Ten projekt to kwintesencja symbiozy architektury z naturą pod każdym względem: miejsca, skali, użytych materiałów, barw, światłocienia i zmienności w czasie. Tak o domu stojącym na gęsto porośniętej drzewami działce nieopodal lasu opowiada architekt Oliwer Rasztawicki, który nad projektem bryły współpracował z Markiem Krukiem. – Wnętrze miało być bardzo neutralne, dość minimalistyczne, a jednocześnie przytulne i ciepłe – dodaje Marta Napiórkowska odpowiadająca za projekt wnętrza.
Letni dom parterowy zaprojektowany na rzucie litery L należący do małżeństwa z trójką dzieci to kolejna realizacja, nad którą Oliwer i Marta pracowali wspólnie. Pożądaną powierzchnię – 250 metrów wkomponowano między drzewa bez konieczności wycinki. Osią domu jest dachowy świetlik umieszczony w kalenicy, który wprowadza do wnętrza promienie słoneczne. Użyte na elewacjach materiały harmonizują z otoczeniem i reagują na grę światła i cienia – to deski opalane do ciemnego brązu, matowa brązowa blacha dachowa, opierzenia oraz ślusarka. Duże przeszklenia za dnia niczym lustra odbijają otaczającą budynek roślinność, natomiast we wnętrzu stanowią ramy zmiennych w zależności od pory dnia i roku obrazów. – Inwestorom marzyła się parterowa nowoczesna stodoła z dużym, zadaszonym tarasem oraz widokiem na ogród. Forma jest efektem układu funkcjonalnego i zastanego na działce drzewostanu, a kształt dachu nawiązuje do rozczłonkowanych form budynków w sąsiedztwie. Zależało nam na efekcie wtopienia domu w zieleń – opowiada architekt.
Światło i tekstury
Ciemna elewacja mocno kontrastuje z jasnym wnętrzem domu. Jest ono niemal monochromatyczne, ale urzeka rzeźbiarskimi detalami, grą faktur i różnorodnością form. – Zastosowane barwy i materiały były dobierane bardzo skrupulatnie. Użyłam przede wszystkim kilku odcieni beżu. Starałam się zagrać teksturami, a nie kolorem. Ściany pokryte są naturalnym, fakturowanym tynkiem, który ładnie pracuje ze światłem – mówi Marta Napiórkowska. Tym samym tynkiem wykończono zaprojektowane przez Martę rzeźbiarskie w formie kinkiety wiszące w holu. – Nie chciałam używać w tej przestrzeni innego materiału, miało być prosto i minimalistycznie, bez zbędnych przedmiotów – dodaje projektantka, która na część ścian przeznaczyła ryflowane panele. We wszystkich pomieszczeniach przewijają się podobne odcienie drewna w formie mebli czy parkietu z wyjątkiem holu, salonu z jadalnią oraz łazienek, gdzie na parkiecie zastosowano lastrykową posadzkę. W niektórych miejscach wtopiono w nią piaskowe trawertyny. – Ich układ komponowałyśmy z klientką. Rozbijałyśmy większe kamienie i tworzyłyśmy mozaikę. To niedominujące, delikatne, ale bardzo intrygujące rozwiązanie.
Kwarc i trawertyn
Meble w przestrzeni kuchenno-jadalnianej zostały wykonane na zamówienie według projektu Marty Napiórkowskiej. To dwie bryły: dość duża dębowa zabudowa oraz wolnostojąca, odcięta od ścian z podblatowymi szafkami – tę okala rama przechodząca w półkę. Tak samo jak wyspę pokrywa ją matowy kwarc. W jadalni stoi duży stół projektu The Raw, komoda Fonu w lamele oraz wykonane z toczonego i frezowanego drewna z ręcznie wyplatanymi siedziskami krzesła projektu Duńczyków Petera Hvidta i Orly Mølgaarda-Nielsena z 1956 r. dziś produkowane przez markę &Tradition. Trzy duże wiszące lampy New Works wykonane są z tyveku, dzięki czemu ich formy są tak lekkie, że poruszają się, gdy do wnętrza wpadnie powiew wiatru.
Główna łazienka oddzielona od sypialni zasłoną podzielona została na dwie strefy. Mokrą – z szarą matową wanną z konglomeratu i prysznicem oraz suchą. Blaty szafek wyłożono trawertynem, którego użyto też na postumencie za wanną, nad którą wiszą trzy lampy o zróżnicowanych kloszach. To modele Bubble zaprojektowane w 1952 r. przez George’a Nelsona, jednego z prekursorów amerykańskiego modernizmu. Ścianę zdobi betonowa grafika, natomiast lustro wykonane na zamówienie przypomina kształtem kamień.
Przestrzeń odpoczynku
– Projektując ten dom, wyszłam ze swojej strefy komfortu. Jestem kojarzona z kolorem, a w tej przestrzeni go nie ma. Rozmawiam z klientami, słucham ich i to mnie inspiruje. Inwestorzy chcieli białe wnętrze. Zaproponowałam takie, w którym nie ma bieli, a wiele jasnych barw – mówi Marta. W tym przypadku projekt wnętrza powstawał równocześnie z projektem bryły, co umożliwiało dyskusje na temat funkcjonalnego układu. – Oliwer planując przestrzeń, opowiada, co w jakim miejscu widzi i jak będzie padało światło. Trochę się
przepychamy, bo ja chcę powiększyć salon i wyrzucić toaletę, a Oliwer wpada na pomysł świetlika nad kuchennym blatem. Z każdej rozmowy wychodzi coś dobrego – zdradza kulisy pracy nad projektem Marta.
Ten dom powstał dla odpoczynku. Efekt końcowy jest wypadkową wielu czynników: wytycznych domowników, funkcjonalności, analizy otoczenia. Jak mówi jego architekt: – Dom idealny to dom szyty na miarę, czyli inny dla każdego klienta i miejsca. Przy tworzeniu projektu poszukuję uniwersalności, czerpię z archetypu domu, złotego podziału. To jest mój punkt wyjścia do projektowania. Wyobrażenie tradycyjnego domu, zakorzenione w kulturze i świadomości człowieka, dziś wymaga reinterpretacji, dostosowania do współczesnych standardów i potrzeb. Początek każdego projektu to swoista łamigłówka, a kiedy jest już gotowy, a dom wybudowany, odnosi się wrażenie, że stał w danym miejscu od zawsze i po prostu został „odkryty”. Kiedy tak się dzieje, czuję, że wykonałem dobrą pracę.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.