Znaleziono 0 artykułów
01.06.2024

Dlaczego wciąż marzymy o księciu z bajki?

01.06.2024
Popularność serialu „Bridgertonowie” może świadczyć o tym, że marzenie o księciu z bajki pozostaje we współczesnych kobietach żywe (Fot. materiały prasowe)

Popularność serialu „Bridgertonowie” o flircie, romansie i małżeństwie w XIX wieku może świadczyć o tym, że marzenie o księciu z bajki pozostaje we współczesnych kobietach żywe. Czy naprawdę chciałybyśmy się umawiać z rycerzami na białym koniu, hrabiami, którzy dają się ponieść namiętności w karocy, albo dżentelmenami z wyższych sfer, którzy najpierw proszą do tańca, a potem o rękę? 

Książę Simon Basset wydaje się chłodny, dystyngowany, zdystansowany, ale targają nim namiętności. Wicehrabia Anthony Bridgerton, z pozoru cyniczny, okazuje się romantykiem, który poszukuje tej jedynej. Jego brat, bywały w świecie Colin, zna tajniki ars amandi, potrafi doprowadzić wybrankę swojego serca do szaleństwa i satysfakcji podczas kilku płomiennych minut w karocy. Kolejne sezony serialu „Bridgertonowie” opowiadają historie miłosne XIX-wiecznych dam i dżentelmenów. Mężczyzna całuje dłoń madame, kultywuje sztukę flirtu, a w końcu składa upragnioną propozycję. Oświadczyny to kulminacyjny moment każdego sezonu. I, oczywiście, gorący seks, bo przecież książęta to nie tylko świetni kandydaci na mężów, lecz także na kochanków.

Dlaczego tak łatwo pozbywamy się sprawczości?

Każdy odcinek produkcji Netflixa wywołuje falę memów. Współczesne dziewczyny chcą być adorowane, uwodzone, zdobywane. I trochę też wybierane na debiutantki, ubierane w strojne suknie i wydawane za mąż. Milenialki chyba trochę zmęczyło równouprawnienie w romansie. Możemy zrobić pierwszy krok, możemy iść do łóżka na pierwszej randce, możemy nie chcieć ślubu ani dzieci. Marzenie o księciu przeczy zdobyczom emancypacji, ale przecież ich nie zaprzepaszcza. To tylko niewinna fantazja, prawda? A może jednak coś więcej? 

Może pragnienie ukrycia się za suknią z falbankami, kokardkami i koronkami wyraża tęsknotę za romantyzmem? Za tym, żeby móc przyznać, że szukamy tego jedynego, miłości życia, idealnego partnera. Słuchając Esther Perel, wiemy już, że miłość romantyczna to konstrukt kulturowy, więc oczekiwanie, by jedna osoba spełniała wszystkie nasze potrzeby, to nie tylko marzenie ściętej głowy, lecz zwykła nieuczciwość. Cóż, książę z bajki choćby dlatego ma wszystko, że jego wybranka nie ma właściwie nic – dzięki niemu zyskuje tytuł, status, tożsamość. A co mają zrobić współczesne kobiety, które to wszystko mogą sobie same zapewnić? Czego w takim razie mogą i powinny oczekiwać od związku? 

Ostatnio rozbawiłam przyjaciółkę wyznaniem, że uważam męża za bratnią duszę. Gdy go poznałam, od razu wiedziałam, że znalazłam drugą połówkę jabłka. Decyzji o wspólnym życiu nie podjęłam jednak wyłącznie, opierając się na tym gromie z jasnego nieba. Dla mnie i dla niego pokrewieństwo dusz oznaczało głębokie zrozumienie – i na romantycznym, i na pragmatycznym poziomie. Zgadzaliśmy się i w ocenie ulubionych powieści, i w kwestii zarządzania budżetem, i w podejściu do Kościoła, i w stosunku do polityki, i w szacunku dla innych ludzi, i w potrzebie samodzielności. Nie szukałam księcia, bo nie pragnęłam, by ktoś cokolwiek za mnie załatwił – za mnie zrobił, podniósł mój status społeczny czy zdecydował o kształcie naszego wspólnego życia. Marzenie o księciu to ostatecznie pragnienie utraty podmiotowości. 

Książęta z bajek nie rozmawiają z ukochanymi

Wobec kryzysu męskości – rozjeżdżających się oczekiwań kobiet oraz ich partnerów – łatwo ten eskapizm zrozumieć. Ale skoro tak długo walczyłyśmy o wolność wyboru, dlaczego tak łatwo pozbywamy się sprawczości? Wydaje się, że dziewczyny młodsze ode mnie – z generacji Z, a nawet nastoletnie zalfy – sięgają po niewłaściwe wzorce. Milenialki sprzeciwiły się toksycznej męskości, ale ich rówieśnikom nie udało się jeszcze wypracować nowej formuły. Zetki przyzwyczajone już do większej wrażliwości swoich kolegów durzą się w bohaterach sag young adult pokroju „Rodziny Monet”. Bestsellery i ich ekranizacje, chociażby „After”, które właśnie doczekało się piątej filmowej odsłony, pokazują mężczyzn kontrolujących, nieprzewidywalnych, władczych. Takich, co walną pięścią w stół, zaskoczą namiętnym pocałunkiem, skrywają mroczne tajemnice. Nie dziwi inklinacja do bad boyów – ta pozostaje w mocy od zawsze. Ale szokuje powrót fantazji o braku komunikacji, która zamiast stawać się czerwoną flagą, ponownie staje się pociągającym toposem. 

Książęta z bajek przecież też ze swoimi ukochanymi nie rozmawiali – całowali, gdy te spały, szukali ich po zaginionym pantofelku, zakochiwali się po jednym, rzuconym przypadkiem spojrzeniu. Może więc zmęczenie prawdziwymi mężczyznami – tymi, którzy w końcu poszli na terapię, rozmawiają o emocjach, dzielą się przeżyciami, doprowadziło do triumfalnego comebacku milczącego siłacza. I tu rodzi się jeszcze większy problem. Kobiety poszukujące na Tinderze „wysokich, cichych mężczyzn” to woda na młyn dla inceli, którzy uważają, że, wbrew zapewnieniom wielu, wrażliwcy wcale nie mają szans na miłość. Tak kiełkuje męska frustracja, męska nienawiść do kobiet, męska przemoc wobec kobiet. Może więc niech książęta pozostaną w sferze wyobraźni. „We have a perfect name for fantasy realized. It’s called nightmare”, jak mawia Slavoj Žižek.  

Anna Konieczyńska
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Dlaczego wciąż marzymy o księciu z bajki?
Proszę czekać..
Zamknij