Znaleziono 0 artykułów
11.07.2020

Czy i jak łączyć pracę z miłością?

(Fot. Getty Images)

W pracy realizujemy ambicje, czasem również pasje, zwykle spędzamy mnóstwo czasu. W miłości szukamy bliskości, zaangażowania, a bywa, że wspólnych wyzwań, które wzmacniają związek. Pomysł, żeby połączyć te dwie sfery życia, wydaje się sensowny, ale okazuje się trudny w realizacji. O tym, czy łączyć życie zawodowe z uczuciowym, oraz jak sprawić, żeby wzajemnie się zasilały, rozmawiamy z psycholożką i sex coachem Martą Niedźwiecką.

Są dwie bliskie sobie osoby. Kochają się, myślą podobnie. Chcą zbudować coś razem na gruncie zawodowym. Powinni?

Znamy mnóstwo przykładów artystów, przedsiębiorców, polityków, którzy na tej energii polecieli daleko. Sytuacja, w której jesteśmy zespołem, uzupełniamy się i możemy na sobie polegać, daje szansę stworzenia czegoś, co będzie pomnikiem jedności emocjonalnej. To może okazać się bardzo twórcze i piękne. W dodatku daje nam możliwość dzielenia ze sobą dużej części życia, którą w innych warunkach spędzilibyśmy osobno. Ale jestem pragmatyczna. Uważam, że relację miłosną powinno się przeżywać najgłębiej jak się da, ale nie idealizować.

(Fot. Getty Images)

Czyli pomysł na wspólną pracę to mrzonka? Kiedy jesteśmy zakochani, zakładamy, że wszystko inne przyjdzie samo, i pakujemy się w poważne kłopoty?

Nie wolno nam zakładać, że skrzydła miłości poniosą nas same. Jeśli myślimy o wspólnym projekcie poważnie, czeka nas szereg mało romantycznych wyzwań: powinniśmy nauczyć się sprawnie komunikować, wzajemnie ze sobą negocjować, drobiazgowo omawiać szczegóły i kalkulować, czy to się naprawdę opłaca. Warto stworzyć zasady akceptowania projektów, podejmowania decyzji czy wprowadzania zmian. A poza tym rozpisać scenariusze różnych wariantów na wypadek, gdyby nasze przedsięwzięcie się rozwinęło, a w relacji przydarzyła się zdrada, choroba, śmierć czy dzieci. Bo dzieci przecież wymagają opieki i zaangażują mocno przynajmniej jednego z partnerów.

Znam parę, które nie podróżuje razem samolotem. Wychodzą z założenia, że jeśli oboje są członkami zarządu firmy, to katastrofa lotnicza zmiażdży ich latami budowane imperium. To może mało romantyczne, ale racjonalne.

Te operacje myślowe nie mają nikogo odstraszyć, tylko zabezpieczyć. Jeśli na początkowym etapie ustalimy, jak widzimy wspólny projekt, kto ma jakie kompetencje i co mu się należy, być może unikniemy dramatów, jak cięcie maczetą dorobku, gdy jedna ze stron zmieni zdanie.

Marta Niedźwiecka (Fot. archiwum prywatne)

Wylałaś kubeł zimnej wody.

Ewentualna porażka będzie wyjątkowo dotkliwa. Jeśli nam się nie powiedzie – w jednym momencie możemy stracić nie tylko miłość i rodzinę, ale też satysfakcjonujące zajęcie i źródło utrzymania. Stawka jest więc bardzo wysoka.

Sprawdźmy dobrze nasze umiejętności, motywacje i prawdziwe cele. Bo jeśli na przykład ktoś chce założyć agroturystykę, żeby zarabiać pieniądze, a druga osoba marzy o życiu w stylu slow, to ich światy szybko się rozjadą i pozostanie rozgoryczenie.

Ale są chyba też jasne strony. Wspólny pasjonujący projekt może spajać i wzmacniać związek, gdy romantyczna miłość uleci. Może nadawać parze nowy kierunek i ramy wspólnego życia.

Tu kluczowy jest etap związku, w którym decydujemy się na wspólną pracę. Jeśli wpadamy na taki pomysł w fazie zakochania, jesteśmy na hormonalnym haju i patrzymy na rzeczywistość przez najcieplejszy instagramowy filtr. W takim stanie trudno o rzetelną kalkulację i racjonalne myślenie.

Natomiast jeśli projekt pojawia się już w którymś roku trwania związku i naprawdę chcemy zbudować coś dodatkowego na stabilnej, zdrowej relacji, wtedy mamy szansę stworzyć wehikuł, który przewiezie nas razem przez lata.

Zaryzykowałabym stwierdzenie, że to bezpieczniejsza inwestycja niż dzieci, bo po kilkunastu latach nie wyfrunie z gniazda, zostawiając nas samym sobie.

(Fot. Getty Images)

Załóżmy, że nasza decyzja jest przemyślana i świadoma. Razem z partnerem zakładamy start-up. Jak zmieni się związek, na co powinniśmy być przygotowani?

Wspólna praca niesie jedno podstawowe zagrożenie – rutynę. Takie znudzenie rytmami i codziennością z czasem staje się elementem każdej relacji, ale jeśli mieszkamy, wychowujemy dzieci i jeszcze pracujemy razem, to rutyna pojawia się znacznie szybciej i jest trudniejsza do przełamania.

Wysoką ceną jest też pewnie mniej namiętny seks.

Dzielenie pracy, rodziny i łóżka to dużo. Napięcie, zadaniowość, prześwietlanie wzajemnych wad i słabych punktów może rozwiać napięcie seksualne i zmniejszyć wzajemne zainteresowanie sobą w relacji. Kiedy jesteśmy przeładowani obowiązkami, trochę znudzeni codziennością, nie chcemy wchodzić w głęboki kontakt.

Taki kontakt nie jest łatwy nawet wtedy, jeśli nie widzimy się przez większość dnia, a jeszcze trudniejszy, gdy 10 godzin wspólnie pracowaliśmy, dzieci domagają się uwagi, a przed nami leży stos papierów i e-maili do załatwienia. Może zabraknąć paliwa na gorącą randkę.

Łączenie pracy i biznesu to raczej przepis na życie z partnerem przyjacielem niż ognistym kochankiem.

A to oznacza, że z czasem może pojawić się chęć zrealizowania płomiennej relacji poza związkiem.

Jeśli dwie strony nie zadbają o obszary własnej autonomii, wspólna praca rzeczywiście może „inspirować” zdradę. Zresztą to ogólna zasada, każdy związek, który ma potrwać dłużej i być zdrowy, powinien uwzględniać przestrzeń, w której partnerzy realizują się osobno – czują się uwolnieni od swojej roli społecznej, sprawczy i doceniani.

Autonomię mogą dać nam joga, siłownia, kręgi kobiet albo wieczorki pisarskie. Bez tej przestrzeni „tylko dla mnie” pojawi się przytłoczenie, które wepchnie nas w romans, głównie po to, żeby odzyskać poczucie wolności i zażyć odmiany od kieratu.

Często jednak życie weryfikuje najtwardsze przekonania. Możemy wierzyć, że kariera i związek to oddzielne światy, aż zakochamy się w koledze z pracy…

Oczywiście. Miłość może pojawić się w każdym momencie. Pytanie, co zamierza z nią zrobić dwójka dorosłych osób. Możemy przeżyć fascynację kimś w miejscu pracy, ale możemy też dokonać świadomego wyboru. Dobrze jest wyważyć rację. Po jednej stronie – wypracowana latami pozycja, przyjazne miejsce pracy, zgrany zespół, spełnienie zawodowe. Po drugiej – coś, co może okazać się przelotnym flirtem. Warto przemyśleć, ile jesteśmy w stanie zaryzykować dla relacji.

Zresztą, nawet jeśli relacja okaże się głęboka i rozwojowa, może wymagać poświęceń. Czy jesteśmy gotowi na ewentualną zmianę pracy? Wiele firm ma w regulaminach zapisy o zakazie romansów między pracownikami.

Jakąkolwiek decyzję podejmiemy, nie idealizujmy, nie poddawajmy się idealizacji romantycznych porywów. Połączenie pracy z miłością jest złożoną strukturą dla zaawansowanych i uda się tylko wtedy, jeśli ludzie potrafią naprawdę ze sobą rozmawiać.

Basia Czyżewska
  1. Styl życia
  2. Psychologia
  3. Czy i jak łączyć pracę z miłością?
Proszę czekać..
Zamknij