miejscu i czasie, w których ich dotyk jest niedozwolony.
Mogą to być również oczy Cezarego, które nie mogą się oderwać od prac Natalii Bobrówny. Pierwszym tego typu dziełem przyciągającym do siebie Lisowskiego był kunsztowny drewniany obraz wykonany w technice intarsji. – W 2019 roku kupiłem obraz z kogutami, które queerujemy, nazywając je kurami. Wydał mi się czymś niesamowitym. Praca jest sygnowana i ma metkę Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu z 1929 roku – relacjonuje kurator. PeWuKa manifestowała rozwój, nowoczesność i potencjał istniejącej od 11 lat II Rzeczypospolitej. Ważną rolę odgrywała tu gospodarka: górnictwo, hutnictwo czy przemysł budowlany. Chwalono się również sportem, nauką i sztuką, a także modą. Na terenie targów stanął supernowoczesny, przeszklony i podświetlony Pawilon Domu Mody Bogusława Herse „Piękna Pani”, zaprojektowany przez Bohdana Pniewskiego. Nie dziwi zatem, że pokazano tu też wyroby założonego przez Natalię Bobrównę pierwszego w Polsce Zakładu Artystycznej Inkrustacji i Mozaiki.
Imponująca kariera Bobrówny
Pamięć o Bobrównie przykryły gruzy zniszczonej podczas II wojny światowej Warszawy. Przy ulicy Bielańskiej 6, gdzie mieścił się jej dom rodzinny, stoi dziś blok z lat 60. Wspólna 47A, czyli adres słynnego niegdyś zakładu, nie istnieje.
Zmotywowany „Kogutami” Lisowski zaczął odkopywać gruzy. Dzięki jego żmudnej pracy wiemy, że w pierwszych latach XX wieku Bobrówna, córka stołecznego księgowego, uczyła się stolarstwa w zakładzie w Krakowie. Studiowała też w tamtejszej Szkole Sztuk Pięknych i Przemysłu Artystycznego. Również w Krakowie po raz pierwszy wystawiła swoje prace. Gdy wróciła do Warszawy, odbyła kurs intarsji i mozaiki drzewnej w Muzeum Rzemiosł i Sztuki Stosowanej, który później prowadziła.
W 1906 roku istniał już wspaniały Zakład Artystycznej Inkrustacji i Mozaiki. – Bobrówna współpracowała z najlepszymi projektantami, takim jak Edward Trojanowski, i wieloma zakładami meblarskimi i stolarskimi. Brała udział w najważniejszych wystawach. Była bardzo przedsiębiorcza. Działała na rynkach Cesarstwa Rosyjskiego. Miała świetny marketing i znakomitą prasę. Zdobywała złote medale i wyróżnienia. Wystawiała m.in. na bardzo ważnej Wystawie Pracy Kobiety Polskiej w Pradze w 1912 roku i na Salonach Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. W 1915 roku pokazała tam aż 18 przedmiotów. Rozkręciła ponadto Towarzystwo „Zdobnictwo Polskie”, które skupiało wiele artystek i rzemieślniczek – opowiada Lisowski. Brakuje mu tchu, gdy opowiada o niekończącym się paśmie sukcesów Bobrówny.
– W 1942 roku zniknęła – kończy opowieść. Umarła w czasie okupacji. Nie znamy przyczyny jej śmierci. Wielka warszawska persona stała się nic nikomu niemówiącym nazwiskiem z niszczejącego nagrobka.
Domniemana czarna sukienka i narzędzia do walki z patriarchatem
Napędzany ogromną pasją Lisowski pokazał efekty swoich badań Lilianie Zeic – artystce wizualnej, doktorze sztuk pięknych i queerowej feministce. W Zachęcie, na największej w historii prezentacji zbiorów galerii, zobaczyć można jej wideo zatytułowane „Silne siostry powiedziały braciom”.
Na wystawie „Ręce mam wypełnione pracą” oprócz wspomnianych „Oczu” znajduje się m.in. pełnopostaciowy „Portret Natalii Bobrówny w pracowni” wykonany przez Lilianę Zeic w technice intarsji. Nikt nie znalazł podobizny polskiej królowej intarsji i inkrustacji, dlatego wygląd Bobrówny jest wymyślony. Bohaterka nosi czarną suknię, która, jak przypuszcza Zeic, mogła utrudniać jej pracę. A może Natalia nie podporządkowała się genderowym normom i nie nosiła w warsztacie sukienek? Wymyślony ubiór tworzą spódnica za kostkę, sztywny biały kołnierz sukni sięgający brody i lekko bufiaste rękawy. Stylizacja przywodzi na myśl garderobę kobiet z płócien Olgi Boznańskiej, która szczelnie zasłaniała ciała.
Zeic sportretowała Bobrównę w trakcie pracy. Rzemieślniczka i designerka trzyma w ręku opalarkę elektryczną i pistolet do kleju, czyli współczesne przyrządy Liliany. Urodzona w 1988 roku artystka stała się w ten sposób kontynuatorką dziedzictwa Bobrówny.
Narzędzia to symbole siły i działań przynoszących konkretne efekty, a także swoiste insygnia władzy. Bobrówna władała firmą oraz polskim rynkiem inkrustacji i mozaiki. Przejęła też kontrolę nad własną tożsamością płciową, w wyniku czego wbrew oczekiwaniom społecznym nie została żoną ani nawet panną na wydaniu albo starą panną, lecz wpływową bizneswoman posiadającą fach w ręku. Swoją wolność musiała jednak wywalczyć – przypominają o tym maszyny do tworzenia intarsji dzierżone przez Bobrównę, które przywodzą na myśl karabiny.
Ciała poza normatywnością
– To pierwsza sportretowana przez Lilianę kobieta, która jest ubrana. Kobiety Liliany są zwykle nagie, cielesne, queerowe. Na portrecie Bobrówny cielesność zaznaczona jest za pomocą czeczoty – wyjaśnia galerzysta. Wykorzystana jako motyw dekoracyjny czeczota jest w rzeczywistości blizną drzewa. Plamy i słoje powstają w wyniku choroby, są śladami zmagania rośliny ze schorzeniem.
– Dla Liliany to drzewo jest poza normatywnością, jest zranione. Artystka celowo używa topoli, którą uznaje się za chwast. Jej wycinka nie wymaga zezwolenia. Łatwo się łamie. Można powiedzieć, że jest najbardziej nieszanowanym gatunkiem drewna. Liliana używa tego marginalizowanego topolowego ciała w swojej sztuce – opowiada Lisowski.
W pewnym momencie jego oprowadzanie nabiera cech performatywnych. Cezary pokazuje mi portrety kobiet, dzięki którym wystawa nabiera jednoznacznie queerowego kontekstu. Przedstawia mi urodzoną około 1865 roku Francuzkę Cecylię Chalus i starszą o kilka lat Polkę Antoninę Dunin-Sulgostowską. – Dziewczyny spotkały się w Paryżu przed 1900 rokiem. Zakładamy, że nie tylko się zaprzyjaźniły, ale również wpadły sobie w oko – mówi Cezary. Teraz już wiem, do czyjej historii odnosi się piękna instalacja „Oczy”.
– Przyjechały potem do Warszawy i w 1903 roku założyły Szkołę Dekoracyjno-Artystyczną Chalus i Dunin dla dziewcząt. Zakładamy, że były nie tylko tandemem zawodowym, ale również parą w życiu prywatny – kontynuuje Lisowski, przytaczając pamiętnik malarki Wandy Romeyko-Hurko, uczennicy szkoły, która napisała, że artystki współdzieliły pokój i trzymały się przy niej za ręce.
Wzrok przyciąga męski ubiór sfotografowanej Cecylii. Scena dzieje się w pracowni, gdy studentki malują pozującą przed nimi nagą kobietę. Chalus nosi spodnie, co mogło być przyczyną skandalu, podobnie jak to, że w pracowni znajdowała się goła osoba. Cezary twierdzi, że szkoła Chalus i Dunin była wyjątkowo progresywna. Nadmienia też, że pisano o nich, że były wybredne w wyborze uczennic. Czy Szkoła Dekoracyjno-Artystyczna była jednocześnie queerową, kobiecą społecznością? A może po prostu była miejscem queer-friendly? Uczennice szkoły na pewno współpracowały z warsztatami Bobrówny. Czy Natalia była częścią queerowego kręgu przybyłych z Paryża warszawianek?
Pytań wciąż jest bardzo wiele. Prac Bobrówny nie znaleziono w zbiorach muzealnych. Jej nazwiska nie ma też w słownikach. Przed otwarciem wystawy niemal nie istniała w wyszukiwarkach internetowych. Na szczęście Cezary i Liliana podjęli walkę z niesprawiedliwą i zachłanną niepamięcią, a ich ekspozycja może stać się dla zwiedzających jedną z najciekawszych i najbardziej odkrywczych artystyczno-intelektualnych wypraw tego lata.
"Liliana Zeic / Natalia Bobrówna: Ręce mam wypełnione pracą", Lisowski, ul. Chmielna 8, Warszawa, 25 maja – 13 lipca 2024
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.