Cicha uliczka w centrum starego Tbilisi. Sklep z antykami, obok kiczowate pamiątki i minimarket. Trafić do flagowego butiku MATÉRIEL Tbilisi – najbardziej chyba znanego producenta odzieży w Gruzji – nie jest łatwo. Chyba że wiesz, czego szukasz. Minimalistyczne wnętrze zdominowane przez zdekonstruowane kroje, kontrastowe zestawienia kolorystyczne i dodatki, na których widok głębiej wzdycha każda fanka Phoebe Philo, tylko potwierdzają, że współczesna gruzińska moda rozkręca się w błyskawicznym tempie i w globalnym wymiarze. I nie ogranicza się tylko do projektów z metką MATÉRIEL. Tamtejsza scena to już co najmniej kilku projektantów, którzy niedługo mogą zawojować świat.
Filipinki pół wieku temu śpiewały o „herbacianych polach Batumi”. Dziś fani mody zachwycają się Tbilisi, uznając je za interesującą alternatywę dla tego, co dzieje się w najbardziej znanych stolicach światowej mody. Odbywające się tam od kilku sezonów fashion weeki przyciągają coraz więcej gości, zaciekawionych fenomenem gruzińskich projektantów. Są wśród nich także influencerzy, zapewniający rozgłos w mediach społecznościowych i, przede wszystkim, kupcy z całego świata, dzięki którym po projekty najzdolniejszych młodych gruzińskich twórców już niedługo nie trzeba będzie jeździć specjalnie do Tbilisi.
W tym ostatnim nie ma oczywiście niż złego. Stolica wszak od lat przyciąga turystów malowniczymi krajobrazami i ciepłym klimatem, raczy podniebienia smaczną kuchnią i fascynuje burzliwą historią. Fakt, iż ubrania zaprojektowane i uszyte przez wychowanych w Gruzji projektantów opuszczają granice ich ojczyzny i już za chwilę zadebiutują chociażby na platformach Net-a-Porter i Moda Operandi, jest jednak jednoznacznym potwierdzeniem, że świat upomina się o gruzińską modę.
O talencie młodych, nieco zbuntowanych i wyłamujących się z ogólnie przyjętych schematów kreatorów sami przekonaliśmy się niejednokrotnie. Po raz pierwszy, gdy kilku z nich sfotografowaliśmy wraz z modelkami na ulicach Tbilisi (efekty tej sesji znajdziecie w styczniowym numerze „Vogue Polska”). Po raz kolejny w listopadzie podczas tygodnia mody na wiosnę-lato 2019. Kulisy pokazów i najciekawsze sylwetki sfotografował wtedy dla nas Stanisław Boniecki.
Najnowsze kolekcje młodych gruzińskich projektantów i tempo, w jakim wychodzą ze swoją popularnością poza granice kraju, pokazuje też, że coraz śmielej korzystają z własnego głosu, słuchają instynktu i swobodniej czują się jako niezależni kreatorzy, a niekoniecznie jako młodzi twórcy zdobywający rozgłos na fali sukcesu Demny Gavsalii.
Oczywiście, nikt nie ma wątpliwości, że dyrektor kreatywny Vetements i Balenciagi przetarł szlaki swoim młodszym kolegom po fachu i sprawił, że Zachód zachwycił się nieco surową, nieokrzesaną postsowiecką estetyką. Młodzi gruzińscy twórcy równie dużo mogą jednak zawdzięczać swojemu państwu i temu, jak mocno zaangażowane jest w promocję mody. Ten relikt przeszłości, gdy centralne zarządzanie obejmowało niemal każdą gałąź przemysłu, paradoksalnie nie stanowi niechlubnego epizodu na kartach gruzińskiej historii. Wręcz przeciwnie, umiejętnie zaadaptowany do zmieniających się po upadku ZSRR realiów, stał się siłą napędową nowej mody z metką made in Georgia. To, w połączeniu z atrakcyjnymi warunkami ekonomicznymi (rosnąca rola klasy średniej, niskie koszty życia) oraz rozwijającą się alternatywną kulturą, z której urodzone w latach 80. i 90. pokolenie czerpie garściami, sprawiło, że młodzi kreatorzy łatwo odnajdują przestrzeń i motywację do kreatywnego działania.
Przykładem sprawnie dostosowanego do nowych realiów tworu jest MATÉRIEL Tbilisi – przedsiębiorstwo zrzeszające najzdolniejszych gruzińskich projektantów, wyrosłe z założonego w 1949 roku i centralnie zarządzanego w czasach ZSRR, Domu Mody „Materia”. Niemal 70-letnia historia, doświadczenie zdobyte nie tylko na rodzimej, ale także europejskiej scenie mody oraz niepodważalne zaplecze produkcyjne pozwoliło w 2012 roku powołać do życia koncept w kształcie, w którym funkcjonuje dziś. MATÉRIEL absolutnie nie odcina się od swojej przeszłości (do tej pory zaopatruje w mundury całą gruzińską armię). Stanowi jednak przykład spoglądającej w przyszłość marki, której podstawowym założeniem staje się pobudzanie kreatywności projektantów poprzez stwarzenie im atrakcyjnych i elastycznych warunków do tworzenia. Szkoda, że ta sztuka nie udała się Modzie Polskiej. Chociaż za żelazną kurtyną polski dom mody funkcjonował na podobnych zasadach, co MATÉRIEL, po transformacji ustrojowej nie udało się utrzymać dawnej świetności. A o wielkości i współczesnym charakterze projektów Jerzego Antkowiaka świadczy teraz wystawa „Jerzy Antkowiak – Moda Polska”, którą można oglądać w Łodzi.
MATÉRIEL przeszedł jednak ewolucję, a nie rewolucję. Dziś nie tylko zapewnia swoim pracownikom zaplecze produkcyjne, nieograniczony dostęp do tkanin i kapitału ludzkiego czy wsparcie PR-owe. Umożliwia im jednoczesne prowadzenie autorskich marek i gwarantuje artystyczną wolność, dzięki czemu każda z oferowanych w obrębie marki linia jest inna i zgodna z artystyczną wizją swojego autora. Aleksandre Akhalkatsishvili, podobnie jak w przypadku autorskiej linii, proponuje dość minimalistyczne, bazujące na ostrych cięciach, asymetryczne konstrukcje, a Lado Bokuchava słynie z oryginalnego wykorzystania tkanin, misternych drapowań i eksperymentowania z sylwetką. To także on stoi za chyba najbardziej kojarzonym z MATÉRIEL projektem – srebrnymi spodniami o prostej, nieco przydługiej nogawce, które już można zakupić na Net-a-Porter.
Gruzińska moda to jednak nie tylko MATÉRIEL z Akhalkatsishvilim i Bokuchavą na czele, a zawężanie tamtejszej sceny wyłącznie do tych dwóch nazwisk byłoby niesprawiedliwością. To całe grono utalentowanych twórców, którzy nie boją się podążać za instynktem. Wielu nie ma formalnego wykształcenia, a mody uczyło się metodą prób i błędów. Tak jak chociażby Goerge Keburia – 28-latek, który markę założył w 2010 roku. W jego świetnie skrojonych i nawiązujących do estetyki lat 80. i 90. projektach oraz iście hollywoodzkim glamourze z nutką retro zakochali się już najbardziej wpływowi styliści. W tym Dani Michelle – ulubienica Kendall Jenner i Belli Hadid, które skutecznie promują stworzone przez Keburię skórzane, matriksowe płaszcze, zdekonstruowane sukienki i, niekwestionowany hit zeszłego sezonu – małe okulary przeciwsłoneczne.
Inspiracji w estetyce retro szuka także Irakli Rusadze, założyciel odnoszącej równie duże sukcesy marki Situationist. Jednak podczas gdy Keburia gloryfikuje zachodnią kulturę i kinematografię, Rusadze chętniej odnosi się do historii swojej ojczyzny, zarówno w wymiarze minionych dziejów, jak i aktualnych wydarzeń. Tak było chociażby z kapsułową kolekcją T-shirtów, której motywem przewodnim został hasztag #WeDanceTogetherWeFightTogether, będący jednocześnie sloganem użytym podczas protestów pod gruzińskim parlamentem krótko po kontrowersyjnych wydarzeniach w Bassiani. Nieczynny postsowiecki basen, a obecnie jeden z najmodniejszych klubów techno, posłużył zresztą wcześniej Rusadzemu za lokalizację pokazu. Mimo że Gruzja w mniejszym lub mniejszym stopniu pobrzmiewa praktycznie w każdej jego kolekcji, założyciel Situationista to projektant na wskroś współczesny, wypatrujący możliwie najbardziej innowacyjnych rozwiązań i zaskakujących zastosowań dla ogranych niekiedy motywów.
Czy rosnąca globalna popularność Akhalkatsishvilego, Bokuchavy, Rusadzego i Keburii to oznaka tego, że za sukcesy gruzińskiej mody odpowiedzialni są mężczyźni? Nie do końca. Tamtejsza branża odzieżowa to przemysł mocno egalitarny, a zdolne, wykształcone i niezależne (zarówno twórczo, jak i biznesowo) projektantki mają w nim równie dużo do powiedzenia, co ich koledzy. Te najbardziej rozpoznawalne? Liya Goglidze, twórczyni marki Liya, Tamuna Ingorkova i siostry Nina and Gvantsa Macharashvili, które razem prowadzą markę Mach & Mach. Wszystkie inne, zafascynowane innymi tkaninami, inaczej interpretujące kobiecość i szyjące według innych technik. Liyę słusznie nazywa się „królową dzianin”. Choć równie dobra jest w projektowaniu dodatków – wyrazistych, geometrycznych kolczyków, często tworzonych w oparciu o kamienie szlachetne, wysadzanych perłowych kowbojek i długich naszyjników. Autorską markę założyła stosunkowo niedawno, bo w 2017 roku. Jej ostatni, zorganizowany w Tbilisi pokaz potwierdził jednak, że rozwija się w błyskawicznym tempie. Nieco większym, bo sześcioletnim stażem może pochwalić się siostrzany duet Mach & Mach. O Ninie i Gvantsie mówi się z kolei, że stanowią świeży powiew na nieco skostniałej scenie mody wieczorowej. Siostry nie stronią od ozdobnych elementów z piórami, cekinami i metalicznymi tkaninami na czele, ale używają ich na tyle umiejętnie, że ich ostateczne projekty nawet nie ocierają się o kicz. Przeciwnie. Stanowią wysublimowaną mieszankę hollywoodzkiego glamouru, nieco szalonej estetyki lat 70., kobiecości rozumianej dosłownie i jej alternatywnych odsłon. Linię ready-to-wear, która już wiosną zadebiutuje na Modzie Operandi, uzupełniają równie wyraziste i idealne do tworzenia połyskujących total-looków akcesoria: torebki z frędzlami, botki z łańcuchami i ekstremalnie podkreślające talię paski. Bo sylwetka dla gruzińskich projektantów ma pierwszorzędne znaczenie. Bez względu na to, czy interpretują ją w tradycyjny sposób, czy buntują się przeciwko wszystkim przyjętym zasadom.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.