Polski projektant Michał Pająk zasłynął kilka lat temu kolekcjami pod szyldem autorskiej marki Pajonk. Teraz powraca linią „Swimming in the dark” inspirowaną Islandią – nordyckimi bóstwami, gorącymi kąpielami i zimnym słońcem.
Na jednym ze zdjęć promujących nową kolekcję marki Pajonk na ramieniu modela można dostrzec wytatuowany napis: „Zawsze będę sam i muszę się nauczyć to udźwignąć”. To cytat z książki Tomasza Jędrowskiego „Płynąc w ciemnościach”. – Przez lata często wracałem do tych słów, bo dodawały mi siły w obliczu samotności – tłumaczy założyciel marki, projektant Michał Pająk. Do tej samotności doprowadziły go moda i emigracja. Druga ma zasilać tę pierwszą.
Michał Pająk ostatnie sześć lat spędził w Islandii. Teraz powraca do polskiego świata mody
Pająk sześć lat temu, po epizodzie depresyjnym i biznesowej porażce pozornie świetnie prosperującego biznesu, najpierw uciekł z Warszawy na Podkarpacie, żeby dojść do siebie, a potem wyjechał do Rejkiawiku. Planował na chwilę odwiedzić brata, został na sześć kolejnych lat. – Miasto kusiło mnie perspektywą wyciszenia, złapania balansu życia prywatnego i zawodowego, który wcześniej miałem w życiu poważnie rozchwiany – tłumaczy. Zgodnie z obowiązującą na Islandii kulturą, faktycznie rozdzielił pracę i pasję. Spokoju jednak nie znalazł. Pracuje na barze, na półtora, czasem nawet na dwa etaty. Wszystko po to, by w każdej wolnej chwili siadać do projektowania.
Od czasu wyjazdu na Islandię Pająk stworzył już dwie kolekcje. Obie uniseksowe oraz inspirowane islandzką kulturą i folklorem. Pierwsza zatytułowana „Hardcore Romance” przetwarza tradycyjne lokalne stroje wrestlingowe i surowce, jak wełna jagnięca. Druga, z 2022 roku, to opowieść o Imirze, bogu nordyckiej mitologii, która powołała do życia ludzi pierwotnych. Pająk odwoływał się wtedy zarówno do niebinarności bóstwa, jak i do samego aktu stworzenia, czego śladem były kroje podkreślające charakterystyczne elementy budowy ciała.
Michała Pająka do stworzenia kolekcji zainspirowały nordycki bóg i kąpiel
Wspomnienie Imira czuć też w najnowszej kolekcji marki Pajonk. Powtarzają się intensywne żółcie kojarzące się z rzadkim islandzkim słońcem. – Mam na punkcie tego koloru obsesję – przyznaje Pająk. Jego obsesją w tej kolekcji były też wrażliwe miejsca. O konieczności ich odkrywania i płynącej z tego aktu siły przypominają wycięte na splocie słonecznym dzianinowe topy ręcznie dziergane i wykańczane na szydełku i wycięcia na piętach skarpet – wdzięczne nawiązanie do mitu o Achillesie. Odsłaniająca jedno oko kominiarka odsyła już do świata fetyszy, a erotycznych czy homoerotycznych nawiązań jest tu więcej. Ważny punkt sezonu stanowi bielizna, którą Pająk na większą skalę planuje sprzedawać już w tym roku. Widać ją nie tylko na pierwszym planie, ale też przebijającą spod cienkich jak mgiełka spodni z mieszanki bawełny z jedwabiem i wykończeniem z perłowych guzików. Inne spodnie imitują przewiązany wokół talii koc, którym zasłaniamy się, wychodząc z łóżka. Cielesne przyjemności, które Pająk bada, płyną też z kąpieli. – Zainspirowały mnie wizyty na islandzkich basenach, a w zasadzie jeden szczególny dzień, gdy doświadczyłem kontrastu ciepłej wody i lodowatego powietrza. Poczułem, się wtedy sobą, zupełnie szczęśliwy. Porwały mnie fantazje, a do rzeczywistości wracałem niechętnie – wyjaśnia.
Żeby z nich skorzystać, trzeba najpierw rozebrać się do naga. Interesowało go więc zarówno odkrywanie się, jak i zanurzanie. Jedna z sylwetek, z krótkim płaszcze zamocowanym na okrągłej ramie, pozwala za jednym zamachem znaleźć się w dwóch światach. Na kostce modela można zauważyć ozdobę w formie kluczyka na bransoletce. Analogiczne dzwonią głośno na wszystkich kąpieliskach.
Pajonk planuje kolejne kolekcje, poszerzenie oferty akcesoriów, otwarcie sklepu internetowego
Choć inspirowana Islandią, kolekcja powstała w Polsce. – Projekty i konstrukcje przygotowałem na miejscu. Kilka wolnych weekendów poświęciłem na wyprawy na Podkarpacie, gdzie mam nie tylko rodzinę, ale też krawcową i dziewiarkę, z którymi pracowałem nad tymi dziewięcioma sylwetkami – opowiada. Choć wymaga to wyrzeczeń i rezygnacji z istotnej części życia prywatnego, twórca nie odpuszcza. Udało mu się stworzyć konkretny plan rozwoju marki. – Gdy miałem 20 lat i zacząłem pracować jako projektant, nie byłem gotowy na sukces, który odniosłem. Zamówień było za dużo, nie byłem w stanie zaspokoić popytu. Pośrednicy sprawiali, że mimo ciągłej pracy zarabiałem niewiele. Dziś podchodzę do pracy bardziej świadomie, szukam partnera biznesowego, który zajmie się strategiczną częścią biznesu – tłumaczy. Przy okazji premiery nowej kolekcji zapowiada kolejną, otwarcie sklepu internetowego oraz ofertę akcesoriów. Być może trzeba będzie na nie chwile poczekać, ale ten sposób może mu pomóc osiągnąć sukces.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.