W książce „Ponadczasowe. O tym, co tworzy modę” naukowczyni Hayley Edwards-Dujardin opowiada niezwykłą historię zwykłych przedmiotów. Dlaczego biały T-shirt stał się kultowy? Kto pierwszy nosił ramoneskę? Jak hipisi zainspirowali kolejne pokolenia wolnomyślicieli? – Gdy wiemy, kto zaprojektował dany element odzieży, kto go nosił i jak go odszyto, nawet proste ubrania nabierają głębi, zyskują na znaczeniu – mówi autorka.
„Ponadczasowe” to piękna książka i równie piękny przedmiot. Pieczołowicie przygotowana, perfekcyjna forma oddaje hołd ubraniom, które nosimy na co dzień, nierzadko zapominając o ich wyjątkowości. Hayley Edwards-Dujardin – autorka, wykładowczyni, historyczka sztuki i mody – każdy element odzieży prezentuje w książce niczym eksponat. – Modę i sztukę różni jednak cel – sztuka nie musi, a może nawet nie powinna mieć wymiaru praktycznego. Oczywiście, wielu projektantów tworzy ubrania niczym obiekty i pokazy mody przypominające performensy. Ale dziś te spektakle organizuje się po to, by stawały się wiralami. A same ubrania są zwyczajne, bo takie łatwiej sprzedać. Wydaje mi się, że moda oddala się od sztuki. To, co ją „upiększa”, to fotografia. Moda nie jest więc sztuką, ale może mieć artystyczną ekspresję – tłumaczy badaczka.
Elementy codziennej mody i ich mniej znane początki
Hayley Edwards-Dujardin podzieliła monografię na trzy części. W „Garderobie” opowiada znane i mniej znane historie „podstaw”, czyli basików. Niektórych oczywistych, takich jak biały T-shirt wylansowany przez Marlona Brando, mała czarna, kardigan noszony w XVII wieku przez… rybaków, koszulka polo prosto z kortu tenisowego – a innych podanych trochę z przymrużeniem oka, jak klapki Birkenstock („być może najseksowniejsze buty wszech czasów”, jak mówił Rick Owens) i jeszcze innych, wywodzących się z innych kultur – albo nieznanych, albo przywłaszczanych przez zachodnich projektantów. Tu Edwards-Dujardin wymienia m.in. chińską sukienkę qipao, która miała wspierać emancypację kobiet, wygodną dżellabę z Maroka, tunikę dashiki z Afryki Zachodniej, hinduskie sari, samue dla japońskich mnichów. – Fashion studies są zachodniocentryczne. Ta dziedzina nauki powstała w XIX wieku, w czasach imperializmu i kolonializmu. Nowe pokolenie badaczy pragnie zmienić ten paradygmat. Książka miała opowiadać o niezbędnych elementach odzieży. A to oznacza co innego dla Francuza czy Brytyjczyka, a co innego dla Hindusa albo Japończyka. Sneakersy to podstawa garderoby człowieka Zachodu, w Japonii wszyscy noszą kimono, w Indiach – sari. Nie mogłam nie wziąć tych ubrań pod uwagę – tłumaczy autorka. – Praktycy też muszą odrobić tę lekcję. Egzotyzacja czy estetyzacja takich elementów jak kimono jest wciąż powszechna – dodaje. – A czy ja założyłabym kimono? Tak, ale tylko ze znajomością jego historii. Na pewno nie jako kostium. Przepływ inspiracji powinien działać w dwie strony – z Zachodu na Wschód i odwrotnie – twierdzi.
It-bags, it-shoes i inne modowe gwiazdy
Druga część, „Kreacje”, należy do ikon, które przeszły do historii za sprawą projektantów, gwiazd czy filmów. Na liście znalazły się torebka 2.55 Chanel, kurtka safari Yvesa Saint Laurenta, apaszka Hermèsa i kilkadziesiąt innych ubrań oraz dodatków, na zawsze splecionych z osobowością tych, którzy je stworzyli, nosili, lansowali. – Nie wszyscy mają żakiet Chanel albo smoking YSL, ale wszyscy uważają je za popkulturowe fenomeny – tłumaczy autorka swój zamysł. Wiele z nich doprowadziło do emancypacji albo stało się symbolem wyzwolenia – kobiet, mniejszości etnicznych, pokoleń. – Dokonałam subiektywnego wyboru. Wybrałam elementy, które moim zdaniem zmieniły modę. Niektóre przeszły do historii już w momencie powstania. Niektóre idealnie oddawały Zeitgeist, stając się symbolem epoki, jak wspomniany już smoking YSL. Kiedyś przełamujący granice, dziś ikoniczny – dodaje.
Książkę wypełniają zdjęcia gwiazd – Farrah Fawcett jeżdżąca na deskorolce w jeansowych dzwonach, Michael Douglas w prążkowanym golfie, Freddie Mercury na scenie w białym podkoszulku. – Kiedyś gwiazdy przesuwały granice w modzie. Były daleko od nas, więc pragnęliśmy zbliżyć się do nich, do ich stylu życia, nosząc podobne ubrania. Dziś wiele gwiazd stało się influencerkami, które po prostu sprzedają produkty. Wiele z nich ma świetny styl, uwielbiam np. Chloë Sevigny, ale czy naprawdę wylansowała jakiś trend, wniosła coś nowego? A wystarczy pomyśleć o Audrey Hepburn – mała czarna, baleriny, Steve McQueen – golfy i skórzane kurtki. Tak stali się ikonami. Dziś gwiazdy noszą modę, ale nie kreują stylu. Dotknięte są modowym FOMO, tak jak my. To FOMO to też domena młodości – widzę, jak bardzo moi studenci pragną podążać za trendami, naśladują innych, desperacko próbują stworzyć własny styl. Może to, co ponadczasowe, możemy docenić dopiero jako dojrzali ludzie? – zastanawia się autorka.
Stylowe mundurki subkultur
„Style” obrazują natomiast wpływ subkultur na modę głównego nurtu. Modsi dali nam dopasowane sylwetki, glam rock oswoił z kampem, hip-hop podarował wygodę w wersji de luxe. Do najnowszych fenomenów należą estetyka techno z lat 90., lolita z tokijskiej Harajuku, emo. – W XXI wieku nie potrafię jednak wyróżnić ani jednej prawdziwej subkultury. Oczywiście, młode pokolenie nosi elementy zapożyczone z różnych subkultur, ale miksuje je po swojemu. Ten look nazwałabym może retrofuturyzmem – widzę w nim elementy nawiązujące do dekonstrukcji, gotyku, punka. Ale to nie znaczy, że wytworzyła się nowa, undergroundowa subkultura. Ale może jeszcze kiedyś się pojawi? – mówi Hayley Edwards-Dujardin.
Wydawnictwo wieńczy seria portretów projektantów, którzy w ostatnich kilkudziesięciu latach w znaczący sposób popchnęli modę do przodu. A jak dziś badaczka widzi przyszłość mody? Wydaje się, że dążenie do zrównoważonego rozwoju pozwala nam spojrzeć na modę inaczej – nie tylko z perspektywy ekologicznej, lecz także z perspektywy jej realnej wartości – artystycznej, historycznej, sentymentalnej. Coraz częściej, kupując ubrania vintage, chcemy wiedzieć, z czego je odszyto, kto je nosił, w jaką epokę się wpisywały. – Znajomość historii stojącej za przedmiotem dodaje mu głębi – mówi badaczka, podkreślając, że traktując ubrania, które nosimy, z szacunkiem, okazujemy go samym sobie. Zgadzamy się co do tego, że w ubraniach nie ma nic „trywialnego”, a bagatelizując ich znaczenie, okazujemy lekceważenie pokoleniom przed nami, które wypracowały fasony, formy, wzory. – Dziwię się, gdy ktoś mówi, że nie interesuje się modą. „Przecież nie chodzisz nago”, komentuję wtedy. Wszystko, co zakładamy, dowodzi dokonanego przez nas wyboru – mówi.
Baza ponadczasowego stylu
Czy znaczenie ponadczasowości, którą autorka próbowała uchwycić w książce, zbliża się dziś do luksusu? – Dla mnie luksus oznacza posiadanie ubrań dobrej jakości, które służą nam przez lata. Czasem luksus musi kosztować. Nie każdy to rozumie. Mam czwórkę rodzeństwa, w tym trzy siostry. Zawsze komplementują mój strój, a jednocześnie kupują fast fashion. Uważają, że przepłacam za moje ubrania, choć noszę ten sam sweter przez dziesięć lat. Obserwuję jednak, że luksusowe marki zaczynają funkcjonować podobnie do fast fashion. Zamiast inwestować w jakość, wydają pieniądze na marketing – mówi.
Rynek mody odzwierciedla przecież przemiany społeczne – z jednej strony dążymy do zrównoważonego rozwoju, z drugiej wciąż trudno nam ograniczyć konsumpcję. – Sama noszę właściwie tylko basiki – wełniany płaszcz, jeansy, golf, sneakersy. Przekroczyłam czterdziestkę, a tak samo wyglądam od dobrych 15 lat. Najbardziej inspiruje mnie styl mojego taty, któremu zadedykowałam książkę. Ale u mnie w domu w ogóle podchodziło się do mody świadomie – mama w młodości pracowała jako modelka – mówi.
– Dano nam do zrozumienia, że luksus może być dla wszystkich, może być demokratyczny. Ja tak nie uważam. Zaskakuje mnie, że moi studenci noszą markowe torebki. Wiem, że nie są zamożni, ale potrafią wydać mnóstwo pieniędzy na brandy, bo chcą być częścią tego świata. Ja nie mam problemu z tym, że czegoś nie posiadam. Może powinniśmy się nauczyć samoograniczać – dodaje.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.