Najpierw okazała się mistrzynią sceny teatralnej, potem zwróciła na siebie uwagę występem w serialu „The Morning Show”, teraz, po roli w „Poprzednim życiu”, zbiera kolejne filmowe nagrody, a na czerwonych dywanach potwierdza swój doskonały styl. Poznajcie Gretę Lee.
Nominacja do Złotego Globu, sesja w amerykańskim „Vogue’u”, kampania perfum Loewe – tyle i wiele więcej wydarzyło się w życiu zawodowym Grety Lee od premiery „Poprzedniego życia”. – To doprawdy szaleństwo – mówi aktorka, wciąż nieco oszołomiona tym, co się wokół niej dzieje. Wydaje się jednak, że ten sukces był jej pisany. Choć musiała na niego czekać około 20 lat.
Jest jednym z trojga dzieci koreańskich imigrantów – pierwszym urodzonym w Stanach Zjednoczonych, a dokładniej w Los Angeles. To właśnie w Mieście Aniołów po raz pierwszy zamarzyła o aktorstwie. Ojcu lekarzowi, „którego nikt nie chciał zatrudnić, bo słabo mówił po angielsku”, jak sama wspominała, i matce pianistce pomysł wydał się trochę ekscentryczny. Przekonali się do niego dopiero później, gdy zrozumieli, że córka nie zamierza zrezygnować z marzenia o graniu.
Po szkole średniej Lee wyjechała do Chicago. Tam, na Northwestern University, uczyła się aktorstwa scenicznego. – Teatr stał się moją obsesją. Chciałam być co najmniej drugą Vanessą Redgrave lub kolejnym Jamesem Earlem Jonesem. Wiem, mierzyłam wysoko – śmiała się w rozmowie ze „Screen Daily”. Na studiach poznała swojego przyszłego męża, aktora i scenarzystę Russa Armstronga. Pobrali się w 2014 r., mają dwóch synów – siedmioletniego Apolla i czteroletniego Raphaela.
Tuż po odebraniu dyplomu Lee przeniosła się do Nowego Jorku z planami budowania kariery aktorskiej. Na początku nie było łatwo. Razem z koleżankami wynajęła małe mieszkanie przy ruchliwej ulicy, głośne, duszne, pełne zapachów z pobliskiej knajpy. Greta biegała na castingi i brała każdą, nawet najmniejszą rolę. Jak wspominała po latach, była zdesperowana. Nie chciała czekać na wielką szansę, tylko od razu grać.
Droga Grety Lee: Drugi plan, musicale, rola w „The Morning Show”
Przyjmowała zatem epizodyczne role, takie jak w serialu „Prawo i porządek”. Z czasem pojawiły się lepsze propozycje, na przykład angaż w komediowym musicalu „The 25th Annual Putnam County Spelling Bee”, z którym Lee zjeździła pół Stanów. Wcielała się w tym spektaklu w zestresowaną nadgorliwą studentkę. Musical trafił później na Broadway i długo pozostawał na afiszach. Zanim Lee skończyła 25 lat, wystąpiła w nim setki razy przed tysiącami widzów. – Myślałam wtedy, że jestem u szczytu kariery – wspominała w rozmowie z „Kinofolk”. – Że za chwilę stanę się koreańską wersją Natalie Portman mojego pokolenia. Tymczasem granie musicalu dobiegło końca, a w moim życiu zawodowym niewiele się zmieniło.
Za to rosły koszty życia w Nowym Jorku, zwłaszcza takiego, jakie chciała wieść Lee. Zależało jej, żeby chłonąć miasto, wciąż poznawać nowych ludzi, odwiedzać modne kluby i restauracje. – Ledwo starczało mi na czynsz, a bez przerwy stawiałam znajomym drinki! Chyba wbiłam sobie do głowy, że jestem jak Carrie Bradshaw, i nieustannie szastałam pieniędzmi – opowiadała aktorka. – Kto wie, może gdyby nie to, że pozostawałam pod wrażeniem „Seksu w wielkim mieście”, uzbierałabym na dom?
Nowe propozycje ról nie przychodziły, więc aktorka musiała znaleźć stałą dobrze płatną pracę. Najpierw została kelnerką, potem menedżerką w popularnej nowojorskiej restauracji Momofuku Ssam Bar. Dziś chętnie wspomina, jak obsługiwała gwiazdy, z którymi teraz współpracuje. – To moje ulubione anegdoty, bo oni zwykle mnie nie pamiętają – śmieje się Lee.
Nie przestawała chodzić na przesłuchania. Poważną zmianą w jej drodze zawodowej okazał się angaż do sztuki „4000 Miles”, nominowanej do Pulitzera. Zagrała małą, ale ważną i pozostającą w pamięci widzów i krytyków rolę. A ponieważ spektakl widziała Lena Dunham, Lee niedługo później dołączyła do obsady serialu „Dziewczyny”. Dzięki Dunham poznała też Amy Schumer, która zaproponowała młodej aktorce udział w swoim show „Inside Amy Schumer”.
Po pewnym czasie występów gościnnych czy też ról epizodycznych Lee pomyślała, że jako reprezentantka azjatyckiej mniejszości zawsze będzie skazana na drugi plan. Gdy podzieliła się tą myślą z Schumer, ta doradziła, żeby Lee sama zaczęła pisać scenariusze z postaciami dla siebie. Pomysł okazał się trudny w realizacji. – I też trochę przygnębiający – wspominała Lee. Jednak ostatecznie poszła za radą Schumer. Scenariusz serialu według jej pomysłu w 2018 r. trafił do HBO. Produkcja co prawda się przeciąga, ale gwiazda nie ma wątpliwości, że serial powstanie.
Gdy pisała scenariusz, wciąż chodziła na castingi do dużych produkcji. Kolejne odmowy sprawiały, że nie miała wielkich nadziei na sukces. W drugim planie wciąż grała sporo – wystąpiła chociażby u boku Julii Roberts i George’a Clooneya w „Zakładniku z Wall Street”.
Rok 2019 był pewnym przełomem – zagrała jedną z głównych bohaterek serialu Netflixa „Russian Doll”, z Natashą Lyonne w roli głównej. Dwa lata później dołączyła do obsady hitowego „The Morning Show” z Jennifer Aniston i Reese Witherspoon. I wciąż czekała na rolę życia. Ta przyszła do niej w 2023 r.
Film „Poprzednie życie” zmienił wszystko w karierze Grety Lee
Scenariusz „Poprzedniego życia” Greta Lee dostała e-mailem. Czytając historię Nory, nie mogła opanować wzruszenia. Była przekonana, że to rola dla niej. Jednak reżyserka, Celine Song, miała na ten temat inne zdanie. – Odrzucili mnie – opowiadała Lee w rozmowie z „Deadline”. – Pomyślałam wtedy, że aktorka, która ostatecznie zagra Norę, będzie wniebowzięta. Tyle że to nie będę niestety ja. Później próbowałam zapomnieć o tym scenariuszu, niczym o bolesnym rozstaniu. Dlatego gdy rok później ponownie zaproszono ją na casting do tego samego filmu, była zdumiona. – Okazało się, że wprowadzono pewne zmiany w scenariuszu. Usłyszałam, że teraz poszukują – wiem, jak to zabrzmi – „starszych” aktorów. Zgodziłam się natychmiast. Nie miałam czasu, by się przygotować, czytałam z reżyserką scenariusz na gorąco. Dała mi rolę Nory jeszcze tego samego dnia. A ja od razu zrozumiałam, że czekałam na coś takiego 20 lat, więc nie wolno mi tego schrzanić.
Był tylko jeden problem – według scenariusza główna bohaterka mówi po koreańsku. Kiedy Greta Lee podpisywała umowę, znała w tym języku ledwie kilka zwrotów. Owszem, był to jej pierwszy język, ale z biegiem lat miała z nim coraz rzadszy kontakt, używała go coraz mniej. Ale ponieważ Celine Song wiedziała, że znalazła swoją Norę, nie chciała stracić Lee z powodu nieznajomości języka. Zatrudniono dla aktorki nauczycielkę koreańskiego.
Za rolę kobiety, znającej dwie kultury, balansującej na granicy dwóch światów, Greta Lee dostała nominacje do Złotego Globu, statuetki Critics Choice Awards oraz Nagrodę Gildii Aktorów Ekranowych. „W Magazine” zaliczył jej rolę do najlepszych filmowych występów 2023 r. W specjalnym wydaniu magazynu, poświęconym kinu, Lee stoi obok laureatek Oscara, Julianne Moore, Natalie Portman i Jodie Foster. A „Poprzednie życie”, nagrodzone owacjami na festiwalu w Sundance, otrzymało nominacje do dwóch Oscarów – dla najlepszego filmu oraz za najlepszy scenariusz.
Gdy Lee znalazła się w hollywoodzkiej pierwszej lidze, uwagę mediów zaczął przyciągać również, poza jej talentem, styl. Wiele magazynów, z amerykańską edycją „Vogue’a” na czele, okrzyknęło ją najlepiej ubraną gwiazdą na czerwonych dywanach. Aktorka stawia na szykowny minimalizm – raz w wersji bardziej klasycznej, innym razem nowoczesnej. Współpracuje ze stylistką Danielle Goldberg, która odpowiada również za wizerunki Ayo Edebiri, gwiazdy serialu „The Bear”, modelki Kai Gerber oraz gwiazdy generacji Z Olivii Rodrigo. „Greta Lee powoli staje się najlepiej ubraną aktorką w Hollywood” – zachwycał się „Vogue”. „Powoli”, bo stylizacje gwiazdy są, podobnie jak jej gra w „Poprzednim życiu”, powściągliwe i eleganckie, a zarazem dyskretnie przyciągające uwagę.
Lee z lekkością nosi kreacje Prady, wygląda zjawiskowo w projektach Loewe (jak czerwona suknia z gali Academy Museum of Motion Pictures 2023 czy mała czarna z wycięciami z bankietu „Vanity Fair”), ubraniach marek Bottega Veneta i The Row. Podczas ceremonii wręczania Złotych Globów zachwyciła swoją stylizacją trochę w stylu retro, a jednak z wyraźnie współczesnym sznytem. W śmietankowej sukni o niebanalnym kroju (projekt Jonathana Andersona dla Loewe) i z make-upem jak ze Złotej Ery Hollywood prezentowała się jak ikona stylu i ekranu, którą dziś bez wątpienia jest.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.