Nie będziemy silić się na kurtuazję – stylizacje Julii Fox nijak mają się do mody w klasycznym wydaniu. Ale czy muszą? Czy w dobie celebrowania wolności i indywidualizmu nie możemy pozwolić, by ktoś po prostu bawił się ubiorem? Nawet jeśli modelka i podcasterka używa kontrowersji wyłącznie do zwrócenia na siebie uwagi, ma do tego pełne prawo.
Fox do show-biznesu trafiła dzięki Ye Westowi, który związał się z nią tuż po rozstaniu z Kim Kardashian. Modelka, podcasterka i samotna matka (ma syna ze związku z były mężem, pilotem Peterem Artemievem) dała się poznać jako osoba pozbawiona oporów – w tym co mówi, co pokazuje w social mediach i w tym, jak się ubiera.
Gdy przestała pokazywać się u boku Westa (zaliczyli kilka wspólnych wystąpień, m.in. na tygodniu mody w Paryżu), jej wybiegiem stały się ulice Nowego Jorku. Przed obiektywami złaknionych jej wyrazistych stylizacji fotoreporterów pozowała w kusych dżinsowych lookach, które własnoręcznie wykonywała ze starych spodni, lateksowych biodrówkach z ekstremalnie niskim stanem i stanikach, które ledwo zasłaniały sutki, czy topach tubach zrobionych z prezerwatyw. W żadnym z tych zestawów nie było przypadku. Bywały raczej konsekwentnym realizowaniem takiego podejścia do mody, w którym nie uznaje ona żadnych ograniczeń, może gorszyć i szokować, rozbudzać dyskusje i w którym bywa elementem przemyślanego performansu.
Czy Julia Fox kontrowersji używa wyłącznie w celu zwrócenia na siebie uwagi?
Tak właśnie należy bowiem chyba patrzeć na działania Fox. Owszem, mogą być desperacką próbą zwrócenia na siebie uwagi, ale stają się też sposobem na zagranie na nosie wszystkim niby otwartym, ale jednocześnie nadal tkwiącym w schematycznym myśleniu odbiorcach. W ten sposób celebrytka wytyka im hipokryzję, pokazuje, że choć uwielbiają nawoływać do wolności myśli i indywidualizmu w modzie, w rzeczywistości poddają krytyce najmniejsze nawet odchylenie od normy.
Choć to, czy lubimy Fox czy nie, jest oczywiście indywidualną kwestią, nie można odmówić jej polotu w tym, jak korzysta z mody. Jest „kosmitką” z dystansem podchodzącą do tego, co wypada, a co nie. Jej misją jest nie tylko wyświadczanie „wizualnej przysługi”, jak nazwała to w rozmowie z „New York Post”, ale też celebrowanie młodych talentów, którzy podobnie jak ona, o modzie myślą nie tylko jako o ready-to-wear, ale patrzą na nią jak na przykład popkulturowego spektaklu.
Z Nowego Jorku zabawę przeniosła do Cannes, gdzie podczas Festiwalu Filmowego zdążyła zapozować w pełnych rozmachu i kontrowersyjnych stylizacjach: spódnicy z trenem i baskinką połączonej z przezroczystym gorsetem ze szkła i dwóch kreacjach uszytych z PVC. Wszystkim towarzyszyła oprószona białym pudrem twarz i pomalowane czarną szminką usta, a także wyeksponowany biust. Dla Fox hasło „free the nipple” ewidentnie nie jest jedynie hasztagiem. Jest przypieczętowaniem jej niezłomności w byciu sobą.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.