Znaleziono 0 artykułów
31.03.2023

„Lewandowski nieznany”: Człowiek, nie maszyna

31.03.2023
Fot. kadr z filmu

Nie wszyscy superbohaterowie noszą peleryny, niektórzy – koszulki. Pokonują w nich własne słabości, ustanawiają rekordy, wygrywają trofea. Choć czasem zapominamy, że też są ludźmi, to i oni przeżywają porażki i wzruszają się sukcesami. Intymny portret Roberta Lewandowskiego, jaki kreślą twórcy filmu dokumentalnego „Lewandowski nieznany”, pokazuje nie tylko jednego z najlepszych piłkarzy świata i jego drogę na szczyt, ale i zdeterminowanego, wrażliwego mężczyznę, któremu sport daje spełnienie i radość.

Gry w lidze włoskiej i tytułu najlepszego piłkarza w Europie – składa życzenia tata ośmioletniemu Robertowi Lewandowskiemu w Wigilię Bożego Narodzenia w 1996 r. Nagrań z rodzinnego archiwum podobnych do tego, od którego zaczyna się „Lewandowski nieznany”, jest zresztą w filmie więcej i to one, w połączeniu ze szczerymi rozmowami, w których sportowiec otwiera się jak chyba nigdy wcześniej, stanowią o sile tej produkcji. Docenią ją nie tylko zagorzali fani piłki nożnej, ale i ci, którzy na co dzień nie śledzą rozgrywek na lokalnych i międzynarodowych murawach. Ci drudzy możliwe, że dadzą się zarazić emocjami, jakich ten sport dostarcza, zainspirują się determinacją, na jakiej oparty jest jego etos, poczują magię, jaką kreuje. Dokument o Lewandowskim jest bowiem nie tylko portretem nieprzeciętnego zawodnika i historią jego drogi na szczyt. Jest także opowieścią o piłce nożnej jako dyscyplinie, w której nieustannie pokonując własne słabości, udowadnia się, że niemożliwe nie istnieje. Robert, choć do włoskiej Serie A nie trafił, to zdobył nie tylko nagrodę dla najlepszego piłkarza Europy, ale i dwukrotnie wygrywał w plebiscycie FIFA na najlepszego piłkarza na świecie.

„Lewandowski nieznany”: Jak „Bobek” stał się Robertem

Ośmioletni Robert ze świątecznego nagrania już grał w piłkę – najpierw w lokalnym Partyzancie Leszno, później w Varsovii, do której dołączył w 1997 r. i gdzie na początku musiał trenować z o dwa lata starszymi chłopcami, bo w zespole nie było jego rocznika. Na treningi (średnio dwa razy w tygodniu, w weekendy dochodziły jeszcze mecze) woził go ojciec. Czasami Robert jeździł sam, komunikacją miejską, i zdarzało się, że do domu wracał autostopem. Strachu nie było, w godzinach wieczornych z Warszawy do Leszna jeździło sporo osób, które na co dzień pracowały w stolicy. A jak to w małych miastach bywa, wiele z nich to znajomi.

Fot. kadr z filmu

Rodzice Roberta, Iwona i Krzysztof, pracowali jako nauczyciele wychowania fizycznego. Wcześniej byli zawodowymi sportowcami: mama grała w siatkówkę, ojciec uprawiał judo. W synu zaszczepili pasję, ale i ducha walki. Nauczyli go, jak wielką rolę w ukształtowaniu atlety odgrywają determinacja i ciężka praca, i przekonali, że bez tego nawet największy talent się nie obroni. Nie byli jednak rodzicami, którzy przelewają na dziecko własne ambicje. Dali Robertowi szansę na samodzielne odkrywanie sportowej tożsamości.

Iwona Lewandowska /(Fot. kadr z filmu)

O mistrzach pokroju Lewandowskiego lubimy myśleć jak o cudownych dzieciach – nieprzeciętnych talentach, które od najmłodszych lat pozostawiały rówieśników w tyle. Z nim było inaczej, na początku niewielu wierzyło w jego potencjał, a już na pewno nie widziało w Robercie zawodnika, który niecałe 20 lat później będzie miał świat u stóp. Był wątły i chudy, brakowało mu siły i szybkości. Z powodu kruchej postury mówiono na niego „Bobek”. Wystarczyło jednak kilka lat, by zmężniał i zaczął prezentować coraz większy wachlarz umiejętności. Najpierw trafił do Delty, która funkcjonowała jako zaplecze Legii Warszawa. Ta była kolejnym przystankiem w jego profesjonalnej karierze, ale nie przedłużyła z nim kontraktu, gdy doznał kontuzji. Następne na trasie były Znicz Pruszków i Lech Poznań. Coraz większe sukcesy Lewandowski osiągał jednak w cieniu osobistej tragedii, w 2005 r. zmarł jego ojciec.

Fot. kadr z filmu

Choć od śmierci Krzysztofa Lewandowskiego minęło 18 lat, Robert do dziś dedykuje mu każdego gola – czasami oko kamery wyłapuje moment, w którym napastnik z przejęciem patrzy w górę. Cały czas o odejściu taty opowiada też z ogromnym wzruszeniem. W dokumencie mówi, jak wiele czasu zajęło mu przepracowanie straty i jak mocno wpłynęła na jego grę. Swój stan w tamtym czasie porównuje z zamknięciem w skorupie. I dodaje, że wyjść z niej pomógł mu Jürgen Klopp – trener Borussii Dortmund, do której Lewandowski trafił w 2010 roku z Lecha Poznań.

Robert, który w Borussii był częścią złotej polskiej trójki (oprócz niego w barwach drużyny grali też Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek), w Dortmundzie przełamał się i z podlotka stał się lokalnym bohaterem. Niemieckiej drużynie kibicowała wtedy cała Polska i cała Polska krzyczała z zachwytu, gdy w półfinale Ligi Mistrzów w 2013 roku Robert strzelił cztery gole Realowi Madryt.

Boski „Lewangoalski”

Nie można winić kibiców za to, że coraz częściej patrzyli na Lewandowskiego jako na tego, który podniesie polską piłkę z kolan. Zresztą próbował – na rozgrywanych w Polsce i w Ukrainie Euro 2012, mistrzostwach Europy we Francji cztery lata później, mistrzostwach świata w 2018 roku i tych ostatnich, w 2022 w Katarze. Sposób i styl gry 11 zawodników na murawie i kolejnych na ławce rezerwowych nigdy nie będą jednak zależeć wyłącznie od umiejętności jednego z nich. Ale kondycja i przyszłość polskiej kadry są raczej tematem na inny dokument, w tym najważniejszy jest Lewandowski.

Thierry Henry /(Fot. kadr z filmu)

W „Lewandowskim nieznanym” Robert jest nie tylko świetnym piłkarzem (choć jego zawodowa droga jest bezsprzecznie osią filmu), ale przede wszystkim człowiekiem. To opowieść o chłopaku o ogromnym talencie, który znalazł odwagę, by sięgać po marzenia i osiągać to, o czym jego kolegom być może nigdy się nawet nie śniło. Lewandowski jest dobrym przewodnikiem po swoim świecie – pozwala sobie na osobiste anegdoty, z czułością opowiada o dzieciństwie, zdradza kulisy najważniejszych występów w karierze, także tych, które zakończyły się porażką. Mocnym punktem filmu są też jednak rozmowy z członkami rodziny i współpracownikami – mamą Iwoną i żoną Anną, wspomnianym Jürgenem Kloppem, Oliverem Kahnem, prezesem Bayernu Monachium, w którym Lewandowski grał przez osiem lat i dla którego strzelił 238 goli, a także Xavim Hernándezem, obecnym szkoleniowcem w FC Barcelona. Historia pięknie zatacza koło w momencie, w którym o Lewandowskim wypowiada się Thierry Henry. Francuski mistrz świata z 1998 roku był jednym z największych dziecięcych idoli Roberta, do dziś zresztą kapitan polskiej reprezentacji mówi o nim jako o swoim ulubionym piłkarzu. Ten nie pozostaje mu dłużny i nazywa Lewandowskiego „najbardziej niezastąpioną »dziewiątką« na świecie”.

Film "Lewandowski Nieznany" można oglądać na  Prime Video od 31 marca.

Michalina Murawska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. „Lewandowski nieznany”: Człowiek, nie maszyna
Proszę czekać..
Zamknij