Znaleziono 0 artykułów
08.06.2024

Klasyczna komedia romantyczna „Sabrina” z Audrey Hepburn nie straciła nic ze swego uroku

08.06.2024
Klasyczna komedia romantyczna „Sabrina” z Audrey Hepburn z 1954 roku wciąż czaruje (Fot. materiały prasowe)

Historia stara jak świat, trójkąt miłosny, pocałunki przy księżycu. W komedii romantycznej „Sabrina” Billy’ego Wildera z 1954 roku Audrey Hepburn w tytułowej roli musi wybrać między dwoma bogatymi braćmi. Ten klasyczny film dorównuje kultowemu „Śniadaniu u Tiffany’ego”.

Magia baśni działa na dorosłych nie dlatego, że ich zaskakuje, ale wręcz przeciwnie, dlatego, że jej przewidywalność uspokaja. Kolejne wcielenia Kopciuszka chcemy na ekranie oglądać bez końca, a część filmowych opowieści z tą bohaterką stała się niemal tak sławna, jak oryginał. 

(Fot. materiały prasowe)

Film „Sabrina” z 1954 roku, który trafił do amerykańskich kin 70 lat temu, stał się natychmiastowym klasykiem. Choć powtarzano zakulisowe plotki o niechęci między aktorami, niekończące się poprawki scenariuszowe, które Billy Wilder wprowadzał czasem w dniu zdjęć, zaowocowały powstaniem jednej z najpopularniejszych komedii romantycznych w historii kina. Bo choć Humphrey Bogart nie poważał młodszej o kilka dekad Audrey Hepburn – wolałby grać u boku żony, Lauren Bacall – i nie znosił odtwórcy roli swojego filmowego brata, Williama Holdena, chemia między bohaterami pulsuje z ekranu. Mimo że zmieniły się czasy, filmowe formy, obyczaje.

„Sabrina” nie ucieka od swoich baśniowych korzeni – nawet zaczyna się od bajkowej frazy. Oto w wielkim domu mieszkała mała dziewczynka. Sabrina Fairchild, córka szofera państwa Larrabee, od dziecka podkochiwała się w młodszym synu bogaczy z Long Island. David (Holden) równie pięknie tańczył, co uwodził. Jako bon vivant miał więcej żon i nieukończonych kierunków studiów na koncie niż zarobionych dolarów. Ale tym akurat nie musiał się przejmować, bo rodzinnego biznesu doglądał Linus (Bogart), zaprzysięgły stary kawaler. Sabrinie David zawrócił w głowie pocałunkiem, gdy dziewczyna miała zaledwie dziewięć lat, ale zajęty piciem szampana, podbojami miłosnymi i przejażdżkami kabrioletem, zupełnie jej nie zauważał. 

(Fot. materiały prasowe)

Zrozpaczona Sabrina postanowiła odebrać sobie życie (przed taką sceną dziś oczywiście pojawiłby się trigger warning albo chociaż wzmianka, że film zawiera sceny, które mogą wywołać poruszenie). Na szczęście pokrzyżował jej szyki Linus. Skromna nastolatka wyrusza więc do Paryża, by spełnić marzenie swoich rodziców o nauce w prestiżowej szkole kulinarnej. Amerykańscy filmowcy w tej kwestii niespecjalnie się rozwinęli – Paryż z „Sabriny” niewiele się różni od stereotypowej francuskiej stolicy z serialu Netflixa „Emily w Paryżu”. Pomiędzy tymi dwoma tytułami powstało oczywiście jeszcze kilka cukierkowych obrazów miasta świateł made in Hollywood – od komedii, takich jak „Diabeł ubiera się u Prady”, przez „Francuski pocałunek” po produkcje Woody’ego Allena – „O północy w Paryżu” i „Wszyscy mówią: kocham cię”. Sama Audrey Hepburn podróżowała w kinie do Paryża wielokrotnie – w „Zabawnej buzi”, „Szaradzie” i „Kiedy Paryż wrze”. Twórcy „Sabriny” ograniczyli się do widoku wieży Eiffla i Sacré-Cœur. Paryż miał im przecież posłużyć wyłącznie za dekorację. 

Sabrina przemianę, która dokonała się w niej we Francji, zaprezentowała na amerykańskiej ziemi. Nauczyła się nie tylko gotowania, lecz także flirtowania, pielęgnacji urody, poznała też wielką modę i przyswoiła jej zasady (spierano się o autorstwo kreacji Hepburn z filmu – projektował je jej ulubieniec, Hubert de Givenchy, ale ubrania odszywano w studiu pod okiem kostiumografki Edith Head, która za swoją pracę otrzymała Oscara).

(Fot. materiały prasowe)

Filmowa opowieść o miłości na przekór różnicom klasowym 

Wyposażona w nowe umiejętności w ciągu jednego spotkania owinęła sobie wokół palca niedostępnego dotąd Davida. Tyle że wybranek serca tytułowej bohaterki zaręczył się w międzyczasie z Elizabeth Tyson (Martha Hyer), dziedziczką fortuny, której rodzice prowadzili firmę potrzebną braciom Larrabee do rozwoju ich własnej korporacji. Sukces fuzji zawisł na włosku, gdy David stracił zainteresowanie narzeczoną. Uratować sytuację może tylko Linus – postanowił odciągnąć uwagę Sabriny od ukochanego, sam udając zainteresowanie nią. Szybko okazuje się, oczywiście, że wcale nie musi zainteresowania udawać. Zakochani w tej samej kobiecie bracia stają więc do walki o serce córki szofera, zapominając o dzielącej ich różnicy klasowej. O porządku pamięta tylko ojciec Sabriny, powtarzając, że w limuzynie są przednie i tylne siedzenia, które oddziela szyba. 

Sabrina jako przedstawicielka młodego pokolenia dorastającego po wojnie wierzy w egalitaryzm. Skoro z brzydkiego kaczątka przeobraziła się w łabędzia, może też na równych prawach funkcjonować w świecie braci Larrabee. Wyuczone wyrafinowanie w połączeniu z wrodzoną naiwnością i niewinnością mają sprawić, że zastana struktura zachwieje się w posadach. Wiara w równość nie szła jednak w parze z wiarą w równouprawnienie. Sabrina miała się kształcić, by zyskać niezależność. Kobiety z jej klasy społecznej pracowały, żeby się utrzymać (bohaterki drugiego planu to m.in. sekretarka Linusa, która musi być na każde zawołanie szefa, kucharki i pokojówki w willi jego rodziców), podczas gdy kobiety z klasy wyższej utrzymywali ojcowie, a potem mężowie. Sabrina nie daje się przekupić, choć Linus uważa, że to sprawdzony sposób na kobietę. 

„Sabrina”: Amerykański sen i mit romantycznej miłości

Trudno oceniać „Sabrinę” przez pryzmat feminizmu – od drugiej fali dzieliło film kilkanaście lat. Można natomiast widzieć w bohaterce dziewczynę nowej ery. Ogromna w tym zasługa Audrey Hepburn, której magnetyzm niesie film. W każdej scenie z jej udziałem widać, jak rodzi się jedna z największych legend Hollywood. Kamera kocha jej wyraziste brwi, jej długie rzęsy, jej pąsowe usta. Jej gracja, lekkość, wdzięk ucieleśniają nie tylko marzenia mężczyzn o idealnej ukochanej, lecz także pragnienia kobiet. W tym sensie „Sabrina”, stawiająca w centrum dziewczynę wyprzedzającą swoje czasy – nieznacznie, ale jednak – dała rówieśniczkom Hepburn nadzieję na nowe rozdanie (swoją drogą, różnice wieku między aktorami mogą dziś budzić zdziwienie – Bogart, grając Linusa, przekroczył już pięćdziesiątkę). 

Z nostalgią oglądamy natomiast sceny dowodzące wiary w postęp – w połowie lat 50. trwał podbój kosmosu, a w każdym razie lądowanie na Księżycu wydawało się już całkiem realne. Metafora „sięgania gwiazd”, czy w dosłownym tłumaczeniu Księżyca właśnie, czy jako przenośnia, pojawia się w filmie kilkakrotnie – w ustach przedstawicieli starszego pokolenia jako wyraz tego, co niemożliwe, w ustach Sabriny – jako niedaleka przyszłość. 

W fascynujący sposób pokazano także kapitalizm – rodzina Larrabee buduje imperium finansowe na Manhattanie. Linus ma obsesję na punkcie innowacji – odkryty przez niego „niezniszczalny” plastik ma jego zdaniem nie tylko przysłużyć się jego interesom, lecz także ułatwić życie całej ludzkości. Choć traktowany z pobłażliwą ironią, Linus nie jest przedstawiany przez twórców filmu jako wyzyskiwacz. To biznesmen śniący amerykański sen, który przyczynia się do wielkości swojego kraju. Lekkoducha Davida Wilder piętnuje za niefrasobliwość. Etos pracy – czy to w garażu cudzej posiadłości, czy przy Piątej Alei, czy w Fabryce Snów – wygrywa być może nawet z mitem romantycznej miłości.  

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Klasyczna komedia romantyczna „Sabrina” z Audrey Hepburn nie straciła nic ze swego uroku
Proszę czekać..
Zamknij