Młodzi Polki i Polacy idą na wybory. „Głosowanie to nasz obowiązek”
Choć we wrześniu nie wszyscy są pewni, na kogo zagłosują, wszyscy rozmówcy „Vogue Polska” deklarują, że na wyborach 15 października ich nie zabraknie. Kasia Faszczewska, Julia Mardeusz, Tobiasz Sebastian Berg, Maciek Welk i Kuba Nowakowski opowiadają nam o swoich wątpliwościach, nadziejach, przekonaniach politycznych.
Wybory parlamentarne 15 października mogą całkowicie zmienić polityczny układ sił w Polsce, odsuwając od władzy Prawo i Sprawiedliwość. Mogą też nie zmienić nic.
Zgodnie z najnowszymi sondażami (United Surveys dla portalu WP.pl i IBRiS dla „Wydarzeń” Telewizji Polsat, przeprowadzonymi w dniach od 15 do 17 września) najwięcej Polaków zamierza zagłosować na PiS (ok. 33 % głosów), na drugim miejscu znajdzie się Koalicja Obywatelska (ok. 26 %), na trzecim Trzecia Droga (ok. 11 %), na dalszych miejscach są Lewica i Konfederacja (obie partie z wynikiem ok. 10 %). Do urn zamierza pójść niespełna 60 % badanych.
Według badania prof. Przemysława Sadury głosy młodych wyborców dzielą się jednak zupełnie inaczej, bo aż 39 % młodych mężczyzn (18 – 39 lat) chce zagłosować na Konfederację, a 39 % kobiet w tym samym wieku na Lewicę.
W połowie września, w gorącym, przedwyborczym okresie, zapytałam pięcioro młodych Polaków: aktorkę i scenarzystkę Kasię Faszczewską (29 l.), reżysera i choreografa Tobiasza Sebastiana Berga (33 l.), grafika i fotografa Macieja Welka (25 l.), programistę Kubę Nowakowskiego (37 l.) i specjalistkę ds. komunikacji Julię Mardeusz (30 l.) o to, czy śledzą najnowsze sondaże, czy planują iść na wybory i jakie będą ich polityczne decyzje.
Kasia: „Waham się między Lewicą a Trzecią Drogą”
Każdą z rozmów z moimi bohaterami zaczynam od pytania, czy zawsze chodzili na wybory. Większość z nich mówi, że tak. Choć czasem zdarzało im się któreś głosowanie odpuścić i za każdym razem wtedy żałowali.
Kasia odpuściła sobie w 2015 roku, kiedy o fotel prezydenta walczyli Bronisław Komorowski i Andrzej Duda. Była przekonana, że wygra Komorowski, tak się jednak nie stało. W drugiej turze brała udział. Kuba nie głosował w wyborach parlamentarnych w tym samym roku – przez przeprowadzkę nie zdążył zarejestrować się w obwodzie wyborczym. Po raz pierwszy po kilku latach przerwy władzę przejęło wtedy Prawo i Sprawiedliwość. Po tych doświadczeniach oboje postanowili sobie, że nie będą już wyborów odpuszczać.
– Na kogo zagłosujesz? – pytam Kasię. – Wiem, że to dosyć dziwne, ale waham się między Lewicą a Trzecią Drogą. Bardzo chcę iść na wybory, ale naprawdę nie wiem jeszcze, co zrobię z tym głosem. Do Lewicy zniechęca mnie jej „stara gwardia”, osoby takie jak Włodzimierz Czarzasty, który ostatnio palnął w wywiadzie, że „PRL nie był wcale taki zły”, do Trzeciej Drogi sojusz z PSL-em – przyznaje.
– A Koalicja Obywatelska...? – dopytuję. – Moim zdaniem są siebie warci z PiS-em. Nie mogę już słuchać ani TVP, ani TVN. W jednej stacji Kaczyński mówi, że dla Tuska nie ma w Polsce miejsca, w drugiej puszczają nagranie, w którym Tusk mówi o Kaczyńskim, że „ma pełne gacie”. Żenujące – wzdycha Kasia. I dodaje, że choć w poprzednich wyborach głosowała tylko „przeciw PiS-owi”, tym razem to jej nie wystarcza.
– Moi znajomi głosują różnie: na Koalicję, Lewicę i na Trzecią Drogę. Wszyscy pilnie śledzą sondaże i wywiady. Ktoś rzucił kiedyś na imprezie, żeby nie głosować inaczej niż na Koalicję, bo się „zmarnuje głos”, bo nie pomoże się odsunąć PiS-u od władzy. Ale czytałam potem, że to tak nie działa, co mnie uspokoiło – tłumaczy.
Kuba: „Dopisałem się do spisu wyborców w Rydzynie”
Kwestia tego, by „nie zmarnować głosu”, interesuje wszystkich moich rozmówców. Gdy rozmawiamy do tego tekstu po raz pierwszy, Kuba mówi mi, że zamierza „głosować strategicznie”, czyli na Koalicję Obywatelską, choć sercem jest bardziej za Lewicą.
– Przede wszystkim chciałbym, żeby po wyborach przywrócone zostały podstawy działania państwa demokratycznego: niezależne sądy, prokuratura. Żeby ktoś przyszedł i posprzątał. Ale też jestem zwolennikiem dość mocnej, socjaldemokratycznej ingerencji państwa w wolność, dość dobrze rozwiniętego aparatu kontroli, tak żeby działał sprawnie Sanepid i służby kontrolujące na przykład banki, czyli KNF, żeby te służby miały solidny budżet i dość szerokie kompetencje. Sprawna, dobrze finansowa służba zdrowia, edukacja... – taki model zachodnioeuropejski – tłumaczy.
Po kilku dniach Kuba uzupełnia, że według artykułu OKO.press, który przeczytał po naszej rozmowie, jego głos nie „zmarnuje się” także wtedy, gdy zagłosuje na Lewicę. Tak więc zrobi.
– Powinniśmy w tych wyborach zagłosować, bo... – zaczynam. – Bo taki system, w którym władza w państwie centralizuje się w rękach jednego człowieka, jest bardzo podejrzany i nigdy nie będzie wydolny, nawet gdyby taki człowiek był geniuszem. A Kaczyński geniuszem zdecydowanie nie jest – odpowiada Kuba.
Zarówno on, jak i inni moi rozmówcy planują zagłosować poza swoim okręgiem zamieszkania (Warszawa, Wrocław). Zrobią to celowo, by ich głos miał „większą wagę” (w mniejszych okręgach mniejsza liczba głosów wybiera taką samą liczbę posłów, co w większych, zatem bardziej „opłaca się” głosować w mniejszych okręgach). Kuba wybrał rodzinną Rydzynę (w województwie wielkopolskim, około 3 tysiące mieszkańców). Poza Warszawę wyjadą też głosować Tobiasz (rodzinny, wiejski okrąg w województwie śląskim), a także Julia i kilkoro jej znajomych (jeszcze nie wiedzą, dokąd, prawdopodobnie na Mazury).
Julia: „Kobiety muszą się zmobilizować”
– Bardzo bym chciała, żeby kobiety szczególnie w tym roku zmobilizowały się i poszły na wybory. Mam nadzieję, że tak się stanie i że dzięki temu Konfederacja nie zdobędzie tak dużej liczby głosów, jak się na to na razie zapowiada. Bo te jej sondażowe wyniki mnie przerażają – mówi Julia.
Na fali tego przerażenia Julia zaangażowała się niedawno w aktywizm polityczny i działania oddolnej inicjatywy Wschód, która organizuje protesty i wydarzenia profrekwencyjne, takie jak spontaniczny rowerowy protest przed Forum Ekonomicznym w Karpaczu (6 września) czy Silent Disco pod Sejmem (15 września).
Podobnie jak pozostali moi rozmówcy przyznaje, że nie tyle śledzi sondaże,ile ich wyniki bombardują ją same, ze wszystkich stron. Podobnie jak przemyślenia znajomych i rodziny, co robić, by „nie zmarnować głosu”.
– Przyznam, że trochę już się w tym wszystkim gubię, bo ciągle jest publikowanych mnóstwo różnych informacji. Chcę głosować na Lewicę, ale wiele razy byłam już przekonywana, żeby głosować raczej na Koalicję, bo to największa opozycyjna partia i tylko w ten sposób odsuniemy PiS od władzy, innym razem z kolei słyszałam, żeby raczej oddać głos na Trzecią Drogę, bo „Lewica na pewno wejdzie, a oni nie” – wylicza.
– Nie jesteś przekonana do Koalicji... – zaczynam. – Nie, choćby przez to, co ostatnio Tusk mówi o imigrantach, wchodząc w narrację, którą do tej pory stosował PiS, czyli negatywnie o „wpuszczaniu imigrantów” i o tym, że Polacy „muszą odzyskać kontrolę nad granicami”. Nie podoba mi się takie pogrywanie tym tematem. Poza tym KO światopoglądowo nie różni się bardzo od PiS-u, to też partia stosunkowo konserwatywna. Chociaż, wiadomo, jest lepiej, ale to tylko „mniejsze zło”.
Jeśli pojedzie ze znajomymi głosować na Mazury, Julia planuje połączyć to z odpoczynkiem na przykład przy ognisku nad jeziorem. – Na razie jestem na tym etapie, że muszę jeszcze się trochę dokształcić, poczytać o kandydatach i kandydatkach i o tym, w których okręgach nasze głosy będą najmocniejsze. Słyszałam o okolicach Węgorzewa, ale jeszcze to sprawdzę – zaznacza.
Maciek: „Nie mam wątpliwości, na kogo głosować”
– Fundamentalne dla mnie sprawy to: prawa kobiet, prawa pracownicze, edukacja, prawa zwierząt. We wszystkich tych kwestiach zgadzam się z Lewicą, więc nie mam wątpliwości, na kogo głosować – mówi Maciek.
We wszystkich poprzednich wyborach także głosował na Lewicę. W tym roku dodatkowo, podobnie jak Julia, zwraca uwagę na niestosowność zwrotu Koalicji Obywatelskiej w narracji dotyczącej imigrantów. – Z jednej strony bronią filmu Agnieszki Holland o granicy polsko-białoruskiej, z drugiej wypuszczają spot, w którym straszą „nielegalnymi imigrantami”. Bardzo niekonsekwentne – ocenia. Choć zauważa też, że film Holland ma teraz politycznie „najgorszy możliwy timing” w kontekście wydarzeń na Lampedusie – może zostać wykorzystany przeciwko opozycji.
Polityka w twórczości Macieja występuje od 2020 roku. Fotografował protesty, tworzył plakaty związane z polityką, także w ramach projektu dyplomowego na uczelni.
– Bardzo mi się nie podoba szantaż emocjonalny, jakiemu poddawana jest część wyborców w kwestii tego, że ich głos „się zmarnuje”. To może wiele niezdecydowanych osób w ogóle zniechęcić do udziału w wyborach, co byłoby najgorsze – komentuje.
Tobiasz: „Głosowanie to nasz obowiązek”
Tobiasz Sebastian Berg jest zaangażowanym społecznie choreografem-artystą, twórcą między innymi wyróżnionego w 2022 roku prestiżową, międzynarodową nagrodą FEDORA spektaklu „Łabędzie”, w którym zagrały osoby niewidome i niedowidzące. – Jako artysta w życie społeczno-polityczne Polski jestem włączony z samej definicji. Sztuka zawsze w jakiś sposób jest działaniem politycznym, a zwłaszcza taka sztuka, która jest bliska społeczeństwu i angażuje się w jego życie, a taką właśnie staram się tworzyć – mówi.
Przykłady? Premiera spektaklu „Łabędzie”, który opowiada się za prawami osób wykluczonych przez niepełnosprawność, zbiegła się w czasie z protestami Osób z Niepełnosprawnościami w Sejmie. Pewnego rodzaju „ekologicznym aktem politycznym” było też wykorzystanie do scenografii i kostiumów w tym spektaklu przedmiotów z recyklingu. Jeden z projektów, nad którymi Tobiasz obecnie pracuje, dotyczy kryzysu męskości („APOLLO”), drugi depresji wśród młodzieży (między innymi niezrozumienia, z jakim spotykają się młodzi ludzie ze względu na transpłciowość czy niebinarność).
– W ostatnich ośmiu latach sztuka i teatr zyskały jako społeczno-polityczny głos, stały się bardziej zauważane, tak jak na przykład oprotestowany przez środowiska prawicowe spektakl „Klątwa” (reż. Oliver Frljić) czy „Zielona granica” Agnieszki Holland, który jeszcze przed premierą spotyka się z niesamowitą falą hejtu. Ja co prawda w mojej sztuce staram się być bliżej problemów emocjonalnych, indywidualnych, ale one też są zawsze osadzone w kontekście społeczno-politycznym – tłumaczy.
– Rozumiem więc, że głosujesz w każdych wyborach? – pytam, a Tobiasz potwierdza i dodaje, że głosował także, gdy mieszkał zagranicą. Gdy pytam, kogo zwykle wybierał, tłumaczy, że jego wybory „zawsze wahają się między sercem a mózgiem”. – Serce mam po lewej stronie, a mózg w centrum, więc to zazwyczaj wybory między opcjami centralnymi a lewicowymi. Jeśli tylko mam taką możliwość, na listach wyborczych wybieram osoby młode i przede wszystkim kobiety, bo jest ich u władzy za mało – mówi.
Do tej pory wybierał na przemian Koalicję i Lewicę. Tym razem, po pewnym wahaniu, zagłosuje na Lewicę. – Tym, co najbardziej mnie przekonuje, są postulaty wobec kościoła, który przez ostatnie osiem lat z instytucji dedykowanej wierze stał się bardzo silną instytucją polityczną, na dodatek finansowaną przez państwo. To nie powinno mieć miejsca. Nie wszyscy w Polsce są wierzący, praktykujący, mamy wiele innych potrzeb w kraju, znacznie ważniejszych. Decydująca jest też dla mnie polityka wobec kobiet, które w ostatnim czasie zostały społecznie najbardziej skrzywdzone – argumentuje.
Gdyby głosował na KO, jego argumentem „za” byłaby postać Donalda Tuska, który stojąc na czele Komisji Europejskiej nawiązał w Unii wiele kontaktów i jest tam poważany, co mogłoby pomóc Polsce szybko zmienić swój niechlubny wizerunek kraju, który źle traktuje kobiety i nie szanuje instytucji demokratycznych.
– Ale już się nie waham i nie wiem, co by się musiało wydarzyć w kampanii, żebym zmienił zdanie. W poprzednich wyborach ważyłem ryzyko, głosowałem na „mniejsze zło”, teraz zagłosuję zgodnie z moimi przekonaniami. Pomyślałem, że żyjemy jednak w XXI wieku, w państwie, które od 33 lat jest wolne i demokratyczne i mam do takiej decyzji prawo – tłumaczy.
– Co powiedziałbyś komuś, kto nie idzie na wybory? – pytam. – Że głosowanie to nie tylko przywilej, lecz także obowiązek wobec narodu. Zwłaszcza w tych wyborach, ale też w każdych innych. Mam wrażenie, że w innych krajach podchodzi się do tego bardziej serio, ludzie wiedzą, że głosując, robią coś dla dobra wspólnego, ale też dla samych siebie. U nas to bardziej wygląda tak, że pójdziemy albo nie, zależy, jaka będzie pogoda.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.