56-letnia lesbijka została pierwszą czarnoskórą burmistrz Chicago. Jako osoba, która ze względu na kolor skóry, płeć i orientację seksualną na każdym kroku doświadczała wykluczenia, zdaje sobie sprawę, jak ważne jest wyrównanie szans. O to zamierza walczyć.
Ten dzień przejdzie do historii polityki. 2 kwietnia amerykańska polityczka Lori Lightfoot została wybrana na burmistrza Chicago. Trudno uwierzyć, że w drugiej turze głosowania zmierzyły się dwie Afroamerykanki. Toni Preckwinkle musiała znieść gorycz porażki, Lori Lightfoot zdobyła aż 74 proc. głosów. Tym samym została pierwszą czarną kobietą, a równocześnie zadeklarowaną lesbijką, w fotelu burmistrza Chicago. I drugą w historii kobietą na tym stanowisku.
Prawniczka, która prowadziła prywatną praktykę jako partner firmy Mayer Brown, wcześniej zajmowała liczne pozycje we władzach Chicago, zwłaszcza związane z porządkiem publicznym i wymiarem sprawiedliwości. Lori Lightfoot stała chociażby na czele tamtejszej policji. Wie, jak sobie radzić z trudnymi sytuacjami. W ramach swojej działalności w różnych organach zarządu miasta walczyła między innymi z korupcją w sektorze zamówień publicznych i nieprawidłowościami przy przyznawaniu certyfikatów firmom prowadzonym przez przedstawicieli mniejszości narodowych i kobiety. W zamyśle program miał pomóc w walce z dyskryminacją, w rzeczywistości pozwalał zarobić przedsiębiorcom.
Za swoją działalność publiczną Lightfoot została doceniona m.in. tytułem „Wpływowej kobiety roku 2017” magazynu „Chicago Business Journal”. W tym samym czasie gazeta „Crain’s Chicago Business” okrzyknęła ją „Najbardziej wpływową prawniczką”.
Nowa burmistrz Chicago urodziła się jako najmłodsza z czwórki dzieci Elijaha i Ann Lightfoot, dozorcy i pielęgniarki. Rodzice pochodzili z Południa, gdzie do dziś doświadczyć można silnej dyskryminacji rasowej. Rodzina nie była bogata, ojciec – choć zawsze marzył o karierze prawnika – pracował na dwa lub trzy etaty, żeby utrzymać rodzinę. Matka też imała się różnych, nawet nisko płatnych zajęć, pomagając w szpitalach psychiatrycznych i domach prywatnych. W dodatku ojciec ciężko zachorował i stracił słuch. Córka, patrząc na jego zmagania z chorobą i niepełnosprawnością, a także na to, jak w tej sytuacji traktowany był przez państwo, uwrażliwiła się na tych najbardziej potrzebujących. Choć jako polityczka i prawniczka ma opinię kobiety o kamiennej twarzy, na wzmiankę o ojcu zdarza jej się płakać. – Miał takie trudne życie – mówi.
O Lori, od małego żywej i ciekawej świata, jej brat Brian mówi, że „była jak gąbka”. Rodzice, na miarę swoich możliwości, wspierali córkę. Nowa burmistrz Chicago twierdzi, że zwłaszcza matka była zawsze jej wzorem. Opisuje ją jako kogoś, „kto naprawdę był nieustraszony”. Ann motywowała ją do rozwoju i podejmowania wyzwań. Nauczyła ją, że powinna starać się coś osiągnąć, nie zważając na ograniczenia wynikające z rasy, płci i statusu ekonomicznego.
Dzięki temu Lori już w szkole podejmowała się wszystkich możliwych aktywności – grała na trąbce w zespole, mimo swojego niskiego wzrostu była w drużynie koszykówki, śpiewała w chórze, pełniła funkcję przewodniczącej klasy. Poprowadziła protest przeciwko niesmacznemu jedzeniu w szkolnej stołówce. Po szkole średniej dostała się na University of Michigan, a następnie przez całe studia, które skończyła z wyróżnieniem, utrzymywała się ze studenckich kredytów i siedmiu różnych prac.
Potem dostała angaż w biurze miejscowego kongresmena w Waszyngtonie, a następnie przeprowadziła się do Chicago, by uczyć się w szkole prawniczej na University of Chicago. I dokonać tego, co nie udało się jej ojcu, czyli zostać prawniczką. Na uczelni zasłynęła między innymi tym, że jako przewodnicząca samorządu studenckiego doprowadziła do zakazania wstępu na uczelniany kampus firmie prawniczej Baker & McKenzie, której rekruter wygłaszał seksistowskie i rasistowskie uwagi pod adresem studentek. Bez cienia strachu wystąpiła przeciwko prawniczemu gigantowi. I wygrała.
Zamieszkała w Chicago w dzielnicy Hyde Park. Choć rodzinne Massillon Lori Lightfoot jest postrzegane jako miasto, gdzie segregacja rasowa jest wciąż bardzo wyraźna, dopiero tutaj zrozumiała, czym naprawdę jest dyskryminacja. – Nigdy w życiu nie czułam się bardziej czarna niż w ciągu tych trzech lat w Hyde Park. Wcześniej moje wyobrażenia o Chicago czerpałam z magazynów „Jet” i „Ebony”, gdzie było pełno elegancko ubranych czarnych kolesi z wyższej klasy średniej. Potem przyjechałam do szkoły prawniczej i zobaczyłam mur z drutem kolczastym, oddzielający nas od pobliskiej dzielnicy czarnych. Wyjście poza Hyde Park, do Washington Park, i zobaczenie, w jak nędznych warunkach żyją tamtejsi mieszkańcy, było dla mnie doświadczeniem, które odbierało dech – wspomina.
Jako kobieta, w dodatku czarnoskóra, miała trudny start, a to niejedyne powody, dla których musiała się mierzyć z wykluczeniem. Jest również zadeklarowaną lesbijką. W dniu, w którym w stanie Illinois zalegalizowano małżeństwa par homoseksualnych, poślubiła swoją partnerkę Amy Eshleman, pracownicę chicagowskiej biblioteki publicznej. Obecnie razem wychowują 11-letnią córkę Vivian. – Nie ma znaczenia, kogo kochasz, jeśli tylko kochasz całym swoim sercem – podkreśla Lori Lightfoot.
Nowa burmistrz Chicago nie wygłasza przemów, raczej stawia na argumenty i rozmowę twarzą w twarz. Jest tak samo nieustraszona, jak jej matka. W internecie obejrzeć można nagranie, jak przy okazji konferencji prasowej w Union League Club w Chicago wymyśla prawnikowi i politykowi Robertowi Martwickowi, popierającemu jej rywalkę Toni Preckwinkle. Nazwała go „dowodem rzeczowym A na zepsucie i skorumpowanie systemu politycznego”. – To cała moja córka. Była najniższym z moich dzieci, ale nigdy nie pozwoliła, by wzrost przeszkodził jej w przeciwstawieniu się czemuś, co według niej nie jest słuszne – komentuje z uśmiechem Ann Lightfoot zachowanie swej córki.
W drobnym kobiecym ciele Lori Lightfoot kryje się dusza wojownika. Nowo wybrana burmistrz Chicago ostrych słów nie szczędziła również swojej rywalce w wyborach, Toni Preckwinkle. – Kłamiesz – zarzuciła jej publicznie w trakcie telewizyjnej debaty. – Nie ma takiego kłamstwa, którego byś nie powiedziała. To smutne i żałosne – atakowała.
Jak mówią osoby z jej otoczenia, jest w niej coś, co sprawia, że ludzie się jej podporządkowują i robią to, czego od nich oczekuje. Jest spokojna, skupiona i trzyma się swoich zasad. Być może dlatego zyskała zaufanie wyborców. Stawiali na nią nawet ci konserwatywni (w tym duża część Polaków mieszkających w Chicago). „Ma wizję, wartości, kwalifikacje i strategię, by być dobrym liderem dla całego miasta, od zarządców funduszy hedgingowych po pracowników sieci fastfoodowych” – pisali o niej dziennikarze. Znaczenie miało również to, że nie była wcześniej zaangażowana w dużą politykę. – Mamy w Chicago długą historię korupcji z udziałem ludzi, którzy są w polityce od kilku dekad – wyjaśnia Deepti Pareenja, która poparła Lightfoot. Inna jej wyborczyni, 40-letnia Kimberly Smith, podkreśla, że zwycięstwo kandydatki to dla niej początek zmian: – Koniec ze starym dobrym klubem facetów.
Jej reputacji nie przeszkodziły nawet poważne problemy z prawem, które miał jej brat. W roku 1996 został aresztowany i skazany na 17 lat więzienia za napad na bank i zastrzelenie strażnika. Był również oskarżony o handel narkotykami i o stręczycielstwo. Nigdy jednak tego nie ukrywała, o kryminalnej przeszłości brata mówiła otwarcie. – Mój brat bił kobiety, by zmusić je do sprzedawania na ulicy swoich ciał dla niego. Ja jestem zagorzałą feministką. Oczywiście, że mi się to nie podobało. Przez długi czas bardzo różnił nas pogląd na życie – mówiła Lightfoot.
Zdaje sobie sprawę, że będzie krytykowana. Siłę czerpie jednak z więzi rodzinnych i przyjacielskich. – Mam wspaniałą żonę i córkę, dobrą rodzinę, bliski krąg przyjaciół. Kochają mnie, wspierają mnie. Ale i nie wahają się, kiedy trzeba mi powiedzieć, że coś robię beznadziejnie. Pomagają mi tym samym utrzymać właściwy kurs – opowiada.
Nowej burmistrz gratulacje złożył między innymi Barack Obama. Lightfoot podziękowała mu i podkreśliła, że jego rządy są dla niej silną inspiracją.
Przewiduje się, że nowa burmistrz Chicago przeciwstawi się politycznej presji i na nowo zorganizuje zarządzanie miastem, tak by służyć ludziom z marginesu. Tym bardziej że poprzedniego burmistrza Rahma Emanuela krytykowała za zamykanie szkół, zwłaszcza w dzielnicach latynoskich i afroamerykańskich. Amerykańska prasa pisze, że zwycięstwo Lightfoot jest dla wyborców nadzieją, a trzecie największe miasto w Stanach Zjednoczonych wyjdzie wreszcie poza zastałe podziały. Przed wyborami dziennikarze zastanawiali się, czy Chicago jest już gotowe na reformy. Wygląda na to, że tak.
Nowa burmistrz Chicago deklaruje, że będzie działać na rzecz równości i zrozumienia, mimo różnic dzielących mieszkańców. Jako osoba, która ze względu na kolor skóry, płeć i orientację seksualną sama doświadczała wykluczenia i musiała ciężko pracować, by osiągnąć to, co ma, zdaje sobie sprawę, jak ważne są równe szanse dla wszystkich. – Wszystkie dzieci powinny wiedzieć tę jedną rzecz: któregoś dnia każde z was może zostać burmistrzem Chicago – mówi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.