Najlepsza rada, jaką otrzymałam? Od koleżanki z MBA z Singapuru, która również ma dwoje malutkich dzieci. Na pytanie, jak sobie radzisz, kiedy jest ciężko, odpowiedziała: – One day at a time. Dzień po dniu – opowiada Barbara Załęska-Szubert, Principal w Boston Consulting Group, która z „Vogue Polska” współtworzyła raport o wpływie metawersu w branży fashion na środowisko.
Etos pracy wyniosłaś z domu?
W domu podkreślano wartość wykształcenia, bo pochodzę z rodziny z tradycjami nauczycielskimi. Rodzice i dziadkowie kładli nacisk na edukację i wyniki w szkole, niekoniecznie pięcie się po szczeblach kariery. Mam trójkę rodzeństwa, a każde z nas wybrało inną ścieżkę –jedna siostra jest lekarką, druga notariuszką, brat rolnikiem. Mam szczęście, że wychowałam się w ciepłej, wspierającej rodzinie. Gdy byłam młodsza, wydawało mi się, że sukces jest wyłącznie moją zasługą. Teraz wiem, że na moją korzyść zadziałał też system wsparcia.
Jak trafiłaś do BCG?
Na studiach w SGH nie rozważałam konsultingu. Zaczęłam od praktyk menedżerskich w P&G, a po obronie wciągnął mnie rynek kapitałowy. Gdy miałam 28 lat, headhunterka zaprosiła mnie do rozmów do BCG. Z perspektywy czasu wiem, że rozważyłabym konsulting wcześniej, bo to świetne miejsce na start – pozwala zobaczyć, jak pracuje się w różnych branżach. Na początku zachłysnęłam się pracą – podobały mi się projekty, lubiłam mój zespół, wyzwania. Pracowałam do późna, potem były wspólne wyjścia i wyjazdy. Teraz łatwiej mi stawiać granice, bo codziennie o konkretnej godzinie chcę wrócić do dzieci. Spędzanie z nimi czasu daje mi dużo radości – nie chcę z tego rezygnować.
Jakimi cechami musi wyróżniać się osoba pracująca w konsultingu strategicznym?
Ciekawością świata, systematycznością, odwagą. Nie można obawiać się tego, że co kilka miesięcy wchodzi się do nieznanej wody – nowej branży, nowego klienta, nowego projektu. Wciąż rozpoczyna się od nowa. Trzeba lubić pracę z ludźmi, bo najciekawsze pomysły rodzą się ze współpracy, i być otwartym na sugestie innych.
Co lubisz w tej pracy najbardziej?
Cenię kontakt z klientem. Brakuje mi tego, kiedy pracuję przy projektach wewnętrznych. Lubię zdobywać nowe doświadczenia, również poza biznesem. To pozwala poznać innych ludzi i zyskać szerszą perspektywę. Prowadziłam dwa projekty social impact, dla fundacji oraz dla muzeum, a w zeszłym roku miałam przyjemność współtworzyć raport BCG i „Vogue Polska” na temat zrównoważonego rozwoju i metawersu. To dla mnie przykład wejścia na nieznane terytorium. Metawers to nowy, rozwijający się dopiero trend.
Doszliśmy do kilku ciekawych wniosków. Gdy zaczęto mówić o metawersie, nie zwracano uwagi na jego wpływ na środowisko. Niektórzy uważają, że skoro nasza aktywność przenosi się do świata wirtualnego, to zaczniemy mniej podróżować i ograniczymy zakupy, co okaże się mniej obciążające dla planety. To nie do końca prawda. Nasze cyfrowe wybory mają realny wpływ na świat. Jedno NFT na platformie Ethereum obciążało środowisko tak jak zakup 40 bawełnianych T-shirtów. Na szczęście ten problem został zaadresowany, ale kwestia wpływu technologii na nasze życie i środowisko naturalne pozostaje bardzo aktualna. Jesteśmy świadkami kolejnej rewolucji technologicznej. Sztuczna inteligencja może być silnym sojusznikiem w walce ze zmianami klimatycznymi i zapobieganiu ich skutkom, ale kluczowe jest wykorzystanie tej technologii w odpowiedzialny sposób i dbanie o jakość zbiorów informacji, jakimi ją karmimy.
Jak wyglądała twoja ścieżka kariery w BCG?
Najpierw pracowałam jako konsultantka odpowiedzialna za jeden moduł projektu, potem project leader, która zarządza zespołem projektowym. Niedawno awansowałam na stanowisko principal, czyli osoby, która zwykle odpowiada za kilka projektów i zespołów oraz za rozwój biznesu. Przeskok na stanowisko menedżerskie jest trudny, ponieważ trzeba jednocześnie spełniać wymagania zespołu, partnerów oraz klienta. Muszę między tymi trzema światami nawigować, co wymaga umiejętności dyplomatycznych.
Jak rozumiesz swoją rolę jako liderki?
Jako liderka staram się przede wszystkim wykazywać empatią. Konsulting to nie Excel i PowerPoint, ale przede wszystkim praca z ludźmi. Naszej pracy często towarzyszą emocje. Pracujemy na najważniejszych dla danej firmy projektach – strategiach, transformacjach, fuzjach i przejęciach. Często to duże zmiany organizacyjne oraz mnogość opinii i motywacji u decydentów, z których każdy ma swoje ambicje. Naszym zadaniem jest znalezienie najlepszego rozwiązania dla klienta przy jednoczesnym zadbaniu o zbudowanie wsparcia dla niego w organizacji.
Moim zadaniem jest zapewnienie członkom zespołu poczucia bezpieczeństwa, przede wszystkim przez słuchanie. Chciałabym, żeby mogli swobodnie wyrażać swoje zdanie, nawet jeśli jest inne niż moje. To szczególnie ważne przy pracy zdalnej. Osoby najmłodsze stażem, które zaczynały w pandemii, mają mniejsze poczucie bezpieczeństwa, dlatego relacje oparte na zaufaniu są tak ważne. W takim środowisku pracownicy mogą rozwijać się, bo nie boją się podejmować ryzyka czy wykazywać inicjatywą.
Z pewnością nastąpiła zmiana pokoleniowa. Absolwenci są bardzo interesujący, świadomi swoich pasji i potrzeb. Dla nich kluczowa jest misyjność pracy – kwestie etyczne, środowiskowe. Cenię ten głos. To, że w organizacjach tak dużo mówi się o ochronie środowiska i work-life balance, to ich zasługa.
W jaki sposób się rozwijasz?
Miałam możliwość wyjazdu na roczne zagraniczne studia MBA. Studiowałam przez rok w Singapurze, na INSEAD, który w tym czasie uzyskał pierwsze miejsce w rankingu najlepszych programów MBA na świecie. To była niezwykła przygoda intelektualna, ale też doświadczenie życia w Azji oraz czas budowania relacji. Tym, co wyróżnia tę uczelnię, jest różnorodność studentów. Na moim roku było 86 narodowości i żadna z nich nie była wystarczająco liczna, by zdominować dyskusję. Wielu studentów traktowało ten program jako możliwość radykalnej zmiany w życiu – pracy, branży i kraju zamieszkania. INSEAD ogromnie to ułatwia, ponieważ studia kończy się z gronem przyjaciół z całego świata. Ja wiedziałam, że wrócę do Polski, bo tu jest mój dom.
Jaka jest najważniejsza lekcja, która płynie z twojej kariery?
Wierzę, że na początku drogi zawodowej nie musimy mieć gotowych odpowiedzi na wszystko. Warto mieć swoją wizję kariery i tego, co chcemy osiągnąć, ale też być otwartym na różne szanse i możliwości, jakie niespodziewanie stawia przed nami życie. I nie obawiać się podjąć ryzyka, jeżeli mamy na to przestrzeń. Nie bójmy się eksperymentów – zmiany firmy, branży czy przeprowadzki. Nie wszystkie nasze decyzje będą trafione, ale czasem lepiej dać sobie szansę, niż żyć z uczuciem żalu, że zabrakło nam odwagi.
Jak dzisiaj myślisz o karierze?
Kariera nie jest ani sprintem, ani maratonem, tylko treningiem interwałowym. Jeśli planujemy dzieci, warto zainwestować czas w zbudowanie pozycji zawodowej wcześniej, bo potem trudniej jest poświęcić się pracy. W konsultingu cenię usystematyzowane ścieżki kariery, bo wiem, czego się spodziewać. Nie rywalizuję o stanowisko z innymi, tylko sama wytyczam swoją drogę. W pracy projektowej, a tak działamy w BCG, łatwiej też zrobić przerwę na urlop rodzicielski – korzystają z niego i matki, i ojcowie.
Na studiach i na początku mojej kariery pewnie powiedziałabym ci, że równouprawnienie zostało już osiągnięte. Nie czułam wtedy, że moja płeć w czymkolwiek mnie ogranicza. Jako matka widzę, że ciężar nie zawsze rozkłada się równo. Rynek pracy czasami tę nierówność wzmacnia.
Jak zmieniła się twoja rola w firmie, odkąd zostałaś mamą?
W BCG korzystałam z wielu form wsparcia. Cieszyłam się, że wracam do firmy, którą dobrze znam i która dobrze zna mnie. Ten kredyt zaufania dawał mi poczucie stabilizacji. Po pierwszym urlopie macierzyńskim pracowałam w globalnym zespole zajmującym się szkoleniami. Zdalnie, w mniejszym wymiarze godzin. Rok temu – po drugim urlopie macierzyńskim – wróciłam do dawnego rytmu w mniejszym wymiarze czasu, na 60 procent, na rolę wewnętrzną, co ułatwia godzenie obowiązków w pracy i w domu.
Polityki korporacyjne to jedno, ale tak naprawdę liczą się ludzie, a w BCG mam silną grupę wsparcia – koleżanki, z którymi wymieniam się doświadczeniami i sposobami na radzenie sobie z wyzwaniami.
Mój mąż, który pracuje w branży IT, bardzo mnie wspiera. Wszyscy pracujący rodzice wiedzą, że liczba obowiązków potrafi być przytłaczająca, ale nie mam uczucia, że ten ciężar niosę sama. Wspólnie troszczymy się o naszą rodzinę i nasz dom.
Najlepsza rada, jaką otrzymałaś?
Od Nicole, koleżanki z MBA z Singapuru, która podobnie jak ja ma dwoje malutkich dzieci. Na pytanie, jak sobie radzisz, kiedy jest ciężko, odpowiedziała: – One day at a time. Dzień po dniu.
Jakie masz plany?
Kiedyś dużo podróżowałam. Mieszkałam w Kanadzie, w Czechach, w Singapurze. Z plecakiem zjeździłam sześć kontynentów. Teraz weekend u rodziców oznacza wyładowany po sufit samochód. Żyję spokojniej. Mam codzienność, którą lubię i staram się pielęgnować.
Poprzedni rok był dla naszej rodziny bardzo trudny i uświadomił nam, że to, co mamy, jest bardzo kruche. Teraz nie mam w głowie wielkich planów i oczekiwań. W tym roku kończę 40 lat. Chcę skupić się na codzienności, zadbać o zdrowie, wrócić do sportu. Wiem, że w pracy czekają na mnie kolejne etapy. Nie muszę osiągnąć ich już teraz. Choć tęsknię za podróżami, to czuję duży spokój, że to jeszcze wróci w odpowiednim czasie. Jeszcze kiedyś odwiedzę koleżankę z Nepalu i zobaczę wymarzone Himalaje.
W tym roku nie przejadę kilku tysięcy kilometrów rowerem, ale przede mną pierwsze wyprawy rowerowe we czwórkę. Na wszystko jest właściwy czas. Najlepsze jest jeszcze przede mną.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.