Znaleziono 0 artykułów
02.08.2024

Wielka atletka, wielka rewolucja. Jak gimnastyczka Simone Biles zmieniła sport?

02.08.2024
(Fot. Getty Images)

Jej emocjonujący powrót na igrzyska olimpijskie został szybko przypieczętowany złotym medalem dla amerykańskich gimnastyczek, ale ona triumfowała jeszcze, zanim wykonała swoje słynne podwójne salto z półobrotem. Simone Biles wygrała, gdy tylko wylądowała w Paryżu.

Słucham dziennikarzy i dziennikarek komentujących na żywo zawody w gimnastyce sportowej na odbywających się właśnie igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Czytam, co piszą światowe i polskie media przed i po występach amerykańskiej drużyny gimnastyczek. Nagminnie pojawia się teoria, że obecność Simone Biles w Paryżu to oczekiwana próba odkupienia win. Sama sportowczyni nie ucieka zresztą od tej retoryki. – Mamy szansę, żeby się zrehabilitować – komentowała w rozmowie z oficjalnym serwisem prasowym igrzysk Olympics.com. – Ciąży na nas gigantyczna presja, by dowieść, że dziś jesteśmy lepszymi atletkami. Dojrzałyśmy, jesteśmy mądrzejsze i wytrwalsze – wyznała. Z lóż komentatorskich niosą się też zachwyty nad charyzmą gimnastyczki, rzadko spotykanym połączeniem zdolności przywódczych i talentu do budowania zgranej drużyny, w której wszystkie są równe, nawet jeśli jedna w zespole cieszy się statusem supergwiazdy. To wszystko prawda. Za mało się jednak mówi o tym, że zasługi Biles można mierzyć zdobytymi medalami, ale i tym, co kompletnie niepoliczalne, a być może ważniejsze – zmianą perspektywy. Tym ignorantom, którzy kilka lat temu deprecjonowali depresję gimnastyczki, a kryzys psychiczny nazywali wymówką, jest dziś – mam nadzieję – bardzo głupio. Powrót Simone Biles na igrzyska olimpijskie to nie tylko zwycięstwo silnego, odzyskującego formę ciała. To przede wszystkim triumf ducha, którego szczęśliwie nie udało się złamać.

Gdy ciało się buntuje: Kryzys Simone Biles na igrzyskach olimpijskich w Tokio w 2021 roku

(Fot. Getty Images)

Kiedyś tu siadałam i płakałam jak bóbr. Pytałam Boga, czemu mi to robi – wyznaje w serialu dokumentalnym Netflixa „Simone Biles: Powrót”, pokazując zawartość szafy, w której trzyma pamiątki z feralnych igrzysk olimpijskich w Tokio. Trykot, numer startowy, bilet lotniczy do Japonii. Wszystko upchane w szafie, do której prawie nie zagląda, by uniknąć niepotrzebnego rozdrapywania rany. Czasem obraca historię kryzysu w autoironiczny żart. – Jasne, że wolałabym załamać się innym razem. Ale dzięki temu świat zaczął rozmawiać o pewnych kwestiach, a wielu ludzi zostało w końcu zauważonych i otrzymało odpowiednią pomoc. Dzięki Bogu za tamten skok – rzuca z nerwowym uśmiechem, przypominając, że rozpadła się na oczach milionów osób, które właśnie oglądały występ największej gimnastyczki w historii na najważniejszym wydarzeniu w kalendarzu sportowym.

Igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 r. były trudnym wydarzeniem. Z powodu pandemii koronawirusa turniej przesunięto z nadzieją, że będzie mógł odbyć się z tradycyjnym olimpijskim rozmachem, gdy tylko globalny kryzys zelżeje. Ostatecznie większość konkurencji odbyła się przy pustych trybunach, choć wydarzenie było oczywiście transmitowane w mediach, więc podejrzanie nieudany skok Biles komentowano natychmiast, szeroko i brutalnie. Gimnastyczka doświadczyła czegoś, co w nomenklaturze sportowej określa się jako „twisties”. To niebezpieczna sytuacja, gdy umysł i ciało rozjeżdżają się, dochodzi do utraty kontroli. Simone Biles wybiła się do skoku, ale zgubiła się w locie, zamiast dwóch i pół obrotu zrobiła półtora. W dyscyplinie tak ekstremalnie akrobatycznej konflikt na linii umysł – ciało jest sytuacją zagrażającą nie medalom, a życiu. Biles podjęła w Tokio najrozsądniejszą z decyzji i wycofała się z dalszego udziału w turnieju, by zaopiekować się swoim zdrowiem psychicznym. W mediach tradycyjnych i społecznościowych huczało od oburzenia, że tak się nie robi, że to zdrada, że wypięła się na resztę drużyny. Że zamiast pokazać niezłomną wolę walki, ona poddaje się, a to niegodne wielokrotnej medalistki olimpijskiej i mistrzyni świata, bo przecież w sporcie chodzi o to, by przekraczać siebie i przeć do przodu nawet, gdy ciało stawia opór. Tyle że gdy jej ciało zbuntowało się, Simone Biles stanęła do pewnie najtrudniejszego starcia w swoim dotychczasowym życiu. Tego, w którym stawką był wewnętrzny spokój.

(Fot. Getty Images)

Medal za zmianę: Simone Biles o igrzyskach olimpisjkich w Rio de Janeiro w dokumencie Netflixa

W 2016 r. wywalczyłam pięć medali. Chyba nic wcześniej mnie tak nie cieszyło. Rio było najważniejszą chwilą mojego życia. Po wszystkim pomyślałam: Cholera! W wieku 19 lat osiągnęłam wszystko. Co mam robić przez resztę życia? – opowiada w dokumencie Netflixa. – Wróciłam do domu. Nie wiedziałam, co to depresja. Wiedziałam tylko, że muszę odpocząć. Ale nawet odpoczywając, nie byłam wypoczęta. Jak można smucić się po wygraniu igrzysk? – zastanawia się Biles. Oglądając igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro w 2016 r., byliśmy świadkami widowiskowych narodzin prawdopodobnie największej atletki naszych czasów. Zwinna, szybka, silna Biles nie tylko bezbłędnie, z nadludzką precyzją, wykonywała ewolucje wprowadzone do stałego repertuaru gimnastyki sportowej przez mistrzynie z przeszłości. Uzupełniała je o własne figury i warianty, o dużo wyższym poziomie trudności – dlatego kilka z nich nazwano jej nazwiskiem. Dziewczyny z amerykańskiej reprezentacji gimnastycznej do tej pory żartują, że drugie miejsce to naprawdę zwycięstwo, bo Biles jest poza konkurencją, jej nie da się przeskoczyć. Żadna inna amerykańska gimnastyczka nie zdobyła tylu medali olimpijskich, a do tych wygranych w Rio dochodzą kolejne zdobywane w Paryżu – w momencie pisania tego tekstu już ma złoto w wieloboju drużynowym i złoto w wieloboju indywidualnym i to pewnie nie koniec, bo igrzyska trwają, a przed nią jeszcze kilka konkurencji.

(Fot. Getty Images)

Koszt zwycięstwa: Simone Biles była molestowana seksualnie

Ale to zwycięstwa okupione wielkim bólem, nie tylko fizycznym. – Wszystko w sobie dusiłam. Chciałam zająć się problemami po zakończeniu kariery. Ale nagle coś pękło. To reakcja na uraz. Na wszystko, co się stało – wyznała w serialu dokumentalnym. W 2018 r. Simone Biles opublikowała na Twitterze (obecnie portal X) post zakończony hashtagiem #metoo. Była jedną ze sportowczyń, które powiedziały głośno o nadużyciach seksualnych lekarza amerykańskiej reprezentacji gimnastycznej, Larry’ego Nassara. Medyk miał na przestrzeni lat molestować nawet kilkaset nastoletnich dziewczyn przewijających się przez ośrodki treningowe. Wmawiał młodym ofiarom, że tak wyglądają procedury medyczne, zastraszał. Żerował na wrażliwej psychice dziewczyn poddawanych rygorystycznym treningom, bo przy okazji zaczęto krytycznie patrzeć na specyficzną atmosferę panującą na ranczu Marty i Beli Karolyi, wieloletnich szkoleniowców reprezentacji. Wojskowy reżim, restrykcyjna dieta, żarty z wagi czy wyglądu – to była codzienność trenujących nastolatek. Simone Biles najpierw mówiąc o molestowaniu, a potem wycofując się z igrzysk olimpijskich w Tokio ze względu na kryzys psychiczny, rzuciła światło na patologie systemu, który kompletnie wypacza szlachetne, wpisane w sport idee samodoskonalenia. Zmieniła gimnastykę sportową dosłownie – wprowadzając nowe ewolucje. Zmieniła gimnastykę dogłębnie – uruchamiając cały proces rewizji dotychczasowych przekonań i narzędzi, dzięki któremu kolejne pokolenia młodych zawodniczek nie będą musiały przypłacać treningów załamaniem nerwowym i dźwigać traumy przemocy. Za to też należy się jej medal.

(Fot. Getty Images)

Przyszłość Simone Biles: Dom, rodzina i szafa z medalami

Dziś Simone Biles chętnie opowiada o nowej miłości i domu, który buduje z mężem, zawodowym futbolistą Jonathanem Owensem. Gdy nie pochłaniają jej treningi, rozwija program mentoringowy dla dzieci z ośrodków zastępczych. Sama była takim dzieckiem, gdy matce uzależnionej od alkoholu i narkotyków odebrano prawa do opieki. Adoptowali ją biologiczni dziadkowie, do których mówi „mamo” i „tato”. W marcu skończyła 27 lat. Dla gimnastyczki to już niemal wiek emerytalny, więc igrzyska olimpijskie w Paryżu mogą być jej ostatnim turniejem o tej skali. Nic dziwnego, że gdy występuje, na trybunach zbierają się gwiazdy: Serena Williams, Ariana Grande czy Lady Gaga. Biles trzeba zobaczyć. Drugiej takiej długo nie będzie.

(Fot. Getty Images)

 

Angelika Kucińska
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Wielka atletka, wielka rewolucja. Jak gimnastyczka Simone Biles zmieniła sport?
Proszę czekać..
Zamknij