Znaleziono 0 artykułów
22.01.2025

Kobieta sukcesu. Anna Wiącek-Kocot z BCG: Nie boję się próbować

22.01.2025
Fot. Kacper Godlewski

Jeśli nie na biznesowym spotkaniu, najpewniej spotkacie ją gdzieś na szlaku. O ile wybierzecie się akurat w dalekie regiony Ameryki Południowej. Bez względu na to, czy za biurkiem, czy w trasie, Annę Wiącek-Kocot napędzają ciekawość i nieustanna potrzeba poznawania nowych rzeczy. 

Ma ponaddwudziestoletnie doświadczenie w strategicznym konsultingu technologicznym dla biznesu. Kilka miesięcy temu Anna Wiącek-Kocot objęła stanowisko Managing Director w BCG Platinion, technologicznej części jednej z najbardziej znanych na świecie firm konsultingowych. Mimo to ze skromnością mówi, że życie składa się z przypadków i z okazji, które ona po prostu starała się wykorzystać. 

Jak wygląda twoja codzienna praca? 

Żaden dzień się nie powtarza (śmiech), panuje tu ciągła zmienność. 

Czy możesz najprostszymi słowami opowiedzieć, czym się zajmujesz? 

Wszyscy korzystamy z banków, różnych produktów, usług, zakupów online czy firm kurierskich, za którymi kryją się przeróżne systemy informatyczne. Przetwarzają podawane przez nas dane, wykonują w tle transakcje, zwracają nam informacje, np. potwierdzenie, że nasze zamówienie przyjęto i zostanie dostarczone za kilka dni. I tymi systemami właśnie się zajmuję. Dbam, by odzwierciedlały wszystko to, czego potrzebuje biznes, integrowały się ze sobą, były łatwe w obsłudze, stabilne i bezpieczne. 

Żeby można było je wdrożyć, najpierw trzeba je zaprojektować, a żeby to zrobić, należy zrozumieć, w jakim obszarze działa dane przedsiębiorstwo, czy chce uruchomić nowy produkt, a może wejść z nową usługą na rynek. Do tego często dochodzi zmiana sposobu funkcjonowania IT w organizacjach. Wiele z nich wciąż jest przed transformacją do tzw. zwinnego sposobu działania, który pozwala na łączenie biznesu i technologii w obrębie jednego zespołu. 

Od początku swojej drogi zawodowej związana jesteś z technologią i finansami. Tak planowałaś? 

Powiedziałabym, że to wydarzyło się trochę przez przypadek. Skończyłam dwa kierunki na SGH – pierwszy z nich to finanse i bankowość, przy czym koncentrowałam się na zarządzaniu finansowym. Drugi kierunek to metody ilościowe i systemy informacyjne ­– i tutaj to różne formy matematyki były dla mnie kluczowe. Teraz pracuję głównie z systemami informacyjnymi dla bankowości (śmiech). Tak więc podstawy oczywiście miałam, zarówno w obszarze bankowości, jak i informatyki, ale nie wiedziałam od początku, że będę zajmować się IT w bankach. Planowałam zostać aktuariuszem, pracować bardziej w matematyce i statystyce niż w technologii.  

Jak więc trafiłaś do swojej pierwszej pracy? 


Pierwszym projektem było wdrożenie systemu centralnego dla pierwszego polskiego banku internetowego. Nie potrafiłam wtedy programować, znałam tylko podstawy ze studiów, więc uczyłam się w trakcie projektu. Co ciekawe, cała część opisująca system i poszczególne jego programy była w różnych językach z Ameryki Południowej i z Półwyspu Iberyjskiego, więc przy okazji poznawałam różne odmiany języka hiszpańskiego, kataloński czy baskijski. Ta miłość do Hiszpanii i Ameryki Południowej została mi do dziś. 

Często osoby pracujące w IT postrzegamy przez pryzmat umiejętności ścisłych. Czego poza nimi wymaga twoja praca? 

Na pewno potrzebna jest wiedza merytoryczna, ale poza nią jest kilka cech, dzięki którym tą pracą można cały czas się cieszyć i w niej rozwijać. Dla mnie najważniejszą z nich jest ciekawość – chęć poznawania czegoś nowego. W IT wciąż zmienia się rzeczywistość – z perspektywy banków czy innych instytucji finansowych – pojawiają się nowe produkty, nowe sposoby na świadczenie usług lub nowe technologie. Kiedy zaczynałam pracę w 2000 roku, główną technologią, z którą pracowałam, był Mainframe, a językiem programowania COBOL – każdy fragment kodu trzeba było ręcznie napisać. Pamiętam tę satysfakcję, kiedy otwierało się bankowość elektroniczną „na produkcji” i można było zobaczyć efekty swojej pracy, np. jak działa transakcja wcześniejszej spłaty kredytu. Od tamtego momentu technologia niesamowicie się rozwinęła i ma tak wiele wymiarów, że nie jesteś w stanie za tym nadążyć. Musisz zaakceptować to, że jest więcej rzeczy, których nie wiesz, niż tych, które wiesz. Można oczywiście specjalizować się w różnych obszarach, w samej bankowości jest mnóstwo opcji – na przykład systemy core bankingowe, czyli takie, które obsługują transakcje bankowe, systemy frontendowe, takie jak apki mobilne, czy systemy obsługujące bank wewnętrznie. Stąd też ta spójność w mojej karierze, bo gdy specjalizujesz się już w czymś, czegoś się nauczysz, i dalej to wykorzystujesz, pogłębiasz, rozszerzasz, to trudno odbić w zupełnie inną stronę, choć nie jest to niemożliwe. Pewnie musiałabym do tego po prostu przysiąść (śmiech). 

Fot. Kacper Godlewski

Miałaś taki moment, że chciałaś spróbować czegoś zupełnie innego? 

Nie, chociaż śmieję się, że kiedy przejdę na emeryturę, to będę przewodnikiem wycieczek w Ameryce Południowej albo, jeśli kondycja fizyczna będzie mnie ograniczała, zacznę układać bukiety (śmiech). Choć samo IT również daje wiele możliwości zmiany. Rzeczą, którą przez chwilę się interesowałam i badałam głębiej, było IT operations i cybersecurity, czyli systemy IT dla IT, pomagające zarządzać tzw. produkcją, monitorować aplikacje czy sprawić, żeby działały bezpiecznie i wydajnie. Trochę w tym obszarze popracowałam, ale było to dla mnie zbyt dalekie od biznesu. 

Jakie branża IT ma dziś podejście do kobiet? 

Jeśli chodzi o stereotypy dotyczące kobiet w IT, trochę się to zmienia. Dużo organizacji próbuje wprowadzać parytety, czego przykładem są konferencje, gdzie niemal wszystkie panele uwzględniają kobiety – czy to w roli moderatorek, czy panelistek. Często firmy chcą pokazać innym, że mają kobiety w IT, a to stwarza dla nas realne szanse: pozwala nam zostać zauważonymi i rozpoznawalnymi w tej branży. Wymaga to cierpliwości, przygotowania i intensywnej pracy, ale myślę, że obecnie kobietom jest dużo łatwiej zrobić karierę w IT niż kiedyś. Może nawet łatwiej niż mężczyznom. 

Doświadczyłaś na własnej skórze umniejszania twoich umiejętności, dyskryminacji, bo jesteś kobietą w męskiej branży? 

Czasem mnie to spotykało, ale na szczęście nieszczególnie często i niezbyt dotkliwie. Były momenty, gdy rzeczywiście niektórym panom było trudno zaakceptować, że to kobieta może im sugerować, co należy zmienić, jakie technologie rozwijać i jak dostosować organizację IT. Na pewno pomogło mi odnaleźć się w tej branży to, że mając starszego brata, spędzałam dużo czasu w towarzystwie jego i jego kolegów, chodziłam też do klasy matematyczno-fizycznej, gdzie było więcej chłopców niż dziewczyn. W pewien sposób było dla mnie naturalne to, że dalej jestem w środowisku w 90% męskim. Teraz już te proporcje są dużo bardziej znormalizowane. 

Jest dziś więcej miejsca dla kobiet w branży? 

Myślę, że zawsze było miejsce, tylko kobiety po prostu bały się tej branży. Kiedyś na politechnice studiowały, powiedzmy, 2 kobiety na 100 mężczyzn, ale nie wynikało to z tego, że nie zostałyby przyjęte, tylko z tego, że w ogóle nie startowały na kierunki techniczne. Najprawdopodobniej nie wierzyły w swoje możliwości. Jeśli społeczeństwo, rodzina i przyjaciele będą ci powtarzać, że nie tędy droga, to oczywiście możesz z tego zrezygnować, ale mi nikt nie mówił, że powinnam odpuścić, więc stwierdziłam, że mogę robić to, co lubię (śmiech). 
  
Co byś dziś powiedziała dziewczynom, które chcą zacząć pracę w tej branży? 

Niech zaczynają i niczego się nie obawiają. W technologii jest naprawdę mnóstwo miejsca na różnego rodzaju zajęcia, niech nie boją się zmieniać tych obszarów – to, że najpierw będą koderkami czy testerkami, nie znaczy, że nie mogą potem być architektkami albo zarządzać funkcją IT. Mamy wszelkie predyspozycje, by pracować w dowolnym zawodzie – zarówno logiczne, matematyczne, jak i ludzkie czy komunikacyjne. Nie ma absolutnie nic, co mogłoby nas dyskwalifikować. 

Na początku mówiłaś o ciekawości, która jest w twojej pracy, oprócz takich stricte ścisłych umiejętności, kluczowa. Co jeszcze się przydaje? Pokora, szczególnie wobec wiedzy, umiejętności innych. Żaden menedżer nie zrobi kariery wyłącznie na bazie własnych kompetencji, więc trzeba doceniać to, co potrafią inni, a często wiedzą znacznie więcej niż my sami w jakimś obszarze. Ważna jest umiejętność współpracy, docenienia tego, co wnoszą inni. To też ciągła nauka – podobnie jak technologii, tak samo cały czas uczysz się ludzi i tego, co ich motywuje i nakręca do działania.  
  
Bardzo ważny jest też cel, pokazanie, po co my to robimy, oraz zrozumienie, że twoi współpracownicy są dorosłymi ludźmi – mają możliwości i chęci kierowania własną karierą. Ważne jest więc danie im szansy, a nie decydowanie za nich. To też może sprawić, że będą się chętniej angażować i rozwijać w wybranych przez siebie kierunkach.  
I jeszcze kreatywność jest superważna. I w pracy konsultanta, i menedżera, bo zawsze zdarzają się zagadnienia czy sytuacje, które nigdy wcześniej się nie pojawiły i trzeba sobie z nimi poradzić, umieć szukać rozwiązań poza utartymi schematami. 

Co cię motywuje? 

Po pierwsze, lubię, jak to, co robię, ma sens, gdy przynosi realną wartość. Satysfakcję daje mi obserwowanie, jak to, co tworzymy krok po kroku, jest na końcu faktycznie wykorzystywane. Po drugie, uwielbiam pracować z klientami. Lubię, jak nieustannie zmienia mi się środowisko pracy. Dziś jestem w jednym banku, jutro w kolejnym. 

Pół roku temu dołączyłaś do BCG, co zatem było motywacją do tej zmiany i rezygnacji z komfortowej pozycji, którą miałaś? 

To prawda, miałam bardzo komfortową pozycję i lubiłam miejsce, w którym pracowałam. Jednak podstawowym czynnikiem była dla mnie większa możliwość pracy z klientami. Bardzo brakowało mi operacyjnych spotkań z nimi, wspólnego omawiania wyzwań i wymyślania rozwiązań. Gdy masz w zespole, powiedzmy, więcej niż 100 osób, trudniej jest skoncentrować się na każdym projekcie, każdemu klientowi poświęcić tyle samo uwagi. W consultingu masz dwie ścieżki rozwoju – albo pracujesz w ścieżce stricte projektowej, consultingowej, albo włączasz się coraz bardziej w zarządzanie firmą. Ja zaczęłam zajmować się tym drugim, ale stwierdziłam, że to nie jest dla mnie, że tym, co mnie najbardziej interesuje, jest praca z klientami.  

Oprócz twojej biografii zawodowej mogłam też poznać kilka osobistych faktów o tobie: że masz dzieci, koty, kochasz podróże i trekking, Minionki, wspomnianą już Amerykę Łacińską, język hiszpański. Nieczęsto zdarza się, że osoby o takiej pozycji jak twoja chcą pokazać się od tej bardziej ludzkiej strony. 

Nie tylko praca, lecz także rodzina, przyjaciele i nasze pasje tworzą nas jako całość, nie da się tego oddzielić. Wydaje mi się, że jeżeli będziemy mówić tylko o pracy i pokazywać siebie jako przysłowiowe roboty, to będziemy tworzyć jeszcze większy dystans, pokazywać młodym ludziom zaczynającym pracę w technologii, że aby to robić skutecznie, trzeba zostać takim właśnie robotem. A wcale nie trzeba, sprawdziłam i potwierdzam (śmiech). Ważne jest dla mnie to, żebyśmy odbierali siebie nawzajem nie tylko jako pracowników, ekspertów czy menedżerów, lecz także po prostu jako ludzi. W końcu spędzamy w tym miejscu często więcej czasu niż z najbliższymi. Poza tym moje pasje pomagają mi być lepszym pracownikiem i menedżerem. Przykładowo trekking – widzę wiele podobieństw między wędrówkami po górach a consultingiem. Obie te dziedziny wymagają skupienia na celu, ale także bycia przygotowanym na różne warunki – czy to pogodowe, czy te, które kreuje dany projekt. W obu przypadkach ważne są również elastyczność w myśleniu i podejmowaniu decyzji oraz, jak przy każdej przygodzie, to, czy masz obok siebie odpowiednich ludzi.  

Trudno pogodzić macierzyństwo z pracą na wysokich stanowiskach? 

Trzeba mieć w tym naprawdę superwsparcie. Ja miałam przez długi czas wsparcie opiekunek, które odbierały córkę z przedszkola czy potem syna ze szkoły, pomagały w odrabianiu lekcji i w nauce. Wszystko to wymaga dobrej organizacji. Jeśli nie masz tego poukładanego, zawsze będziesz rozrywana między tym, co powinnaś w domu, a tym, co w pracy. A kiedy jedna strefa życia zostaje w danym momencie zaopiekowana, to dużo łatwiej skupić się na drugiej, rozdzielić je. I oczywiście ważne jest, by mieć partnera, który wspiera twoją karierę, pójdzie na zebranie do szkoły, potrafi ugotować obiad. Tak więc, dziewczyny – znajdźcie właściwych partnerów, róbcie kariery i osiągajcie sukcesy (śmiech)!

Czym dla ciebie jest sukces? 

Zupełnie inaczej postrzegasz go, gdy jesteś studentką, bo wtedy sukcesem jest znalezienie ciekawej czy prestiżowej pracy, fakt, że ktoś płaci ci za to, co robisz, za to, że się uczysz czy wykonujesz proste rzeczy. Dziś dla mnie sukcesem jest to, że cały czas podoba mi się praca, którą wykonuję. To, że nie tylko w weekend wstaję z chęcią, żeby spędzić czas z rodziną, ale że tak samo chętnie wstaję w poniedziałek, bo wiem, że coś fajnego będzie się działo w pracy. Przez te wszystkie lata nauczyłam się korzystać z własnych umiejętności i dobrze wiem, co sprawia mi radość. I teraz staram się, żeby 80% dnia wypełniało mi to, co lubię, a 20% ¬– to, co po prostu trzeba zrobić. Nauczyłam się też nie bać podejmowania nowych zadań. Najwyżej coś się nie uda – to najgorsze, co może się zdarzyć. A jeśli w ogóle nie spróbuję, to na pewno się nie uda.

Zdjęcia: Kacper Godlewski
Stylizacja: Adrian Boczkowski
Włosy i makijaż: Ewelina Klećkowska @Bulletproof Warsaw
Produkcja: Filip Jakoniuk

Ismena Dąbrowska
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Kobieta sukcesu. Anna Wiącek-Kocot z BCG: Nie boję się próbować
Proszę czekać..
Zamknij