– To historia seryjnego randkowania i boksowania się z podejrzliwością dziewczyn albo ekscytacją facetów. To szukanie igły w stogu siana. Moja biseksualność zamiast być atutem, okazuje się przeszkodą – tak o swoich przygodach opowiada Małgosia.
Pod koniec liceum zaczęło do mnie docierać, że pociągają mnie nie tylko mężczyźni, ale także kobiety. Oczywiście nie wszystkie. Długo się z tym borykałam. Nie wiedziałam, co ze mną jest nie tak. Obiło mi się o uszy, że niektóre osoby są biseksualne. Zaczęłam szukać informacji na różnych forach, ale nie do końca wiedziałam, o co z tym wszystkim chodzi. Do czasu, aż zrozumiałam, że płeć nie ma aż takiego znaczenia. Konkretny chłopak czy konkretna dziewczyna mogą mi się podobać. Mogę poczuć coś do osoby tej samej lub przeciwnej płci.
Wyśnione miłości
Oczywiście biorąc pod uwagę sytuację społeczno-polityczną, w której żyjemy, łatwiej byłoby mi wybrać tę drugą opcję. Jednak zarówno seks, jak i związek w obu tych przypadkach są dla mnie tak samo satysfakcjonujące. Najważniejszy jest dla mnie człowiek, płeć jest na drugim miejscu. Powiecie, że to fantastycznie, bo mam ogromny wybór. Nie mogę narzekać. Jednak to, co w teorii jest błogosławieństwem, w praktyce bywa przekleństwem. Choć żyjemy w XXI wieku i umawiamy się za pośrednictwem aplikacji na randki, a seks możemy uprawiać na odległość dzięki sieci, to w kwestii orientacji psychoseksualnej, a zwłaszcza biseksualności, jesteśmy zaledwie na początku drogi.
Czuję, że jesteśmy skrępowani przez konwenanse, chcemy sztywnych podziałów. I nie jest ważne, czy mówimy o osobach hetero czy homoseksualnych. Moje przygody z Tinderem są więc historią walki ze stereotypami, przekonaniami, które na dzień dobry stanowią barierę do lepszego poznania się, przekonania, jak jest naprawdę. Mam wrażenie, że ludzie widzą we mnie nie osobę, a przede wszystkim oceniają mnie przez pryzmat orientacji, którą ciężko gdzieś przyporządkować. Więc bezpieczniej jest się wycofać. Jestem trochę sfrustrowana, przyznaję, bo chciałabym żyć w świecie, który póki co nie istnieje.
„Na pewno jesteś hetero”
Jak to wygląda w praktyce? Gdy spotykam się z lesbijkami, to muszę mierzyć się z podejrzliwością. Dziewczyny boją się, że tak naprawdę wolę chłopaków, a umawiam się z nimi, bo chcę poeksperymentować. Choć wiele z nich podobnie jak ja szuka poważnej relacji, to mają opory, by tworzyć ją z osobą biseksualną. Inne podejrzenia są takie, że może na kolejną randkę przyjdę z chłopakiem. I okaże się, że tak naprawdę, to szukałam kogoś do trójkąta, chciałam spełnić podstępnie jakąś fantazję, a one nie są zainteresowane takimi sytuacjami. Oczywiście staram się być cierpliwa i tłumaczyć, że to nie tak, ale czasem nie dochodzi do spotkań, bo już na etapie pisania jako bi, odpadam. Ja też nie mam nieograniczonych pokładów cierpliwości. Nie mam ochoty spotykać się z kimś obwarowanym stereotypami i żmudnie przebijać się przez mur niechęci, bo może coś z tego będzie. Raczej nie będzie. Wiem z doświadczenia.
„Czyli jesteś lesbijką?”
Faceci może nie są aż tak przewrażliwieni, że ich zostawię dla innej dziewczyny, ale nie bardzo rozumieją, o co ze mną chodzi. Chcą mi pokazać, że najlepszy seks i/lub związek może być tylko z nimi. „Dwie dziewczyny to dobry materiał do porno, a nie na życie, słonko”, cytując jednego z tinderowiczów. Cóż, przyznanie się do bycia bi w rozmowie z częścią facetów hetero powoduje, że odpala się ich seksualna wyobraźnia – rozmowa schodzi na seks, raczej nie ma mowy o uczuciach i romantycznych spotkaniach. Proponują trójkąt z koleżankami albo poszukiwanie jeszcze jakiejś dziewczyny. Sprowadzają moją orientację wyłącznie do seksualności. I podniecają się, że będę tą, z którą zrealizują wreszcie swoje seksmarzenia. Oczywiście wtedy szybko wycofuję się z rozmowy.
Czy to ty?
Co jakiś czas oczywiście trafiam, może nie do celu, ale blisko. Rok temu się zakochałam. W dziewczynie z Tindera. Była mądra i piękna. Rozśmieszała mnie do łez. Zdawała się wierzyć, że mi na niej zależy. Nie atakowała podejrzeniami, że może jednak wolałabym faceta. Albo że jestem niedojrzała, skoro nie wiem, kogo wolę. Zresztą opowiedziałam jej szczerze, jak trudno jest być osobą biseksualną, a ona mnie rozumiała. Sielanka nie trwała niestety długo, choć na tyle, bym się totalnie wkręciła. Nie dość, że Marta mi się podobała, to jeszcze mnie akceptowała. Trwało to krótko, ale byłyśmy szczęśliwe. Wszystko zmieniło się po czterech miesiącach, gdy jej była dziewczyna wróciła ze stypendium zagranicznego. Marta nie wyleczyła się z tamtej relacji. Coś do mnie na pewno czuła, ale weszła w związek ze mną niegotowa. Starała się zapełnić pustkę po wyjeździe ukochanej, jakoś się może na niej odegrać, pokazać, że świetnie sobie radzi po zerwaniu. A nie radziła sobie kompletnie. Choć przeżyłyśmy cudowne chwile, to często wracała w rozmowie do tego związku. Trwał kilka lat, więc wydawało mi się naturalne, że z dnia na dzień trudno zapomnieć. Starałam się nie być zazdrosna i pozwalałam Marcie się wygadać. Kiedy jednak jej eks była już w Warszawie, to Marta starała się chodzić w miejsca, gdzie mogła ją spotkać. Zachowywała się coraz dziwniej, a mnie trudno było to znieść. Rozstałyśmy się w końcu, bo nasz związek tracił sens, a ja żyłam w strachu, że Marta zostawi mnie, oznajmiając, że wraca do swojej byłej.
„Bądź z inną biseksualną osobą”
Wróciłam więc na Tindera. I znowu to samo. Żmudne szukanie, iskra nadziei, rozczarowanie. Tak wygląda schemat. Może chcę za bardzo. Może to jeszcze nie mój czas. Znajome i znajomi, którym marudzę, że nie znajduję nikogo otwartego, a tak bardzo chciałabym stworzyć relację, radzą, żebym szukała kogoś bi. To nie do końca trafiona rada. Osób biseksualnych naprawdę jest dość mało. Albo się z tym nie afiszują. A po drugie, to, że ktoś jest biseksualny, nie oznacza, że będzie automatycznie w moim typie. To nie jest takie proste. Z żalem muszę przyznać, że chyba pora zrezygnować z transparentności – mówienia od razu, że jestem biseksualna. To być może przyczyna moich porażek. Ale chciałabym być szczera, bo tego oczekuję od drugiej osoby. Nie chcę niczego zatajać przed kimś, na kim mi zależy. Chciałabym, żeby nasze społeczeństwo stało się bardziej akceptujące. Póki co jest zanurzone w stereotypach. Sami się w ten sposób ograniczamy. A ja naprawdę jestem fajną dziewczyną. I myślę, że moje byłe miłości w większości mogą to potwierdzić.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.