Kobido kochają Gwyneth Paltrow i Halle Berry. Ten wschodni masaż twarzy niweluje oznaki starzenia, walczy z trądzikiem i działa jak lifting. Jak to działa?
W XV w. ówczesna cesarzowa Japonii chciała zachować młodość za wszelką cenę. Dwóch mistrzów japońskiego masażu Anma (z tego wywodzi się późniejszy Shiatsu) przez kilka miesięcy konkurowało o tytuł mistrza w odmładzaniu. W końcu doszli do wniosku, że zamiast walczyć, lepiej stworzyć wspólną technikę. Tak powstał Dom Kobido, z którego mogli korzystać wyłącznie przedstawiciele cesarskiej rodziny i najszlachetniej urodzone gejsze. Tyle głosi legenda.
Dziś Kobido to najstarsza i najbardziej skomplikowana manualnie forma terapii twarzy dostępna w Japonii. Jest oparta na 48 starożytnych technikach stymulacji mięśni. Wyjątkowo trudnych do opanowania. Kobido nie da się nauczyć w krótkim czasie. Ale opanowanie przez terapeutę choćby podstawowego poziomu przynosi niesamowite korzyści osobie masowanej.
Chłopiec, który został mistrzem
Oryginalna nazwa domu i linii Kobido dosłownie oznacza „Fragrance Beauty House”. Pisana znakiem kanji jest tłumaczona jako „starożytna droga piękna”. Za tą autorską techniką stoi dziś dr Shodo Mochizuki, pochodzący z jednej z najstarszych żyjących rodzin, które nadal praktykują klasyczne systemy terapii i masażu twarzy, ale także szeroko pojętą naturalną medycynę wschodnioazjatycką. Shodo rozpoczął naukę już jako czterolatek, jego pierwszą mistrzynią była babcia. Potem uczył się i praktykował pod okiem mistrza 25. generacji – Ito, który wyznaczył go na swojego następcę i ogłosił 26. mistrzem formy artystycznej Kobido. Od 1990 r. dr James Shodo prowadzi szkolenia w Stanach Zjednoczonych. To dzięki niemu świat dowiedział się o Kobido. I uwaga: nazwa tej autorskiej techniki pisana w kanji nie jest po prostu równoznaczna z masażem japońskim, ale jest znakiem zastrzeżonym marki, jak Toyota czy Shiseido.
Interpretacja jest sztuką
Autentyczne Kobido jest praktykowane zaledwie przez niecałą setkę uczniów na całym świecie. Ale instytuty, gabinety i szkoły zostały wspaniale zainspirowane nim do stworzenia specyficznych rytuałów przeciwdziałających starzeniu się. I świetnie, bo jak dowodzą nauka i medycyna (także ta współczesna, zachodnia) – łączone terapie są najskuteczniejsze i najsilniej wpływają na organizm człowieka. A co za tym idzie, na jego wygląd. – Ponieważ Kobido jest tak złożoną formą stymulacji, nawet podstawowe poziomy pozwalają tu uzyskać doskonały efekt na twarzy, w porównaniu z innymi stylami – deklaruje mistrz Mochizuki.
Głaszcz, klep i kochaj
W ogromnym uproszczeniu, rytuał Kobido jest podzielony na trzy fazy. Najpierw jest mieszanką ruchów wygładzających i relaksujących, aby uwolnić twarz z napięć powodujących zmarszczki, asymetrie i blokowanie energii. Do tego stopniowo dołączają rozciąganie, ugniatanie, szczypanie i delikatne opukiwanie oraz wibracje. To po to, aby stymulować metabolizm komórkowy, dotlenić tkanki, wymodelować twarz i ostatecznie pozbyć się skutków stresu. Ostatni etap to drenaż, który sprzyja usuwaniu toksyn, nadmiaru wody i przyspiesza regenerację komórek. Zazwyczaj sesja zaczyna się od biustu, aby poprawić krążenie krwi, potem masowana jest lewa strona twarzy (Yang połączona z narządami), a następnie prawa strona (Yin odpowiadająca za wnętrzności). Skóra staje się pulchna, jędrniejsza i gładsza. Aby jeszcze lepiej zrównoważyć energię życiową organizmu, wykonuje się też czasem masaż przedramion, łydek i stóp.
Regularne sesje co dwa-trzy tygodnie spowalniają starzenie się skóry, poprawiają owal twarzy, pobudzają krążenie krwi i limfy, sprzyjają produkcji kolagenu, odnawiają naskórek, zmniejszają zmarszczki, obrzęki i cienie, poprawiają teksturę skóry, rozluźniają mięśnie twarzy i szyi. Zapewniają głęboki relaks i sprawiają, że śpimy głęboko i mocno. A zabieg robiony od czasu do czasu odświeża rysy twarzy, nadaje skórze blask i usuwa skutki stresu.
Płynność energii
Kiedy starannie owinięta w miękki koc (żeby było mi ciepło i miło), leżę w gabinecie Uroki, dłonie terapeutki sprawiają, że całe moje ciało niemal wibruje. Zabieg jest chwilami bardzo mocny. Nie boli, ale wyrywa z codzienności. Jest dokładnie tak, jak opisywała mi to we wcześniejszej rozmowie Dominika Szczechowicz, terapeutka, która od lat, stopniowo, opanowuje kolejne poziomy Kobido. Na kursy jeździ do Japonii do samego mistrza Mochizukiego. Po wszystkim mogę śmiało powiedzieć, że wyglądam na 10 lat młodszą. – Kobido jest jak powiew wiosny na twarzy, która naturalnie budzi energię życiową i wszystko, co mamy w sobie – tłumaczy w wywiadach włoska kosmetolożka Simona Primavera (nomen omen!), która jako jedna z nielicznych w Europie, ma za sobą pięć poziomów szkoleń Kobido – poziom niemal nieosiągalny. – Miałam szczęście sama być modelką podczas jednej z demonstracji Kobido prowadzonej przez Shodo Mochizukiego. Od tej pory Miami (tam odbywały się szkolenia) kojarzy mi się z czymś absolutnie rozkosznym. On naprawdę jest mistrzem. Piękno i skuteczność jego technik wibracyjnych, klepania, głaskania, opukiwania – to było niesamowite. Nadało mojej twarzy blask, ale także poprawiło ogólne samopoczucie. Bo celem Kobido jest nie tylko poprawa wyglądu, lecz także zharmonizowanie pracy narządów wewnętrznych, przywrócenie prawidłowego przepływu energii – wspomina Primavera. – Warto mówić o tym, że wskazaniem dla Kobido są także migreny wynikające z napięć oraz na przykład bruksizm – mówi zajmująca się tą terapią masażystka i fizjoterapeutka z Mr&Mrs SPA. Najbardziej spektakularne efekty widać u osób nieco starszych albo takich, które po odchudzaniu cierpią z powodu wiotkości skóry. W takich przypadkach rezultat już po pierwszej sesji jest naprawdę wow – zachęca specjalistka.
Powrót do natury
Filozofia Kobido podkreśla, że najwyższe piękno pochodzi z doskonałej równowagi zdrowia fizycznego, emocjonalnego i duchowego. Uroda jest po prostu odzwierciedleniem naszego ogólnego stanu. Dlatego w Kobido zwraca się ogromną uwagę na wszystko – oczyszczanie, złuszczanie, nawilżanie. Także na to, jakich używamy kosmetyków. W tym temacie nie ma kompromisów: muszą być naturalne. Typowe środki konserwujące stosowane w przemyśle kosmetycznym obejmują: metyloparaben, etyloparaben i propyloparaben oraz ich pochodne. Wyłączają one aktywność enzymów w ścianie bakteryjnej, aby zapobiec skażeniu grzybiczemu. Działanie to trwa nadal, gdy produkt przenika przez tkanki skóry, a następnie do krwioobiegu i ostatecznie zostaje w głównych narządach. Działanie konserwujące jest tak stabilne, że przez długi czas działa w ciele, ograniczając normalną aktywność enzymatyczną organizmu. Skąd to wiemy? Pokazały nam to wyniki sekcji zwłok. W ciałach poddanych badaniom znaleziono znaczne ilości pozostałości metylo-, etylo- i propyloparabenów. Publikacje na ten temat ukazały się na przykład w Household and Personal Products Industry Magazine i to już w 2002 r. – twierdzą propagatorzy Kobido. Nie pozostaje nam nic innego, tylko ich posłuchać. I spróbować dobroczynnej mocy Kobido w jednym z polecanych przez nas miejsc:
Kuo’s Professional Institute, kuos.pl
Uroki, Narbutta 70, Warszawa
Mr&Mrs SPA, mrandmrsspa.pl
Holistic House Warsaw, holihouse.pl
Gabinet Dominika Szczechowicz, wszystkiegojapońskiego.pl
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.